Tuż przed zaprzysiężeniem Lecha Kaczyńskiego na urząd prezydenta RP Wojskowe Służby Informacyjne (WSI) przekazały najważniejszym służbom w państwie informacje o rzekomym zamachu, którego miała dokonać w Warszawie Al-Kaida. Szefowie WSI sugerowali wprowadzenie stanu wyjątkowego, który uniemożliwiłby zaprzysiężenie nowo wybranego prezydenta.
WSI próbowały sprowokować mnie jako ministra do daleko idących działań w sprawie zagrożenia terrorystycznego. Gdybym był na miejscu Macierewicza, przeprowadziłbym likwidację WSI jeszcze ostrzej. To towarzystwo trzeba rozgromić ogniem i mieczem – powiedział w TVN24 poseł Solidarnej Polski Ludwik Dorn, który
w 2005 r. w rządzie PiS-u był ministrem spraw wewnętrznych i administracji.
Oficjalnie na temat szczegółów prowokacji nikt nie chce się wypowiadać, ponieważ sprawa jest ściśle tajna. Bardzo ogólne jawne informacje na temat prowokacji autorstwa Wojskowych Służb Informacyjnych można znaleźć w raporcie z weryfikacji WSI. Co ciekawe, część tych informacji przechodziła przez ręce ówczesnego ministra obrony narodowej Radosława Sikorskiego. Kontaktował się on m.in. z gen. Markiem Dukaczewskim, ostatnim szefem WSI (Dukaczewski był przeszkolony przez sowiecki wywiad wojskowy GRU).
„Na podstawie tych raportów MON Radosław Sikorski polecił przekazać informację dotyczącą zagrożeń sojusznikom. Wykaz osób oraz instytucji, do których skierowano pisma w tej sprawie do października 2005 r. (…), sprawa konsultacji z innymi służbami (…), informacja dla MON R. Sikorskiego, (…) dla ministra koordynatora Zbigniewa Wassermanna, (…), ministra Witolda Marczuka, szefa ABW i szefa AW (…), komendanta głównego Straży Granicznej (…). Szczególna intensyfikacja informacji (…) nastąpiła zimą 2005 r., po zwycięstwie wyborczym PiS i zaprzysiężeniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego (…)” – czytamy w raporcie z weryfikacji WSI.
Informacje te pochodziły od Aleksandra Makowskiego, byłego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, pracującego w wywiadzie PRL-u. Ich odbiorcą był m.in. gen. Marek Dukaczewski. Dane na temat zagrożeń płynących ze strony Al-Kaidy Makowski miał pozyskać w Afganistanie, gdzie przebywał w celach biznesowych. Informacje Ma-kowskiego okazały się mało wiarygodne, czego dowiodła komisja weryfikacyjna.
Cel prowokacji WSI w grudniu 2005 r. był jasny – miał zostać wprowadzony stan wyjątkowy, który uniemożliwiłby zaprzysiężenie Lecha Kaczyńskiego na urząd prezydenta RP.
Prowokacja WSI miała swoje uzasadnienie – kilka tygodni wcześniej, tuż przed II turą wyborów prezydenckich w Warszawie, której prezydentem był Lech Kaczyński, podłożono na przystankach tramwajowych atrapy ładunków wybuchowych. Jedna z hipotez zakładała, że za podłożeniem atrap stoją służby specjalne (kierowane wówczas przez SLD), które chciały wykazać, że prezydent Warszawy Lech Kaczyński nie radzi sobie z zagrożeniem terrorystycznym. Śledztwo zostało umorzone w 2008 r. za rządów PO z powodu niewykrycia sprawców.
Tekst ukazał się w dzisiejszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"
Jak dla mnie kiepski temat i przecieki z wątpliwych źródeł Jak prezydent został wybrany to jego zaprzysiężenie nie miałoby już faktycznie jakiegoś wielkiego znaczenia chyba ze by zginął przed objęciem pełnej władzy.A samo zaprzysiężenie można by je zrobić w zamkniętym i zabezpieczonym budynku,coś za bardzo to szyte grubymi nićmi...Czy wsi była ok nie wiem ale abw lepsza jakoś nie jest.Marcinkiewicz jest jedynym byłym szefem służb specjalnych na całym świecie co opublikował w necie listę wszystkich byłych agentów dając doskonałe pole do popisu zagranicznym służbą,ale ten pan nigdy rozumem nie grzeszył w swoich rozwiązaniach nawet jak chciał zrobić dobrze.
OdpowiedzUsuńMaya