
Kilkudziesięciu uczestników pokojowego protestu przez cały czas akcji było pod pilnym okiem przeważających sił policji w postaci porządkowych, prewencji, kryminalnych oraz tzw. "psów z psami" i dopiero akt protestu w postaci spalenia flagi Unii Europejskiej stał się zarzewiem przemocy. Aktywista, który dokonał spalenia flagi oraz jeden z organizatorów marszu, Marián Mišún, zostali brutalnie zatrzymani i odprowadzeni przez policję pośród okrzyków "hańba!" i "policyjne państwo!".
Służby oraz wicestarosta Ján Krta tłumaczą swoje działania zmianą kwalifikacji zgromadzenia w jego trakcie - wedle interpretacji miejscowych władz niedopuszczalnym jest zakończenie przemówieniami zgromadzenia zgłoszonego jako zwykły przemarsz. Dodatkowo, spalenie flagi UE również zostało zakwalifikowane jako przestępstwo - przeciwko porządkowi publicznemu.
Marsz już przed rozpoczęciem zyskał aurę "ekstremistycznego", a policja zdecydowanie uprzedzała uczestników, że "nie będzie tolerować żadnych prób naruszenia porządku ani różnych ekstremistycznych działań". Pierwszy pochód miał miejsce 13 października i z miejsca został okrzyknięty "pochodem faszystów", miała też miejsce blokada ze strony "postępowych" i "tolerancyjnych" środowisk.
Na pierwszym marszu pojawił się również Marián Kotleba z grupą około 30 zwolenników, jednak organizatorzy marszu odżegnywali się od "wszelkich przejawów ekstremizmu i rasizmu". Nie przeszkodziło to jednak przeciwnikom cygańskiego uprzywilejowania okrzyknąć drugiej edycji marszu "ekstremistyczną", z organizatorów uczynić rasistów i całkowicie rozmyć sens zgromadzenia, za którym kryje się krzyk rozpaczy etnicznego obywatela Słowacji prześladowanego przez Cyganów.
źródło: autonom.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz