środa, 14 listopada 2012

# Steinbach znowu poczuła wiatr w żaglach.

Wikipedia: "Wypędzeni" Niemcy trafiali do Polski z całej Europy Wschodniej
Związek Wypędzonych znowu poczuł wiatr. Jego szefowa - Erika Steinbach w dzień rozpoczęcia polsko-niemieckich konsultacji rządowych w Berlinie wystąpiła z kolejnym kuriozalnym postulatem. Chce uznania zasług swojej organizacji dla „pojednania polsko-niemieckiego”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Czy niemieccy "wypędzeni" mają jakieś zasługi dla relacji polsko-niemieckich? Erika Steinbach jest o tym przekonana
Pewnie bawarski "Sueddeutsche Zeitung" napisze wkrótce, że Polacy wciąż nie mogą uwolnić się od historii...
Całkiem przypadkowo na tych konsultacjach – zgodnie z medialnymi zapowiedziami Władysława Bartoszewskiego, pełnomocnika rządu ds. dialogu międzynarodowego – ma być poruszony temat zbudowania w Niemczech pierwszego pomnika upamiętniającego pomordowanych Polaków. Takie obeliski upamiętniają już ofiary Holokaustu, mordowanych homoseksualistów, a ostatnio Sinti i Romów.
Czy wypowiedź Steinbach to ruch wyprzedzający i zasłaniający postulat sędziwego Bartoszewskiego? Całkiem możliwe.
W mainstreamowych mediach nie przebijają się groźne zapowiedzi członków Związku Wypędzonych, np. te niedawne Rudiego Pawelki na konferencji berlińskiej Fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie” o konieczności uznania przesiedleń za ludobójstwo.
CZYTAJ TUTAJ: W RFN pojawiły się oficjalne sugestie, aby wysiedlenie Niemców uznać za zbrodnię ludobójstwa
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w świetle niemieckiego prawa „wypędzonymi” są też koloniści, sprowadzeni np. z krajów bałtyckich, którzy zostali umieszczeni w domostwach odebranych Polakom.
Dlatego „wypędzoną” jest nawet sama Steinbach, która urodziła się w 1943 r. w Rumii, gdzie jej rodzice (ojciec był podoficerem Luftwaffe, który służył na pobliskim lotnisku) zamieszkali w domu zabranym Polakom.
Kilka lat temu wyszło na jaw, że z 200 członków ścisłego kierownictwa Związku Wypędzonych jedna trzecia to byli zdeklarowani naziści i członkowie NSDAP oraz SS. Wśród nich prawdziwe „perełki” – niemieccy zbrodniarze wojenni, np. Werner Ventzki, członek Waffen-SS, który brał osobisty udział w wyrzucaniu Polaków z Wielkopolski wcielonej do Rzeszy.
Inny esesman - Erik von Witzleben, po wojnie aktywista Związku Wypędzonych i sygnatariusz „Karty Wypędzonych”, która zdaniem uchwały Bundestagu jest „wyciągniętą ręką” do Polaków i Czechów, bo w dokumencie było zapisane wyrzeknięcie się zemsty.
Hans Krüger, drugi szef Związku Wypędzonych w okupowanej Polsce gorliwie i chętnie wydawał wyroki śmierci za szkodzenie Rzeszy.
Tacy jak oni – według Eriki Steinbach – mają „zasługi” dla Polski.
Słowo bezczelność jest łagodnym określeniem dla poczynań relatywistów. Najgorsze jest jednak to, że tego typu wypowiedzi nie znajdują właściwego odporu w Polsce. Przemilczanie kłamstw może być uznane za ciche przyzwolenie na fałszowanie historii.
Gorzki dowcip, że za jakiś czas dostaniemy z Berlina rachunek za zużytą w Powstaniu Warszawskim amunicję, przestaje być śmieszny.
CZYTAJ TAKŻE: Niemcy mówią "nein" dla pomysłu powstania w Berlinie pomnika pomordowanych Polaków
źródło:  wpolityce.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz