czwartek, 16 sierpnia 2012

# CIA wspiera rebelię w Syrii.

Barrack Obama podpisał tajny rozkaz, uprawniający amerykańskie służby specjalne CIA, pozwalające na udzielenie pomocy rebeliantom w Syrii.
Prezydent Stanów Zjednoczonych miał podpisać tajny rozkaz na początku roku, po rozczarowaniu postawą Organizacji Narodów Zjednoczonych. Dokument pozwala służbie CIA udzielać pomocy rebeliantom, walczącym w Syrii przeciwko prezydentowi Baszarowi al-Assadowi. Agencja Reuters nie ustaliła dokładnie jaką pomoc Amerykanie przekazują Syrii, lecz nie jest nią raczej broń.
Medialne doniesienia mówią przede wszystkim o utworzeniu specjalnego centrum przez USA, Turcję, Arabię Saudyjską i Katar, która ma znajdować się w tureckim mieście Adana znajdującym się 60 mil od granicy z Syrią. Centrum pozwala na wojskowe i komunikacyjne wsparcie dla walczących rebeliantów. CIA przekazuje natomiast rebeliantom informacje z satelitów szpiegowskich o ruchach wojsk rządowych oraz dostarcza narzędzia komunikacyjne i szkoli jak ich używać.
Syryjscy rebelianci mogą liczyć na finansową pomoc od sojuszników USA z Arabii Saudyjskiej i Kataru, a pieniądze przekazuje również Departament Stanu USA, który zarezerwował na ten cel ponad 25 milionów dolarów. Dostarczania broni radykalnym syryjskim islamistom, domaga się część działaczy Partii Republikańskiej, na czele z senatorem Johnem McCainem który przegrał poprzednie wybory prezydenckie z Barackiem Obamą.
źródło: narodowcy.pl

2 komentarze:

  1. Asad to wróg publiczny w usa bo:a.nielubi Ameryki,b.nie pada przed nimi na twarz,c.co gorsza prowadzi/ł dobre interesy z Rosją,d.daje im teren na ich bazę wojskową.. Same wady trzeba go wymienić na inny model taki który będzie się płaszczył przed amerykańskim kacykami..Republikanom nawet się nie dziwie oni jakby mogli nadal toczyli by zimną wojnę z Rosją..wystarczyło posłuchać bredni poprzedniego kandydata na prezydenta usa...Amerykanie mają wybór na prezydenta jak między dżumą a ospą czarną..A że przy okazji zacznie się rzeź szyitów i alawitów oraz chrześcijan przez sunnitów,a co to kogo to obchodzi?na pewno nie usa ani nato ani ue czy leśnych dziadków z onz..W końcu Libia, Tunezja i Egipt udowodniły że wszystkie te zmiany wcale nie były na plus a miały tylko jeden cel wywołać chaos w tamtym rejonie i pośrednio podporządkować sobie tamte tereny przez wybór odpowiednich władz..Oto strategia niszczenie samodzielności tamtych narodów pod pretekstem "pomocy rebeliantom"i jednocześnie zwiększania muzułmańskiego terroryzmu który rośnie im gorsze są warunki życiowe tamtych społeczności..Ale jednocześnie fanatyzm islamski z Arabii saudyjskiej jest jak najbardziej ok,mimo że poziom życia większości mieszkańców tamtego rejonu jest dużo niższy i gorsza śruba prawa szarjatu niż była u mieszkańców Libii,Tunezji ,Egiptu(Tunezja i Egipt to były wręcz cywilizowane kraje) czy nawet Syrii..No i jest na rękę Izraelowi osłabiając ligę arabską i widząc że są niezdolni do czegokolwiek można teraz bezkarnie atakować Iran,bo poza fanatycznymi muzułmanami nikt im nie pomoże..
    A przy okazji jakby niechcący stracili kontrolę nad swoimi grami strategicznymi-wojennymi to możemy być świadkami 3 wojny światowej w końcu muzułmanów w Europie jest dostatek..Nie to co w usa..No i amerykański fanatyzm religijny oni chcą armagedonu dążą do tego maja jakiś obłęd by "wypełniły się pisma"a przynajmniej ja tak widzę ich politykę zagraniczną..

    Maya

    OdpowiedzUsuń
  2. Grę Ameryki rozumiem, choć jest moralnie wątpliwa. Cały czas chcą utrzymać Bliski Wschód we wrzeniu, na granicy wojny i pokoju, żeby Arabowie skupiali się na własnych domach. Stabilizacja w tamtym rejonie oznacza, że ekstremiści rozleją się na resztę świata. Dopóki trwają wojny, utrzymywany jest stan równowagi między różnymi frakcjami, muzułmanie przelewają muzułmańską krew - świat czuje się bezpieczny.

    Amerykanom jest wszystko jedno, kto będzie rządził w Syrii, Tunezji czy gdziekolwiek indziej. Chodzi o to, żeby cały czas było zamieszanie na ICH podwórku, z dala od europejsko-amerykańskich społeczeństw. Przeciąganie konfliktów jest niby na rękę Zachodowi. Ta gra jest cholernie ryzykowna i, jeśli kiedykolwiek wrzący Bliski Wschód wymknie im się spod kontroli, cały świat mocno się sparzy.

    /Petrus

    OdpowiedzUsuń