Platformie ta manifestacja nie jest na rękę. Boi się sytuacji, gdy jej działania są przedstawiane opinii publicznej bezpośrednio, prawdziwie – bez propagandowej otoczki. Dlatego politycy Platformy usiłują wytworzyć wokół marszu atmosferę grozy – mówi Mariusz Kamiński w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie”.
Najgłośniejszą ostatnio inicjatywą Prawa i Sprawiedliwości jest zaplanowany na 13 grudnia Marsz Niepodległości i Solidarności. Opowie nam Pan więcej o tym wydarzeniu?
Data ta to oczywiście rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Marsz ten będzie więc formą uczczenia pamięci ofiar 13 grudnia. Jest to o tyle ważne, że większość zbrodni z tamtego okresu nie została do dziś rozliczona. Jednocześnie inicjatywa ta ma zwrócić uwagę opinii publicznej na skandaliczne stanowisko przedstawiciela polskiego rządu Radosława Sikorskiego, wyrażone w jego berlińskim wystąpieniu. Zaznaczył w nim gotowość Polski do kompromisu w sprawie podejścia do suwerenności naszego państwa w kontekście utworzenia europejskiego państwa federacyjnego. Złożenie tego typu deklaracji bez jakiejkolwiek debaty publicznej to sytuacja dotychczas niespotykana. O tak ważnych sprawach Tusk i Sikorski rozstrzygnęli w zaciszach gabinetów. Dziś już wiemy, że nawet prezydent Komorowski był zaskoczony ich działaniami. Pamiętajmy, że Polacy w referendum opowiedzieli się za unią suwerennych państw. Tymczasem Sikorski mówi wprost, że budżety nie powinny być zatwierdzane przez parlamenty poszczególnych państw, ale przez brukselską biurokrację. W ten sposób pozbawia nas jednego z fundamentalnych atrybutów niepodległości. Zwróćmy uwagę, że te plany przedstawiane są tuż po wyborach parlamentarnych, nie w ich trakcie – PO znów oszukało Polaków.
Dlaczego sprzeciw wobec politycznych planów polskiego rządu łączyć z obchodami 13 grudnia? Czy nie jest to populistyczna analogia?
13 grudnia był momentem, kiedy władza za cel postawiła sobie ograniczenie suwerenności i wolności Polaków. Myślę, że kontekst ideowy jest tutaj czytelny. W żadnym wypadku marsz nie będzie konkurencją dla innych obchodów, tylko ich ważnym uzupełnieniem. Nasza inicjatywa wpisuje się w sytuację bieżącą, ale jest też formą hołdu wobec tych, którzy walczyli o niepodległą Polskę. Bierze w nim udział wielu najważniejszych działaczy PRL-owskiej opozycji, jak choćby państwo Gwiazdowie czy Romaszewscy.
Premier już zagroził wzmożonymi środkami policyjnymi.
Rządzącym ta manifestacja nie jest na rękę. Boją się sytuacji, gdy ich działania będą przedstawiane opinii publicznej bezpośrednio, prawdziwie, bez propagandowej otoczki. Dlatego politycy Platformy usiłują wytworzyć wokół planowanych obchodów atmosferę grozy. Oczywiście tego typu nagonka uderza w podstawy demokratycznych standardów, czyli w prawo do gromadzenia się i głoszenia swoich poglądów.
Nie boicie się prowokacji?
Tego typu zgromadzenia przyciągają czasami ludzi, którzy nie identyfikują się z celami manifestacji, a chcą jedynie dać upust swojemu temperamentowi. Będziemy mieli jednak własną służbę porządkową, współpracującą z policją. Nie dopuścimy do groźnych sytuacji.
Jakiej spodziewacie się frekwencji?
Mam nadzieję, że będzie to duża, co najmniej kilkutysięczna demonstracja. Nie wykluczamy także w przyszłości dalszych manifestacji w tej sprawie.
Wróćmy do wystąpienia Sikorskiego. Jaki był jego cel?
Sikorski i Tusk usiłują się w ten sposób wpisać w strategię polityki niemieckiej. To, co mówił nasz minister spraw zagranicznych, to powtórzenie postulatów podnoszonych przez polityków niemieckich. Przedstawiciele polskiego rządu robią za „użytecznych idiotów” Angeli Merkel. To oczywiste, że skutkiem projektu Unii Europejskiej zorganizowanej tak, jak postulują Niemcy i polski rząd, będzie niemiecka dominacja. Dlatego tak ważny jest głośny sprzeciw wobec planów Tuska. Niech o radykalności projektu premiera świadczy to, że – jak wspomniałem – nawet Bronisław Komorowski wydaje się zaskoczony tak daleko idącymi deklaracjami.
Być może jest to działanie motywowane troską o własną przyszłość?
Tusk publicznie stwierdził, że to jego ostatnia kadencja jako premiera. Sikorski ubiegał się już bezskutecznie o funkcję sekretarza NATO. Obaj ci politycy mają gigantyczne aspiracje. Wygodne i prestiżowe posady w międzynarodowych strukturach są bardzo atrakcyjne, a de facto rozdają je dwa kraje – Francja i Niemcy.
Tymczasem PiS wróciło do niesłychanie emocjonalnej retoryki. Nie lepiej, zamiast mówić o IV Rzeszy, pokazać straty wynikające z polskiej zależności od Niemiec? Nie obawiacie się, że dla części Polaków ten opis może być nieczytelny bądź zniechęcający?
Jest istotne, by używać argumentów różnego typu, w tym emocjonalnych – by poprzez szok zwrócić uwagę na problem. Przede wszystkim jednak powinny się liczyć argumenty merytoryczne. Wizja PiS-u i PO co do przyszłości Polski w Unii Europejskiej jest skrajnie odmienna i dziś musimy to jak najmocniej zaakcentować oraz pokazać, do czego prowadzą działania Platformy. Nie dopuścimy jednak do tego, by język emocji zastąpił argumenty.
Jak więc wyglądają wasze dalsze plany?
Chcemy rozpocząć debatę na wszystkich frontach. Problem jest niesłychanie poważny, dlatego będziemy prowadzili ją nie tylko w parlamencie, ale i na forum publicznym, na uniwersytetach, w formie cyklu dyskusji. Będziemy się też odwoływali do wszystkich obywateli.
Jaka więc jest dziś rola opozycji?
Niestety polscy wyborcy nisko stawiają poprzeczkę partiom, szczególnie rządzącym. Cudowne obietnice przed wyborami, a za chwilę drastyczne podwyższanie wieku emerytalnego, podwyższanie podatków – tak wygląda taktyka PO. Rząd oszukiwanie Polaków traktuje jako miarę swojej skuteczności. Rolą opozycji w tej sytuacji jest konsekwentna walka o prawdę w życiu publicznym. Powinna mieć w tym wsparcie mediów, patrzących władzy na ręce. Niestety tak nie jest. Kiedyś wolność słowa była fundamentem mediów, dziennikarze byli tzw. czwartą władzą – dziś ten etos zanika. Na szczęście wciąż funkcjonują enklawy wolności, które opisują rzeczywistość taką, jaka ona jest. Przykładem na to jest „Gazeta Polska Codziennie”.
Cały wywiad można przeczytać w dzisiejszym numerze „Gazety Polskiej Codziennie”
źródło: niezalezna.pl
No cóż nie da się ukryć ze wyborcy w Polsce ciągle dają się robić w "wała"tym samym ludziom tylko pod różnym szyldem i nabierają się na ich obietnice wyborcze czemu?nie wiem ale jeszcze widać nic się nie wydarzyło takiego złego by zmusić naszych rodaków do myślenia.
OdpowiedzUsuńCo do 13 grudnia ok zginęli ludzie którym się pamięć ale należy też pamiętać że te postulaty "opozycji"to zwykły socjalizm a nie prawdziwa walko o wolną Polskę ale widać sporo czasu już minęło i ludzie wierzą w to co chcą wierzyć.Choć pisowi się nie dziwię w końcu to socjaliści.
Maya
Postulaty to jedno ,a uczczenie pamięci ofiar i to znanych z nazwiska to drugie ,tam mordowano nawet dzieci.
OdpowiedzUsuńMordowano ludzi też wcześniej np.1956,i później też.Te dzieci to chyba jakieś przypadkowe ofiary były,zaś nastolatki zazwyczaj same podejmują decyzje nie bacząc na konsekwencje.A co do uczczenia pamięci ofiar przecież można to zrobić i to bez marszów.Ale te marsze to jakiś nowy obyczaj(ostatnie 20lat)i pretekst do późniejszego mordobicia..
OdpowiedzUsuńMaya
Takich "przypadkowych" ofiar wśród dzieci było kilka.
OdpowiedzUsuńA co do marszów to mody w Polsce nie ma ,to zapoczątkowały środowiska Narodowe na większą skalę i nadały im większego znaczenia. Chodzi o pokazanie siły w liczbie ,a po ostatnim Marszu Niepodległości jak widać Kaczyński próbuje przejąć tą wielką siłę ,która za sukcesem 11 listopada stała ,jednak nie wróżę mu sukcesu. Politycy głównego nurtu są jak pasożyty i jak środowiska Narodowe będą miały cokolwiek wspólnego z Kaczyńskim to wykorzysta ich do swoich własnych gierek i pociągnie ich za sobą na dno.
Śmierć Romana Dmowskiego przyciągnęła 100 tys. ludzi na jego pogrzeb. To jest właśnie ta potęga drzemiąca w polskiej myśli Narodowej. Tego potencjału miejmy nadzieję ,pomimo wrogich nam okoliczności w kraju organizacje Narodowe już nie zaprzepaszczą. Uczą się i wychodzą na prostą po oczyszczeniu się z niskiego elementu. Marsz Niepodległości może odegrać jeszcze bardzo ważną rolę w naszej historii ,a może i już odegrał ,ale dopiero się o tym dowiemy.
Nie wiem czy to środowiska narodowe pierwsze wpadły na pomysł marszów ale zapominasz o "marszach milczenia" zwanych też "białymi marszami".Ostatnio całkiem popularnych które zaczęły się właśnie z powodu śmierci jakiegoś nastolatka chyba kibica sportowego już kilka może nawet kilkanaście lat temu.W moim mieście w ciągu ostatnich 20 lat było ich nawet kilka ,w składzie sama młodzież w celu przeciwko powstrzymania przemocy.I z tego co wiem w innych miastach Polski też się takie odbywały i odbywają,w tym roku nawet już kilka było,ale ich istnienie i odbywanie się nie jest raczej opisywane przez media no chyba że regionalne.I właśnie o te marsze mi chodziło pisząc o popularności marszy w naszym kraju.
OdpowiedzUsuńCo do Kaczyńskiego jego poglądy nie przyciągają aż tak dużo ludzi gdyby było inaczej wygrałby wybory,ale faktem jest że skupia wokół siebie grupę lojalnych(no w miarę) ludzi co tęsknią za dawnymi czasami ale mają poglądy katolickie i solidarnościowe.Tym marszem chce przebudzić dawnego ducha solidarności w narodzie z tym że wielu ludziom w tym kraju hasło "solidarność"już mocno obrzydła szczególnie dzięki bardzo nieudolnym rządom przywódców tego związku zawodowego bawiącego się w swoim czasie w politykę.Politycy głównych nurtów w tym kraju są zdecydowanie pasożytami bo to są nadal ci sami ludzie co zaczęli swoją zabawę w politykę 20lat temu i wcześniej,i nadal chcą to robić mimo że skompromitowali się wiele razy nadal znajdują się naiwni co w nich wierzą i te bajki co oni opowiadają.
Dmowski umarł w 1939roku wtedy Polacy mieli w sobie więcej patriotyzmu i woli walki by bronić wolności i swoich ideałów.Ale dzisiaj wielu takich ludzi zwyczajnie już nie ma,co bardzo smuci.A czy nastąpią jakieś zmiany na plus ciężko dzisiaj to stwierdzić "nasz" rzad robi głupoty a ludzie się na to godzą i nie rozumiem wyniku wyborów skoro jest tak źle to kto na nich głosował?
W Rosji ostatnio odbyły się marsze z powodu sfałszowanych wyborów szkoda tylko że faktycznie ci ludzie to 0.51% Rosjan.W samej Moskwie mieszka ponad 8 miln.ludzi legalnie tych nielegalnych jest drugie tyle,co tylko udowadnia że opozycja jest tam strasznie słaba a niezadowolenie społeczne też wbrew pozorom niskie i najpewniej sztucznie wywołane przez agentów USA i UE inaczej znacznie więcej ludzi by się w to zaangażowało a tak przecież nie jest.
Maya