Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla z ekonomii w 2008 r., napisał
książkę „End This Depression. NOW!”, w której twierdzi, że kryzys i
recesję można zakończyć, zwiększając potężnie wydatki rządowe i drukując
masę pieniędzy.
- Podobne
Te recepty mogą nas skazać na gospodarcze piekło. Tydzień temu pokazałem, do czego może prowadzić dalszy wzrost zadłużenia
rządów, dzisiaj przyjrzę się temu, co przyniesie masowy druk pieniądza.
Krugman twierdzi, że niska i stabilna inflacja powoduje, iż nie można
zakończyć trwającego kryzysu. Jego argument dotyczy arytmetyki, a nie
ekonomii. Ponieważ dług publiczny i prywatny zawsze podaje się w relacji
do dochodu narodowego, żeby zmniejszyć ten stosunek, trzeba zwiększyć
dochód narodowy liczony w miliardach dolarów, euro czy złotych. Tak
liczony dochód narodowy zwiększa się, jeżeli rośnie jego realna wartość
(w uproszczeniu ilość sprzedawanych towarów i usług) lub gdy rośnie
inflacja (cena tych towarów i usług). Ponieważ koniunktura jest słaba i
na szybki wzrost ilości kupowanych towarów oraz usług nie ma co liczyć,
Krugman twierdzi, że powinna wzrosnąć ich cena, czyli inflacja powinna
być wyższa. Aby to osiągnąć, noblista postuluje, żeby główne banki
centralne świata zwiększyły skalę druku pieniądza. W XXI wieku druk
pieniądza polega na tym, że banki centralne pożyczają pieniądze bankom
komercyjnym (prawie) za darmo, kupując (lub biorąc w zastaw) od banków
komercyjnych różne aktywa. Do tej pory jako zastaw brano tylko bardzo
bezpieczne aktywa, wyłącznie pewne obligacje rządowe. Ponieważ tych
bezpiecznych obligacji jest coraz mniej (kiedyś papiery greckie,
hiszpańskie i włoskie były uważane za bezpieczne, a teraz są uważane za
śmieciowe), Krugman postuluje, żeby albo w ogóle nie brać zastawu, albo
brać w zastaw inne aktywa. Jego propozycja sprowadza się do tego, aby
bank komercyjny (na potrzeby felietonu nazwijmy go Megashite) otrzymał
pożyczkę od banku centralnego, a w zamian dał kartkę papieru, na której
prezes Megashite napisze, że być może kiedyś odda te pieniądze, ale nie
na pewno i nie wszystkie. Krugman twierdzi, że jak pożyczek będą
pierdyliony, to w końcu część z tych pieniędzy zostanie przekazana sektorowi prywatnemu w postaci tanich kredytów, co spowoduje wzrost popytu i inflacji. Dochód narodowy liczony w miliardach dolarów lub euro wzrośnie i relacja długu do PKB
z czasem spadnie. Kluczowe w tym rozumowaniu jest to, że stopy
procentowe kredytów muszą być niższe niż inflacja, żeby wzrost
mianownika (PKB) był niszy niż licznika (długu prywatnego lub
publicznego). Oczywiście ta metoda powoduje, że skoro Megashite dostaje
pożyczki od banku centralnego za darmo, nie musi oferować godziwego
oprocentowania depozytów,
zatem realna wartość oszczędności zgromadzonych w banku Megashite
będzie malała, co można nazwać ukrytym podatkiem albo kradzieżą. Ale
Krugman kwituje ten zarzut stwierdzeniem, że ekonomia nie jest nauką o
moralności, tutaj chodzi tylko o podtrzymanie koniunktury. Mówiąc
inaczej, ci, którzy żyli na kredyt, dostaną prezent, a ci, którzy ciężko
pracowali całe życie i oszczędzali, zostaną ograbieni z oszczędności.
Albo, nazywając rzeczy po imieniu, dzięki inflacji
zabierze się pieniądze klasie średniej i da bankierom. Dla mnie to nie
jest w porządku, ale zostawmy kwestie uczciwości i moralności na boku.
Są trzy podstawowe rodzaje inflacji: popytowa, kosztowa, i taka, która
wynika z utraty zaufania do pieniądza. Krugman proponuje wywołanie
inflacji popytowej poprzez masowy druk pieniądza. Jego zdaniem można nim
tak sterować, że inflacja będzie umiarkowana, rzędu 5 proc. rocznie. I
po dekadzie albo dwóch problem długu
zostanie rozwiązany. Doświadczenia lat 80. XX w. pokazują jednak, że
banki centralne nie radzą sobie z kontrolowaniem ilości pieniądza w
obiegu. Właśnie dlatego polityka pieniężna odeszła od kontroli ilości
pieniądza w obiegu jako narzędzia kontroli inflacji. Kto nam
zagwarantuje, że na skutek jakichś zdarzeń ludzie nie stracą zaufania do
pieniądza i nie dojdzie do inflacji? Nie teraz, nie za rok, ale za
kilka lat. Taka inflacja, wynikająca z utraty zaufania do pieniądza,
błyskawicznie rujnuje gospodarkę – przykłady z historii dawnej i
najnowszej można mnożyć, od Niemiec po Zimbabwe. Czy wtedy nie czeka nas
kryzys o biblijnych proporcjach? Krugman to przemilcza, dla niego ważne
jest tu i teraz, a rozwiązaniem problemów, do których doprowadzi masowy
druk pieniądza bez pokrycia, będziemy się martwić później. Ale to
właśnie odsuwanie problemów w czasie doprowadziło do obecnego kryzysu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz