środa, 12 października 2011

# Bestie -książka o mordujących patriotów zwierzętach ,które nigdy nie zostały ukarane.

 
Reporterskie śledztwo o ludziach, którzy w czasach komunizmu mordowali polskich patriotów, za co nigdy nie zostali ukarani – właśnie ukazała się książka Tadeusza M. Płużańskiego
Praca Tadeusza Płużańskiego jest gigantycznym kompendium wiedzy o terrorze komunistycznym w latach powojennych, o próbach oddania sądowej sprawiedliwości oprawcom po 1989 roku, oraz o trudnej drodze prawdy o tamtych czasach do szerszej świadomości Polaków w III RP - pisze we wstępie do książki „Bestie. Mordercy Polaków” Jerzy Zalewski, reżyser, producent filmowy, autor m. in. filmów "Obywatel poeta" (o Zbigniewie Herbercie), "Tata Kazika" (o Stanisławie Staszewskim), czy ostatnio "Elegia na śmierć "Roja" (o żołnierzu wyklętym Mieczysławie Dziemieszkiewiczu).

Sprawiedliwości wymierzyć się nie udało
W 1992 roku Zalewski nakręcił dokument "Szpiedzy. Świadkowie historii", w którym opowiedział o czterech bohaterach skazanych przez komunistów na karę śmierci: Jerzym Pawłowskim, Józefie Szaniawskim, Zdzisławie Najderze i Tadeuszu Płużańskim. Dziś recenzuje książkę syna "szpiega" - Tadeusza M. Płużańskiego: - Zastanawiać może tytuł książki – „Bestie. Mordercy Polaków” - jednoznaczny i „prosto z mostu”. Jakże jednak nie eksponować tej jednoznacznej oceny, skoro na przykład jeszcze w 1999 roku prezydent Kwaśniewski odznaczył Supruniuka, kata Rzeszowszczyzny, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a w roku 2003 Krzyżem Oficerskim tego orderu jeszcze innego komunistycznego oprawcę? Jak widać w III RP odróżnienie kata od osoby zasłużonej dla Polski nie jest wcale oczywiste - pisze dalej w swojej recenzji Zalewski. - Kolejne rozdziały książki zbudowane są najczęściej wokół postaci najbardziej „zasłużonych” utrwalaczy władzy ludowej. To oficerowie śledczy UB, sędziowie wydający wyroki śmierci, prokuratorzy. Autor, jak pisze we wstępie, nie przedstawia ich portretów, by ich „zrozumieć”, czy przeniknąć ich motywy, gdyż to prawo oprawcom nie przysługuje. Po prostu wymierza im historyczną sprawiedliwość, bo sprawiedliwości sądowej, z powodu śmierci winowajców lub opieszałego działania sądów III RP wymierzyć się w większości nie udało. Ale i przeprowadzone do końca procesy rzetelnie opisuje.

Walka o historyczną świadomość
Zalewski zauważa, że takich sylwetek jest w książce kilkadziesiąt – od znanych, jak Wolińska, Brystygier, Umer czy Michnik do bardziej anonimowych, ale jakże pilnych i wydajnych pracowników komunistycznego aparatu terroru policyjnego i sądowego. Niektórzy z sędziów mają na koncie po kilkadziesiąt wydanych wyroków śmierci, a „przodownik pracy”, sędzia Widaj, ponad 100 (skazał m. in. „Łupaszkę”, Skalskiego i bp. Kaczmarka). Są też rozdziały poświęcone losom ich ofiar – sprawie rtm. Pileckiego (szczególnie bliskiej Autorowi, jako że skazany na karę śmierci został także jego ojciec), Pużaka, Gen. Nila-Fieldorfa, czy Kopaczewskich – ojca i syna.
Jerzy Zalewski podkreśla, że książka Płużańskiego jest kopalnią wiedzy o czasach stalinowskiego terroru, a mnogość postaci pozwala poczuć skalę opisywanych zjawisk. Frapujące są też informacje o post-stalinowskich dziejach bohaterów negatywnych czy ich dzieci, np. karierze pisarskiej stalinowskiego prokuratora Zbigniewa Domino (innych „bohaterów” czekała najczęściej kariera dyplomatyczna albo naukowa), czy zatajeniu przez euro-posłankę Hübner „zasług” ojca w UB w Nisku, gdzie był prawą ręką wspomnianego Supruniuka.
Zalewski zwraca uwagę na jeszcze jeden walor "Bestii":
Z książki wyłania się obraz współczesnej walki o świadomość historyczną Polaków. Krytykowane przez Autora relatywizowanie moralne historii i zamazywanie granicy między katem i ofiarą jest wciąż dość powszechne, np. w wielu komentarzach „Gazety Wyborczej”, „Polityki”, czy w niektórych programach telewizyjnych (Autor krytykuje np. sztukę Bugajskiego o rtm. Pileckim, natomiast film Agnieszki Arnold o Rajmundzie Rajsie potępia). A fakt wydania polskiego tłumaczenia książki wspomnieniowej niejakiego Bleichmana, podczas wojny członka żydowsko-komunistycznej bandy rabunkowej, który opisuje AK jako jeszcze bardziej antysemicką od Niemców, może tylko oburzać. Oburza też nieskrępowana działalność niektórych z oprawców w postkomunistycznych organizacjach kombatanckich (najczęściej jako partyzantów Armii Ludowej).

Nie jestem ani sędzią, ani prokuratorem
Oddajmy teraz głos autorowi Tadeuszowi M. Płużańskiemu:
Książka, którą oddaję w Państwa ręce ma charakter szczególny. To wynik kilkunastoletniego, prywatnego śledztwa dziennikarsko-historycznego, jakie prowadziłem poszukując bestii – tych, którzy w czasach komunistycznych, a szczególnie stalinowskich – czasach pogardy – mordowali Polaków. Niektórym znajomym wydaje się, że to moja osobista wojna, a nawet zemsta. Odpowiadam wówczas: co prawda mój Ojciec – Tadeusz Płużański siedział 9 lat – do 1956 roku, w areszcie śledczym przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, a potem we Wronkach skazany w procesie „grupy szpiegowskiej Pileckiego” (73 dni w celi śmierci) i z wieloma opisanymi tu oprawcami miał do czynienia, jednak nie o zemstę tu chodzi. A mścić mógłbym się również za siebie, bo wielokrotnie przy odsłanianiu tych wciąż mało znanych kart przeszłości spotykałem się z nieprzyjemnościami, a nawet pogróżkami. Ale żeby się mścić, trzeba mieć odpowiednie predyspozycje natury wewnętrznej, jak również konkretne środki realizacji. A ja nie jestem ani sędzią, ani prokuratorem, ani śledczym. Moim celem nie było przesłuchanie tych typków, poznanie ich motywów działania, rozterek, co w Polsce cały czas jest mile widziane. Mój cel to lepsze poznanie tamtych dni i przybliżenie ich Czytelnikowi. Nie wieszanie komunistów i ich popleczników, ale historyczna prawda.

Oprawcy żyją obok nas
Płużański nie ukrywa, że bestie powinny ponieść zasłużoną karę. Podkreśla jednak, że w większości przypadków nie będzie to już możliwe. Mordercy zmarli, kilku nawet w ostatnich miesiącach. Zmarli, nie będąc na ogół „nękani” przez wymiar sprawiedliwości III RP. Ale niektórzy żyją nadal, żyją obok nas, chodzą na zakupy, na pocztę. I mają kilkakrotnie wyższe emerytury od zwykłych śmiertelników. Narracja historyczna zakłada jednak co innego - pisze autor "Bestii" - dotarcie do tych spraw, odnalezienie świadków zbrodni. Bo to im powinno się oddać głos, a nie ich prześladowcom. Ktoś spyta – a właściwie dlaczego?
Płużański przytacza słowa swojego śp. Ojca, który w latach 90. nie zgodził się na bycie świadkiem w procesie „znajomego” z Mokotowa Adama Humera:
Ja też wówczas zadałem pytanie – dlaczego? Tak mi to wytłumaczył: „W latach 70. zobaczyłem na Nowym Świecie swojego śledczego Eugeniusza Chimczaka [żyje sobie spokojnie do dziś w centrum Warszawy]. Mogłem mu tylko napluć w twarz, ale tego nie zrobiłem. Teraz miałbym go znowu oglądać? Podczas procesu ofiary musiały się tłumaczyć, przekonywać, że były bite”. Dziś Płużański junior uczestniczy jako dziennikarz w procesie innego stalinowskiego kata – Jerzego Kędziory. I rzeczywiście, sadysta kłamie jak najęty, a ofiary muszą się tłumaczyć, przekonywać sąd…

Tragiczne dzieje rzutują na naszą współczesność
Kolejny recenzent Adam Cyra, starszy kustosz Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, autor m. in. książki: "Ochotnik do Auschwitz. Witold Pilecki 1901-1948" napisał:
W latach 1944-1956 stracono w Polsce kilka tysięcy osób należących do antykomunistycznych organizacji niepodległościowych. Ofiarami tych zbrodni byli także dawni więźniowie KL Auschwitz, w tym rtm. Witold Pilecki, twórca konspiracji wojskowej w tym największym niemieckim obozie, zaliczany przez historyków do sześciu najodważniejszych ludzi europejskiego ruchu oporu. Sylwetki oprawców i katów „komunistycznego wymiaru sprawiedliwości”, nazywając ich bez osłonek bestiami, w sposób przejmujący i wielopłaszczyznowy przedstawia Autor tej książki, zmuszając Czytelnika do zadumy i zastanowienia się nad skomplikowanymi losami powojennej Polski, której tragiczne dzieje do dzisiaj rzutują na naszą współczesność.

Ożyły miejsca, osoby, wydarzenia
Wziąłem do ręki tekst Tadeusza. Przeczytałem spis treści, a później kilka rozdziałów. I wróciło. A wydawało się, że upływ czasu liczony na dziesięciolecia oczyścił pamięć. Nieprawda! Ożyły miejsca, osoby, wydarzenia
- napisał Stanisław Oleksiak, w czasie wojny żołnierz AK, po "wyzwoleniu" uczestnik II konspiracji niepodległościowej, dziś prezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
Ożyły momenty także strachu – bo to ludzkie przecież doznanie. Instynktowna chęć skurczenia się, oczekiwania na ciosy i wyzwalający krzyk! Pozbywanie się resztek zębów, które przeszkadzały w bolejącej szczęce. Smak połykanej krwi. I słowa, z różnym pogłosem docierające do uszu. I dłonie Zielińskiego, śledczego, potężne jak bochny chleba. Wróciły skryte w zakątkach pamięci postacie – różne. Także takie, które powinny zostać w niej na stałe, zawsze. I one wróciły najbardziej wyraziste. Bo były wzorem, pokrzepieniem. I pamięć strażniczki na 10-tce, która dyskretnie podała mi nici i igłę, bo wiedziała, że są potrzebne. To pozwalało przetrwać. I podłość strażnika z „gulą na twarzy” w 2-gim pawilonie wronkowskiego więzienia, który pod pozorem „brudno tu” kazał kalifaktorowi lać wodę na próg mojej pojedynki i wrzucał w nią pościel. A najbardziej wzruszające to wspomnienia rzadkich „widzeń” z Matką. Prawie bez słów.

Słabość - najstraszniejsza cecha charakteru
Stanisław Oleksiak kończy swoją recenzję:
Książka Tadeusza M. Płużańskiego, syna kolegi ze wspólnej celi mokotowskiego więzienia nie tylko służy wspomnieniom. To jest udziałem już stosunkowo niewielkiego grona osób. Znaczeniem jej jest – jak sądzę – wprowadzenie do pamięci naszej, pamięci historycznej pokoleń, koniecznej prawdy o systemie, który ogromne, nieodwracalne szkody przyniósł naszej Ojczyźnie. O tym należy pamiętać.
A Jerzy Zalewski zachęca:
„Bestie – mordercy Polaków” powinien poznać każdy Polak interesujący się historią najnowszą.
Autorski wstęp Tadeusza M. Płużańskiego zamykają słowa:
Ojciec nie chciał zbyt dużo opowiadać o tamtych czasach, to było dla niego zbyt bolesne, ale jedna sentencja zapadła mi głęboko w pamięć: „Słabość moralna i polityczna tych ludzi czyniła z nich po prostu szmaty, którymi można było wytrzeć każdą podłogę, nawet najbrudniejszą. Słabość jest najstraszniejszą cechą charakteru. Ludzie słabi są zdolni do każdej zbrodni”. Ojcu właśnie tę książkę pragnę poświęcić. Państwu pozostawiam ocenę - wyrok ziemski, a Bogu ostateczny.

Na portalu wPolityce.pl wkrótce fragmenty tej niezwykłej książki.


źródło: wpolityce.pl

8 komentarzy:

  1. Jest też druga strona medalu ciekawe czy o niej też napisali,bo znałam kobietę(już nie żyje,rocznik 1939 żona mojego wujka) której matka była starą komunistką z przed wojny i po wonie działała na rzecz władzy komunistycznej.Aż pewnego wieczoru na oczach 7 letniej córki nasi dzielni patrioci,zabrali jej matkę jesienią 1946,znalazła się dopiero wiosną następnego roku jak płyneła rzeką martwa po torturach.Ojciec oddał córkę na wychowanie do zakonnic,ale efekt był żaden ateistą była zatwardziałą całe życie i z kościoła się śmiała do śmierci,w odróżnieniu od swego męża i syna(obaj wierzący i praktykujący)którzy o ironio zrobili jej katolicki pogrzeb ot chichot historii.W sumie teraz się o tym nie mówi ale przed wojną komunistów władze mocno tępiły podobnie jak całą opozycję,takie psl przed wojną miało opinię partii lewackiej(w sumie teraz też) i kościółek gromił na nich z ambony a działaczy potępiał,a dzisiaj tacy do wyborów reklamują się jako chrześcijanie i ludzie z tradycją.Po 2 wojnie była jeszcze jedna wojna tym razem domowa,co też sporo krwawych ofiar zostawiła po obu stronach barykady.A ci patrioci co skazani zostali i traktowani torturami nie byli tacy znowu niewinni w oczach władzy powojennej-komunistycznej,na pewno mieli na koncie nie jeden wyrok na komunistach i tych co ich popierali.Wtedy bandytami ich nazywano teraz bohaterami o to jak się zmienia punkt widzenia przez 70 lat.

    Maya

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem ,dlaczego w książce o zbrodniarzach PRLu miałby ktoś pisać o AKowcach którzy likwidowali kolaborantów ,komuchów ,donosicieli i inny taki element. Jak można stawiać znak równości?
    Jakiś czas temu miałem wątpliwą przyjemność dyskutować na pewnym forum z osobą która mówiła ,że nikt nie jest bez winy więc Polacy są tak samo winni jak niemcy ,czy ruscy ,a żydzi byli ofiarami holokaustu kiedyś i trzeba to szanować ,a nie obchodzi jej ,że teraz sami holokaust urządzają palestyńczykom. To oczywiście był skrajny przypadek debilizmu.
    Ale nie rozumiem w jakim celu przywołałaś tutaj ten przykład skoro książka traktuje o czymś innym. Bo chyba nie po to ,żeby dowodzić ,że patrioci nie lepsi od komuchów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt może to nie odpowiednie miejsce by poruszać ten temat ale owszem skoro się pisze książki o Akowcach i nie tylko,których władza komunistyczna mordowała to powinno się też napisać za co ich mordowano bo i owszem w szeregach akowców byli też tacy co zabijali i za to ich potem zabito a nie za to że byli tylko patriotami.Nic nie dzieje się bez przyczyny niestety.Jak już piszę się książę historyczną należy w niej napisać wszystko nie tylko sam proces ostateczny czyt.skutki ale i przyczyny,prawda historyczna tego wymaga, przynajmniej moim zdaniem.

    Maya

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak ,ale jeżeli się napisze o tym ,że AK zabijało to znowu trzeba by napisać dlaczego to robili. Poza tym AK było marginesem ofiar komuny.
    Seryjny morderca "Wampir" zabił bratanicę tow.Gierka i nawet wtedy zadowolono się wrobieniem niewinnych facetów Ojca i syna których miała oskarżyć żona i Matka.

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie,jak pisać prawdę to całą tą ciemną stronę prawdy też,niech ludzie wiedzą jakie były skutki pewnych działań i zachowań.Czasami mam wrażenie że ludzie pamiętają tylko wybrane fragmenty,bo chcą je pamiętać,a powinni znać i przyczyny i skutki a nie tylko skutki.
    Komuna w Polsce to jeszcze taka najkrwawsza nie była wbrew obiegowej opinii ale tego też jakoś się nie do końca chce pamiętać.
    Za komuny kiepsko w ogóle działało prawo np śmierć Jaroszewicza też wrobiono osobę postronną a dowody sfabrykowano a prawdziwi sprawcy do dziś nie znani.Tamtejsza milicja potrafiła tylko i wyłącznie opozycję tępić i znany sobie element przestępczy.Ale jak trafili na prawdziwego masowego mordercę i udało się go schwytać to była rzadkość.W końcu nawet dzisiaj 95% morderstw to zbrodnie osób znajomych czy z rodziny te 5% to obcy a znalezienie ich i udowodnienie im czegokolwiek wymaga ogromnych nakładów i kosztów często nawet jest niewykonalne niestety.

    Maya

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisanie tak obszernej książki jest myślę ,praktycznie niewykonalne. Poza tym jak już mówiłem AKowcy nie stanowili większości ofiar komuny więc nie ma sensu ciągnąć tematu.
    Ja osobiście uważam ,że działalność AK była wspaniała ,ale nie da się uniknąć pomyłek i to dotyczyło również ich. Dobrym zwyczajem było też golenie i piętnowanie kobiet które oddawały się wrogom z własnej woli.
    A wracając jeszcze do AK to dla normalnych ludzi oni nigdy nie byli przestępcami. Rządzący nie mają wiele wspólnego ze społeczeństwem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niewykonalne?ależ jak najbardziej choćby w tomach np.jako praca historyczna nie reporterska jak najbardziej przez zespół historyków i reporterów,materiałów nie powinno brakować w końcu IPN za coś te pieniądze bierze.
    Mam może to nie w temacie ale opracowanie historyczne Crescy-Orlean czyli opis działań wojennych z wojny stuletniej nie brak tam szczegółów np fragmentów ze sprawozdań bitew,i dat nazwisk i różnych postaci ani obrazów,ale trzeba chcieć i wiedzieć co się chce napisać.Nie brakowało także przyczyn dla czego ta wojna w ogóle wybuchła.
    Rządzący nigdy nic nie mieli wspólnego z szeroko pojmowanym społeczeństwem w żadnej epoce i czasie,ani państwie,taki już jest urok sprawujących władzę.
    Co do Akowców mogę tylko tyle powiedzieć co wiem od mojego ojca bo nim był(lasy około Częstochowy).Po wojnie jak komuniści dostali się do żłobu próbował namówić paru kolegów do walki zbrojnej a broń miał,bo mu z partyzantki została ale jeden z kolegów ich wydał i poszli siedzieć.Ze względu na młody wiek dostał tylko 8 lat,a odsiedział rok(amnestia) właśnie w Bytomiu i został już w tym mieście na stałe.Oczywiście nie omineły go obozy szkoleniowe i inne etapy "edukacyjne" za komuchów,ale zawsze mogli go bardziej załatwić,faktem jest że po tym okresie odechciało mu się walki zbrojnej no bo skoro jego własny kolega był przeciw kolega był przeciw..prawda jest taka że za czasów wojny i działań zbrojnych walczy i chce tylko niewielki procent ludzi,większość woli zajmować się swoimi sprawami i troszczyć o rodzinę i najbliższych niż zaryzykować wszystko dla ideałów,wolą tylko pomagać bo to mniejsze ryzyko niż normalna walka zbrojna.Nie przypadkiem Akowcy to najczęściej były dzieciaki,nastolatki i trochę starsi bo ci dojrzalsi wiekiem rzadko decydują się by poświecić się walce zbrojnej chyba ze są zawodowcami.
    la normalnych ludzi nie byli przestępcami ale też nie zawsze dostawali pomoc np.żywność czy schronienie,bo byli tacy co się bali im pomagać w obawie przed represjami.
    A co do tego golenia głów czy tylko Ak to robiło?bo komunistyczna partyzantka z tego co wiem raczej też?

    Maya

    Maya

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ sfrancuziali francuzi nawet golili głowy ,więc to był zwyczaj bardzo powszechny wtedy w Europie. Nawet nie jestem pewien ,czy AK w ogóle to robiło ,bo to była przecież konspiracja ,a takie rzeczy robiono na forum. Mówię ogólnie o zwyczaju.

    OdpowiedzUsuń