środa, 14 listopada 2012

# RAŚ śmie maszerować w koszulkach "oberschlesien".

Wycofujące się we wrześniu z okrążenia Wojsko Polskie zostawiało broń.  Gdy brakło amunicji,  była ona niszczona, albo chowana przez okolicznych chłopów. Karabiny, pistolety i inna broń krótka, mogła się niebawem przydać. Liczono się z szybkim odwrotem Niemców po uderzeniu Francuzów na froncie zachodnim. Pesymiści z kolei,  myśleli  już o walce partyzanckiej. Trzeba pamiętać, że praktycznie wszyscy mężczyźni byli rezerwistami, starsi służyli jeszcze w armiach zaborców.
W wsi Lipowa niedaleko Żywca, górale pod wodzą  43-letniego Michała Jakubca pomagali w schowaniu sporej ilości broni. On sam, zawodowy starszy sierżant z wadowickiego pułku strzelców podhalańskich, w swoim obejściu schował cztery karabiny maszynowe. Już w pierwszych tygodniach okupacji założył komórkę konspiracyjną – późniejszą placówkę Tajnej Organizacji Wojskowej (TOW).
W grudniu 1939r. Gestapo wszczęło śledztwo. Źródło przecieku informacji nie zostało do dziś wyjaśnione.  Tuż przed Bożym Narodzeniem, aresztowano 7 osób. W dniach 29 grudnia zatrzymano kolejnych 9, a 2 stycznia 1940r.  następnych 6. mieszkańców Lipowej. 10 stycznia w żywieckim więzieniu Gestapo siedziało już 40 Lipowian. Był wśród nich ks. Ferdynand Sznajdrowicz.
Torturowano ich w bestialski sposób.
Sadystą, który wyróżniał się szczególnym okrucieństwem, był gestapowiec Ruppert Rohan
- podaje Juliusz Niekrasz w swojej książce „Z dziejów AK na Śląsku” s. 87.
Nikt się nie przyznał do członkowstwa w TOW, jedyne co ich obciążało, to przechowywanie broni. Ks. Sznajdrowicz usiłował brać całą winę na siebie. Trzy osoby zostały wyłączone z głównego śledztwa do osobnego postępowania. Reszta 17 stycznia 1940r. stanęła przed sądem w Katowicach. Józef Zuziak, jeden z trzech wyłączonych z głównego śledztwa, który przeżył wojnę, w swoich powojennych zeznaniach tak wspomina zachowanie sierż. Józefa  Jakubca  na rozprawie:
Sędzia zapytał Jakubca, dlaczego nie zgłosił o ukryciu broni i dlaczego jej nie oddał. Jako sierżant powinien dobrze wiedzieć, ze broń należy oddać. On odpowiedział, że polski żołnierz miał obowiązek prędzej zginąć niż oddać broń. Ci wtedy zamilkli i tylko jeden popatrzył na drugiego
- cytuje Niekrasz w swojej książce s. 88.
Wszystkich 37. oskarżonych zostało skazanych na karę śmierci. Ostatnią noc spędzili w areszcie przy ul. Mikołowskiej w Katowicach. Nazajutrz po wyroku, zostali rozstrzelani w gliniankach cegielni Grünfelda, przy ul. Karbowej w Katowicach. Zwłoki trafiły do kostnic dwóch szpitali: przy ul Raciborskiej 37 i Warszawskiej 52. Kolejnej nocy ciężarówka wywiozła 37 ciał w nieznanym kierunku – miejsce ich pochówku do dziś nie jest znane. Pracownik szpitala przy ul.  Raciborskiej twierdził, że część przywiezionych do kostnicy musiała jeszcze żyć, bo znaleziono duże kałuże krwi.
W sprawie aresztowania ks. Ferdynanda Sznajdrowicza interweniował u Niemców metropolita krakowski, ks. kardynał Adam Sapieha oraz wikariusz generalny diecezji katowickiej - ks. F. Strzyż. Dopiero po kilku miesiącach niemiecki oficer Volkerts przekazał informację o wykonaniu wyroku śmierci na kapłanie.  Wyrażał się o ks. Sznajdrowiczu z wielkim szacunkiem. Powiedział między innymi, że został rozstrzelany, bo całą winę oskarżonych wziął na siebie.
Egzekucje  w Katowicach odbywały się też  na strzelnicy Bractwa Kurkowego przy ul. Zgrzebnioka. Później w 1942r w więzieniu przy ul. Mikołowskiej stanęła gilotyna.
Niemcy łamali podczas wojny prawo międzynarodowe. Gwarantowało ono w pewnym stopniu bezpieczeństwo ludności krajów okupowanych. Podpisali bowiem „Konwencję o prawach i zwyczajach wojny lądowej”, dołączoną do Aktu końcowego haskiej  konferencji pokojowej z 29 lipca 1899r., a także Konwencji IV aktu końcowego konferencji z 18 października 1907r. – (Regulamin haski).
W kwietniu 1940r. na Podbeskidziu przeszła olbrzymia fala aresztowań. Komendant policji w Kętach wysłał raport do Bielska o aresztowaniu większości mężczyzn ze środowisk inteligenckich. (Ruch oporu w rejencji katowickiej 1939-45. Wybór dokumentów, Warszawa, 1972  dokument 23 s. 68).
Kapitan Policji Ochronnej Cieszyna - Stuckman, 29 kwietna 1940 r. raportuje, że 26 kwietnia aresztowano 800 osób spośród inteligencji (głównie nauczycieli)  i odesłano w głąb Niemiec ( tamże do. Nr 24 s. 68).
Na liście przy nazwiskach widniały adnotacje „R.n.e” - „Rückkehr nich erwünscht” czyli „powrót niewskazany”. W tak powszechnych zatrzymaniach Niemcy nie byli w stanie odkryć członków polskich organizacji -  Orła Białego czy TOW. Aresztowano wtedy  kpt. Jerzego Szczurka – prezesa „Strzelca”, Józefa Zająca – prezesa „Sokoła” i  Wilhelma Wojnara z Orła Białego.
Warto wspomnieć kompozytora Jana Sztwiertnię. Urodził się  w 1911r. w Ustroniu. W 1921 r. został wychowankiem Ewangelickiego Domu Sierot w Ustroniu. Zwrócono uwagę na jego zdolności i skierowano do Seminarium Nauczycielskiego w Cieszynie. Po maturze został nauczycielem w szkołach w Wiśle. W 1936r rozpoczął studia w konserwatorium w Katowicach.
Prowadził chór kościelny oraz grał w kościele na organach. Komponował utwory do użytku szkolnego i kościelnego, fugi, preludia, chorały, kantaty. W 1932 roku napisał operę "Sałasznicy", na motywach ludowych z okolic Wisły. Libretto napisał wiślański bajarz Ferdynand Dyrna i przyszedł z nim do Sztwiertni. Śpiewogra zdobyła bardzo dużą popularność. W maju 1939 roku, po recitalu złożonym z własnych kompozycji, Sztwiertnia otrzymał stypendium na studia muzyczne w Paryżu. Niestety, wybuchła wojna. Wyjazd nie doszedł do skutku. Sztwiertnia aresztowany w 23 kwietnia 1940 r. przez Gestapo, trafił do obozu  koncentracyjnego w Mathausen – Gusen. Zamordowany został 24 sierpnia 1940r. w wieku 29 lat. ( oprac. J. Niekrasz  s. 91-92)
Kultura poniosła olbrzymią stratę. W 2010 roku Zespół Pieśni i Tańca  „Śląsk” wystawił operę "Sałasznicy". Jean Claude Hauptmann dyrygował podczas premiery.
Aresztowani zostali zgromadzeni w ruderze, po byłej fabryce mebli Kohna w czeskim Cieszynie. Wygłodzeni, zostali rozwiezieni po różnych obozach koncentracyjnych. Większość trafiła do Dachau.
Terror sprawił, że we wsiach rodził się opór przeciwko okupantowi. Nydek, Istebna oraz Brenna stworzyły bardzo silne organizacje TOW. Powstała w Brennej placówka TOW nosiła kryptonim „Legia Polska” Dała ona początek ruchowi partyzanckiemu. Zgrupowanie to przyjęło nazwę „Wędrowcy”.
„Szczególnie gęsta sieć placówek konspiracyjnych zaczęła rodzić się na Zaolziu. Jeden tylko Jan Matuszek, bliski współpracownik inż. Franciszka Kwaśnickiego, zorganizował placówki w Czeskim Cieszynie ( dowódca Gustaw Zwak), w Ligotce Kameralnej (Karol Jadwiszczok), w Trzyńcu (Alojzy Strokosz), w Mostach koło Jabłonkowa (Alojzy Szotkowski) i w bystrzycy (Jan Bajtek z Nydka). Matuszek został aresztowany 25 czerwca 1940 r. i komendę nad wszystkimi tymi placówkami przejął w lipcu tegoż roku inż. Oswald Guziur, jeden z bliskich współpracowników dr. Musioła.” – napisał J. Niekrasz w swojej książce s. 92.
Warto dodać, że na samym początku dr Musioł działał w ramach Orła Białego. Jego najbliższymi współpracownikami w tym początkowym okresie  byli Karol Grycz – dyrektor Gimnazjum w Cieszynie, Piotr Feliks – dyrektor polskiego gimnazjum w Orłowie, oraz Antoni Studencki. Grycz i Feliks musieli się schronić w Krakowie, dopiero po spotkaniu z Korolem powstał zespół mniej narażony na aresztowania.
Bardzo sprawnie działała placówka  w Śmiłowicach – Gutach. Komendantem był por. Adolf Chlebek (ps. „Gucio”) – pilot. Po kampanii wrześniowej, w której brał udział, już w październiku trafił do konspiracji. Razem ze swoim współpracownikiem, zawodowym podoficerem Janem Kuśmierzem, wykonał szereg dywersyjnych zadań. Aresztowany 5 lutego 1942r. nikogo w śledztwie nie wydał. 20 marca  1942r. zginął w masowej egzekucji pod Wałką w Cieszynie. Niemcy przywieźli wtedy 19 skazanych z więzienia w Mysłowicach. „W czasie przejazdu przez ulice Cieszyna śpiewali „Jeszcze Polska nie zginęła…Przed egzekucją w budynku Gestapo kazano miejscowemu lekarzowi Heinrichowi Boreniokowi wbić zastrzyki w języki skazanych. Mimo to, niektórzy zdołali jeszcze przed egzekucją zawołać: Niech żyje Polska!” - CZYTAJ TUTAJ
Na  drewnianym szafocie Niemcy powiesili 24 Polaków. Oddali życie za ojczyznę: Józef Bolek z Godziszowa, Adolf Chlebek z Gutów, Józef Czepczor z Łyżbic, Alfons Fójcik z Cierlicka Górnego, Rudolf Gabzdyl z Pogwizdowa, Jan Gaszek z Godziszowa, Jan Halama z Wisły, Rudolf Heller z Brennej, Karol Jadwiszczok z Ligotki Kameralnej, Benedykt Kabiesz z Kaczyc Górnych, Rudolf Kozyra z Cieszyna, Jan Koźba z Czechowic, Jan Kuśnierz z Gutów, Leopold Leśniara z Poręby, Jan Martynek z Mostów koło Jabłonkowa, Paweł Morżoł z Bystrzycy, Karol Piechaczek z Cieszyna, Karol Przywara z Pogwizdowa, Rudolf Szostok z Wiślicy, Alojzy Szotkowski z Mostów koło Jabłonkowa, Józef Wałach z Wędryni, Alojzy Zuberek z Cieszyna i Alojzy Żebrok z Pogwizdowa.
„Na miejscu kaźni okupanci kazali się stawić m.in. wszystkim Polakom, nie mającym podpisanej Volkslisty, oraz pewnym grupom Niemców. Część niemieckich kobiet wręcz z entuzjazmem przyjęła powieszenie polskich bohaterów. - Das war ein schöner Feiertag. Solchen Feiertag möchte ich jeden Tag haben (To było piękne święto. Takie święto chciałabym mieć codziennie) - miała oświadczyć jedna z nich po egzekucji. – tamże.
I śmie obecnie mniejszość niemiecka w Polsce relatywizować, mówiąc, że rozpacz matki Polski i matki Niemki po stracie syna była taka sama. Hitler doszedł do władzy w drodze demokratycznych wyborów. W głosowaniu 12XI 1933r. zdobył 92,2 % poparcia w narodzie.
Ma czelność RAŚ maszerować po ulicach śląskich miast w koszulkach „Oberschlesien”.
Tekst ukazał się w „Gazecie Śląskiej” z  9.11.2012r.

6 komentarzy:

  1. No akurat na górnym Śląsku wyglądało to nieco inaczej niż na terenach Beskidu..A raś działa na górnym z tego co wiem..a tu ludzi co mają niemieckie pochodzenie(doskonale wymieszane) i mówią gwarą jest dużo i tych co się tylko za Ślązaków(nie Polak nie Niemiec nie Czech)uważają, też inna sytuacja inne miejsce nie ma nawet co porównywać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chodzi o bezczelność RAS i ich ewidentnie agenturalną działalność.

    OdpowiedzUsuń
  3. No ale ich popularność jest jak na razie mało znaczna,tylko dużo krzyczą.Ostatnio w moim mieście były przedterminowe wybory do rady miasta i na prezydenta na raś(mieli swoją listę we wszystkich okręgach i kandydata na prezydenta też) chyba nikt nie głosował,a jak już to za mało(zero radnych)a prezydentem został kandydat niezależny..dodam że moje miasto do 1945 było pod długim Niemiec.Co do V kolumny na Śląsku zawsze była,to już taki klimat..ludzie tu chyba zawsze będą tęsknić za tym co było,bo ich rodzicom i dziadkom dobrze było za Niemca,a im w Polsce(prl i teraz)żyje się zwyczajnie dużo gorzej co wytykają nam Polakom,a szczególnie zniszczenie i skrajne zaniedbanie przemysłu i nie tylko tego(niestety całkowicie słusznie).Niestety ale z perspektywy czasu widać że nasz kraj chyba nie dorósł do bogactwa jakim są kopalnie i złoża,oraz fabryki,i cała infrastruktura przemysłowa na śląsku i wszystko puścili w ..%^$(szczególnie po 1990) a ludzie tutaj z braku pracy dostają już wścieklizny,a raś jest tego doskonałym przykładem,tej wściekłości i rozczarowania Polską i polskimi rządami..

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak ,ale na tej samej zasadzie każdy może zwalać winę na innych i czuć się kimś lepszym ,np. Oksywowie ,Kaszubi ,czy w ogóle Pomorzanie. Według hitlera każda praktycznie mniejszość ,która miała swoją gwarę etc to niemcy ,Kaszubi ,a nawet Górale ,ale oni jakoś nie mają takich odpałów. No ,ale też niemcy dzisiejsze nie inwestują tak w V kolumnę poza Śląskiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale bardzo mnie cieszy ,że to nadal organizacja marginalna i niepopularna. Ich działania martwią ,ale chyba są faktycznie nagłasniane ponad miarę ,może właśnie po to by to wypromować tak jak stainbachową.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo na Śląsku jest tych z pochodzeniem zdecydowanie najwięcej to też najwięcej dają..Oczywiście że jest sztucznie nagłośnione i to ponad miarę np.w trakcie ostatniego spisu raś i zwolennicy autonomii,to okazało się że jest ich o.180tyś(co prawda raś twierdzi ze faktycznie jest to 2 razy tyle,ale i tak ponad 300tyś to 10 razy mniej niż mieszkańców aglomeracji bez względu ilu ich jest faktycznie),a aglomeracja miejska tj.Katowice i okolice liczy sobie dobrze ponad 3 miliony ludzi,to chyba mówi wszystko o ich prawdziwej popularności,oni są głośni i mają kasę,ale ich faktyczne poparcie jest niskie i jeszcze długo tak będzie, no chyba że polityka naszych władz dalej będzie tak samobójca jak jest teraz wobec Śląska,bo widzę na ulicach coraz więcej młodych(dzieciaki oraz młodsze nastolatki do o.14lat) co po polsku coraz gorzej mówią,a po śląsku coraz lepiej a jeszcze niedawno po śląsku tylko starzy mówili i to tylko miedzy sobą,zaczyna się to powoli zmieniać..ale kto wie co będzie za 10-20lat.

    OdpowiedzUsuń