czwartek, 22 grudnia 2011

# Czy Neo-Polanie zjednoczą resztę plemion?

"Dla patriotów nie wystarczy rola strażników pamięci, konieczne jest działanie polityczne we własnym środowisku, podejmowanie działań dla kształtowania tożsamości, dla tworzenia programów. Trzeba też podnieść obecną politykę partyjną na wyższy poziom." - powiedział red. Bartłomiej Radziejewski w czasie debaty Rzeczy Wspólnych i OMP. - "Musimy wygrać politycznie i kulturowo".

W klubokawiarni Tarabuk odbyło się kolejne spotkanie z cyklu Debat Rzeczy Wspólnych. Tym razem była to dyskusja wokół książki Ośrodka Myśli Politycznej „Polska czyli.... Idee wspólnoty politycznej i tożsamości narodowej w polskiej tradycji intelektualnej”. Udział w niej wzięli: prof. Arkady Rzegocki (redaktor tomu), prof. Janusz Ekes (autor książki "Złota demokracja") i red. Bartłomiej Radziejewski ("Rzeczy Wspólne"). Debatę poprowadził red. Bronisław Wildstein.
„Ta książka – powiedział Bronisław Wildstein o publikacji OMP - zarysowuje głęboką i bogatą tradycję polskiej myśli politycznej w kontekście suwerenności kraju, tego czym była Polska, czym była wspólnota narodowa, jak ona funkcjonowała, jakie były rozmaite koncepcje”.
„Nie sposób odrywać się od przeszłości, jeżeli mówimy o takich sprawach jak naród, tożsamość narodowa, miejsce tego narodu i jego relacja z państwem współczesnym” – stwierdził na początku.
Przypomniał debatę w sejmie, dotyczącą ewentualnych zmian traktatu unijnego. Powiedział, że jest ona refleksem ogólnej debaty na temat miejsca Polski w Unii Europejskiej, na temat tego, czym jest Unia Europejska, czym jest tożsamość narodowa i suwerenność.

Prof. Arkady Rzegocki opowiadał o redagowanej przez siebie publikacji OMP, jej założeniach. Wspomniał o podręczniku „Nauka o państwie” wydanym pod red. Pawła Kaczorowskiego, w którym jest taka oto informacja, że europejskie nowożytne państwa do 1815 roku w większości miały konstytucje, za wyjątkiem trzech mocarstw: Rosji, Prus i Austrii.
„Okazuje się, że rozebrały nas nie tylko trzy absolutyzmy, ale to były absolutyzmy, które nie miały konstytucji” – podkreślił profesor Rzegocki. Pierwsza konstytucja w Rosji pojawiła się na początku XX wieku, w Prusach i w Austrii w połowie XIX wieku.
Polska była nie tylko monarchią konstytucyjną, właściwie od początku XVI wieku, nie tylko miała ustawy konstytucyjne w I Rzeczpospolitej z artykułami henrykowskimi na czele, ale przecież mieliśmy Konstytucję 3 Maja, konstytucję Księstwa Warszawskiego, konstytucję Królestwa Polskiego przygotowaną przez Czartoryskiego, a Rzeczpospolita Krakowska miała trzy statuty.
„Polska ma więc jedną z największych tradycji konstytucyjnych w Europie, czego nie jesteśmy świadomi”. – dodał profesor Rzegocki.
Tymczasem nasz kraj jest na 73 miejscu wśród marek państwowych, choć zajmuje 20 miejsce w świecie, jeżeli chodzi o wielkość gospodarki. Badania wykazały, że ok. 2/3 Brytyjczyków nie jest stanie wymienić nazwy żadnego polskiego miasta i to mimo dużej półtoramilionowej obecności Polaków na wyspach brytyjskich.
Prof. Rzegocki wspomniał także o „Eseju o duszy polskiej” Ryszarda Legutki, według którego nic nas nie łączy z tymi Polakami, którzy żyli na ziemiach polskich przed 1939 rokiem, powodem tego jest przeoranie świadomości Polaków w czasach komunizmu. Polska po 1945 roku powstała jako twór nowy, budowany w opozycji do wszystkiego, czym była dawniej. Została przerwana ciągłość historyczna. To nie znaczy, że nie możemy odbudować świadomości, sięgać do tradycji.
Powiedział także, że jako Polacy nie jesteśmy przygotowani by sprostać wyzwaniom, które przed nami stoją. Za główną przyczynę uznał ignorancję i abdykację państwa z wychowywania społeczeństwa do celów wspólnych.
"Archipelag wielu inicjatyw obywatelskich przynosi pewne efekty" - dodał prof. Rzegocki, choć przyznał, że są one rozłożone w czasie.

Prof. Janusz Ekes stwierdził, że z przeszłością w sposób rewolucyjny zrywamy już od 1717 roku czyli od czasu Sejmu Niemego. Mówił także o stereotypach, które funkcjonują w świadomości Polaków - formowanych przez podręczniki szkolne.
Profesor powiedział m.in. o szkodliwym stereotypie związanym z wprowadzoną w 1505 roku zasadą liberum veto. Według powszechnego sądu uprawniało ono każdego pojedynczego posła do zrywania sejmu, tymczasem między tym rokiem a rokiem 1652 (pierwsze veto) odbyło się 140 sejmów, z których zdecydowana większość zakończyła się sukcesem.
Odnosząc się do czasów współczesnych, profesor stwierdził, że postępuje infantylizacja społeczeństwa polskiego i europejskiego, jednak gdy u nas jest to proces przymusowy, Europa infantylizuje się na własne życzenie. Gdy są uprawnione dwie kultury, niższa łatwiejsza wypiera wyższą trudniejszą. "Przez 40 lat bat był po stronie kultury niższej" - dodał profesor.
Skrytykował też sposób nauczania historii w szkołach. I postawił tezę, że wobec bierności na sprawy narodowe i publiczne większości społeczeństwa, najważniejsza jest edukacja historyczna.

Bartłomiej Radziejewski mówił o klęsce projektu nowoczesności jako budowy racjonalnego społeczeństwa, omawiał problem nadregulacji, sproceduralizowania życia. Powoduje to rozpad więzi społecznych, tradycyjnych wspólnot, atomizację, samotność w tłumie.
Jak powiedział, cytując badania, w młodym pokoleniu tylko 1% osób wyraża chęć wpływania na sprawy publiczne, tylko 20% deklaruje się jako patrioci. Tradycyjny naród rozpada się na małe grupki - neoplemiona, budowane na zasadzie podobieństwa poglądów. Nie mamy wspólnego stylu życia, rozpada się wspólnota sąsiedzka.
Mamy dziś problem z naszą tożsamością narodową, jesteśmy narodem w fazie ewidentnego słabnięcia, w fazie rozkładu myślenia w kategoriach całości. W tej sytuacji powinni się odnaleźć zwolennicy tradycyjnej polskości, którzy są obecnie jednym z wielu neoplemion, i podjąć próbę zjednoczenia plemion. Przy czym nie powinno się to dokonywać siłowo.
Spór między III a IV RP to spór o prawomocność. To dwie zupełnie inne wizje organizacji porządku politycznego, jedna strona podważa prawomocność drugiej. Co może doprowadzić tylko do dominacji jednej ze stron, ewentualnie wypracowania wspólnej wizji.
Mówiąc o radykalnej nierównowadze, w tym medialnej obu stron konfliktu, podkreślił, że obecnie dla patriotów nie wystarczy rola strażników pamięci, konieczne jest działanie polityczne we własnym środowisku, podejmowanie działań dla kształtowania tożsamości, dla tworzenia programów. Trzeba też podnieść obecną politykę partyjną na wyższy poziom.
Jeśli chodzi o edukację historyczną ocenił, że bez sięgnięcia po władzę polityczną w sensie masowym zmiana się nie uda. "Musimy wygrać politycznie i kulturowo" - dodał.
"W mit założycielski III RP poza jego konstruktorami mało kto już wierzy. Ten mit jest skompromitowany".

Red. Bronisław Wildstein dodał, że zaangażowanych w sprawy publiczne nigdy aż tak wielu nie było, zawsze to mniejszość jest twórcza.
Europa z jednej strony się rozpada, a z drugiej strony jest pewnym projektem ideologicznym, który jest w dużym stopniu wymierzony przeciwko tradycyjnym tożsamościom.
Ośrodki opiniotwórcze - jak powiedział - zostały w rękach grup, które są kontynuatorami dawnych tradycji "modernizacji" społeczeństwa. "To jest próba wypchnięcia jakiegokolwiek innego myślenia o naszej rzeczywistości".
"Jeśli jednak nasi rządzący muszą się odwoływać do takich idei jak patriotyzm, muszą mówić, że są patriotami, tylko że lepszymi bo europejskimi, to znaczy, że mimo tej długotrwałej tresury to jednak coś przetrwało, nie tylko na zasadzie małej grupy Polan, ale także w tej szerokiej masie, która nie musi się nawet przyznawać do patriotyzmu, ale poczucie tożsamości ma i być może to poczucie jest czymś co da się przebudzić" - stwierdził red. Wildstein.
Podkreślił: "Mit istnieje, został roztrwoniony, ale nadal istnieje. Jest nim Solidarność. To niesamowity, wspaniały ruch, który budzi podziw, uznanie, zdumienie wszędzie na świecie, najmniej w Polsce. To heroiczny zryw całego narodu, który odnalazł swoją wspólnotę. Zryw, który był emanacją republikańskiego ducha w czasach najmniej temu sprzyjających".
Nawiązując do obecnych elit mówił o obozie rządzącym, który przejął rolę reprezentacji naszego establishmentu, który pochodzi z czasów komunistycznych. Trzeba mieć świadomość, że są w Polsce ludzie, dla których polskość, tradycja jawi się jako brzemię, które należy zrzucić. Że są w społeczeństwie postawy niepatriotyczne, wymierzone we wspólnotę.
Pozostałe zdjęcia:



Debacie przysłuchiwali się: Margotte i Bernard.
Wokół tej książki odbyła się dyskusja:


 

źródło:  blogpress.pl

4 komentarze:

  1. Profesor zapomniał o jednym szczególe pisząc o Rosji ten kraj jako jednolity pod tą nazwą powstał dopiero w 15-16 wieku,wcześniej było tylko dużo,i bardzo dużo ksiąstewek ruskich pozostałości po Rusi Nowogrodzkiej i Kijowskiej mają co do nas opóźnienie w rozwoju państwowości o jakieś 400lat nic wiec dziwnego że konstytucję dostali dopiero w 20w.
    Co do historii ludzie w większości jej nie lubią,uczyć się też nie,jak można zachęcić? Akurat ta z 20 wieku jeszcze chcą(wojny światowe)ale ta wcześniejsza to już słabo coraz słabiej.Upadek tradycji?tradycja jest tradycją A skoro jest przestarzała i nijak ma się do naszych czasów to też odchodzi do lamusa tylko fani historii i tradycji ją pielęgnują.Bo i owszem potrafię szyć i uszyć i w rękach czy na maszynie ubranie ale po co skoro mogę kupić nowe i gotowe?i mniej mi to znacznie czasu zajmie?to tylko taka analogia ale pasuje do dzisiejszej sytuacji..
    Wszystko się zmienia i modyfikuje i musi się zmieniać inaczej zginie,bo takie są prawa natury.
    Co do zmian i różnic wobec polaków co żyli przed 39 rokiem mam w rodzinie takie osoby mój dziadek był taką osobą i babcia,i powiem jedno ludzie się zmieniają zmienia ich wszystko,a każde następne pokolenie jest całkiem inne od poprzedniego różnice miedzy dziadkami a wnukami często są tak ogromne że aż nie do uwierzenia i to we wszystkim.Przede wszystkim mentalność,punkt widzenia pewnych spraw,zainteresowania hobby ,umiejętności sposób spędzania wolnego czasu wszystko.Dzisiejszych ludzi generuje ich środowisko w którym dorośli i się wychowali,a jest ono całkiem inne od tego w jakim dorośli i wychowali się nasi dziadkowie.A czy te zmiany są złe?do pewnego stopnia tak ale i na pewno niosą z sobą pozytywy.Winą do pewnego stopnia za brak zamiłowania do historii można też obarczyć dziadków bo nie zapisali tego zamiłowania w swoich wnukach,widać nie mieli im nic ciekawego do przekazania i dlatego tradycja umiera i będzie umierać,aż przetrwa jako forma muzealna.

    Maya

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do dziadków to trzeba pamiętać ,że wiele osób nie miało takowych ,ofiary II wś to są miliony Polaków. Ponadto po wojnie często śluby brane były między mężczyznami w wieku ok.50 lat ,a 18 letnimi dziewczynami. Powodów dla których dziadków nie powinno się wyłuszczać jako współwinnych zamierania fascynacji historią jest bez liku. Przede wszystkim winni są nauczyciele ,bo sam wiem ,że jeżeli nauczyciel chce to potrafi wzbudzić burzę uczuć w uczniach opowiadając o historii kraju ,ale nie może się trzymać wtedy dyrektyw z ministerstwa. Moim najlepszym historykiem był mężczyzna ,który uczył mnie jedynie rok w ostatniej klasie liceum choć historyczek przerobiłem czasie edukacji wiele. Był to człowiek o którego cnotach opowiadali z podziwem inni nauczyciele podkreślając zawsze jak wspaniałym jest patriotą. Sam historyk robił wrażenie już samą aparycją ,był dobrze zbudowany ,ogolony na łyso z bliznami po poparzeniach na głowie ,a kiedy mówił o wieszaniu komunistów to jego szczera nienawiść porywała serce.
    Niestety ,ale o najnowszej historii się praktycznie w szkołach nie mówi ,a jak już to tak jak na Polskim mówi się o klęskach ,niewoli ,a zwycięstwa się zdawkowo wspomina poświęcając tylko nieco więcej miejsca na grunwald gdzie przecież Polacy nie walczyli sami co również należy wyłuszczyć uczniom.
    Jakoś dziwnie jestem przekonany ,że gdyby media i szkoła nagłaśniały rocznice wielkich zwycięstw i mówiły o potędze Polskiego oręża to młodzi by stwierdzili ,że jednak mają z czego być dumni ,że może fajnie by było gdyby znowu handlarze w krajach arabskich potrafili się porozumiewać po Polsku ,a cały świat bał się naszych szwadronów śmierci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem chyba jakimś dziwolągiem bo mnie historią zafascynowały..komiksy tak to nie żart za komuny wydawano w zeszytach serię o Władcach Polski.Pamiętam moje pierwsze komiksy miałam tak z 6 lat i zobaczyłam "bajkę" z świetną okładką i napisem "o królu Popielu którego zjadły myszy"i "o Piaście Kołodzieju",były nawet wydawane w 2 czy tez 3 językach tj polski ,rosyjski i chyba niemiecki.Miałam potem z tej serii ale już tylko po Polski o Mieszku 1,Bolesławie Chrobrym,Bolesławie Krzywoustym i
    Władysławie Łokietku,fakt że potem czytałam komiksy różne dla czystej przyjemności (i czytam do dziś),ale czytałam też każdą książkę w której byli rycerze i zbroje,i walka (tak wpadłam w .Conana i fantasy).Najchętniej historyczne z epoki średniowiecza i starożytności.Gdy w 5 klasie podstawówki zaczęły się lekcje historii przedmiot ten zachęcił mnie sobą od początku i to bez udziału nauczycielki,bo już wcześniej historii to już był mój konik.W sumie lubię historie zarówno Polski jak i powszechną bo niestety ale jedna bez drugiej naprawdę nie istnieje jest zbyt wiele zależności miedzy nimi,do tego dochodzi też kwestia zamiłowania do literatury z różnych epok historycznych(pisarze jak i tematy).Np.oglądając serial Katarzyna 14-15 odcinków po o.2h zainteresowała mnie wojna 100 we Francji do tego stopnia że sama od siebie przeczytałam "Przeklętych królów" oraz całe opracowanie tej wojny napisane przez historyków -praca zbiorowa.Potem historii uczyła mnie dyrektorka szkoły kobieta wiecznie zapracowana i bardzo nierówno traktująca uczniów(obowiązki dyrektora szkoły) ale jedno było pewne,nauczyła historii każdego czy chciał czy tez nie inaczej nie miał szans na przejście do następnej klasy a potrafiła nieźle piłować.Muszę obiektywnie przyznać że za komuny dbało się o zainteresowanie młodych historią,ale nie wszystkich to wciągnęło,teraz jak widać młodzi nie mają żadnych "argumentów"by się historią interesować,ożywia ich dopiero 2wojna światowa a cała reszta historii to już"zło konieczne",bo wcześniej nie załapali tego "bakcyla" a jak w rodzinie nikogo nie mieli to też i zainteresowania nie było czyli jednak dziadki były i są do dziś odpowiedzialne za przyzwyczajenia młodego pokolenia przez swój brak lub obecność.

    Maya

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się interesuję od dziecka starożytnością i tak mi zostało ,historia Polski też mnie interesuje ,ale już pozostałe epoki i reszta świata niezbyt. Zaczęło się od czytania mitologii Parandowskiego w podstawówce ,przed czwartą klasą miałem ją przerobioną siedem razy. Historia starożytna interesuje mnie o tyle ,że wtedy mieliśmy do czynienia z prawdziwą sztuką wojenną i samodoskonalenie miało bezpośredni wpływ na wynik walki.

    OdpowiedzUsuń