Uzależniłem się od starych dzienników telewizyjnych ze stanu wojennego, które oglądam codziennie na dożywającej swych dni TVP Historia. Najpierw, rano, przypomnienie DTV z analogicznego dnia 1984 roku, a potem TVN 24, Tok FM i inne współczesne szczekaczki.
Od miesięcy nie mogę się nadziwić, jak niewiele się zmienia po zmianie kanałów. Ta sama jedność polityczno-moralna przesuwającego się przed kamerami korowodu autorytetów, identyczny obraz władzy, która w ciężkim trudzie i wbrew zewnętrznym trudnościom zapewnia obywatelom ciepłą wodę w kranie, i opozycji, która "dzieli Polaków", podburza i usiłuje "zdestabilizować". I to samo codzienne demaskowanie, że "przecież", nie dajmy się nabierać, tym wichrzycielom chodzi tylko o władzę, dla władzy destabilizują i chcą zniszczyć Polskę.Czy Państwo wiedzą (pamiętają), co było słowem kluczowym języka, którym władza schyłkowego PRL opisywała się sama? "Legalność". To była władza "legalna", bo uznawana przez wszystkie rządy i instytucje międzynarodowe. Zbrodnią główną po wielokroć każdego dnia zarzucaną "Solidarności" było to, że kwestionowała cały "legalny" porządek, judziła Polaków przeciwko "legalnemu" państwu. Zbrodnią pomniejszą, że dla tych działań usiłowała "wykorzystywać politycznie" rozmaite "pewne problemy" społeczne, które władza mozolnie i rzetelnie rozwiązywała - braki w zaopatrzeniu sklepów, spóźniające się pociągi...
czytaj dalej |
|
Naprawdę niesamowite jest to, jak nawet w drobiazgach, w chwytach retorycznych, "elity" III RP kopiują do złudzenia "elity" schyłkowej PRL. Pamiętam z połowy lat 80. wywody niejakiego Koźniewskiego, dość typowego dla owych czasów medialnego "autoryteta", że w PRL, wbrew oskarżeniom wichrzycieli (to jedna z nielicznych różnic: wtedy nie istniało jeszcze słowo "populista", propaganda mówiła właśnie o "wichrzycielach") istnieje pełen pluralizm światopoglądowy. Tak, pełen pluralizm! Ten pluralizm polega na tym, że władzę ludową popierać można z różnych pozycji. Najwartościowsi, oczywiście, popierają ją dlatego, że są marksistami, ale przecież są i tacy, którzy nie będąc marksistami, doceniają fakt, iż władza ludowa zapewnia nam pokój i dobre stosunki z sąsiadami.
Są i popierający władzę ludową katolicy, i nawet endecy, którzy doceniają, że ta władza przywróciła Polsce ziemie zachodnie, które "Solidarność" chciałaby oddać swym mocodawcom z Monachium. Tak, pełen pluralizm, można w PRL głosić dowolne poglądy, pod jednym tylko warunkiem, że się uznaje legalny porządek prawny, jedyny możliwy, bo wynikający z obiektywnych praw światowej geopolityki, i nasze takież same sojusze... A to, że nie są tolerowani tacy wichrzyciele, którzy negują ten legalny porządek, podnoszą rękę na państwo polskie, no, to nie jest wcale brak pluralizmu, to jest oczywisty w każdym legalnym państwie wymóg respektowania prawa...
No, proszę sobie porównać streszczone tu brednie Koźniewskiego z tym, co wygaduje Jacek Żakowski w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", upierając się, że w mediach III RP jest pełny pluralizm, bo on na ten przykład popiera PO z zupełnie innych pozycji niż Lis, Wołek czy Władyka, a taka Wielowieyska to z jeszcze zupełnie innych... Proszę porównać to ze słowami, na przykład, Grzegorza Schetyny, wygłaszanymi u Moniki Olejnik, że ci z Krakowskiego Przedmieścia są "poza państwem"... Zresztą, z dowolnymi słowami dowolnych "autorytetów", włażących wam co dnia do mózgów z ekranów, głośników i szpalt oddanych służbie klasy panującej gazet.
Oczywiście, podobieństwa idą dalej i głębiej, retoryka to tylko naskórek. Podobny jest cały generalny układ państwa, które służy tylko utrzymaniu politycznej dominacji pewnej "klasy panującej", zresztą do dziś mniej więcej tej samej, która jest w panującym porządku "ustawiona", a dla reszty ma tylko albo kłamstwo, albo pogróżki - państwa kastowego, właściwie pozbawionego już motywacji ideologicznej (bo po stanie wojennym w komunizm to już nawet w KC prawie nikt nie wierzył), ale za to opartego na niezwykle silnych powiązaniach interesów grupowych, na rozmaitych Rysiach i Misiach, koncesjach i zezwoleniach, przymykaniu oczu, załatwianiu wzajemnych przysług.
Państwa, które z braku żywej ideologii motywuje konieczność zachowania status quo mniejszym złem - budzeniem strachu ciemnej masy przed rewolucją, że rewolucja naruszyłaby tę malutką stabilizację, zagroziłaby pustymi półkami i zimnymi kaloryferami. No i, oczywiście, naruszeniem sojuszy, które by niosło, Bóg jeden (skądinąd przecież nieistniejący) wie, jak straszliwe konsekwencje. Jaki ten Tusk jest, taki jest, ale nie będzie grzebał w tym zamachu, nie będzie ICH drażnił ani podskakiwał, to i wojny z ruskim nie spowoduje... Przepraszam, to już przebicie do dzisiejszych czasów. Trudno doprawdy oddzielić, tak uderzają podobieństwa.
A w tym wszystkim najbardziej uderza podobieństwo zachowania tej "elity". Zdolnej, jak to pisał śp. Jerzy Dobrowolski, jedynie do "naprzemiennego odczuwania strachu i pogardy". Gdy sondaże uspokajają, że "pisowcy" nie mają szans do władzy wrócić, dominuje pogarda. Mohery, stare baby zawodzące pod krzyżem, oszołomy, "polityczny plankton"... Śmietnik historii, ha, ha, a my tu Europa, my - modernizacja, i młodzi, wykształceni, z większych miast - z nami! Ale i w tej pogardzie niepokój: no, coś dawno już powinni zginąć, a jeszcze nie zginęli. Uparte chamstwo... Przecież już tyle razy mówiliśmy, że już po nich, że ich nikt nie chce, że my elita, a to-to wciąż istnieje...
Ale gdy sondaże drgną - spod pogardy wyłazi strach. Panika. Zabić, zniszczyć, zgnoić. Powiedział: Gabon! Słyszeliście wszyscy, obraził Gabon, oszołom jeden, faszysta przeklęty, populista, no, to teraz, panie profesorze, panie redaktorze, prawda, że już koniec z nim, prawda? Tak, tak, Polacy mają tego dość. Polacy mają dość tej żałoby, tego Smoleńska, politycznej gry trumnami, a poza tym...
Powiedział, że Ślązacy to Niemcy! Obraził miliony Ślązaków, no, teraz to już po nim... A teraz - powiedział o "Biedronce", ośmieszył się, skompromitował ostatecznie, no, już go nie ma! Powiedział... nieważne, coś tam zacytował, grunt, że pani Herbertowa protestuje, obraził wielkiego poetę... tak, pani redaktor, Polacy już go mają dość, już rzygają tym Smoleńskiem, przecież wszyscy wiemy, że to pijany pilot, a Rosjanie to nasi przyjaciele, a premier to przyjaciel naszych przyjaciół, o, Polacy już mają serdecznie dość tego wszystkiego, to tylko garstka staruch pod tym krzyżem, Polacy, zdrowy trzon społeczeństwa, to odrzucają...
Sami przecież nie wierzą w te codzienne zaklęcia. Klasa panująca z dnia na dzień ma z tego strachu coraz pełniej w gaciach. U Lisa w TVP czy u Żakowskiego w Tok FM, czy o Olejnej w TVN pewność siebie coraz bardziej udawana, a spod niej wyłazi coraz większa panika, bo im więcej tych zaklęć, tym perspektywy bardziej mgliste. Ja ich przecież - co ja gadam ich, ja was pamiętam z tamtych czasów. Gdybyście się nie bali, gdybyście sami wierzyli w to, co mówicie, nie byłoby tych seansów nienawiści, bo po co?
Co władzy, która się czuje pewnie, przeszkadzałyby znicze czy kwiaty? Co by takowej przeszkadzało mówić prawdę, a nie bredzić, że tłum, który szczelnie wypełnił plac Zamkowy i pół Krakowskiego Przedmieścia to 6000 osób, i ośmieszać się, że w takim razie statystyczny oszołom przyniósł pod Pałac 1,67 kg zniczy (licząc ich wagę po wypaleniu) i podpisał się pod petycją o pomnik dwa i pół raza.
To, co się wyrabia po obchodach rocznicy, niektórych zniesmacza. Innych oburza. Lawina obelg i oskarżeń, zbiry ze straży miejskiej ganiające ludzi kładących na ulicy tulipany... A mnie się tylko śmiać chce. Już tylko śmiać. Już się nawet nie wykłócać, nie punktować kłamstw, nie prostować krętactw, tylko wesoło jak dzieciak powtarzać do nadętych mędrków ze studia: "a wy macie pełne gacie, a wy macie pełne gacie"...
I słusznie się robicie ze strachu, powiem wam. Bo przecież cała wasza pozycja, posady, pensje, prestiż, wszystko to wyłącznie z oddania tej rządzącej bandzie Rysiów, Mirów i ich przypleczników. A ta banda siedzi na narastającej kupie długów jak na tykającej bombie. A ten naród, którym tak gardzicie, niby wciąż się daje rolować w każdą stronę, ale cholera go wie, bo to po chłopsku skryte, nieufne, niby milczy i siedzi cicho, a jak mu michy zabraknie, w każdej chwili może się w mordę odwinąć. A przecież zabraknie jak nic, i jak wtedy ciemnocie wytłumaczyć, że to kryzys światowy, że rząd nic temu nie winien, że budżet napięty ("no, cham się uprze i mu daj - a skąd wezmę, jak nie ma?").
Więc tak siedzą sobie elity w studio i się przekrzykują, jak bardzo przecież wszystko jest oczywiste, a podskórnie czują, że nic (słowo na k) nie jest oczywiste, bo jak w opowiadaniu Lema, w szafie gorylium siedzi i jak z niej wyjdzie... !!!
Jak wyjdzie, i jak nagle pogoni Donka z całą jego ferajną, to co z wami będzie? Słusznie się tego boicie, tak powiem, bo jest nadzieja, że tym razem Polacy już tacy głupi się nie okażą, i żadnej "grubej kreski"-bis nie będzie.
Rafał A. Ziemkiewicz
źródło:interia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz