środa, 14 listopada 2012

# Krzysztof Bosak - Sukces i zagrożenie MN.


Tuż po Marszu Niepodległości musiałem wyjechać z Warszawy, więc z jednej strony miałem czas aby wszystko co się wydarzyło w niedzielę spokojnie przemyśleć, z drugiej strony dopiero dobę po Marszu miałem czas przejrzeć relacje medialne. Poniżej chcę się podzielić kilkoma myślami, które mi się nasuwają.
Organizacja Marszu
Bez wątpienia tegoroczny Marsz Niepodległości okazał się sukcesem. Byłem przez wiele miesięcy jedną z osób zaangażowanych w jego przygotowanie i chyba wszystkie założone cele udało nam się zrealizować: Marsz był większy niż w zeszłym roku, był zdecydowanie spokojniejszy i stał na dużo wyższym poziomie organizacyjnym. Świeżo utworzona służba porządkowa odegrała kapitalną rolę w koordynacji pochodu (który przez bardzo dwuznaczne działania policji został na pewien czas rozdzielony aż na trzy części!) i utrzymaniu spokoju w zapalnych punktach. Profesjonalne nagłośnienie zainstalowane na ciężarówkach umożliwiło komunikację z uczestnikami, bez której Marsz zapewne w ogóle by się nie skończył. Organizacja sceny na zakończenie Marszu pozwoliła zakończyć wydarzenie serią ideowo-politycznych przemówień. Być może nie wszyscy te sprawy zauważyli, ale jest to autentyczny postęp organizacyjny, w który organizatorzy włożyli wiele wysiłku i zebranych dzięki darczyńcom pieniędzy. Zrobienie tego kroku, wyłącznie w oparciu o pracę społeczną i bez finansowego wsparcia ze strony jakichkolwiek bogatych podmiotów, było nie lada wyczynem.
Działanie policji
Prowokacyjne zachowania części zamaskowanych i ubranych po cywilnemu policjantów zostały już dość dobrze naświetlone, więc nie będę się o tym rozpisywał. Ograniczę się do postulatu: uważam, że powinniśmy żądać od władzy, aby na manifestacjach pojawiali się wyłącznie umundurowani funkcjonariusze. Wprowadzenie w tłum zamaskowanych i brutalnych „kominiarzy” sprawia wrażenie, jakby rząd nie wierzył w skuteczność zwykłych umundurowanych policjantów i uważał, że w związku z tym, musi stworzyć swoje własne nieoficjalne bojówki. Taka sytuacja to jakaś paranoja. Być może powinniśmy wnioskować o takie rozporządzenie MSWiA, albo taką zmianę ustawy Prawo o Zgromadzeniach, aby wprowadzanie zamaskowanych i nieoznakowanych policjantów w tłum demonstrantów było sprzeczne z prawem. Takie metody nie służą utrzymaniu porządku i budowaniu zaufania do państwa, abstrahując już od sporu ile było w tym działania wywiadowczego, ile interwencyjnego, a ile zaplanowanej prowokacji.
Na pewno też utrzymaniu porządku nie służyło wyprowadzenie przed czoło Marszu dwóch polewaczek nim jeszcze doszło do jakichkolwiek rozruchów. Podobnie z pododdziałami prewencji – jeśli nic się nie dzieje (a gdy Marsz ruszył było spokojnie) to nie powinni się zbliżać do Marszu. Sądzę, że gdyby nie podeszli niepotrzebnie pod samo czoło Marszu, i gdyby nie fakt, że nie potrafili się w porę wycofać, nie doszłoby do przepychanek na wysokości ul. Żurawiej.
Kolejny, mało znany fakt, to żądania jakie policja sformułowała wobec organizatorów, gdy Marsz stał zatrzymany na wysokości ul. Żurawiej. Żądano aby organizatorzy rozwiązali zgromadzenie, ponieważ policja nie potrafiła poradzić sobie z sytuacją. Dla każdego, kto wie jak bardzo Prawo o Zgromadzeniach ogranicza działania policji jest jasne, że gdyby organizatorzy się ugięli, policja miałaby wolną rękę do ofensywnych działań wobec wszystkich zablokowanych na ul. Marszałkowskiej. Jednak dzięki postawie Witka Tumanowicza (organizatora) i Mariana Kowalskiego (uspokajającego sytuację przez nagłośnienie z ciężarówki) tak się na szczęście nie stało. Policja musiała ustąpić i się wycofać. Gdy prewencja zniknęła sprzed czoła Marszu i gdy wycofano polewaczki, to problemy z przemocą zniknęły. Jeśli ktoś w MSW analizuje wydarzenia z niedzieli, to powinien pokojarzyć te fakty!
Frekwencja i uczestnicy
Dla każdego kto obserwował wyżej opisane wydarzenia tak jak ja, czyli z odległości kilku metrów, jest jasne, że ogromna większość uczestników wykazała nadzwyczajne opanowanie i hart ducha. Gdy puszczono gaz łzawiący i otworzono ogień z broni gładkolufowej, wydawało się, że już po Marszu. A jednak przeszliśmy! Była nas ogromna liczba i – tak jak w zeszłym roku – całość Marszu odbywała się niemal we wzorowej atmosferze.
Pewnym problemem, tak jak w zeszłym roku, była postawa tych którzy widząc policję próbowali, mimo apeli służby porządkowej, prowadzić działania zaczepne czy odwetowe. Nie każdy taki przypadek da się niestety wytłumaczyć bezpośrednimi prowokacjami drugiej strony. Jest tu chyba przed nami duża praca do wykonania, tak by wszyscy przyjeżdżający do Warszawy 11 listopada i chętni do wejścia w kolumnę Marszu Niepodległości rozumieli, że wielki przemarsz zjednoczonych środowisk patriotycznych i narodowych z całego kraju jest dużo bardziej doniosłym celem niż dawaniu upustu negatywnym emocjom. Musimy nawzajem do siebie apelować o odpowiedzialne zachowanie. Manifestacja na którą chcemy przyciągnąć większość patriotycznie nastawionych współobywateli to nie poligon do spontanicznego testowania własnych zdolności do konfrontacji fizycznej.
Wydźwięk polityczny
Wygląda na to, że po wahaniach z zeszłego roku, media głównego nurtu przyjęły do wiadomości fakt, że Marsz Niepodległości nie jest manifestacją politycznych ekstremistów, ale patriotów nawiązujących do różnych nurtów polskich tradycji politycznych. To dobrze, zauważyła to nawet redaktor Ewa Siedlecka z Gazety Wyborczej. Hasła w ogromnej większości trzymały poziom. Poza hasłami patriotycznymi padało wiele haseł antyrządowych – ten antyrządowy charakter Marszu jest faktem i rząd zresztą ciężko na ten stan rzeczy zapracował, więc trudno się temu dziwić.
Po Marszu zeszliśmy ul. Agrykola w kierunku przygotowanej sceny, wokół której zgromadziła się duża część uczestników Marszu. Tam odbyła się seria przemówień. Głos zabierali m.in. Przemek Czyżewski, Witek Tumanowicz, Artur Zawisza, Dariusz Grabowski, Tomek Pałasz, Marian Kowalski, Robert Winnicki i Przemek Holocher. Również ja miałem zaszczyt zabrać głos. W kilku słowach starałem się podzielić refleksją o „niepodległości duchowej” i o tym jak Polacy odzyskują powoli kontakt z własną tradycją. Sądzę, że Marsz Niepodległości jest jednym z przejawów tego procesu.
Pewnym mankamentem części „wiecowej” Marszu Niepodległości była w mojej opinii przewaga przekazu negatywnego nad konstruktywnym. Oczywiście oskarżenia, które ciskał ze sceny Artur i patologie, które piętnował Robert czy Dariusz Grabowski, są faktem (choćby ich opis był momentami przesadzony), ale jeśli mamy to kiedykolwiek zmienić, to musimy wystąpić przede wszystkim z własnym pozytywnym przekazem. Święto Niepodległości to dzień, w którym bardziej niż kiedykolwiek, jesteśmy upoważnieni by próbować natchnąć ludzi nadzieją, wskazać postawy które uważamy za wzorcowe. To było obecne m.in. w przemówieniach Tomka czy Mariana, z czego się cieszę.
Pisząc o wydźwięku politycznym nie sposób nie zauważyć kontekstu międzynarodowego Marszu Niepodległości. Miałem przyjemność rozmawiać w niedzielę z Francuzami i z Włochami, którzy przyjechali specjalnie na Marsz. To wydarzenie w ciągu dwóch lat wyrobiło sobie w Europie pewną renomę i przyciąga przedstawicieli tradycyjnej i narodowej prawicy. Są pod wrażeniem naszej liczebności i popularności bliskich nam wartości. To cieszy. Tak długo szukaliśmy czegoś, co Polska mogłaby wnieść do Unii Europejskiej. Wydaje się, że właśnie coś takiego znaleźliśmy: jest to nasz silny sprzeciw wobec politycznej poprawności, kosmopolityzmu i dominacji lewicowo-liberalnych elit. Bądźmy tu budującym przykładem dla innych narodów.
Stare i nowe zagrożenia
Kończąc spisywanie uwag po Marszu Niepodległości, warto wspomnieć o kilu starych i nowych zagrożeniach. Tworząc trzy lata temu tę inicjatywę wszyscy wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, ale inwencja naszych przeciwników i fałszywych przyjaciół, potrafi zaskoczyć!
Po pierwsze więc, warto rozwiać powracającą drugi rok z rzędu plotkę, że wśród organizatorów jest zainteresowanie przekształceniem Marszu Niepodległości w nową partię polityczną. Po to około dwa lata temu zaproponowałem kolegom z MW, ONR i ZŻ NSZ zawiązanie stowarzyszenia „Marsz Niepodległości”, aby istniał neutralny i apartyjny podmiot, który odpowiada za organizację tego właśnie wydarzenia. Postęp organizacyjny i profesjonalizacja, jaką na wielu polach w tym roku odnieśliśmy, nie byłyby możliwe bez stworzenia tego stowarzyszenia. Byłoby z naszej strony zupełną niekonsekwencją tworzyć neutralne politycznie stowarzyszenie, po to by rok później przekształcać je w polityczną partię. Niestety fałszywi przyjaciele Marszu Niepodległości insynuują taki scenariusz, bredząc przy okazji coś o rosyjskich wpływach w naszym środowisku. Na taką postawę brak słów…
Nieporozumienia wywołał też fakt, że liderzy Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego postanowili wezwać do zaangażowania obywatelskiego i tworzenia ruchu społecznego, inspirowanego mobilizacją Marszu Niepodległości. Chcą aby ruch ten miał charakter neoendecki. Mówiąc prościej: był ruchem narodowym. Część mediów, nie biorąc serio tego typu postulatów, natychmiast zaczęła interpretować takie wezwania jako zapowiedź tworzenia „polskiego Jobbiku”. Brak jednoznacznego przecięcia takich spekulacji w dalszych komentarzach ze strony części organizatorów Marszu już narobił dużo zamieszania i w mojej opinii może zaszkodzić inicjatywie Marszu Niepodległości, rzucając cień podejrzenia o chęć zinstrumentalizowania patriotycznej mobilizacji uczestników tego wydarzenia.
W środowisku ludzi organizujących Marsz Niepodległości nie brakuje ludzi mających doświadczenie polityczne i mających polityczne ambicje. Jeśli kiedyś niektórzy z nich zechcą wejść do polityki, w takiej lub innej formule, to życzę im jak najlepiej! Nie jest to jednak perspektywa jakkolwiek związana z wypowiedziami podczas tegorocznego Marszu Niepodległości. Przygotowania do organizacji tegorocznego Marszu Niepodległości w ścisłym sztabie organizacyjnym, w którym uczestniczyłem, nie były przygotowaniami do uruchamiania jakiejkolwiek inicjatywy politycznej, jak zdają się być przekonani niektórzy komentatorzy. Jestem przekonany o głębokim sensie kontynuowania organizacji apartyjnego i szerokiego, narodowego Marszu Niepodległości. Jeśli wokół niego będzie krystalizować się sieć środowisk obywatelskich i patriotycznych, które prowadziły w tym i w zeszłym roku mobilizację do tak licznego stawienia się w stolicy, to dobrze. Jednak nic na siłę! Jeśli któreś ze środowisk współtworzących Marsz Niepodległości będzie chcieć realizować praktycznie swoje ambicje polityczne, to jestem pewien, że znajdzie na to formułę i pomysł nie zagrażający zaufaniu, jakim obdarzyli nas uczestnicy organizowanych przez nas obchodów Święta Niepodległości.
Warto przy okazji sprostować jedną rzecz, która pojawia się w komentarzach publicystów i intelektualistów sympatyzujących z PiSem. Nie jest prawdą, że podczas tegorocznego Marszu nie było miejsca dla konserwatystów. Moje przemówienie po Marszu miało stricte konserwatywny charakter, obok mnie na scenie stał m.in. Arkadiusz Robaczewski, jeden z bardziej zasłużonych propagatorów Tradycji Katolickiej w Polsce. W Marszu szło wielu przedstawicieli środowisk konserwatywnych, sam spotkałem choćby kolegę zaangażowanego w Stowarzyszeniem Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. Jeśli jakiś „umiarkowany konserwatysta” zechce operacyjnie zaangażować się w przygotowania kolejnego Marszu Niepodległości przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, to na pewno przez kolegów narodowców nie zostanie odtrącony.
Podobnie rzecz ma się z Piłsudskim. Insynuacje, że organizatorzy celowo unikali przejścia obok pomnika Józefa Piłsudskiego, są niezgodne z prawdą! Trasa była wynikiem bieżących uzgodnień z policją. Marsz jest otwarty i na narodowców i na konserwatystów i na piłsudczyków i na ludzi nawiązujących do wielu innych politycznych tradycji. Przemówienia po Marszu miały głównie narodowy i dość bojowy charakter, ale to wynik nastrojów wśród osób najbardziej zaangażowanych w przygotowanie wydarzenia. Warto pamiętać, że Przemek Holocher w swoim przemówieniu wyraźnie pochwalił inkluzywny charakter Marszu. Być może warto by w przyszłym roku poszerzyć listę mówców podczas spotkania kończącego Marsz. Tylko gdzie są te zastępy „umiarkowanych konserwatystów”, którzy chcą przez pół roku pracować nad organizacją dobrego ulicznego wydarzenia?
A wzywanie PiSu, by poszedł śladem Platformy, i organizował własny, kolejny ugrzeczniony marsz, jako że Marsz Niepodległości jest podobno zbyt wyrazisty lub podszyty zakamuflowanymi ambicjami politycznymi, to już pomysł pokazujący oderwanie części redaktorów od nastrojów ulicy.
Kończąc temat zagrożeń dla Marszu Niepodległości wspomnę jeszcze obawy związane z niebezpiecznym przechyłem w kierunku antyrządowej czy nawet antypaństwowej demagogii, jaki dało się zauważyć w przemówieniach po Marszu. Jestem ostatnim, który by bronił obecnego rządu i świetnie zdaję sobie sprawę jakie są nastroje wśród ludzi („Donald Matole, twój rząd obalą kibole!”). Myślę jednak, że naszą powinnością, jako organizatorów wielkiego patriotycznego wydarzenia w Święto Niepodległości, jest zachowanie odpowiedniego balansu pomiędzy krytyką patologii, a wskazywaniem tego co godne naśladowania, pamięci, szacunku i twórczego zaangażowania. Sprzeciw wobec tego co robi rząd musimy próbować przekuwać w konstruktywne postawy. To może wyglądać na wezwanie do beznadziejnej z pozoru pracy pozytywistycznej, ale innej drogi do wyboru nie mamy. „Niszczenie systemu” i „obalanie okrągłego stołu” to elektryzujące metafory, ale niewiele wnoszące do naszego myślenia o tym jak podnieść skuteczność naszych działań w lokalnych środowiskach w których funkcjonujemy i jak wzmocnić narodowego ducha.
Tyle moich uwag. Zachęcam innych do spisania swoich refleksji. Tegoroczny Marsz Niepodległości był wydarzeniem elektryzującym, imponującym i wielowymiarowym. Wymaga spokojnego i starannego przemyślenia i debaty. Dziękuję wszystkim, których miałem okazję spotkać. Stworzyliśmy wspólnie coś wyjątkowego. Do zobaczenia za rok! I do zobaczenia w międzyczasie na innych wydarzeniach, które wielu z nas w swoich środowiskach organizuje.
Krzysztof Bosak
Członek Zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości
Redaktor kwartalnika „Rzeczy Wspólne”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz