poniedziałek, 13 sierpnia 2012

# Posłanka: Zniszczono Polski system prawny,lepiej niech UE upadnie.

- Mam nadzieję, że Unia Europejska w końcu się rozleci. Dokonano aktu zniszczenia polskiego systemu prawnego. Polska Konstytucja jest w większości martwym aktem prawnym. Nie ma wolności gospodarczej w UE. Panuje socjalizm, czyli jak dawniej u nas, gospodarka centralnie sterowana. Nie można mówić o równości w Unii. Mam nadzieję, że UE rozpadnie się, a Polska się wyzwoli. Rozpad UE, to byłaby ruina, ale szok mógłby być impulsem dla Polski. Koniec Unii mógłby uaktywnić potencjał, który drzemie w Polsce i Polakach. Rodacy przestaliby uciekać z Polski. Najważniejsze, że Polska po rozpadzie UE odzyskałaby suwerenność. Zaczęlibyśmy budować polską gospodarkę znów od podstaw, głównie w oparciu o istniejący polski kapitał - powiedziała w pierwszej części rozmowy z Onetem Krystyna Pawłowicz.

Z dr hab. Krystyną Pawłowicz, posłanką PiS, byłym sędzią Trybunału Stanu, rozmawia Jacek Nizinkiewicz.
Jacek Nizinkiewicz: Jest pani nowym aniołkiem Jarosława Kaczyńskiego, czy karabinem maszynowym PiS?

 
Aktywność znajomych z facebooka
Sprawdź, co zainteresowało Twoich znajomych na Onecie!

Posłanka PiS: mam nadzieję, że UE rozpadnie się, a Polska odzyska suwerenność

- Mam nadzieję, że Unia Europejska w końcu się rozleci. Dokonano aktu zniszczenia polskiego systemu prawnego. Polska Konstytucja jest w większości martwym aktem prawnym. Nie ma wolności gospodarczej w UE. Panuje socjalizm, czyli jak dawniej u nas, gospodarka centralnie sterowana. Nie można mówić o równości w Unii. Mam nadzieję, że UE rozpadnie się, a Polska się wyzwoli. Rozpad UE, to byłaby ruina, ale szok mógłby być impulsem dla Polski. Koniec Unii mógłby uaktywnić potencjał, który drzemie w Polsce i Polakach. Rodacy przestaliby uciekać z Polski. Najważniejsze, że Polska po rozpadzie UE odzyskałaby suwerenność. Zaczęlibyśmy budować polską gospodarkę znów od podstaw, głównie w oparciu o istniejący polski kapitał - powiedziała w pierwszej części rozmowy z Onetem Krystyna Pawłowicz.
Krystyna Pawłowicz, fot. Wojciech Olkuśnik/Agencja Gazeta
Krystyna Pawłowicz, fot. Wojciech Olkuśnik/Agencja Gazeta
Krystyna Pawłowicz: Nie jestem aniołkiem Kaczyńskiego, ani karabinem maszynowym PiS. Wkurzają mnie takie porównania. Nie jestem rasowym politykiem. Jestem prawnikiem - doktorem habilitowanym nauk prawnych. Wciąż jeszcze jestem nauczycielem akademickim. Ale co ja będę mówić o sobie. Lepiej porozmawiajmy o Polsce.Z dr hab. Krystyną Pawłowicz, posłanką PiS, byłym sędzią Trybunału Stanu, rozmawia Jacek Nizinkiewicz.
Jacek Nizinkiewicz: Jest pani nowym aniołkiem Jarosława Kaczyńskiego, czy karabinem maszynowym PiS?

- Współtworzy pani barwny krajobraz polityczny.
- Ważniejsze jest prawo do Ojczyzny, Telewizja Trwam, czy Polska w Unii Europejskiej. Dosyć powiedziałam już na swój temat.
- Zanim porozmawiamy o Polsce, proszę jednak powiedzieć, skąd nagle wzięła się pani w polityce?
- Nie tak nagle. Jak pan wie, byłam aktywna od samego początku przemian demokratycznych w Polsce. Brałam udział w obradach Okrągłego Stołu po stronie solidarnościowej. Współpracowałam z rządem Jana Olszewskiego. Teraz przechodzę na emeryturę akademicką. Mimo że nie należę do PiS, pan prezes Kaczyński zaproponował mi start w wyborach parlamentarnych z ramienia partii. Przyjęłam propozycję i po wieloletniej praktyce dydaktycznej, postanowiłam sprawdzić jak wygląda stanowienie prawa w parlamencie.
- I wyrosła pani na specjalistkę od związków partnerskich.
- Mimowolnie. Klub parlamentarny PiS, poprosił mnie o przedstawienie stanowiska w sprawie związków partnerskich.
- Związki partnerskie to pani konik?
- Nie interesuję się związkami partnerskimi. Jak pan wie, należę do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej i Komisji ds. Unii Europejskiej.
- Posłowie mogą brać z pani przykład, bo dotychczas wzięła pani udział w 98.24 proc. głosowaniach. 782 razy na 796 podnosiła pani rękę w Sejmie. Na spotkanie ze mną przyszła pani obłożona dokumentami i akantami prawnymi. Niewielu polityków tak skrupulatnie przygotowuje się do wywiadów. Na czym pani najbardziej zależy w pracy parlamentarnej?
- Nie jest ważne na czym mi zależy najbardziej, bo opozycja w Sejmie ma status grupy drugiej kategorii. Posłowie opozycji pozbawieni są zwyczajowych przywilejów, które nakazywałaby kultura systemów demokratycznych.
- O jakich naruszeniach pani mówi?
- Choćby o obsadzaniu funkcji przewodniczących komisji posłami opozycji, czy udzielaniu opozycji głosu z możliwością wyczerpania toku dyskusji.
- Rozczarowały panią sejmowe porządki?
- Jestem bardzo rozczarowana, ponieważ będąc w Komisji ds. Unii Europejskiej jestem świadkiem jak wszystkie możliwe standardy są naruszane.
- Czyli jakie?
- Kierująca komisją pani Agnieszka Pomaska i pan Andrzej Gałażewski ograniczają nam możliwość wypowiedzi. Ograniczają nam czas wystąpień. Jesteśmy komisją, która jest reprezentacją polskiego Sejmu, a która w sposób nieprawidłowy zajmuje się nie tylko stroną prawną, ale i merytoryczną wszystkich zagadnień, które są w obszarze polskiego parlamentu. Przewodnicząca komisji ds. UE, nie wyraża zgody na wspólne z nami zebrania komisji przedmiotowych. My w komisji, nie znamy się przecież na wszystkich zagadnieniach i nie jesteśmy w stanie wszystkiego sami ocenić. Więc komisja jest w istocie fikcją kontroli regulacji wspólnotowych przez polski parlament.
- Jest pani w opozycji. Szefem komisji zostaje osoba z partii zwycięskiej…
- …ale pewne obyczaje, kultura polityczna i osobista powinny obowiązywać. Posłowie opozycji powinni mieć również prawo do wypowiedzi...
- Ale nie można wypowiadać się w nieskończoność. Posłowie z mównicy sejmowej często chcą wyczerpać temat równocześnie wyczerpując słuchacza.
- Nie może być tak, że ministrowie przychodzą do Sejmu raz na jakiś czas, mówią ile chcą i nie można ich zatrzymać w trakcie ich wystąpień, a poseł opozycji ma 60. sekund na przedstawienie problemu. Pani marszałek Ewa Kopacz nie szanuje PiS. Nasze projekty leżą w Sejmie i nie są rozpatrywane, w przeciwieństwie do projektów PO, co oczywiste, ale również SLD i Ruchu Palikota. W Sejmie dochodzi do naruszania reguł demokracji, bo PO nie szanuje mniejszości sejmowej. Owszem, szanują mniejszości seksualne i narodowe, ale zapominają o poszanowaniu parlamentarzystów wybranych w demokratycznych wyborach przez społeczeństwo polskie.

źródło:  wiadomosci.onet.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz