Palikot w wywiadzie rzece przyznaje, że polityka rządu Tuska była wielkim kłamstwem obliczonym na pogrążenie przeciwników. Ujawnia także zaangażowanie znanych dziennikarzy po stronie Platformy – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"
Trochę głupio mi reklamować osobnika ze świńskim ryjem i gumowym penisem, ale książkę wywiad z Januszem Palikotem zatytułowaną "Kulisy Platformy" warto przeczytać. Oczywiście nie dlatego, że – jak czytamy na okładce – "ujawnia tajemnice platformy rządu i parlamentu". Akurat o tych sprawach Palikot nic nowego nie mówi, zwłaszcza dla kogoś, kto obserwuje politykę.Potwierdza natomiast sprawy, które nie mogły przecisnąć się przez medialną propagandę i interpretacje, które – pomimo że narzucały się same – z tego samego powodu pozostawały poza głównym przekazem. Ciekawe fakty prezentuje, nie zdając sobie z tego sprawy, mimochodem, a najzabawniejsze rzeczy mówi o sobie.
Raz jeszcze pokazuje, że oficjalna wersja rzeczywistości serwowana nam przez PO i ośrodki opiniotwórcze, w tym media, od lat sześciu jest w całości skłamana i odwrócona o 180 stopni. Palikot zaświadcza, że to Donald Tusk zablokował koalicję PO – PiS, a czarna wizja terroru rządów Kaczyńskiego spreparowana została w gabinetach marketingowców przy współpracy realnie pełniących tę samą funkcję tzw. dziennikarzy.
Pokazuje, że polityka rządu PO Tuska była jednym wielkim kłamstwem i ściemą obliczoną na pogrążenie przeciwników, a więc PiS i prezydenta Kaczyńskiego, oraz czarowanie wyborców, do której to roli zostali zredukowani obywatele III RP. Przy tej okazji pojawiają się smaczne opowieści, jak choćby ta o przygotowaniu Beaty Sawickiej do roli płaczącej ofiary CBA.
Na mafijnym dworze
Swoją drogą tzw. komisja naciskowa stwierdziła jednoznacznie kłamstwo rozpowszechnionej przez media wersji nakłaniania do przestępstwa i uwiedzenia posłanki PO przez agenta Tomka. Stwierdziła również, że działania CBA w aferze gruntowej były uzasadnione i mieściły się w granicach prawa. Co ważne, autorzy poprawek, którzy trzymają się wersji nieprawnych nacisków ze strony rządu Kaczyńskiego, w tych konkretnych sprawach zgadzają się z ustaleniami przewodniczącego Andrzeja Czumy. I co? I nic.Czy media, które latami powtarzały wszystkie kłamstwa w tej sprawie, choćby zająknęły się na ten temat? Czy TVN, który spijał łzy Sawickiej, i "Wyborcza", która jeszcze niedawno robiła z agenta CBA uwodziciela, już nie mówię, żeby przeprosiły, ale choćby zrewidowały dotychczasowy przekaz? Skądże.
W tym samym czasie co wywiad Palikota ukazała się ciekawa książka moich redakcyjnych kolegów Michała Majewskiego i Pawła Reszki "Daleko od miłości". Obejmuje mniej więcej ten sam okres czasu, a opis rzeczywistości w obu pozycjach się pokrywa. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" odwołują się do większej liczby świadectw, ich opinie są siłą rzeczy bardziej stonowane, ale ogólny obraz pozostaje ten sam.
Rządzą nami ludzie, dla których władza jest samoistną wartością, i nawet nie przychodzi im do głowy, że można by ją obrócić na zbiorowy pożytek. Przypuszczalnie nie rozumieją takich kategorii, jak racja stanu czy dobro wspólne i uznają je za ściemę dla frajerów. Sprowadzeni do walki politycznej rozumują wyłącznie w kategoriach: kto kogo.
Wspomniane książki, zwłaszcza Palikot, odsłaniają specyficzny, patologiczny rys obecnie rządzących. Stosunki na szczytach PO przypominają trochę układy na dworze absolutnego władcy, a trochę w mafijnej grupie. Intrygi dworaków i podstępy w celu wykoszenia konkurentów stanowią cel główny i wypełniają czas. Na nic innego już go nie starcza. A nad wszystkim unosi się postać Tuska, który korzysta z władzy, upokarzając podwładnych i bawiąc się nimi.
Media z władzą
Odpowiedź na pytanie: dlaczego obraz tych zjawisk nie przecisnął się do świadomości społecznej, uzyskujemy również w wywiadzie Palikota, który en passant maluje obraz relacji mediów z władzą.Z jednej strony łatwość manipulacji mediami (jako przykład wyjątkowej podatności wskazuje Palikot Konrada Piaseckiego z TVN), z drugiej bezpośrednie relacje celebrytów dziennikarskiego światka z władzą PO.
Palikot w wywiadzie rzece przyznaje, że polityka rządu Tuska była wielkim kłamstwem obliczonym na pogrążenie przeciwników. Ujawnia także zaangażowanie znanych dziennikarzy po stronie Platformy – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"
Oto Jacek Żakowski wydzwania do władz PO, że prace nad nową ustawą o mediach idą nie po jego myśli. Oto Monika Olejnik namawia Janusza Palikota, aby Komorowski zmienił garnitury w kampanii prezydenckiej. Oto Tomasz Machała z Polsatu bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej relacjonuje Palikotowi nastroje w środowisku dziennikarskim. Oto Andrzej Morozowski przez godzinę daje mu możliwość "opowiedzenia jego historii".I najważniejsze. Palikot relacjonuje, jak po katastrofie zorganizowała się grupa dziennikarzy – przede wszystkim Jacek Żakowski, Tomasz Lis i Andrzej Morozowski – w jego obronie, ale również generalnie, aby rozliczenia (jak pisze: "egzekucje") "nie poszły za daleko". Wspomina też, że medialnymi ulubieńcami Tuska są Jarosław Kuźniar z TVN i Janina Paradowska z "Polityki".
Reporterka jako stojak
Z wypowiedzi cynicznego oszusta, jakim jest Palikot, wyciągnąć można również prawdę. Ujawnia się ona dzięki jego specyficznej naiwności, czyli głupocie nihilisty. Na przykład dziennikarzom, o których mowa, z pewnością nie chce on zaszkodzić i po prostu nie zdaje sobie sprawy z niewłaściwości ich zachowania.Nie zdaje sobie sprawy, że ujawniając "kulisy Platformy", odsłania także swoją w niej niechlubną rolę. Z jego własnych wypowiedzi wynika, że był chłopcem na posyłki i gościem od brudnej roboty, którego bez ceregieli wykopano, gdy przestał być potrzebny. Swoim wywiadem, nie zdając sobie z tego sprawy, najbardziej kompromituje siebie.
Na pytanie reporterki, która w wywiadzie służy raczej jako stojak do mikrofonu, co po katastrofie smoleńskiej dawało mu nadzieję, odpowiada: "Wiara w siebie, w prawdę, ale także w marketing, w PR". Jak ma się wiara w prawdę do wiary w PR, typ z dyplomem filozofii się już nie zastanawia.
W pewnym sensie jego opowieść przywodzi na myśl techniki narracyjne współczesnej prozy, zwłaszcza Vladimira Nabokova. Częstym ich motywem jest – u autora "Bladego ognia" to element stały – swoista gra z czytelnikiem, którą stanowi ułomny narrator.
Z różnych powodów nie rozumie on świata, który opowiada, przedstawia go w wersji skrzywionej i czytelnik musi dopiero z niektórych znaków rekonstruować jego autentyczny kształt.
W wypadku wywiadu z Palikotem tym ułomnym narratorem jest on sam, gdyż z powodu ograniczenia nie rozumie wymowy rzeczy, o których opowiada. Przedstawia się jako arbiter elegancji i smaku, intelektualny mentor czołówki PO, błyskotliwy analityk i obserwator, autor wszystkich sukcesów partii, a nie widzi, że fakty, które przedstawia, kompromitują ten wizerunek i ośmieszają go. Ten, któremu wydaje się, że pociąga za sznurki ostatecznie, okazuje się żałosnym pajacem.
Fakt, że może być on guru dla sporej grupy elity III RP, najlepiej odsłania jej jakość.
Autor:Bronisław Wildstein
źródło: rp.pl
No Palikot pokazał swoją prawdziwą twarz,szkoda tylko że to jest twarz 98% naszych wszystkich polityków...
OdpowiedzUsuńMaya