niedziela, 29 grudnia 2013

# Lukrecjusz na dziś - 1

"Nasze lęki i nasze ciemności umysłu
Muszą zatem rozproszyć nie słońca promienie,
Nie te błyszczące strzały z świetlistych kołczanów,
Lecz poznanie natury, jej głębi, i plany
Systematycznej kontemplacji."
- Lukrecjusz

niedziela, 22 grudnia 2013

# "Prawo krwii"

Jest to wiersz który napisałem wracając z Belgii na potrzeby mojego projektu muzycznego.
Swego czasu byłem przekonany ,iż pisanie tekstów będzie dla mnie katorgą ,pretekstem dla muzyki ,tymczasem okazało się,że prędzej wpadnę w taką samą pułapkę jak Varg Vikernes iż pierwszy tekst powie wszystko ,a kolejne będą powtarzaniem tego samego.
Oto i on.
-------------------------------------------------
"Prawo krwii"

Spokojną pogardą niszczę przeszkody,
Z uśmiechem znoszę ciężar brzemienia,
Bo wiem, że to wszystko proch i marność,
Że w dniu narodzin nie miałem znaczenia.
Z bojaźnią i siłą krwi czystej przodków,
Z szaleństwa umysłu nadkruszam kajdany,
Rozpłynę się w pustce i powrócę znów,
Na rozkaz przez prawidła krwii mi wydany.
Wciąż walczę by uciec z kosmosu więzienia,
W tą nicość gdzie wszystko niezmiennie się zmienia...
Tam płonie ten ogień,
Moc zrozumienia.

# Oświecenie Dionizyjskie ,a Lucyferyjskie.

Zacznę od tego ,co skłoniło mnie do podjęcia tematu. Otóż od dosyć dawna interesowało mnie pojęcie czy koncepcja Oświecenia w symbolice i nazewnictwie Iluminatów. Bezpośrednim bodźcem stało się odkrycie nowej stolicy Kazachstanu tzw. Astany. Wystarczy przestawić dwie pierwsze litery by stwierdzić iż Iluminaci stają się coraz bardziej bezczelni ,a może odważni...? Co ciekawe europejscy żydzi pochodzą właśnie z wyznawców nawróconych na judaizm w starożytnych ziemiach dzisiejszego Kazachstanu. Kiedy czyta się o mieście Astana dowiadujemy sie ,iż wedlug jego twórców ma ono byc symbolem tego do czego zmierza świat i kilka innych podobnych ciekawostek. Zachęcam Was do zapoznania się z konstrukcja miasta oraz symboliką jego obiektów ,w wielu miejscach skopiowanych z Waszyngtonu. Posiadają nawet swój "Biały Dom".
To co najbardziej rzuca się w oczy to kult solarny ,a jednak symbolika wybudowanej tam piramidy zwieńczonej -a jakże - wielką szklaną kopułą z rozlewającym się witrażem słońca ,nawiązuje do koncepcji dominującej temat Iluminowanych. Możliwe źródła nazwy Illuminati wymyśliłem dwa. Jedno od epoki w której ta organizacja powstała ,a czasy Kanta się chyba mniej więcej pokrywają z czasami Weischaupta (a moze Kant byl Iluminatem?). Jednak uważam iż nie jest to zbytnio prawdopodobne. Druga to od samej koncepcji Oświecenia ,nazywanego też "przebudzeniem" czy "uświadomieniem Prawdy". Zawsze uważałem ,iż wszelkie teorie nt.domniemanego satanizmu iluminatów za przejaw chrześcijańskiego oszołomstwa. Trzeba pamiętać iż Lucyfer i Szatan w biblii są zupełnie osobnymi postaciami. Szatan ma być zasadniczo przeciwnikiem Boga ,złem. Tymczasem Lucyfer to ukochany z aniołów Boga ,jego imię to "Niosący Światło". Szatan pod postacią węża nie miał władzy nad ,ani wiedzy z Drzewa Poznania. Jedynym jego celem było zaoponowanie Bogu ,skuszenie Ewy by złamała zakaz. Jaki był efekt zjedzenia zakazanego owocu? Uświadomienie sobie swojej cielesności. Oddalenie sie od Boga i skupienie na życiu fizycznym. Tak ma wyglądać Prawda i Oświecenie w tej azjatyckiej religii jaką jest judaizm. Takie postrzeganie spraw wydaje się znamionować kierunek w którym podąża dzisiaj gatunek ludzki. A raczej w który jest mimowolnie pchany. Lucyfer jest w biblii określony mianem kłamcy. Gdzie zatem jest kłamstwo w opowieści Iluminatów o powszechnej drodze do Oświecenia? Kłamstwo polega na tym ,iż Iluminaci w ostatecznym rozrachunku mają mieć na tym materialnym świecie wszystko ,a ich niewolnicy ,goje ,mają się stać wymieszaną genetycznie ,ogłupioną szarą masą ,przez życie materialne ,konsumowanie ,niskie przyjemności zniewoloną.
Inaczej Oświecenie rozumie rasa Neandertalska (Biała/Aryjska). Każdemu z Was zapewne na myśl przychodzi jako pierwszy niejaki Budda. Przebudzony. Był On Aryjczykiem z królewskiego rodu w Indiach tak samo jak twórca dużo bardziej esencjonalnej formy drogi do stanu Oświecenia czyli Zenu ,Bodhidharma. Niemniej dla niektórych sam fakt iż byli oni przedstawicielami podrasy Sławiańskiej (pozostałe to Celtycka i Skandynawska) nie wystarcza. Kontekst kulturowy czyni ich zbyt obcymi i nie swojskimi.
Sięgnijmy więc do Europy ,na kilkaset lat przed narodzinami Króla Siddharthy. W Tracji znajdujemy kult ,który jest w swej koncepcji bliźniaczo podobny do młodszego Buddyzmu (oraz siostrzano podobny do Rodzimowierstwa Sławiańskiego).
Orfizm ,bo o nim mowa ,wyrósł na gruncie kultu Erosa w jego pierwotnym wcieleniu czyli Fanesa boga światłości i stworzyciela świata. Drugim filarem był kult Zagreusa a w zasadzie jego siódmego wcielenia czyli Bachusa w Tracji i Dionizosa w Grecji. Prąd ten z Tracji wypłynął na Attykę i ogarnął południe półwyspu Apenińskiego. Kult ten szybko stał się powszechny w całej Helladzie.
Na czym polegał Orfizm? Pozwolę sobie
zacytować fragment "Mitologii" J.Parandowskiego który z pewnością zgrabniej niż ja temat naświetli:
"Religia orficka była mistycznym monoteizmem. Bogowie ,znani z mitologii, stanowili zewnętrzne formy jednej boskiej istoty. Dionizos, zwany Dzagreusem, syn Dzeusa i Persefony, jeszcze w dzieciństwie otrzymał od ojca rządy nad światem. Tymczasem tytani chcieli go zabić. Mały bożek uciekał zmieniając sie po drodze w rozmaite zwierzęta [i bogów np.Zeusa- przyp.S.M.]. Na koniec przemienionego w byka tytani rozdarli na kawałki, ugotowali i zjedli, serce zaś pogrzebali w ziemii. Atena znalazła je i przyniosła Dzeusowi, który je połknął. Z Dzeusa narodził sie później drugi Dionizos, którego swiat zna jako syna Semeli. Tytanów Dzeus spalił piorunem,a z ich popiołów uczynił ludzi. Poniewaz zaś tytani przedtem pożarli ciało Dionizosa,przeto w każdym czlowieku są dwojakie składniki: dobre- dionizyjskie, i złe- od tytanów. Zadaniem ludzi jest uwolnić się od owej spuścizny przeklętej,tj.od ciała, albowiem tylko dusza jest dionizyjska. Trzeba panować nad ciałem,ujarzmiac je ,gdyż w ten sposób wyswobadza sie duszę z więzów cielesnych.
Według orfików, dusza po śmierci idzie do podziemia,gdzie odbywają się sądy. Zbrodniarz otrzymuje zasłużoną karę która nie jest wieczna. Po okresie oczyszczenia dusza wraca na ziemie i wchodzi w nowe ciało, aby pokutować za winy poprzedniego żywota. W ten sposób odradza się i umiera. Wtajemniczony w misteria orfickie uzyskuje w podziemiu wyrok łagodniejszy i moze nawet byc zwolniony od powtórnych narodzin. Lecz samo wtajemniczenie nie wystarcza. Jedynie ten kto życie swe dobrze i cnotliwie przeżyje ,znajdzie łaskę u Dionizosa i połączy sie z bogiem na zawsze [rozpłynie się w pustce- przyp.S.M.].
(...) Dusza musi znac hasla potrzebne do zbawienia. Oto jak sie ma odezwać, gdy przekroczy próg śmierci: "Jestem dzieckiem Ziemii i Nieba gwiaździstego [materii i woli-przyp.S.M.] ,ale mój ród jest niebiański". Na te slowa strażnicy "zdroju pamięci"pozwolą jej ugasić w nim pragnienie. Stad idzie dusza przed władców podziemia i oświadcza im,że wydobyła się z bolesnego koła życia [wygooglujcie: "koło samsary" i "cztery szlachetne prawdy"- przyp.S.M.] ,na co jej odpowiadają: "Będziesz bogiem, a nie człowiekiem" i przyjmują do krainy wiecznego szczęścia."
Myślę ,że nie trzeba tu nic dodawać,ani wyjaśniać. Każdy z nas kroczy na drodze do Oświecenia ,jedni Dionizyjskiego ,większość Lucyferycznego. Jedni będą bogiem ,inni niewolnikiem. Ale...buddyzm i orfizm łączy coś jeszcze. Pogląd iż prędzej czy później wszyscy zostaną Przebudzeni. Tylko czy starczy nam czasu? Czy matka materia pozwoli? Ludzkość ma termin ważności to pewne. Niech każdy idzie swoją drogą. Gdzieś na pewno dojdzie.
Na naszych sztandarach płonąca swarożyca ,twarz Boga Ojca.

czwartek, 12 grudnia 2013

# Ewolucja duszy.


Mój Ojciec ,dawniej starszy nauczyciel Zen ,dzisiaj mógłby stanowić wzór dla postaci z książek Dana Browna. Czytanie między wierszami świętych ksiąg ,gnoza ,dwóch Jezusów - o takich rzeczach może mówić godzinami. Faktem jest ,iż zdarzało mu się wyjaśniać pewne teologiczne czy filozoficzne wątpliwości młodych księży i mnichów. Posiadłem po nim zamiłowanie do książek i metafizycznych rozważań.
Ponieważ rozmowy z nim są (kiedy mam okazję go o cos zapytać) zajmujące i wzbogacające ,nie wykluczam spisania rozmów z nim ,usystematyzowania tego i uzupełnienia o własne badania oraz wnioski ,a później rozbudowania być może wręcz do czegoś w rodzaju systemu światopoglądowego. Dynamicznego ,skłonnego do korekt i wzbogacania ,ale jednak spójnego i posiadającego pewne wykładnie.
Niestety nie wiem czy to co wyniosłem z rozmowy telefonicznej (przerwanej końcem środków na karcie) nadaje sie w chwili obecnej do publikacji w formie felietonu gdyż nie posiadam chociażby puenty. Nie zdążyłem dopytać o pewne sprawy (z pewnością to zrobię) ,ale przedstawię te zajmujące informacje które nadają głębi moim własnym wcześniejszym przemyśleniom.
Do najpoczytniejszych wpisów na moim blogu należą felietony które zacząłem pisać z "konieczności"; przed przeczytaniem tego ,proponuje poznać wczesniejsze jak chociażby "na wojnie woli i materii" ,czy "W poszukiwaniu Neandertalskiej Wedy".
Wykładając Ojcu mój tok rozumowania zacząłem zadawać sobie pytania o wierzenia starsze od politeizmu, o najważniejszy moim zdaniem etap ewolucji wiar czyli matriarchat. Neandertalczycy ,wychodze z takiego założenia ,byli oświeceni. To co my możemy osiągnąć dzięki medytacji bylo naszym naturalnym stanem umyslu wiele wcieleń wcześniej w czasach rasowej czystosci. Naukowcy ,którzy z racji swojego zawodu muszą dawać bardziej przyziemne wyjaśnienia fenomenom twierdzą dzisiaj ,iż Neandertalczycy byli...autystyczni. Oczywiście nie chodzi o ciężkie stadia tej...choroby? ale w ten oto sposób tłumaczą oni sobie dziwne z naszej perspektywy umiejętności i zachowania naszych protoplastów. Neandertalczycy ,żyli w małych kilkuosobowych grupkach ,dzisiaj nazywanych rodzinami ,opiekowali się chorymi i starszymi ,potrafili dokonywać operacji chirurgicznych nawet na czaszkach, utrata dłoni nie kończyła się zatem u nich śmiercią ,potrafili tworzyć z potrzeby chwili rzeczy które inne rasy wynalazły jako całe społeczeństwa dziesiątki tysięcy lat później, prowadzili zbieracko-łowiecki ,wędrowny tryb życia ,nie gromadzili (aż do czasu pierwszych mieszańców) surowców i nie wracali w te same miejsca, posiadali fotograficzną pamięć i wszystko robili z pełną koncentracją na danej czynności, posiadali język niewymawialny dla dzisiejszych ludzi, byli ok.sześć razy silniejsi od dzisiejszych ludzi ,potrafili polować gołymi rękoma, posiadali największy mózg ze wszystkich istot żywych w znanych dziejach świata ,któremu zawdzięczali swój przyrodzony geniusz etc ,itd. Kazdy kto czytał moje wcześniejsze felietony wie ,iż uznaje zbieżności między starożytnymi religiami za wynik wspólnego pnia sięgającego czasów gdy wiara była wiedzą. Najprościej rzecz ujmując ,Neandertalczycy przekazywali swoim potomnym to co sami wiedzieli czy widzieli gdyż hybrydy osłabione genami Homo Sapiens Sapiens zaczeły tracić cechy i zdolności swej rasy ,przedewszystkim Neandertalski mózg (hybrydy o neandertalskim ciele i mózgu byly zbyt duże dla matek mniejszej rasy i ginęły razem z matkami). Ta wiedza trwala podczas gdy swiat sie zmieniam ,powstawały języki ,kultury ,ulegała zmianie ale pewne prawdy przetrwały nawet do dzisiaj (choć traktowane są już jako bajki i legendy ,a nie wiedza). Stwierdziłem więc ,iż to co najpierworniejsze jest najbliższe prawdy. Ojciec powiedział mi ,ze sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Zen jest esencjonalną formą mądrości naszych przodków ,odartą z kulturowych nalecialosci. Zen zarówno jak i Buddyzm zostały stworzone przez ludzi rasy Białej ,potomków Neandertalczyków. Obaj wielcy duchowni znaleźli sposób na powrót do stanu Neandertalskiego ,na powrót do zrozumienia natury świata. W Zenie mówi się o pustce ,o tym ,że wszyscy jesteśmy jednością, że po śmierci kropla wraca do oceanu. Fizyka kwantowa i teoria strun zdają sie potwierdzać założenia Zen. Wszystko jest falą ,materia jest pustką ,a pustka materią...
Mam teorię iż nasze myśli ,świadomość etc to wszystko impulsy ,drgania fali ,a my wzięliśmy sie stąd ,że pewien organizm żywy wykształcił mózg który zaczął działać jak odbiornik i nadajnik dla tych impulsów. Wtedy zaczęliśmy się inkarnować.
Jak mówiłem, zacząłem się zastanawiać dlaczego politeizm poprzedzał matriarchat. Ojciec powiedział mi ,że dusze na swój sposób ewoluują. Że kiedyś kropla wpadała do oceanu ,ale od kilkuset lat oświeceni powtarzają ,że krople już nie giną w oceanie ,a mają świadomość swojej odrębności.
Matriarchat oznacza iż pierwsze hybrydy posiadały nadal spore właściwości i stopień zrozumienia. Posiadali świadomość zbiorową jak mrówki czy pszczoły. Nie posiadali silnego ego ,nie byli samolubni ,byli świadomi ,że są jednym i z pewnością odczuwali to w sposób bezpośredni i namacalny. Z czasem gdy mieszanie się genów postępowało ,a dusze zaczęły się starzeć ,ludzie nie posiadali już poczucia jedności ,zaczęli się indywidualizować. Nadal posiadali pewne Neandertalskie umiejętności ,nieco prymitywniejsze ,a pozbawieni wglądu w naturę świata zaczeli tworzyć nowe systemy religijno-społeczne. Starożytni dosłownie widzieli bogów zarówno w księżycu jak i w słońcu ,a przynajmniej to co widzieli ,dzisiaj określać zwykliśmy bogami. Politeizm początkowo również wynikał z zanikających już niemal zupełnie zdolności mózgu ,szybko stał się jednak sposobem na usystematyzowanie i zrytualizowanie życia w cementujących sie wspólnotach kulturowych. Później świat religii zdominował monoteizm z dogmatami ,zakazami i nakazami. Stało się to gdy ludzie stracili już wszystko co kiedyś było im wrodzone. Z instynktu ewoluujemy w inteligencję ,a z inteligencji w intuicję. Tracimy naszą czystość ,nasze ciała czyli naczynia dla duszy posiadają coraz mniejsze możliwości ,stają się coraz poważniejszą przeszkodą dla naszego powrotu do normalności. Inkarnowanie się w coraz niedoskonalszych ciałach spowodowało ,że staliśmy się zagubionymi materialistami z przerośniętym ego. Że coraz bardziej oddalamy się od normalności ,stajemy się coraz bardziej nieszczęśliwi. Tak biologia przeplata się ze sprawami ducha, pustka z materią ,a materia z wolą.
W ostatecznym rozrachunku liczy się jednak tylko jedno. Żeby kropla wpadła do oceanu i już w nim pozostała.
Na zawsze.

środa, 11 grudnia 2013

# Jestem!

Widzę ,iż ilość wejść na bloga spadła ,czemu się nie dziwię. Wróciłem choć moja sytuacja nie zmieniła się wielce ,zatem nadal będę musiał pozostać felietonistą... Zaczynam się nawet zastanawiac czy nie powinienem założyć osobnego bloga o sprawach około religijnych jednak byłoby to nieco kłopotliwe i obawiam się iż poskutkowało by zmniejszeniem zainteresowania takimi podzielonymi blogami tym bardziej ,że ten nie byłby już raczej aktualizowany. Mam materiał na nowy felieton ,po dzisiejszej ok.dwugodzinnej rozmowie z Ojcem więc postaram się to jakoś zgrabnie ubrać w slowa i zamieścić np.jutro (choć niczego nie obiecuję!).
Czołem Wielkiej Polsce!
Sława Narodowi Sławnych!
Cześć Sztandarowi Boga Ojca!