Hanna Lis z domu Kedaj, primo voto Smoktunowicz, ur. 13 maja 1970 w Warszawie. Ukończyła italianistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Z racji młodego wieku, karierę dziennikarską rozpoczęła już w RP III, w roku 1992 jako prezenterka Teleexpresu. Córka Aleksandry i Waldemara Kedaja, oboje byli znanymi peerelowskimi dziennikarzami, znanymi przede wszystkim z politycznej agitacji, tajni agenci SB. Oboje zostali umieszczeni na słynnej „liście kanalii” Stefana Kisielewskiego. Była żona: Roberta Smoktunowicza i Jacka Kozińskiego, obecna żona Tomasza Lisa.
Źródło:
"Tatuś i mamusia"
Waldemar Kedaj to zasłużony dla władz PRL dziennikarz „Trybuny Ludu”, korespondent PAP m.in. w Rzymie. Do pracy w Agencji został skierowany przez Zarząd Główny ZMS. Powierzono mu tam funkcję kierownika działu zagranicznego. W latach 1970–1972 był korespondentem w Hanoi. Wyróżniał się zaangażowaniem partyjnym – był członkiem egzekutywy PZPR w PAP.
Wywiad SB zarejestrował go w 1974 r. jako kontakt operacyjny „Mento”. Wówczas cenne okazały się dla bezpieki jego możliwości operacyjne wynikające z objęcia stanowiska korespondenta PAP w Rzymie. Mimo iż z materiałów SB wynika, że „Mento” współpracował z SB z poczucia obowiązku wobec PRL i odbył przeszkolenie dot. metod pracy wywiadowczej i kontrwywiadowczej, po latach napisał na łamach „Wprost” oświadczenie, iż nigdy świadomie nie podjął współpracy z tajnymi służbami PRL.
Według akt IPN, „Mento” za doniesienia nie był wynagradzany, ale refundowano mu koszty wynikające z realizacji zadań nałożonych przez SB.
Bezpieka z jego udziałem powiększała wiedzę o kulisach rozmów Stolicy Apostolskiej z władzami PRL. Poza tym miał obserwować na bieżąco, co interesującego dla SB dzieje się w Watykanie.
Efekty współpracy „Mento” z SB jej funkcjonariusze określali jako dobre. Jego donosy wielokrotnie wykorzystywano „na szczeblu kierownictwa partyjno-rządowego” – zapisał inspektor Wydziału III Departamentu I ppor. Chojnowski. Podkreślił, że KO nie odmówił wykonania żadnego z wyznaczonych mu zadań. Po powrocie korespondenta PAP z Włoch do kraju w 1980 r. bezpieka zaprzestała wykorzystywania go jako źródła informacji i złożyła akta sprawy do archiwów. Nie wszystkie jednak – uprzednio dokonano komisyjnego zniszczenia 37 dokumentów – donosów „Mento”, raportów i innych materiałów z jego akt.
Wywiad SB zarejestrował go w 1974 r. jako kontakt operacyjny „Mento”. Wówczas cenne okazały się dla bezpieki jego możliwości operacyjne wynikające z objęcia stanowiska korespondenta PAP w Rzymie. Mimo iż z materiałów SB wynika, że „Mento” współpracował z SB z poczucia obowiązku wobec PRL i odbył przeszkolenie dot. metod pracy wywiadowczej i kontrwywiadowczej, po latach napisał na łamach „Wprost” oświadczenie, iż nigdy świadomie nie podjął współpracy z tajnymi służbami PRL.
Według akt IPN, „Mento” za doniesienia nie był wynagradzany, ale refundowano mu koszty wynikające z realizacji zadań nałożonych przez SB.
Bezpieka z jego udziałem powiększała wiedzę o kulisach rozmów Stolicy Apostolskiej z władzami PRL. Poza tym miał obserwować na bieżąco, co interesującego dla SB dzieje się w Watykanie.
Efekty współpracy „Mento” z SB jej funkcjonariusze określali jako dobre. Jego donosy wielokrotnie wykorzystywano „na szczeblu kierownictwa partyjno-rządowego” – zapisał inspektor Wydziału III Departamentu I ppor. Chojnowski. Podkreślił, że KO nie odmówił wykonania żadnego z wyznaczonych mu zadań. Po powrocie korespondenta PAP z Włoch do kraju w 1980 r. bezpieka zaprzestała wykorzystywania go jako źródła informacji i złożyła akta sprawy do archiwów. Nie wszystkie jednak – uprzednio dokonano komisyjnego zniszczenia 37 dokumentów – donosów „Mento”, raportów i innych materiałów z jego akt.
Jego żona Aleksandra Kedaj w czasach PRL była m.in. korespondentką „Życia Warszawy”. Pracowała też w Dzienniku Telewizyjnym. Wojciech Reszczyński, który pracował w 1987 r. w telewizji, opisał po latach zachowanie dziennikarki przed referendum mającym wykazać poparcie społeczne dla władzy. Ówczesna sekretarz Działu Publicystyki i Informacji Dziennika Telewizyjnego Aleksandra Kedaj, jako przełożona, wezwała go do siebie. Żądała wyjaśnień, dlaczego nie dał się, jak inni dziennikarze, sfilmować ekipie DTV podczas wrzucania głosu do urny wyborczej. Zrobiła mu długi wywód o znaczeniu, jakie miał dla władz pozytywny wynik referendum. Reszczyński napisał, że po tym zdarzeniu miał problemy w pracy i rzadziej występował przed kamerami.
W jednym z artykułów zamieszczonych w 2006 r. wychwalał lewicowego premiera Hiszpanii Jose Luisa Zapatero. „Powody do optymizmu ma hiszpański rząd, a Zapatero niczym magik wyciąga z kapelusza kolejne liczby, które świadczą, że wskaźniki gospodarcze są budujące” – pisał Kedaj.
Źródło:
Działalność Kedaja po 1980 roku
Wiosną 1982 r. przed wyjazdem Kedaja do Szwecji w charakterze korespondenta „Trybuny Ludu” rozpatrywano odnowienie współpracy. Teczkę o przebiegu tej operacji założył por. Mirosław Kwiatkowski, który następnie zajął się przygotowaniem do pierwszej rozmowy. Zebrane informacje w głównej mierze dotyczyły żony Kedaja – Aleksandry, którą SB podejrzewała o nielegalną działalność już w 1969 r. Kwiatkowski nie wyciągnął z tego faktu żadnych wniosków, jak się doczytamy – niesłusznie. Dla Kwiatkowskiego najważniejsze było, aby „Mento” dostarczył informacje ze szwedzkiej „Solidarności z Solidarnością”, o szwedzkich korespondentach Radia Wolna Europa i działaczach szwedzkiej socjaldemokracji. Zaplanował umówić się telefonicznie, wybadać jego stosunek do Służby i powtórzyć przeszkolenie kontrwywiadowcze. Relacji z rozmowy nie znalazłem – pisze Marek Mądrzak w „Gazecie Finansowej” – ale o pozornym sukcesie Kwiatkowskiego świadczy inna zachowana relacja. „Jordan” (ówczesny rezydent wywiadu w Szwecji) opisał centrali „podjęcie kontaktu operacyjnego” z „Mento” w listopadzie 1982 r. oraz plany związania go ze Służbą poprzez zniżkowy zakup samochodu (takie były realia wyjazdów zagranicznych obywateli PRL). Powołał się na Kwiatkowskiego i zgodę „Mento” na współpracę w Szwecji. „Mento” nie był zaskoczony wyznaczeniem mu zadania rozpoznania: biura „Solidarności” w Sztokholmie i stanowiska centrali szwedzkich związków zawodowych z wykorzystaniem znajomości ze Stefanem Trzcińskim. Drugim zadaniem była ocena K. Petscha, prawdopodobnie funkcjonariusza zachodnioniemieckiego wywiadu. „Jordan” opisał „Mento” jako skrytego, mało komunikatywnego domatora, ale z prawidłowym stanowiskiem politycznym. Postrzegano go jako przeciwieństwo poprzedniego „korespondenta” Trybuny Ludu – Zygmunta Broniarka.
Źródło:
Za: czerwony kieł
Wszystko fajnie ale jest jedno ale Kedaj i jemu podobni ludzie są/byli patriotami prlowskimi i dla nich to nie było współpracowanie z sb ale patriotyczna powinność obywatela przekonanego o wartościach(nawet lewicowych)zastanawiam się czy jest sens karać w ogóle tych ludzi?oni najczęściej urodzili się już za komuny lub okresie zbliżonym całe swoje życie(no większość) spędzili w tamtym okresie i było im i ich rodzinom i znajomym dobrze,dla nich to było dbanie o dobro ojczyzny i dziś nie przyznają się do współpracy z sb bo dla nich to było dobro a nie zło.Oceniam że albo należy wszystkich urodzonych przed np.1972r.powystrzelać albo zwyczajnie odpuścić chyba że dopuścili się brutalności i przemocy wobec innych obywateli i zostało im to udowodnione,na drodze sadowej i materiałów karnych oraz świadków.Zaś cała ta zabawa w teczki IPN itp. to już sport dla dyszących zemstą "sprawiedliwych" bo im w tamtym systemie "dobrze wcale nie było"I właśnie takie "czerwone dynastie"to potwierdzają i w sumie wcale nie wiemy ilu jeszcze takich ludzi było nie tak znanych co mają podobną historie swojej rodziny..
OdpowiedzUsuńMaya
A to ciekawa opinia z Twojej strony ,bo już Gen. Zacharskiego oceniasz surowo.
OdpowiedzUsuńRóżnica wg.mnie tkwi w tym że gen.Zacharski miał dostęp do szczytów władzy prl i mógł zobaczyć jak to faktycznie wygląda od podszewki(kontakt z zsrr i innymi demoludami)i podejmował pewne decyzje na korzyść zsrr a nie tylko prl(o ile w ogóle prl miał jakiekolwiek korzyści z tej działalności),ci ludzie zaś nie pracowali dla zsrr ale dla prl,pracowali dla ojczyzny i lewicowych ideałów,a przynajmniej tak myśleli/myślą do dziś.W końcu aby być gen.,trzeba coś mieć(w głowie) i czymś się wyróżniać od innych i na tle reszty a generałowie rzadko są idealistami to raczej politycy i stratedzy co szykują działania,jak dla mnie jest różnica miedzy porywami serca a planem i strategią.
OdpowiedzUsuńMaya
Gen. Zacharski nie miał styczności z nikim wysoko postawionym do momentu kiedy objął stacjonarną posadę w AW ,wcześniej był "zwykłym" szpiegiem ,agentem terenowym który działał w głębokiej konspiracji wymagającej w ostateczności kontaktu z bardzo konkretnymi dyplomatami i to często pośredniego kontaktu.
OdpowiedzUsuńDecyzji nie podejmował świadomie i specjalnie z myślą o ustroju PRL ,czy tym bardziej Moskwy ,on zdobył dostęp do przypadkowych danych i przypadkowo bardzo cennych. Szpiedzy nie wybrzydzają ,on miał po prostu szczęście i trafił na żyłę złota więc ciągnął jej ile się dało ,aż do złapania (oczywiście z winy swojego informatora który nie słuchał jego przestróg).
Generałem został za zasługi i szczerze mówiąc to jest jednym z niewielu jak wierzę spośród tych dziesiątek tysięcy Polskich generałów ,który na to faktycznie zasłużył. Jest takie chore prawo ,że każda jednostka ma swojego kapelana ,a jak duchowny pnie się w hierarchii kościelnej to na którymś poziomie ,chyba biskupa ,zostaje automatycznie w armii generałem. To jest właśnie powód dla którego mamy tak absurdalną ilość generałów. Chociaż ostatnio podobno obcinają etaty generałom ,przy czym raczej nie duchownym.
Duchowni mają konkordat a państwo może im naskoczyć.Co do Zacharskiego każdy szpieg pracuje z kimś nigdy sam,zawsze musi mieć łącznika z dowództwem(lub sam jest takim łącznikiem) szczególnie kiedy pracuje za granicą.Decyzji może i nie podejmował świadomie ale powiedz że nie podobała mu się ta gra i nie miał z niej satysfakcji?Robił to bo to też lubił i miał do tego talent,inaczej nie miałby efektów.Szpiedzy z efektami zazwyczaj doskonale wiedzą co jest grane bo mają różne szeroko zakrojone kontakty o których wiedzą lub nie przełożeni.Wybacz ale nie wierze że szpieg z sukcesami na koncie nie wie co jest grane i ze wyniki jego pracy idą tylko do prl to przeczy zdrowemu rozsądkowi i zdolności planowania i myślenia.a szpieg też terenowy musi umieć myśleć i [planować często nawet bardziej niż generał jeżeli nie chce wpaść.Co do ilości gen,masz absolutną racje ten stopień powinni dostawać tylko ci co mają zdolności,umiejętności i zasługi(znów wychodzi Zacharski)a produkcja generalizacji to tylko zapychanie etatów.
OdpowiedzUsuńMaya
Tzn. rząd PRL miał swoją firmę produkującą jakieś "obrabiarki" ,która była przykrywką dla wysyłania tam szpiegów. Zacharski wiedział ,że nie jest jedynym oficerem w tej firmie ,ale nie wiedział kto jest kim bo wszyscy normalnie tam pracowali ,on zajmował się negocjacjami (podobno miał niezwykły talent fascynowania sobą rozmówców i przez to sprawiania ,że to oni zabiegali o jego przyjaźń) i faktycznie realizował transakcje. Trzeba pamiętać ,że on był zatrudniony podczas studiów więc był bardzo młody ,do tego miał specjalne indywidualne szkolenie bo został wybrany ,a nie sam się zgłosił. Weźmy młodego studenta z Rodzinnymi tradycjami mundurowymi do tego o wielkim ego ,któremu rząd proponuje pracę w Agencji Wywiadu. Trzeba też pamiętać ,że na świecie ludzie nie wiedzieli co się dzieje w Polsce ,a w Polsce dostęp do jakichkolwiek informacji był bardzo ograniczony ,więc on będąc w stanach nie miał pojęcia co się dzieje w Polsce. Tym bardziej ,że odsiedział 4 lata w więzieniu ,a jak go w końcu wyciągnięto stamtąd za niego 25 szpiegów amerykańskich ,to był w szoku jak został przywitany na lotnisku przez dziwnych ludzi ,którzy go całowali i nazywali towarzyszem. Potem szkolił szpiegów w Polsce i z nieznanych do dzisiaj oficjalnie powodów wyjechał i już nie wrócił. Sam nie mówił wprost ,ale napomknął coś o przelanej czarze goryczy i sprawie Olina ,przypomnijmy czytelnikom chodzi o wykrycie przez Gen. Zacharskiego działającego w Polsce oficera KGB ,którego zidentyfikował jako Józefa Oleksego będącego wtedy premierem.
OdpowiedzUsuńMój Dziadek był pilotem wojskowym i oficerem kontrwywiadu więc sam myślę ,że trzeba rozróżnić tych co pracowali w elitarnych wydziałach wojskowych ,od tych którzy chodzili z pałami po ulicach ,a święta obchodzili według czasu ruskiego. Z resztą różnica mentalności to niebo ,a ziemia. Przyszywana siostra kolegi jest wnuczką szefa Gdańskiej eSBecji i zarówno jej ojciec jak i ona sama są osobami powszechnie znienawidzonymi za swój socjopatyczny charakter.Ona potrafi niszczyć nawet urodziny własnego dziecka i nie posiada dosłownie ani jednego znajomego.
Moja Rodzina jest z tradycyjnych patriotycznych gałęzi głównie o tradycjach mundurowych z wysokimi szczeblami i jesteśmy bardzo zżyci i bardzo Rodzinni nawet pomimo nierzadkich zgrzytów (dużo silnych charakterów). Niedawno zauważyłem ten istotny element i stwierdziłem ,że nie powinien on być bez znaczenia przy takich ocenach. Ludzie mają różne motywacje i sposób rozumienia pewnych spraw i mentalność. Tutaj to widać. Dlatego uważam ,że Gen.Zacharski może i powinien jak najbardziej być traktowany przez patriotów jako osoba godna zasłużonego szacunku bo wierzę ,że szczerze służył on ukochanej Ojczyźnie choć pod zaborem.
Tym samym rozgrzeszamy wszystkich co za komuny należeli do służb mundurowych,bo to byli patrioci(przynajmniej część).Jak już pisałam w 1 poście albo odpuścić wszystkim chyba że jakoś rażąco traktowali rodaków(bicie,tortury znęcanie się)albo wszystkich równo powystrzelać(2 opcja mało realna).Większosć agentów jest zatrudniana i werbowana na studiach lub szkołach potencjalnych szpiegów czy innych agentów,to norma firma idzie do człowieka nie na odwrót,zainteresowania,kółka zajęć pozalekcyjnych,znajomi nauczyciele koledzy ze starszych roczników studia,internaty to idealne miejsce werbunkowe sorry ale to działa chyba pod każdą dłu. i szer. geograficzną taki już schemat(przynajmniej w okresie po 2 wojnie światowej).Podobnie jest z indywidualnymi szkoleniami te grupowe to już bardziej specjalistyczne wywiad to nie wojsko system szkolenia inny.Skoro szkolił szpiegów w Polsce był dobry w tym fachu nawet bardzo takich ludzi powinno się wykorzystać dla dobra ojczyzny a nie odsuwać na boczny tor no ale po 90r.w Polsce zaczęły się cuda i trwają do dziś..
OdpowiedzUsuńA co do zachowania ludzie są różni i mają różne charaktery jedni mimo pełnionych funkcji są normalni i normalnie traktują innych zaś inni mają skłonności psychopatyczne i socjopatyczne.
Z doświadczenia wiem że takich co święta wg.czasu ruskiego było mało(osobiście nie znam nikogo a ci o których słyszałam to autentyczne wyjątki najczęściej nie polskiego pochodzenia). Znałam jednego(już nie żyje)partyjnego co od młodzika był partyjny(od czasów szkolnych) i czerpał z tego duże korzyści ale ślub katolicki wychowanie dzieci w obrządku katolickim,a on sam jako przewodniczący pzpr w swoim mieście i dyrektor ważnego zakładu państwowego do emerytury.Zawsze ważne fuchy nigdy nie był pracownikiem szeregowym.Na pytania towarzyszy religię odpowiadał że żona dzieci wychowuje on w to nie wnika.Synowie od początku(od nastolatków)ustawieni w życiu nawet zmiana 20 lat temu nic nie zmieniła,dzisiaj żyje im się dobrze i wygodnie jeden dostał pracę w miejscu który nic wspólnego nie ma z jego wykształceniem,drugi wręcz przeciwnie.Wg. mnie wszystko,a więc i zachowanie to kwestia bardzo indywidualna danego człowieka oparta na wychowaniu wyniesionym z domu.O patriotyzm mojej rodziny raczej martwic się nie muszę ale to kwestia właśnie wychowania,nie tylko mentalności.
Maya
Niestety ,ale kolega bardzo mądry i porządny facet z innego Ojca ,ta sama Matka wychowywała. Niektóre geny są za silne jak widać w tym przypadku te negatywne nie tylko okazały się być bardzo silne to jeszcze w dużym nagromadzeniu ,więc są przypadki "nieuleczalne" wychowaniem. Jeśli chodzi o realia AW to polecam po prostu serial dokumentalny "Szpieg" pewnie da się znaleźć na YT.
OdpowiedzUsuń