Od razu piszę. Nie warto tego czytać. Tylko dla najwytrwalszych. Jest to przykłąd jak tłumaczy się lemingom co mają myśleć. Co jest dobre ,a co złe. W tej chwili.
====================================================
Życie Pawła Kukiza byłoby prostsze, gdyby chciał być tylko muzykiem. Ale jego drugą pasją jest polityka. Nową płytą „Siła i honor” znów podzielił fanów.
====================================================
Życie Pawła Kukiza byłoby prostsze, gdyby chciał być tylko muzykiem. Ale jego drugą pasją jest polityka. Nową płytą „Siła i honor” znów podzielił fanów.
Homofob. Faszysta. Człowiek Rydzyka i żołnierz Kaczyńskiego. A
z drugiej strony: pijak, narkoman i wariat. Chory facet, z nienawiści i
od wódy. Internauci nie mają wątpliwości. Ilość jadu, jaką wylewają na Kukiza, robi wrażenie.
Kiedy więc nagrywa płytę i na dodatek tytułuje ją „Siła i honor”, to radia się boją, bo można się po niej spodziewać nie wiadomo czego. Poza tym naśladuje faszystowskie pozdrowienia na koncertach. I nie ma znaczenia, że chce zakpić z wizerunku, jaki zbudowały mu media.
Paweł Kukiz, którego stare przeboje usłyszycie w większości stacji radiowych, z nowymi utworami na antenę nie wejdzie. Kilkanaście
rozgłośni odmawia nowej płycie patronatu, nawet Trójka nie chce jej
puszczać. Oficjalnie: bo nie pasuje do profilu rozgłośni. Coś w tym jest, na nowej płycie w sensie muzycznym robi, co chce, żongluje stylami, raz śpiewa folk, raz ciężki metal.Kiedy więc nagrywa płytę i na dodatek tytułuje ją „Siła i honor”, to radia się boją, bo można się po niej spodziewać nie wiadomo czego. Poza tym naśladuje faszystowskie pozdrowienia na koncertach. I nie ma znaczenia, że chce zakpić z wizerunku, jaki zbudowały mu media.
Ale tak naprawdę muzyka jest tylko pretekstem. Chodzi o wizerunek nieprzewidywalnego faceta, od którego lepiej trzymać się z daleka. Nieistotne, że ze wszystkich oskarżeń, jakie słyszy, właściwie żadne nie jest prawdziwe. Dziś w muzyce i polityce, dwóch światach, na których mu zależy, Kukiz jest sam.
Punkowiec patriota
Dzwonię do Kukiza. Rozmowę zaczynamy od płyty, a tak naprawdę od polityki, bo to budzi w nim najwięcej emocji. Nowa płyta zresztą jest polityczna. Kukiz oburza się, kiedy wspominam, że nie trzeba złej woli, żeby tytuł „Siła i honor” skojarzyć choćby z twórczością faszystowskiej grupy Konkwista 88 („Wolność lub śmierć”, „Europejska pieśń o chwale”)[trzeba mieć zrytą banię ,żeby mieć takie skojarzenia. Ewentualnie pracować dla lisa.-Przyp.S.M.]. Mówi, że to pozdrowienie używane przez żołnierzy GROM, a z wieloma z nich Kukiz się przyjaźni. Przyjaźnił się też z generałem Petelickim. Płytę dedykuje jego pamięci.
O sobie mówi, że jest państwowcem, patriotyzm ma w genach. Ojciec był patriotą, dziadkowie ginęli w Auschwitz i we Lwowie. „Kąpiesz się w ich krwi” – śpiewa na nowej płycie w „Heil Sztajnbach”.
Karierę muzyczną zaczynał tuż przed stanem wojennym. Zespół Hak, z którym stawiał pierwsze kroki na festiwalu w Jarocinie, miał jeden większy przebój, „Ołowiane głowy”. W 1983 r. piosenka trafiła do Opola i na listę przebojów Trójki Marka Niedźwieckiego. Potem jest wokalistą zespołu Aya RL, jednej z najciekawszych grup polskiego rocka psychodelicznego – do dziś można usłyszeć w radiu ich przebój „Skóra”. Aya RL dopiero się rozkręca, kiedy Kukiz powołuje do życia swój najważniejszy projekt. Punkowe Piersi.
– Pamiętam ich pierwszy koncert w Jarocinie. Byli bardzo wyraziści, trochę inni niż większość zespołów. To był dalej punk rock, ale zaskakujący, publiczności bardzo się podobali – wspomina Robert Matera, wokalista grupy Dezerter. – To była jedna z najlepszych załóg w tamtym czasie. Na początku lat 90. jeździliśmy na wspólne trasy: Big Cyc, Piersi i inne kapele. Ale potem z Pawłem się coś stało i zrobił się fanem Giertycha. Od sześciu lat właściwie nie mamy kontaktu – opowiada Paweł Konnak, weteran sceny alternatywnej.
Pierwsze wydane już po przełomie 1989 roku płyty zespołu,
„Piersi” (1992) oraz „My już są Amerykany” (1993), były prawdziwymi
przebojami. Rozgłos przyniosła grupie piosenka „ZChN zbliża się”
z pamiętną zwrotką: „Ksiądz proboszcz już się zbliża / już puka do mych
drzwi / pobiegnę go przywitać / w mym ręku wino drży”. Ostra
satyra na Kościół, na dodatek śpiewana do melodii znanej piosenki
religijnej. Grupę oskarżono o obrazę uczuć religijnych i brak szacunku
dla Kościoła, było nawet kilka procesów. Kukiz podpadł politykom prawicy: ZChN był wtedy w koalicji tworzącej rząd Jana Olszewskiego.
Outsider
Jarocin, gdzie muzycznie dojrzewał Kukiz, był festiwalem sprzeciwu i ten sprzeciw jest w nim do dziś. W latach 80. malował logo PZPR na szubienicy na budynku komitetu partii w Niemodlinie, w tekstach uderzał w komunę. Po upadku PRL atakował Kościół, prawicę, postkomunistów. Nie przytulił się właściwie do żadnego środowiska, bo to wymaga kompromisów, a na kompromisy Kukiz nie lubi chodzić.
Przyznaje, że w PRL łatwiej było określić wroga i zorganizować się przeciw niemu. To ludzi jednoczyło. Co nie znaczy, że dzisiejsza rzeczywistość jest różowa. Wręcz przeciwnie. Zdaniem Kukiza przypomina sytuację z 1938 r. Państwo słabe, zagrożeń mnóstwo i mało kto chce zdawać sobie z nich sprawę.
Okrągły Stół to dla niego układ z komunistami, a więc nowa rzeczywistość jest przedłużeniem starej. Jego zdaniem w Polsce trudno mówić o demokracji, skoro nie ma okręgów jednomandatowych. Jeszcze kilka lat temu nawoływał do udziału w wyborach. Teraz sam nie chodzi.
Po upadku PRL radził sobie bardzo dobrze. W latach 90. wydał kilkanaście płyt, zagrał w kilku filmach, zaczął pojawiać się w telewizji. Był wszechstronny, wyrazisty i rozpoznawalny. Równie autentyczny dla fanów komercyjnych przebojów, jak i dla punkowców. Potrafił też obok lekkich, radiowych tekstów pisać satyry polityczne i społeczne, za każdym razem ze zjadliwą ironią, która była jego znakiem rozpoznawczym. Na płycie Piersi „Raj na ziemi” (1997) zaśpiewał leciutką i popularną do dziś piosenkę „Całuj mnie”. Ale na tej samej płycie śpiewał też: „– Tato, proszę, daj mi pieniążek bym mógł kupić sobie bułkę z masłem, aby zjeść ją potem / – Nie mogę tego uczynić, synu, albowiem będąc przez masonerię żydowską pracy pozbawion, utraciłem możność na chleb zarabiania / – A zatem Żydzi to winni są naszego ubóstwa? / – Prawdę rzekłeś, synu, lecz poza domem tym tego nie rozgłaszaj” („Impresje nacjonalistyczne, czyli rzecz o syna wychowaniu”).
Kpiący z nacjonalizmu Kukiz to ten sam facet, który potem poparł marsz organizowany przez ONR. Tłumaczy, że jest patriotą i oddaje w ten sposób hołd twórcom polskiej niepodległości. Nie chce pamiętać, że nazwisko Dmowskiego jednym kojarzy się z tradycją niepodległościową, innym z gettami ławkowymi.
Oburza się, kiedy patriotyzm łączy się z opcją polityczną. Kiedy ze słuchacza Radia Maryja automatycznie robi się antysemitę, z katolików i patriotów – ciemnogród, a jeśli komuś nie podoba się Parada Równości, musi być homofobem. W rozmowie kilkakrotnie przypomina, że mieszkał w jednym pokoju z gejem, że ma przyjaciół homoseksualistów.
Kukiz zawsze szedł własną drogą, nawet jeśli wydawała się trudna do zrozumienia. Na początku lat 90. wyśmiewa Kościół, choć kiedy tylko może, broni tradycyjnych wartości. W 2003 r. odnosi wielki sukces z płytą „Borysewicz & Kukiz” (ponad rok na liście bestsellerów), a rok później w piosence „Nie gniewaj się Janek” naśmiewa się i z płyty, i z Borysewicza. Ostatnio bierze udział w marszu ONR, a jednocześnie dystansuje się wobec nacjonalizmów.
Jest rozczarowany Tuskiem, tak jak wcześniej rozczarował się Kaczyńskim. Jego kariera rozbłysła po transformacji, ale sam Kukiz nazywa ją „pseudotransformacją”. Rozwiązanie WSI, flagową akcję IV RP, nazywa absurdem, a jednocześnie mówiąc o układach rządzących Polską, brzmi jak Kaczyński. Nie ufa partiom, ale wciąż wierzy w Solidarność. Tę wolną od partyjnych wpływów, inną niż za czasów Janusza Śniadka. Z drugiej strony, to za jego czasów Kukiz wystąpił na solidarnościowej demonstracji, mocno wspieranej przez PiS i środowisko „Gazety Polskiej”.
Outsider z każdej strony. W czasach, w których każdy z kimś trzyma, faceta deklarującego, że jest solistą, trzeba gdzieś ulokować. Środowiska liberalne i lewicowe stawiają go więc w jednym szeregu z ludźmi Rydzyka i Kaczyńskiego.
Prawica się do niego wdzięczy, bo Kukiz pasuje jej jak nikt. Ale dla prawicy pewnie też okazałby się niewygodny. W katastrofie smoleńskiej widzi dowód na słabość państwa, ale nie szuka zamachów. Takim samym dowodem jest rozwiązanie WSI. Jeden podpis Macierewicza i cały wywiad runął.
Kiedy mówi o swoich poglądach, daleko mu do radykała. W 2007 r. popierał Platformę, bo obiecywała likwidację Senatu, wprowadzenie okręgów jednomandatowych i silnego prezydenta. A potem się rozczarował.
Kukiza pewnie nikt nie zapisywałby do PiS, gdyby prawica nie podzieliła Polaków na „prawdziwych” i „nieprawdziwych”. Kiedy Lao Che wypuszczało płytę „Powstanie Warszawskie”, nikt nie mówił, że idą z prądem, że robią politykę historyczną na usługach braci Kaczyńskich. Ale to było siedem lat temu, u progu IV RP, która słowom takim jak „siła” i „honor” nadała nowe znaczenie.
Gdyby tylko Kukiz o tym pamiętał.
źródło:newsweek.pl
Outsider
Jarocin, gdzie muzycznie dojrzewał Kukiz, był festiwalem sprzeciwu i ten sprzeciw jest w nim do dziś. W latach 80. malował logo PZPR na szubienicy na budynku komitetu partii w Niemodlinie, w tekstach uderzał w komunę. Po upadku PRL atakował Kościół, prawicę, postkomunistów. Nie przytulił się właściwie do żadnego środowiska, bo to wymaga kompromisów, a na kompromisy Kukiz nie lubi chodzić.
Przyznaje, że w PRL łatwiej było określić wroga i zorganizować się przeciw niemu. To ludzi jednoczyło. Co nie znaczy, że dzisiejsza rzeczywistość jest różowa. Wręcz przeciwnie. Zdaniem Kukiza przypomina sytuację z 1938 r. Państwo słabe, zagrożeń mnóstwo i mało kto chce zdawać sobie z nich sprawę.
Okrągły Stół to dla niego układ z komunistami, a więc nowa rzeczywistość jest przedłużeniem starej. Jego zdaniem w Polsce trudno mówić o demokracji, skoro nie ma okręgów jednomandatowych. Jeszcze kilka lat temu nawoływał do udziału w wyborach. Teraz sam nie chodzi.
Po upadku PRL radził sobie bardzo dobrze. W latach 90. wydał kilkanaście płyt, zagrał w kilku filmach, zaczął pojawiać się w telewizji. Był wszechstronny, wyrazisty i rozpoznawalny. Równie autentyczny dla fanów komercyjnych przebojów, jak i dla punkowców. Potrafił też obok lekkich, radiowych tekstów pisać satyry polityczne i społeczne, za każdym razem ze zjadliwą ironią, która była jego znakiem rozpoznawczym. Na płycie Piersi „Raj na ziemi” (1997) zaśpiewał leciutką i popularną do dziś piosenkę „Całuj mnie”. Ale na tej samej płycie śpiewał też: „– Tato, proszę, daj mi pieniążek bym mógł kupić sobie bułkę z masłem, aby zjeść ją potem / – Nie mogę tego uczynić, synu, albowiem będąc przez masonerię żydowską pracy pozbawion, utraciłem możność na chleb zarabiania / – A zatem Żydzi to winni są naszego ubóstwa? / – Prawdę rzekłeś, synu, lecz poza domem tym tego nie rozgłaszaj” („Impresje nacjonalistyczne, czyli rzecz o syna wychowaniu”).
Kpiący z nacjonalizmu Kukiz to ten sam facet, który potem poparł marsz organizowany przez ONR. Tłumaczy, że jest patriotą i oddaje w ten sposób hołd twórcom polskiej niepodległości. Nie chce pamiętać, że nazwisko Dmowskiego jednym kojarzy się z tradycją niepodległościową, innym z gettami ławkowymi.
Oburza się, kiedy patriotyzm łączy się z opcją polityczną. Kiedy ze słuchacza Radia Maryja automatycznie robi się antysemitę, z katolików i patriotów – ciemnogród, a jeśli komuś nie podoba się Parada Równości, musi być homofobem. W rozmowie kilkakrotnie przypomina, że mieszkał w jednym pokoju z gejem, że ma przyjaciół homoseksualistów.
Kukiz zawsze szedł własną drogą, nawet jeśli wydawała się trudna do zrozumienia. Na początku lat 90. wyśmiewa Kościół, choć kiedy tylko może, broni tradycyjnych wartości. W 2003 r. odnosi wielki sukces z płytą „Borysewicz & Kukiz” (ponad rok na liście bestsellerów), a rok później w piosence „Nie gniewaj się Janek” naśmiewa się i z płyty, i z Borysewicza. Ostatnio bierze udział w marszu ONR, a jednocześnie dystansuje się wobec nacjonalizmów.
Jest rozczarowany Tuskiem, tak jak wcześniej rozczarował się Kaczyńskim. Jego kariera rozbłysła po transformacji, ale sam Kukiz nazywa ją „pseudotransformacją”. Rozwiązanie WSI, flagową akcję IV RP, nazywa absurdem, a jednocześnie mówiąc o układach rządzących Polską, brzmi jak Kaczyński. Nie ufa partiom, ale wciąż wierzy w Solidarność. Tę wolną od partyjnych wpływów, inną niż za czasów Janusza Śniadka. Z drugiej strony, to za jego czasów Kukiz wystąpił na solidarnościowej demonstracji, mocno wspieranej przez PiS i środowisko „Gazety Polskiej”.
Outsider z każdej strony. W czasach, w których każdy z kimś trzyma, faceta deklarującego, że jest solistą, trzeba gdzieś ulokować. Środowiska liberalne i lewicowe stawiają go więc w jednym szeregu z ludźmi Rydzyka i Kaczyńskiego.
Prawica się do niego wdzięczy, bo Kukiz pasuje jej jak nikt. Ale dla prawicy pewnie też okazałby się niewygodny. W katastrofie smoleńskiej widzi dowód na słabość państwa, ale nie szuka zamachów. Takim samym dowodem jest rozwiązanie WSI. Jeden podpis Macierewicza i cały wywiad runął.
Kiedy mówi o swoich poglądach, daleko mu do radykała. W 2007 r. popierał Platformę, bo obiecywała likwidację Senatu, wprowadzenie okręgów jednomandatowych i silnego prezydenta. A potem się rozczarował.
Sprawa polityczna
„Siła i honor” to tak naprawdę przegląd muzycznych zainteresowań Kukiza. Są ciężkie brzmienia, echa punk rocka, jest góralski folk i piosenka poetycka. Wszystko to nie tworzy spójnej płyty, ale z taką nonszalancją każdy, kto zna twórczość Kukiza, powinien się dawno oswoić. To nie najlepsza, ale też na pewno nie najsłabsza płyta w jego dorobku. Czy jest za słaba na polskie rozgłośnie? Nie. To, że Kukiz inspirował się Rammsteinem, to nie zarzut, bo w polskiej muzyce kopistów jest aż nadto i jakoś nie mają problemu z trafianiem do radia.
Brakuje tej płycie ironicznego dystansu do świata, do niedawna najmocniejszej strony tekstów Kukiza. Od powagi i patosu na „Sile i honorze” jest aż duszno. W „Heil Sztajnbach” śpiewa: „Jeden we Lwowie, a drugi w Auschwitz / O dziadkach moich mówię, kąpiesz się w ich krwi”. W „Homo politicus”: „Dziwki, idea ich wagina (...) / sterta gruzu, w nią wbita flaga, blada ze strachu, z nienawiści krwawa”.
Internet wrze, bo płyta Kukiza stała się sprawą polityczną, kolejną odsłoną wojny między dwiema Polskami. W związku z tym coraz mniejsze znaczenie ma to, co chce powiedzieć Kukiz. Bo każdy, w zależności od opcji, rozumie to, jak mu wygodnie.
Kukiz deklaruje, że nie interesują go międzypartyjne rozgrywki.
Ale jednocześnie – chcąc nie chcąc – robi wiele, by kojarzyć go z jedną
ze stron wojny polsko-polskiej. Do tego rzuca oskarżenia, nie
przebiera w słowach. „Michnik i Blumsztajn ustalają playlisty radiowe” –
grzmiał niedawno. Uważa, że to „Gazeta Wyborcza” dorobiła mu gębę
prawicowego radykała.„Siła i honor” to tak naprawdę przegląd muzycznych zainteresowań Kukiza. Są ciężkie brzmienia, echa punk rocka, jest góralski folk i piosenka poetycka. Wszystko to nie tworzy spójnej płyty, ale z taką nonszalancją każdy, kto zna twórczość Kukiza, powinien się dawno oswoić. To nie najlepsza, ale też na pewno nie najsłabsza płyta w jego dorobku. Czy jest za słaba na polskie rozgłośnie? Nie. To, że Kukiz inspirował się Rammsteinem, to nie zarzut, bo w polskiej muzyce kopistów jest aż nadto i jakoś nie mają problemu z trafianiem do radia.
Brakuje tej płycie ironicznego dystansu do świata, do niedawna najmocniejszej strony tekstów Kukiza. Od powagi i patosu na „Sile i honorze” jest aż duszno. W „Heil Sztajnbach” śpiewa: „Jeden we Lwowie, a drugi w Auschwitz / O dziadkach moich mówię, kąpiesz się w ich krwi”. W „Homo politicus”: „Dziwki, idea ich wagina (...) / sterta gruzu, w nią wbita flaga, blada ze strachu, z nienawiści krwawa”.
Internet wrze, bo płyta Kukiza stała się sprawą polityczną, kolejną odsłoną wojny między dwiema Polskami. W związku z tym coraz mniejsze znaczenie ma to, co chce powiedzieć Kukiz. Bo każdy, w zależności od opcji, rozumie to, jak mu wygodnie.
Kukiza pewnie nikt nie zapisywałby do PiS, gdyby prawica nie podzieliła Polaków na „prawdziwych” i „nieprawdziwych”. Kiedy Lao Che wypuszczało płytę „Powstanie Warszawskie”, nikt nie mówił, że idą z prądem, że robią politykę historyczną na usługach braci Kaczyńskich. Ale to było siedem lat temu, u progu IV RP, która słowom takim jak „siła” i „honor” nadała nowe znaczenie.
Gdyby tylko Kukiz o tym pamiętał.
źródło:newsweek.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz