Z
okazji kolejnej afery związanej ze spółkami Skarbu Państwa politycy i
publicyści wyrażają stosowne oburzenie. Jakby nie wiedzieli, że taki
jest porządek rzeczy w państwie, w którym udział we władzy albo jest
zajęciem wysoce ryzykownym, albo po prostu dochodowym. Tylko na samych
szczytach władzy są ludzie, którzy nie korzystają ze swojej pozycji.
Cała reszta to albo ludzie przyzwoici, więc nie korzystają, albo
nieprzyzwoici – więc korzystają.
Tak jest zawsze i
wszędzie, jeżeli stanowiska nie są obsadzane fachowcami. Coraz bardziej
powszechne stają się obowiązkowe konkursy, także w świecie akademickim.
Wszyscy jednak doskonale wiedzą, że konkursy rzadko są uczciwe, bo z
samej zasady nie mogą być. Jest dokładnie tak samo jak z przetargami:
obowiązek wyboru najtańszej oferty, która spełnia warunki, prowadzi do
wielu nieszczęść.
A jak w konkursie na profesora
czy na dyrektora wybrać najlepszego? Nie ma dobrych metod, bo ani
dorobek, ani z reguły pozytywne opinie recenzentów nie mówią, czy jest
on dobrym nauczycielem, czy lubi studentów, czy umie pracować zespołowo i
jest lojalny. A to niezbędne cechy dobrego pracownika.
Zatrudnianie
kolegów, kolegów kolegów, a czasem nawet rodziny nie jest niczym
dziwnym. Jak już ktoś raz wszedł w mechanizmy politycznej machiny, to z
niej wypadnie, tylko jeżeli zrobi skandal. Co pewien czas taka afera ma
miejsce, ale w międzyczasie wszystko podobno układa się dobrze. To
nieprawda. W Polsce zresztą nie jest gorzej niż w wielu innych, podobno
porządnych krajach (nie mówiąc już o Włoszech czy także Francji, nawet o
Austrii) – jak się już raz wejdzie w krąg polityczny, to się zawsze
nieźle wyląduje, nawet jeżeli partia przegra.
Problem
polega na tym – i nie wiem, dlaczego nikt o tym nie mówi – że
administrowanie krajem na różnych poziomach jest zajęciem równie
wymagającym jak zajmowanie wysokiego stanowiska w bankowości czy w
prywatnej firmie. Powinno nam zależeć na tym, żeby administracja była
sprawna, bo od tego z kolei w znacznej mierze zależy poziom naszego
życia.
A w demokracjach partyjnych – innych zaś nie
ma – administracja jest upartyjniona, co wynika z samej zasady
funkcjonowania ugrupowań politycznych. Żeby zyskać głosy, trzeba mieć
pieniądze i poparcie lokalnych klik. Przecież w Stanach Zjednoczonych
tych, którzy dają na kampanię prezydencką spore pieniądze, często się
wyróżnia (jeżeli tego chcą) rozmaitymi funkcjami łącznie z na przykład
mianowaniem na ambasadorów w nieco mniej ważnych krajach.
To
błędne koło. Zdobycie władzy i utrzymanie się przy niej musi kosztować,
niekoniecznie potrzebne są pieniądze, czasem przywileje. Oto – piszę na
ten temat z uporem – członek jednej z partii (naturalnie tej, o której
teraz tyle się mówi) nie wygrał w kolejnych wyborach. Co zrobić z byłym
posłem, o którym nikt nie słyszał? A mianować go wiceministrem edukacji!
Czy mam o to pretensję do rządu
Donalda Tuska? Właściwie nie, bo przecież to jest tryb powszechny i
inaczej być nie może, jak się chce mieć poparcie lokalne, gdzie ów były
poseł ma kolegów starostów, wójtów i tak dalej.
To nie partie są winne i nie nepotyzm, lecz zasadnicza zmiana zasad polityki rzekomo demokratycznej. Festiwal poparcia, jakim są wybory,
połączony z festiwalem medialnym powoduje, że nikt już nigdzie nie
wybiera najlepszych, tylko tych, którzy potem zapewnią odpowiednią
przewagę. Tak następuje degradacja polityki, a raczej degradacja
administracji. To, że przez ponad dwadzieścia lat nie można rzeczywiście
zbudować administracji ze służby cywilnej, nie jest przypadkiem.
A
z perspektywy prowincji wygląda to jeszcze wyraźniej. Nieudacznicy, ale
posiadający wsparcie, idą do administracji lokalnej, ZUS, MOPS i tak
dalej. Pensje wcale nie są nadzwyczajne, ale w warunkach
wiejsko-małomiasteczkowych niezłe. Ludzie nieco bardziej bystrzy
otwierają sklepy czy robią inne
interesy. Administracja to przechowalnia. Wielka przechowalnia setek
tysięcy osób, wśród których jest wyjątkowo dużo nierobów i świń. Ale to
się nie zmieni bez zmiany zasad funkcjonowania partyjnego systemu
politycznego.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz