Ponad
150,000 osób pochodzenia żydowskiego walczyło w szeregach wojsk III
Rzeszy. Co więcej, odbywało się to za osobistym pozwoleniem Hitlera. Nie
zawiódł się na nich. Do takiego wniosku doszedł młody historyk
amerykański na podstawie setek wywiadów z niemieckimi kombatantami
żydowskiego pochodzenia oraz tysięcy dokumentów wydobytych z niemieckich
archiwów.
Swoje rewelacje Bryan Mark Rigg opublikował w pracy Żydowscy żołnierze
Hitlera: Nieznana historia nazistowskich praw rasowych oraz mężczyzn
pochodzenia żydowskiego w wojsku niemieckim.
Jeden z wojennych losów: Alex Kurzem - mały Żyd z Białorusi trafił do
Łotewskiego Waffen-SS, gdzie został maskotką pułku. Jego zadaniem było
m.in. wabienie czekoladą i cukierkami żydowskie dzieci broniące się
przed wejściem do wagonów mających zawieźć je na śmierć. Alex żyje do
dziś i mieszka od 1949 r. w Australii. Dziś wstyd mu za to, co robił
jako dziecko. Zdjęcia dorosłych Żydów służących w armii Hitlera nie są
publikowane.
VIDEO
http://www.youtube.com/watch?v=bBqFikxit58&feature=related
VIDEO
http://www.dailymotion.com/video/x9rskw_yydowscy-yoynierze-hitlera_news
Źródło informacji http://www.eioba.pl/a/1tu4/zydowscy-zolnierze-hitlera
1. Wersja do druku
2. Pobierz w formacie PDF
Jan Marek Chodakiewicz:
Żydowscy żołnierze Hitlera
Jeden z wojennych losów: Alex Kurzem - mały Żyd z Białorusi trafił do
Łotewskiego Waffen-SS, gdzie został maskotką pułku. Jego zadaniem było
m.inn. wabienie czekoladą i cukierkami żydowskie dzieci broniące się
przed wejścim do wagonów mających zawieźć je na śmierć. Alex żyje do
dziś i mieszka od 1949 r. w Australii. Dziś wstyd mu za to, co robił
jako dziecko. Zdjęcia dorosłych Żydów służących w armii Hitlera nie są
publikowane.
Ponad 150,000 osób pochodzenia żydowskiego walczyło w szeregach wojsk
III Rzeszy. Co więcej, odbywało się to za osobistym pozwoleniem Hitlera.
Nie zawiódł się na nich. Do takiego wniosku doszedł młody historyk
amerykański na podstawie setek wywiadów z niemieckimi kombatantami
żydowskiego pochodzenia oraz tysięcy dokumentów wydobytych z niemieckich
archiwów.
Swoje rewelacje Bryan Mark Rigg opublikował w pracy Żydowscy żołnierze
Hitlera: Nieznana historia nazistowskich praw rasowych oraz mężczyzn
pochodzenia żydowskiego w wojsku niemieckim.[1] Już sam tytuł brzmi jak
oksymoron. Co? Żydzi służący u Hitlera? Jest to dla większości zupełnie
szokującym absurdem. Dla niektórych zapewne zabrzmi to jako jakieś
antysemickie pomówienie, spisek.[2]
Ale przecież tak nie jest. Większość z nas, a już napewno prawie każdy
przeciętny człowiek, stara się zrozumieć świat w oparciu o rozmaite
stereotypy. W pewnym sensie pomagają one nam funkcjonować, szczególnie
na wstępnym etapie życia, który u człowieka inteligentnego i ciekawego
nie trwa zbyt długo. Wraz z nabieraniem doświadczenia życiowego, w miarę
upływu czasu, przestajemy się dziwić gdy napotykamy kolejnego
szczodrego Szkota, nasz znajomy Anglik jest cholerykiem, a przyjaciel
Amerykanin ani nie żuje gumy ani nie trzyma nóg na stole przy jedzeniu.
Jednym słowem zaczynamy dostrzegać całą gamę ludzkich postaw, złożoność
zachowań, czy uwarunkowań czynów. Konserwatysta dostrzega, że jądro
istoty rzeczy pozostaje jasne, chociaż do pewnego stopnia zacierają się
kontury zjawisk. Rozumiemy więc, że subtelnie skonstruowane paradygmaty
to nie prostackie stereotypy, nawet jeśli mają ze sobą wspólne pewne
podstawowe rzeczy. Na przykład, stereotyp „niekulturalnego Amerykanina”
odzwierciedla do dużego stopnia brak kultury osobistej u młodego
pokolenia, ludu szczególnie, ale oczywiście nie starej elity USA.
Właśnie takim procesem budowania paradygmatu Niemców żydowskiego
pochodzenia zajął się Bryan Mark Rigg. Autorowi chodziło o wzbogacenie
naszej wiedzy o antysemityźmie, o eksterminacji Żydów – wbrew prostackim
stereotypom. Jest to podejście naukowe bardzo nam bliskie.
Badania własne
A było tak. Chyba dekadę przed wydaniem książki na korytarzach
uniwersytetów Ligi Bluszczowej (Ivy League) słyszeliśmy o badaniach
Rigga. Nasza uczelnia, Columbia University, miała umowę z Yale. Każdy
kto chciał od nas mógł jeździć tam; i odwrotnie. Jeden z gości
wspomniał, że powstaje tam słabo udokumentowane magisterium o
żydowskich żołnierzach Hitlera. Inspiracją tej pracy był film Agnieszki
Holland „Europa, Europa.” Autor oparł się rzekomo jedynie na kilku
wspomnieniach. Nic szczególnego. Ale mimo oporu swych profesorów Rigg
zdecydował pisać na ten temat doktorat. Uparł się. Został sam.
W 1994 /1995 byłem w Cambridge University w Anglii. Poszedłem posłuchać
wykładu profesora Jonathana Steinberga. Specjalizuje się on we włoskim
aspekcie eksterminacji Żydów podczas II wojny. Jako jeden z niewielu
docenia rolę Papieża i Kościoła w akcji ratowania ludności żydowskiej.
Wspomniał wtedy dwie interesujące rzeczy. Po pierwsze, w Australii brał
udział w procesie Ukraińca z SS-Wachmannschaften oskarżonego o
mordowanie Żydów w Winnicy. Ale ten wywinął się prokuraturze twierdząc,
że go wtedy w mieście nie było. Pokazał też autentyczne dokumenty.
Sędzia zwolnił oskarżonego, podatnik australijski zapłacił ponad 1 mln.
dolarów kosztów tego procesu. Australijski wymiar sprawiedliwości nie
zrozumiał, że daty były wedle kalendarza prawosławnego. SS-man jak
najbardziej był obecny w rzeczonym czasie w Winnicy podczas mordów.
Po drugie profesor Steinberg wspomniał krótko, że opiekuje się
studentem, który pisze o żydowskich żołnierzach Wehrmachtu. Zrozumiałem,
że chodzi o chrześcijan z żydowskimi przodkami, którymi zajmował się
Rigg. W tym czasie już sam co nieco poszperałem, aby zorientować się, że
Hitler w rozmaity sposób traktował różne osoby o żydowskich korzeniach.
Zestawiłem też informacje z rozmaitych źródeł na ten temat.Wyśmienity
sowietolog, profesor Robert Conquest opowiadał mi kiedyś, że na Krymie
nie mordowano Karaimów, bowiem nazistowscy eksperci rasowi uznali, że są
to Tatarzy wyznania quasi-mojżeszowego, a nie „prawdziwi” Żydzi. W tym
wypadku religia miała Niemców nie obchodzić. Zgodnie z tą logiką w 1944
r. z Karaimów pragmatycznie utworzono przynajmiej jeden batalion w
ramach Waffen-SS. Himmler wydał nawet specjalne pozwolenie aby Karaimscy
SS-mani mogli odprawiać judaistyczne modły.[3] (Z innego źródła
dowiedziałem się, że niemieccy Cyganie służyli w jednym na najbardziej
krwawych oddziałów SS).[4]Przypomniałem też sobie, że o „rasowym”
dylemacie Narodowych Socjalistów pisał Erich Maria Remarque. Według
niego, parafrazując, zabicie niemieckiego pół-Żyda byłoby zabiciem
pół-Niemca. Rozmawiałem na ten temat też z koleżanką ze studiów,
Patricią von Papen. Opowiedziała mi o tym, że w Berlinie odbyła się
demonstracja „aryjskich” rodzin „nie-Arian” i pod jej wpływem Gestapo
zawiesiło deportacje części Niemców pochodzenia żydowskiego do obozów
śmierci. Patricia później była konsultantką pracy Rigga.[5] Inna
koleżanka z uczelni, Cäecilie Rohwedder, wspominała, że jej babcia,
która była pochodzenia żydowskiego, przeżyła wojnę wcale nie ukrywając
się. Zgadłem, że chroniła ją prominentna pozycja jej rodziny.[6]
No i jak zwykle mamy też własne historie rodzinne. Podczas jednej z
wizyt u moich powinowatych w Niemczech zwróciłem uwagę na zdjęcie
przystojnego officera Luftwaffe: Leutnant Friedrich Heinrich Justinus
Falcon Cajus Graf Praschma Freiherr von Bilkau zginął na polu bitwy 28
lipca 1944 r. pod Demsi na Łotwie. Jego babka po stronie matki była
ochrzczoną angielską Żydówką. Teoretycznie, według standartów Hitlera,
Friedrich kwalifikował się do gazu. W praktyce o pochodzeniu jego matki
nikt niepożądany nie wiedział; jej dokumenty były niedostępne
nazistowskim tropicielom czystości rasowej w III Rzeszy. Znajdowały się
bowiem w Anglii i w Chinach.[7] Ale – jak mi powiedziała moja niemiecka
rodzina – osoby żydowskiego pochodzenia mogły otrzymać specjalne
zaświadczenie od Hitlera, uznające ich tzw. „aryjskość.” Na przykład, w
taki sposób uniknęła obozu śmierci Melitta Gräfin Schenk von
Stauffenberg.[8]
Wiedziałem więc, że sprawy te są dużo bardziej skomplikowane niż
powszechnie się wydawało. Nie miałem jednak zielonego pojęcia ani o
rozmiarach ani innych szczegółach tego zjawiska. Na szczęście Bryan Mark
Rigg w dużym stopniu uporządkował cały ten galimatias.
Metodologia i definicje
Zabrał się do tego bardzo metodycznie. Na początku rozważył kwestię „kto
jest Żydem.” Potem przedstawił problem asymilacji w Niemczech i
Austrii, ze szczególnym naciskiem na służbę wojskową jako
odzwierciedlenie najwyższego stadium asymilacji. W końcu Rigg opisał
ewolucję polityki Hitlera w stosunku do tzw. „mieszańców” (Mischlinge),
bogato ilustrując swoją opowieść historiami poszczególnych osób. Jego
dzieło czyta się momentami trudno. Autor w logiczny i zimny sposób
tłumaczy pseudonaukowe zasady „higieny rasowej” oraz inne
narodowo-socjalistyczne meandry pseudo-intelektualne urągające nie tylko
nauce, ale przede wszystkim naszej moralności zbudowanej na
chrześcjaństwie. Rigg zdecydował się stosować nazistowską nomenklaturę:
„Aryjczyk”, „35 –procentowy Żyd” czy „75-procentowy Żyd.” Oprócz tego
historyk ten zbyt pewnie czuje się w biurokratycznym gąszczu III Rzeszy,
konfudując czasami czytelnika. Na przykład używa terminologii
dotyczącej rozmaitych typów zaświadczeń o „aryjskości”, której znaczenie
tłumaczy dopiero pod koniec swego dzieła. W końcu Rigg opowiada o
straszliwie podłych wyborach moralnych, wymuszonych przez system.
Niesmaku takich informacji nie niwelują opowieści o bohaterstwie czy
szlachetności poszczególnych osób.Zastanawiając się „kto jest Żydem?”
Rigg odrzuca dwa „ekstremalne poglądy.” Po pierwsze, historyk nie zgadza
się z założeniem, że „osoba z jakimikolwiek przodkami żydowskimi jest
Żydem.” [9] Po drugie, autor zaprzecza opinii głównie ultra-religijnych
wyznawców judaizmu, że „żadna osoba pochodzenia żydowskiego, która
służyła w Wehrmachcie w ogóle nie mogła być Żydem.” Rigg słusznie
podkreśla, że „Żydzi to nie ‘rasa’.”[10]
Mimo, że ortodoksyjni rabini oraz władze Izraela uznają za Żyda tylko
osoby zrodzone z żydowskiej matki, badacz przychyla się do szerszej
interpretacji. Według niego rozwiązanie tej kwestii do dużego stopnia
powinno opierać się na samookreśleniu. Czyli Rigg preferuje liberalne
prawo wyboru. Jednocześnie jednak przynaje istnienie takich, którzy
według prawa Halacha są Żydami, ale świadomie odrzucają swoje korzenie i
zaprzeczają im z rozmaitych powodów (od samonienawiści do
asymilacji).Większość tzw. „mieszańców” (Mischlinge) odrzucało
identyfikację z Żydostwem. Uważali się za Niemców. Wielu popierało
narodowy socjalizm. Wielu miało podobne uprzedzenia jak „aryjska” reszta
ich rodaków. Bardzo często antysemityzmu Hitlera i NSDAP nie odnosili
do siebie ale do tzw. „Wschodnich Żydów” (Ostjuden). W 1935 r. jeden z
przywódców skrajnie prawicowej organizacji Narodowych Żydów Niemieckich
zapewnił Hitlera, że „on i jego towarzysze walczyli aby nie wpuścić
Ostjuden do Niemiec.” Kontynuował: „Te hordy wpół-azjatyckich Żydów” to
„niebezpieczni goście.” Dlatego trzeba ich „bezwzględnie wyrzucić” z
Niemiec.[11] A co na to Hitler? „Według doktryny nazistowskiej, podobnie
jak w Halacha, żydowskość jest dziedziczna.” W III Rzeszy Żydów
obwołano „rasą”.[12]
Co więcej, wielu „czysto aryjskich” chrześcijanin, którzy przeszeszli na
judaizm uznano za Żydów w sensie „rasowym” (Geltungsjuden). „Pół oraz
ćwierć-Żydów,” którzy mieli „pełnych Żydów” za małżonków traktowano jako
„pełnych Żydów.” Sprawy takie regulował najpierw paragraf aryjski
(Arierparagraph), a potem ustawy norymberskie i rozmaite dekrety
państwowe i rozkazy Hitlera. Dlatego, Rigg stwierdził, że
W dyskusji na temat tej historii musimy stosować nazistowskie definicje o
żydowskości bowiem w końcu liczyło się tylko to w co wierzyli Naziści.
Większość osób wymienianych w niniejszej pracy nie określiłaby siebie
jako Żydów czy częściowo Żydów. Ale tak definiowały ich teorie rasowe i
polityka Hitlera. Tak więc omawiając tutaj kwestię żydowskości czynimy
to wedle rasistowskiego prawa narodowo-socjalistycznego, a nie według
definicji Halachy.
III Rzesza operowała według zaiste orwellowskich zasad. Korzenie
członków partii sprawdzano do 1800 r. Oficerów SS do 1750 r. W
szczególnym przypadku jednemu partyjniakowi, który miał „semicki
wygląd,” dowiedziono, że jakiś jego przodek poślubił Żydówkę w 1616 roku
i wyrzucono go z funkcji państwowych. Jednocześnie – dla niektórych
wybranych – Hitler oraz jego zaufani biurokraci wydawali certyfikaty
„aryjskości.”
Tzw. Genehmigungen były przeznaczone dla żołnierzy. Składało się to jako
trzy osobne podania – prośbę o pozwolenie na kontynuację służby; prośbę
o pozwolenie na kontunuację służby z możliwością awansu, oraz właściwy
certyfikat „aryjskości,” czyli Deutschblütigkeitserklärung. Jego
posiadacz mógł siebie określać jako Niemiec pełnej krwi – deutschblütig.
Certyfikaty pierwszego i drugiego rodzaju zawierały zastrzeżenie, że
Hitler zdecyduje po wojnie o ostatecznym losie danej osoby.
Uzyskanie certyfikatu aryjskości nawet trzeciego typu nie oznaczało, że
osoba taka stała się pełnoprawnym obywatelem III Rzeszy. Po pierwsze,
częstokroć członkowie jego rodziny nie byli przecież automatycznie
zaliczani w poczet „Aryjczyków.” Zdarzało się nawet, że brat dostawał
certyfikat, a siostra nie. Po drugie, nowo kreowany „Aryjczyk” miał
zakaz wstępowania do NSDAP oraz nie mógł zostać rolnikiem. O ile chciał
awansować w wojsku ponad stopień pułkownika musiał ubiegać się o osobne
pozwolenie.[1] Aby wdrażać w życie nowe ustawy oraz kontrolować ich
wykonanie, a przede wszystkiem aby wyszukiwać w archiwach potrzebne
dokumenty, stworzono urząd rasowy (Rassenamt) oraz rozmaite inne biura. W
ciągu roku (1933-34) liczba biurokratów od „rasy” wzrosła z 27 do 126
osób. Można szacować, że po 1938 było ich conajmniej dziesięć razy
więcej. Podatnik niemiecki miał zapłacić 80 milionów marek za badania
genealogiczne każdego obywatela.[2] Biurokraci częstokroć byli dosłownie
zawaleni robotą. W związku z tym czasami zwracali się do pomoc do
Jakuba Jacobsona, dyrektora Centralnych Archiwów Żydów Niemieckich. Ten –
mimo swego żydowskiego pochodzenia i wyznania – wypełniał swoje
obowiązki raczej niechętnie, choć zgodnie z obowiązującym prawem.[3]
Polityka nazistowska wobec Mischlinge (mieszańców) w siłach zbrojnych
ulegała stałej modyfikacji. Jej różne aspekty były pełne sprzeczności. Z
jednej strony polityka zaostrzała się zgodnie z sukcesją wpowadzanych
antyżydowskich praw. Z drugiej – po wrześniu 1939 r. – pragmatyczne
wymogi wojny powodowały pewne jej cykliczne łagodzenie. Zwycięstwa
niemieckie przynosiły ponowne natężenie dyskryminacji. Ale klęski też, a
już szczególnie nieudany zamach na Hitlera w lipcu 1944 r. Wtedy stało
się jasne, że Hitler chciałby eksterminować „mieszańców.” Wcześniej,
jeszcze w 1942 r. wydawało się, że nazistów może zadowolić „tylko” ich
sterlizacja.
Tzw. „mieszańcy” - Mischlinge
Dlaczego służyli Hitlerowi? Wydaje się, że obecność osób pochodzenia
żydowskiego w wojsku III Rzeszy była logiczną kontynuacją długofalowego
trendu asymilacyjnego. Przecież patrioci niemieccy żydowskiego
pochodzenia (i religii) brali udział w walkach przeciw Napoleonowi.
Potem nastąpił szalenie szybki proces asymilacji, konwersji, ożenków,
oraz niemczenia się wśród ludności żydowskiej. Germanizacja szła w parze
ze wzrostem patriotyzmu, zrozumienia obowiązku w stosunku do narodu.
Niemcy żydowskiego pochodzenia walczyli w wojnach z Danią, Austrią,
Francją, a szczególnie w I wojnie światowej (zginęło wtedy za Niemcy
więcej osób pochodzenia żydowskiego niż padło za Izrael we wszystkich
wojnach z Arabami). Automatycznie też – mimo dyskryminacji przez NSDAP –
wielu z nich stanęło do szeregu aby walczyć w czasie II wojny. Przecież
czyny Hitlera w ciągu swych pierwszych lat u władzy, do 1939 r., nie
mogły doprowadzić do gwałtownej zmiany mentalności większości, do
de-asymilacji. Takowa, o ile miała miejsce, nastąpiła po wojnie, po
Zagładzie. Do wojny Niemcy żydowskiego pochodzenia byli po prostu
Niemcami. Przeciętny Mischling czuł, pracował i myślał jak przeciętny
„aryjski” Niemiec w tamtym czasie. Hans Gerlach napisał: „Rodzice
wychowali mnie jako prawdziwego Niemca w miłości do Führera oraz
Ojczyzny.”[4] Jego kolega, Dieter Bergmann myślał podobnie:
„Zwyciężamy!… Muszę wierzyć w to zwycięstwo ponieważ poświęciłem dla
niego tak wiele. Także wierzę w nie bowiem goreje we mnie miłość do
Ojczyzny.” A kto był wrogiem? Jüdische Kapitalistenschweine.[5] Tak
pisała wtedy osoba, która nie tylko była Żydem, ale również
homoseksualistą. Co więcej, zdawał on sobię sprawę z tego, że „nie mogę
być całkowicie optymistycznie nastawiony co do finału wojny. Naziści
chcą się mnie pozbyć.” [6] Mimo takich sprzeczności, nie przestał być
Niemcem.
Rigg odkrył, że „były niemiecki kanclerz, Helmut Schmidt, porucznik
Luftwaffe w czasie II wojny… przyznał, że gdyby nie miał żydowskiego
dziadka, zostałby nazistą.”[7] Hans Herder wpadł w głęboką
depresję, gdy dowiedział się, że ma żydowskiego dziadka. „Mówię ci
uczciwie, że nie lubię Żydów,” powiedział Riggowi w 1996 r.[8] Jego
koledzy winią Ostjuden albo Ortodoksów za anty-semityzm.[9] Jednak
żołnierz Wehrmachtu, z jednym żydowskim rodzicem, stwierdził:
„generalnie rzecz biorąc Mischlinge są bardzo anty-semiccy.”[10] Inny
wojskowy o żydowskich korzeniach dodał: „większość Mischlinge czuli się
bardziej Niemcami niż Żydami…. Niektórzy z nich chętnie wstąpiliby do
SS gdyby nie byli skalani żydowską krwią.”[11] Powiedzmy, że taka
postawa odzwierciedlała skrajność wśród Niemców żydowskiego pochodzenia.
Inną skrajnością byli tacy jak „pół-Żyd” Herbert Lefévre. Z pozoru
zachowywał się jak wielu innych. Wstąpił do Sturmabteilung (SA) i był
wiernym członkiem partii narodowo-socjalistycznej. Lefévre otrzymał
certyfikat „aryjskości” od Hitlera. W czasie wojny służył jako podoficer
w Kriegsmarine. Był kucharzem. Nielegalnie dokarmiał tych członków
załogi, którzy pozytywnie odpowiadali na jego homoseksualne zaloty.
Przyłapano go i powieszono, a jego żydowskie pochodzenie – mimo
uprzedniego błogosławieństwa Hitlera – posłużyło jako dodatkowy dowód
oskarżenia. W innym wypadku mężczyzna, którego wykluczono z wojska, ale
który miał warunkowy certyfikat „aryjskości” został zesłany do Auschwitz
gdzie zginął. Jego „zbrodnia”? Przespał się z pełną „Aryjką”. Czyli
osoby pochodzenia żydowskiego, które miały „certyfikaty” znajdowały się
stale pod lupą. Karano takich znacznie surowiej niż przeciętnych
„Aryjczyków.” W wielu wypadkach rewelacje o żydowskich przodkach były
wielkim szokiem dla Mischlinge. W prawie wszystkich wypadkach rodziny
uciekały się do rozmaitych forteli aby przez protekcję możnych III
Rzeszy uzyskać certyfikat „aryjskości”. Udało się to feldmarszałkowi
Erhardtowi Milchowi, który pełnił funkcje Sekretarza Stanu do spraw
Lotnictwa. Po prostu w 1933 r. jego matka poszła na policję i zeznała,
że jej sześcioro dzieci pochodzi z kazirodczego stosunku z jej aryjskim
wujkiem, a nie z jej żydowskim mężem. Milch do końca wojny sprawował
jedną z najwyższych funkcji w hierarchii III Rzeszy. Za jego plecami
dalej szeptano jednak, że jego matka, z domu Rosenau, też jest Żydówką. W
innym wypadku wydano certyfikat „aryjskości” dzieciom żydowskiego ojca i
„Aryjki” po tym jak „mój własny brat [Heinz Löwen] poszedł na Gestapo i
stwierdził, że nasza matka to dziwka, która pracowała jako
prostytutka.”[12] Heinz zginął w szeregach Waffen-SS, a jego brat
przeżył wojnę jako podoficer wojsk pancernych. Generał Helmut Wilberg
uważał, że żydowscy „mieszańcy” to dzieci ze związku
murzyńsko-hiszpańskiego. Wilberg przeżył szok w III Rzeszy, gdy prawo
norymberskie przypomniało mu o jego żydowskiej matce. Chciał dalej
służyć Niemcom. Był zupełnie zagubiony.
Historia Mischlinge to studium sprzeczności i kontrastów. Prawa
norymberskie i poszukiwanie oraz odkrywanie żydowskich korzeni wśród
Niemców, a następnie nakręcająca się spirala eksterminacji, doprowadziły
do samonienawiści, samobójstw, gorzkich rozwodów, degrengolady
moralnej, ale również do aktów bohaterstwa oraz wzorowej lojalności.
Większość najpewniej usiłowała oszukać system. Częstokroć
przeprowadzali fikcyjny rozwód, ale kontynuowali pożycie małżeńskie.
Zwykle tacy przeżywali. Mniej szczęścia mieli ci, których powoływano do
służby w karnych kompaniach (Frontbewährungseinheiten, albo żartobliwie
Himmelfahrtskommandos-komando Wniebowstąpienia), szczególnie na froncie
wschodnim. Większość z nich zginęła. Lecz wielu walczących w normalnych
oddziałach zwolniono do 1943 r. zgodnie z dekretami z 8 i 20 kwietnia
1940 r. Niektórzy zwolnieni z Wehrmachtu „mieszańcy” powrócili do Rzeszy
do „normalnego życia.” Uczyli się, pracowali, bawili, oraz uprawiali
seks z samotnymi dziewczynami i żonami „aryjskich” żołnierzy
frontowych.[13] Ale dochodziło też do takich tragedii, że synowie
walczyli na froncie, a ich krewnych z Rzeszy wysyłano do gazu w
Generalnym Gubernatorstwie. Bywało też jednak tak, że jeśli
syn-„mieszaniec” bohatersko zginął na froncie, to według dekretu Hitlera
z marca 1941 r. jego rodzice z mieszanego małżeństwa nie podlegali
represjom.[14]
Oto garść przykładów, ilustrujących pełną sprzeczności rzeczywistość
totalitarną III Rzeszy: Podczas kłótni rodzinnej „aryjski” ojciec
nawrzeszczał na swego Mischling- syna: „Won mi stąd parszywy
Żydzie!”[15] „Aryjska” ciotka powiedziała swemu „mieszanemu”
siostrzeńcowi: „Mój drogi, uważam, że takich jak ty należy eksterminować
aby nasza ojczyzna zachowała swą czystość i zwyciężyła nad spiskiem
marksistowsko-żydowskim. Przykro mi, mój drogi. Sam wiesz, że cię
kocham.”[16]
Z drugiej strony, rozżaleni antysemityzmem żydowscy dziadkowie odbijali
sobie na swych „mieszanych” wnukach, nawet tych o żydowskich matkach.
„Helmut Kopp pamiętał jak jego żydowski dziadek zdzielił go batem i
nazwał gojem.”[17] Według Rigga do tego dochodził aspekt żydowskiej
odrębności religijnej. „Nie należy się dziwić, że niektórzy
ortodoksyjni Żydzi pozytywnie ustosunkowali się do praw norymberskich
ponieważ one zapobiegały ożenkom z niewiernymi.”[18]
Porucznik Walter Lebram popełnił samobójstwo na wieść o tym, że według
paragrafu aryjskiego (Arierparagraph) nie może służyć w armii. Generał
Karl Zukertort wystąpił o certyfikat „aryjskości” w 1939 ale odszedł z
wojska w 1941 r. dowiedziawszy się, że sprawa jego zostanie załatwiona
dopiero po wojnie. W końcu Hitler przyznał mu certyfikat w 1942 r.
Zukertort zdecydował jednak nie wracać na służbę. Tymczasem jego brat,
generał Johannes Zukertor pozostał w wojsku jako jeden z wyższych
oficerów artylerii.
Zaszczute jadowitą kampanią nienawiści „w pełni żydowska” żona i
teściowa „ćwierć-Żyda” admirała Bernharda Rogge popełniły samobójstwo. W
1939 r. Rogge uzyskał „aryizację” i wiernie służył Hitlerowi. Pod
naciskiem przełożonych gen. Bernhard Kühl rozwiódł się ze swoją żydowską
żoną, która wyemigrowała do USA. Kapitan Kriegsmarine Arnold Techl
odmówił wypełnienia takiego rozkazu i został zdymisjowany. Mąż
„pół-Żydówki” gen. Gotthard Heinrici nigdy się nie rozwiódł. Zarówno
jego żona jak i dzieci nagrodzono patentami „aryjskości”. Potem, wiosną
1945 r., gen. Heinrici desperacko bronił linii Odry i samego Berlina
przed Sowietami. Podczas gdy Horst Reinhard udawał „ćwierć-Żyda” służąc w
Wehrmachcie, jego ojciec dostał przydział jako sierżant sztabowy armii
do oddziału wartowniczego SS w obozie koncentracyjnym Flossenburg. „W
pełni żydowska” matka Horsta zamieszkała w barakach załogi wraz ze swoim
mężem. Cała rodzina przeżyła wojnę.[19]
Częstokroć Mischlinge czuli się odrzuceni zarówno przez Żydów jak i
„Aryjczyków.” Na przykład, w 1938 r. Hannah Klewansky poszła na Gestapo w
poszukiwaniu ojca. Gestapowcy wysłali ją do gminy żydowskiej.
Pracownicy gminy pokazali jej drzwi, bo ojciec jej był konwertytą.
Klewansky powróciła ze swą prośbą na Gestapo, gdzie wściekli policjanci
pobili ją i zgwałcili.
Z drugiej strony „mieszańcy” stale używali uzyskane od Hitlera
certyfikaty „aryjskości” aby pomagać członkom swojej rodziny. Porucznik
Jürgen Krackow trzykrotnie ocalił swego „pół-Żyda” ojca od deportacji,
dosłownie wyciągając go ze szpon Gestapo. Porucznik H. Ruge wyciągnął
brata z obozu. W 1943 r. porucznik broni pancernej Joachim Cohen
odwiedził swego ojca w Sachsenhausen. Zwrócił się też do zdumionego
komendanta o protekcję dla ojca.[20]
Ze swoich badań nad Mischlinge Rigg wywiódł, że wśród pół-Żydów o
żydowskich ojcach istniało dużo większe prawdopodobieństwo przywiązania
do judaizmu niż u tych, którzy mieli żydowskie matki, a którzy według
Halachy byli Żydami. Fakt ten pokazuje, że Halacha pod wieloma względami
była opóźniona w stosunku do społecznej rzeczywistości. Wierzenia
religijne ojca wpływały na wychowanie dziecka bardziej niż wierzenia
matki. Być może tak było z powodu ogólnie patriarchalnego charakteru
niemieckich ognisk domowych. To potwierdza fakt, że większość mężczyzn,
którzy byli obrzezani, a których zbadaliśmy w niniejszej pracy, mieli
żydowskich ojców.[21]
Bohaterowie III Rzeszy
Rigg twierdzi, że większość zbadanych przez niego żołnierzy chciało się
wykazać, udowodnić, że są godni miana – „Niemiec”, że ich żydowskość nie
istnieje. Bo według stereotypu Żyd to przecież tchórz. A więc walczyli z
niezwykłą zażartością, narażając się często dużo bardziej niż
„Aryjczycy.” Spośród dwóch lub trzech milionów tzw. Mischlinge w III
Rzeszy, przynajmniej 150 tys. osób pochodzenia żydowskiego (a w tym –
jak obliczono, conajmniej 6019 „pełnych Żydów” lecz na fałszywych,
„aryjskich” papierach) walczyło w armii Hitlera.[1]
Rigg zbadał dokładnie aż 1671 przypadków żołnierzy-Żydów i Mischlinge (a
w tym 26 członków NSDAP). 163 z nich zginęło. 279 odznaczono za odwagę,
z czego aż 15 Krzyżem Rycerskim. „Pół-Żyd” ppłk. Walter Hollaender na
czele swego pułku ocalił korpus armijny Wehrmachtu od totalnej klęski
pod Kurskiem w lipcu 1943 r. „Ćwieć-Żyd” admirał Bernhard Rogge był
chyba jednym z najbardziej słynnych piratów III Rzeszy, chlubą
Kriegsmarine. Pod koniec wojny pomógł on ocalić miliony niemieckich
uciekinierów i uchodźców z państw bałtyckich, Prus i Pomorza. „Pół-Żyd” i
kawaler Krzyża Rycerskiego generał Günther Sachs dowodził 12 dywizją
artylerii przeciwlotniczej. „Ćwierć-Żyd” generał Hans-Heinrich Sixt von
Armin dowodził 113 dywizją piechoty pod Stalingradem i również zasłużył
sobie na Krzyż Rycerski. „Pół-Żyd” generał Helmut Wilberg odznaczył się
już podczas swojej służby jako szef operacji w sztabie Legionu Kondor w
Hiszpanii (1936-1937). Tak jak wspomniany już „pół-Żyd” feldmarszałek
Milch, gen. Wilberg położył wielkie zasługi w rozwój sił powietrznych
Luftwaffe. Odwrotnie niż Milch, który „był fanatycznym i entuzjastycznym
nazistą bezwzględnie ufającym Hitlerowi,” gen. Wilberg był
przeciwnikiem systemu.[2]
Wśród niższych stopniem „mieszańców” na przykład Hauptmann Siegfried
Simsch mający na koncie 95 strąceń, był asem Luftwaffe. We wrześniu
1939 r. kanonier Dietmar Brücher odznaczył się pod Tomaszowem wyciągając
rannych kolegów spod ostrzału. W sierpniu 1941 r. pod Humaniem, mjr.
Robert Borchard na czele swej kompanii czołgów w beznadziejnej sytuacji
powstrzymał sowiecki kontratak. Wyróżniono go Krzyżem Rycerskim.
„Pół-Żyd” kpt. Karl Henle dosłużył się Żelaznego Krzyża za odwagę,
zginął na polu bitwy. Henle to ciekawy przypadek. Był porucznikiem, gdy
wprowadzono paragraf aryjski w wojsku. Dano mu możliwość pozostania w
armii w stopniu szeregowego. Odmówił. W 1939 r. powołano go do wojska
ponownie w stopniu oficerskim. W 1941 r. Hitler dał mu certyfikat
„aryjskości.” Henle służył wiernie, bo wierzył, że ochrania swego ojca
od deportacji. Inny oficer, kapitan Erich Rose był nie tylko patriotą
niemieckim, ale również ostrym antykomunistą. Walczył przeciw czerwonym
podczas rewolucji i wojny w Hiszpanii (1936-39). Służył potem jako
łącznik między Wehrmachtem a frankistowską Błękitną Dywizją na froncie
wschodnim. Hitler odmówił wydania certyfikatu „arianizacji” jako „75%
Żydowi.” Rodziców kpt. Rose zagazowano w Auschwitz. Niedługo potem on
sam zginął w walce z Sowietami. „Jestem świnią,” powiedział o sobie
frontowym przyjaciołom, szarpany dylematem moralnym swego wkładu do
walki za Hitlera.[3]
Często więc byli to bohaterowie wbrew sobie. Służąc w wojsku, chcieli
pomóc swoim żydowskim rodzinom. Jednocześnie, jak twierdzi autor pracy,
wielu takich żołnierzy „czuło, że zdradza tych właśnie ludzi, których
chcieli ochronić.”[4] Walczyli przecież o zwycięstwo Hitlera. Wydaje się
jednak, że takie uczucia przyszły dopiero stopniowo, wraz ze wzrostem
świadomości o prześladowaniu Żydów, o holokauście, o okropieństwach
wojny, o celach Hitlera. Z drugiej strony, aby skomplikować sprawę,
wspólna walka spowodowała, że większość Mischlinge czuła potężne więzy
koleżeństwa frontowego łączące ich z „Aryjczykami”. Co więcej, honor
żołnierski powodował, że walczący czuli się związani przysięgą: „Składam
przed Bogiem to święte przyrzeczenie, że będę bezwzględnie posłuszny
Adolfowi Hitlerowi, Wodzowi Rzeszy Niemieckiej i Ludu, Naczelnemu
Wodzowi Sił Zbrojnych, oraz, że jestem gotowy, jako dzielny żołnierz,
stale ryzykować swe życie dla mej przysięgi.”[5]
Chociaż Rigg skoncentrował się na wojsku, lotnictwie i marynarce
wojennej, od czasu do czasu wspomina o niemieckich Żydach i Mischlinge w
formacjach partyjnych SA, SS i policji. Generalnie, „pół-Żydów nie
usunięto z rezerwowych oddziałów policji aż do października 1942 r.”[6]
Wbrew rozkazowi o czystce nieznana liczba Mischlinge pozostawała w
szeregach SA do końca wojny. Niektórzy z nich zajmowali prominentne
stanowiska, jak choćby Felix Bürkner w samej berlińskiej centrali
organizacji.[7]
Najbardziej kontrowersyjny jest udział osób pochodzenia żydowskiego w
SS. Wspomniałem już Heinza Löwen, który skłamał, że jego matka była
prostytutką, aby móc jako “Aryjczyk” służyć w Waffen-SS. Na lepszy
pomysł wpadł “czysty Żyd” Karl-Heinz Löwy. Ten zmienił nazwisko na
Werner Grenacher, udawał “Aryjczyka”. Został z poboru wcielony do 6
dywizji górskiej SS. Z wyboru i z aprobatą przełożonych w tej formacji
znalazł się “ćwierć-Żyd” SS-Obersturmbannführer Peter Sommer, wcześniej
oficer Wehrmachtu. Chyba najbardziej szokujący przykład Żyda, który
ukrył się w SS to Elke Sirewiz, który jako SS-Obersturmführer Fritz
Scherwitz został komendantem obozu koncentracyjnego na Łotwie.
Rigg zbadał też plotki oraz oskarżenia o żydowskie pochodzenie kilku
prominentnych polityków i wojskowych III Rzeszy. Historyk krytycznie
rozważył dostępne dowody na temat rzekomo żydowskiego pochodzenia takich
nazistowskich notabli jak generał SS Reinhard Heydrich, czy sam Hitler.
Rigg doszedł do wniosku, że – o ile nie wydobędziemy na światło dzienne
nowych dokumentów – to nic nowego do debaty nie może on wnieść. Jednym
słowem, nie możemy wykluczyć, że mieli oni żydowskich przodków, ale nie
możemy też tego udowodnić. Jednak bez względu na stan faktyczny „Hitler
obawiał się, że plotki o jego żydowskiej przeszłości mogły być prawdą…
Być może, że ten kryzys samookreślenia spowodował, że Der Führer wydał
tak wiele certyfikatów, które chroniły przed nazistowskimi prawami
rasowymi.”[8]
Według speców rasowych z SS, feldmarszałek Erich von Meinstein miał na
nazwisko von Lewinski i został zaadoptowany przez rodzinę Meinsteinów.
Adiutant Meinsteina, Alexander Stahlberg, który sam jest pochodzenia
żydowskiego, twierdził w 1994 r., że nazwisko feldmarszałka wywodzi się
od hebrajskiego słowa „Levy” – lew. Nie jest to wcale pewne, bowiem jego
teczka w kartotece SS została częściowo opróżniona, a inne papiery
zniknęły. W każdym razie Meinstein był jednym z niewielu, którzy od
początku aktywnie starali się pomagać Mischlinge.[9]
Pomoc i awanse
Według Rigga, „zwykle przyjaźń odgrywała największą rolę w udzielaniu pomocy mieszańcowi przez [nazistowskiego] notabla.”[10]
Oprócz v. Meinsteina, niektórzy inni zawodowi wojskowi – jeszcze przed
wojną – pomagali swym kolegom i podwładnym pochodzenia żydowskiego. W
większości byli to konserwatyści, jak gen. Seegers, gen. Erwin von
Witzleben, czy gen. Werner von Fritsch. Ten ostatni był antysemitą, lecz
„nie lubił Hitlera i jego ‘kumpli’.”[11]
Czasami pomoc wynikała z szacunku czy też litości do petenta. W taki
sposób sam SS-Obersturmbannführer Adolf Eichmann zlitował się nad ciężko
rannym porucznikiem Ernstem Pragerem i – widząc jego liczne odznaczenia
bojowe – pomógł jego wujkowi w obozie koncentracyjnym.[12] Bardzo
często za aktem pomocy stały więzy rodzinne. Na przykład, generał SS
Curt von Gottberg wstawił się za swym bratankiem Wilhelmem. “Pomógł on
nie tylko jemu, ale też i jego bratu oraz sześciu kuzynom uzyskać
Deutschblütigkeitserklärung (certyfikat o czystej rasowo krwi) wiosną
1940 r.”[13] Gen. Curt von Gottberg wkrótce wsławi się masowymi mordami
na Żydach.
W biurokracji partyjno-rządowej sabotaż ustawy norymberskiej uprawiał
Bernhardt Lösener, wysoki urzędnik w Rassenamt. Przestrzegał o
“katastrofalnych reperkusjach społecznych”, jakie wywołają
prześladowania Niemców pochodzenia żydowskiego, którzy bohatersko
walczyli na frontach I wojny światowej, oraz tych, którzy ofiarnie
wspomagali NSDAP przed zdobyciem władzy przez Hitlera.[14]
Tacy wysoko postawieni naziści jak admirał Erich Raeder czy
Luftmarschall Hermann Göring bezkarnie pozwalali sobie od czasu do czasu
na protekcję swych faworytów. Ba! Szef SS i policji Heinrich Himmler
zwolnił z obozu koncentracyjnego Żyda, profesora Fritza Pringsheima, do
którego czuł sympatię, a potem pomógł mu wyemigrować. Wiele certyfikatów
“aryjskości” przyznał sam Hitler. Szczególnie dotyczyło to rannych i
wyróżnionych żołnierzy, oraz takich, którzy byli fizycznie najbliżsi
“aryjskiemu ideałowi.” Ale zdarzyło się, że Der Führer uwolnił w pełni
żydowską babkę trzech udekorowanych za waleczność
żołnierzy-“mieszańców.” Kobieta ta była już w drodze do obozu śmierci w
Generalnej Guberni. Hitler wydawał certyfikaty “aryjskości” również
cywilom, o ile zasłużyli się dla III Rzeszy, na przykład chemikowi
Arthurowi Imhausenowi, „ojcu” niemieckiej margaryny (uznany z rodziną
jako „pełny aryjczyk – Vollarier).
Wódz NSDAP wydał wiele certyfikatów dzięki bezinteresownym interwencjom i
prośbom swego wojskowego adiutanta, Gerharda Engela. Hitler osobiście
przejrzał kilka tysięcy podań o uznanie “aryjskości” i zaaprobował pewną
część z nich. Rigg udokumentował 306 takich przypadków, w większości
oficerów. Szacunkowo od 11,000 do 16,000 “mieszańców” służyło w
Wehrmachcie dzięki takim certyfikatom.[15]
Na niższym poziomie drabiny społecznej III Rzeszy pomocy udzielano
Mischlinge raczej wyjątkowo. Polowanie na Żydów uruchomiło naturalne
mechanizmy zła i oportunizmu już w 1933 r. Wielu wojskowych
“Aryjczyków”, dwoiło się i troiło aby zyskać kosztem swoich
“nie-aryjskich” kolegów. Po Anschlussie Austrii oficerowie tamtejszej
armii ucieszyli się niezmiernie z paragrafu aryjskiego. [16] Podobnie
postępowali również rozmaici cywilni urzędnicy rządowi. Ci ostatni
kierowali się chęcią utrwalenia swej pozycji, zemstą, czy też po prostu
złośliwością. Władze zalała lawina denuncjacji. “W 1937 r. [sekretarz
stanu Hans Heinrich] Lammers zaapelował do urzędników państwowych aby
wstrzymali się z denuncjacjami bowiem został wprost zasypany takimi
raportami.”[17]
Sytuacja zmieniła się po wybuchu wojny – nie w Rzeszy, ale na liniach
frontu. Po prostu solidarność żołnierska powodowała, że w wielu
przypadkach na najniższym poziomie ignorowano nazistowskie ustawy. Poza
tym, “kilku pół-Żydów pozostało bowiem ich dowódcy chcieli mieć
doświadczonych żołnierzy w oddziałach.” [18] Ogólnie, niżsi oficerowie
frontowi ochraniali “swoich” “mieszańców.” Było to normą też
przynajmniej u jednego wyższego dowódcy. Badania Rigga pokazują, że
“pół-Żydzi” mieli się całkiem dobrze w Afrika Korps feldmarszałka Erwina
Rommela. Niewątpliwie miały na to wpływ specyficzne warunki w jakich
operował ten dowódca. [19]
Ale i daleko za liniami frontu znalazł się przynajmniej jeden
sprawiedliwy, który pomagał “mieszańcom”. Był nim komendant garnizonu
Poczdam, gen. Erich hrabia von Brockdorff-Ahlefeldt. Generalnie trzeba
przyznać, że Wehrmacht źle koordynował współpracę z Gestapo i NSDAP w
sprawie tropienia Mischlinge w szeregach wojska. Po części wypływało to z
biurokratycznej niewydolności, a po części z wojskowej niechęci do
partyjnych aparatczyków i policjantów. Do wyjątków należeli bezwzględni
służbiści, którzy sumiennie egzekwowali prawa przeciw “mieszańcom.” Do
takich służbistów zaliczał się przede wszystkim “ćwierć-Żyd” Admirał
Martin Baltzer z Kriegsmarine.[20] Swą nadgorliwością chciał
zakamuflować swoje pochodzenie i udowodnić, że zasłużył na swój
certyfikat “aryjskości,” którym wyróżnił go Hitler.
Polonica i Zagłada
Jest też kilka poloników, większość z nich w kontekście holocaustu. Ale
nie wszystkie. Rigg podaje informacje o Mischlinge walczących w Polsce.
Na przykład trzech braci von Mettenheim biło się w kampanii wrześniowej.
Poległ też wtedy kpt. Klaus von Schmeling-Diringhofen. Na jego
certyfikacie „aryjskości” nie wyschł jeszcze atrament.
Jak reagowali na najazd Hitlera na Polskę? W dzienniku kanoniera
Dietmara Brüchera znajdujemy następującą notkę pod datą 1 września 1939
r.: „Dawną niesprawiedliwość Wersalu należy usunąć.”[21] Zdobycie
Warszawy Hans-Christian Lankes skomentował w swym dzienniku w
następujący sposób: „Najwspanialszy raport w dniu dzieisejszym –
niemieccy żołnierze w Warszawie.”[22] Inny „mieszaniec” wyraził swoje
niezadowolenie, że niedostatecznie szybko został uznany za „Aryjczyka,”
bowiem nie zdążył na wojnę z Polską. Przełożeni „pół-Żyda” Martina Biera
uważali, że swą dzielną postawą na polu bitwy w Polsce zasłużył sobie
na certyfikat „aryjskości.” [23]
Dietmar Brücher wspomina, że w czasie kampanii wrześniowej jego koledzy
popełnili wiele okrucieństw na Polakach. W bitwie pod Tomaszowem Brücher
został ranny w nogę. Polacy poszli do kontrataku. Z przerażeniem
oczekiwał przyjścia Wojska Polskiego, bowiem “słyszał plotki, co Polacy
robili z rannymi Niemcami. Tymczasem Polacy dostrzegli Brüchera, ale
zostawili go w spokoju. Jeden z nich wręcz zatrzymał się i pomógł mu
opatrzyć ranę. Potem uścisnęli sobie ręce, a Brücher stwierdził… Krieg
ist Scheisse.” [24] Jego kolega wpadł w polską zasadzkę, został ranny od
pchnięcia bagnetem, ale uciekł. Otrzymał odznaczenie za swój
wyczyn.[25]
Dowiadujemy się też, że w 1944 r. zginął w walce w Polsce „mieszaniec”
Karl Adolf Zukertort, ale autor nie podaje żadnych okoliczności śmierci.
Rigg nie opisuje też zachowania się Mischlinge w stosunku do polskiej
ludności chrześciańskiej podczas okupacji. Nadmienia tylko, że
polsko-żydowscy “mieszańcy” byli zgromadzeni w gettach, a w późniejszym
okresie poddani bezwzględnej eksterminacji. Odwrotnie niż ich niemieccy
kuzyni, nie mieli oni żadnych przywilejów ani żadnych szans na
łaskę.[26]
Rigg poświęca wiele miejsca kwestii tego, co Niemcy żydowskiego
pochodzenia wiedzieli o Holokauście. Według niego, „Niestety większość
Mischlinge nie zrobiła nic, aby pomóc polskim Żydom źle traktowanym
przez ich kolegów-żołnierzy…. Większość żołnierzy mieszańców cieszyła
się z niemieckich zwycięstw ze swymi współtowarzyszami mając nadzieję,
że ich służba wpłynie na zniesienie dyskryminacji w domu. Niewiele się
martwili o prześladowaniu polsko-żydowskich cywili przez swych
rodaków.”[27] Ponadto, “Mischlinge często odczuwali takie same emocje
antysemickie jakie wyrażali nie-Żydzi…. Obergefreiter Heinz-Günther
Angress, który był pół-Żydem, opisywał w czasie gdy jego oddział
maszerował w głąb Polski poczuł, że ekstremalnie antysemickie pismo Der
Sturmer nie przesadzało. Żydzi w Polsce ‘wyglądali po prostu
strasznie.’”[28]
Inny “mieszaniec” tak opisał swoje wrażenia o polskich Żydach w
Ropczycach: „Spaceruję przez getto. To straszne, jakich okropnych ludzi
tam widzę…. Patrząc na Żydów odnosi się bardzo dekadenckie wrażenie
prawdopodobnie z tego względu, że od stuleci rozmnażają się oni w
obrębie tej samej grupy.”[29] Podobnie zaszokowani byli inni Niemcy
pochodzenia żydowskiego. Co więcej, wspominali o obcinaniu polskim Żydom
bród, biciu, upokorzaniu, czy przymuszaniu ich do pracy. Wiedzieli o
deportacjach. Rigg twierdzi jednak, że większość z nich nie wiedziała o
Holokauście, ani o rzeczywistości obozów koncentracyjnych czy obozów
śmierci.[30] Każdy ze zbadanych przez tego historyka żydowskich
żołnierzy Wehrmachtu stracił w Zagładzie przeciętnie około ośmiu
krewnych.[31]
Niektórzy żołnierze pochodzenia żydowskiego lekceważyli zawarte w
listach ostrzeżenia o tragicznej sytuacji swych krewnych w gettach i
obozach. Na przykład, Ida Klein została wywieziona z Rzeszy do Głuska na
południowej Lubelszczyźnie. Pisała do wnuka o tragicznej sytuacji w
tamtejszym getto, informując m.in. o zastrzeleniu Żyda za brak opaski.
Wnuk, Hans-Geert Falkenberg, po prostu nie wierzył. Uznał, że staruszka
„halucynuje.” Latem 1942 r. listy od babki ustały. Falkenberg odwiedził
Głusk we wrześniu 1943 r. Dowiedział się tylko, że wszystkich Żydów
wywieziono. Dopiero po wojnie uwierzył, że jego niemieccy współrodacy
zamordowali mu babkę.[32]
Generał Werner Maltzahn walczył za Führera w Związku Sowieckim. Nigdy
nie interweniował, aby pomóc swojej rodzinie. Deportowano i zamordowano
jego siostrzenice, siostrę, oraz matkę. Dowiedział się o tym po wojnie.
Podobnie SS-man Günther Löwy, który stracił prawie całą rodzinę w getto w
Mińsku. Twierdzi, że słyszał o gazowaniu w Auschwitz, ale żaden z jego
kolegów z oddziału nic nigdy nie mówił o holokauście.[33]
„Pół-Żyd” Alfred Posselt służył przy lotnisku polowym w Rzeszowie.
Zakochał się w polskiej Żydówce, Halinie Goldner. Nawet pomagał jej
rodzinie, przynosząc żywność do getta. „Był świadkiem egzekucji Żydów,
oraz słyszał o deportacjach do Bełżca.” Halina zniknęła, zagazowano ją.
Potem deportowano z Niemiec i zamordowano rodzinę Posselta. „Uznał, że
nic nie można zrobić. Kontynuował służbę. Przekonany był, że zło,
którego był świadkiem jest wyjątkiem od reguły.”[34]
Pora na najstraszniejsze.
Rigg napisał: „Wbrew oczekiwaniom, moje badania wykazały, że niektóre
osoby pochodzenia żydowskiego brały bezpośredni udział w Holokauście
jako sprawcy, głównie ze względu na swoją rangę i obowiązki z nią
związane.”[35] Najbardziej winny był feldmarszałek Milch, którego nie
tylko informowano o mordach oraz pracy niewolniczej, ale nawet o
pseudo-medycznych eksperymentach na więźniach. „Pół-Żyd” Milch uznał je
za „interesujące.” Dlatego też należy uznać go za „żydowsko-niemieckiego
zbrodniarza wojennego.”[36] Podobnie rzecz ma się z „ćwierć-Żydem” Dr.
Leo Killy z Kancelarii Rzeszy, oraz z „ćwierć- bądź pół Żydem” Dr.
Hansem Eppignerem, odpowiedzialnym za pseudonaukowe eksperymenty
medyczne w Dachau. Zbrodniarzami byli też „pełna Żydówka” Stella
Goldschlag, agentka Gestapo, która denuncjowała ukrywających się w
Berlinie Żydów, czy „pełny Żyd” Günther Abrahamsohn, który jej pomagał
wraz z około 15 innymi żydowskimi „łapaczami” (Greifer) w stolicy III
Rzeszy. Jednym z najbardziej szokujących był przypadek „pełnego Żyda”
Elke Sirewiz. Załatwił on sobie fałszywe papiery na nazwisko Fritz
Scherwitz. Został członkiem NSDAP. Służył w SS jako Obersturmführer. Był
komendantem obozu koncentracyjnego w Lenta pod Rygą na Łotwie. Według
Rigga, Elke Sirewiz był odpowiedzialny za wysyłanie Żydów na śmierć.
Świadkowie twierdzą, że osobiście wziął udział w zabijaniu 200 Żydów w
Rydze 31 października 1942 r. Zgwałcił też kilka kobiet. Po wojnie
pracował w instytucji w Monachium, która pomagała Żydom odzyskiwać ich
własność. Ktoś go rozpoznał i doniósł władzom. Scherwitza oddano pod sąd
jako zbrodniarza wojennego.[37]
Po wojnie
A jakie były losy innych po wojnie? Prawie wszyscy siedzieli cicho.
Dopiero gdy młody amerykański historyk Rigg dotarł do nich i zaczął
odgrzebywać przeszłość, zaczęli mówić. Opowiadali o wszystkim.
Karl-Heinz Löwy z SS skarżył się, że wyrzekli się go krewni. Innego
weterana Wehrmachtu wyrzucono z synagogi, za to że służył Hitlerowi.[38]
“Po zwolnieniu z wojska, wracając do domu, Żyd Günther Kallauch spotkał
na drodze grupę uwolnionych żydowskich więźniów obozu koncentracyjnego
(KZ-Häftlinge). Kallauch starał się im wytłumaczyć jak przeżył oraz to,
że jest Żydem, ale ludzie ci, nie wierząc, że Żyd może nosić mundur
Wehrmachtu, pobili go.”[39]
W podobny sposób Rigga potraktowali niektórzy historycy oraz wielu
komentatorów prasowych. Nie pomogło mu nawet to, że Rigg – odkrywszy w
Niemczech, że ma żydowskich przodków – przeszedł na judaizm i służył w
armii izraelskiej.[40]
W zasadzie jednak nie powinniśmy się dziwić obecności osób żydowskiego
pochodzenia w wojskach Hitlera. W końcu w armiach Skonfederowanych
Stanów Ameryki walczyło 40,000 czarnych żołnierzy – wolnych i
niewolników. Takie są paradoksy historii. I wielką zasługą Rigga jest
to, że nam je ukazał. Komunizm upadł. Nie ma tematów tabu.
Bryan Mark Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers: The Untold Story of Nazi
Racial Laws and Men of Jewish Descent in the German Military (Lawrence,
Kansas: University Press of Kansas, 2002).
W Polsce książka ukazała się w r.2005 w wyd. ARKADIUSZ WINGERT
Marek Jan Chodakiewicz
http://chodakiewicz.salon24.pl/
[1] Szczegółową statystykę zawiera rozdział trzeci. Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 51-75.
[2] “Milch was an ardent and enthusiastic Nazi who strongly believed in Hitler.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 178.
[3] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 203-204, 261-62, 378 n. 106.
[4] “many Mischlinge felt they were betraying the very people they
wanted to protect.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 43.
[5] Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 86.
[6] Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 137.
[7] Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 146.
[8] „Hitler feared that the rumor about his Jewish past could have been
true…. This personal identity crisis may have led him to make so many
exemptions from Nazi racial laws.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers,
s. 175.
[9] Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 83, 85, 314 n. 62.
[10] “Usually friendship played the biggest role in motivating someone
in a high position to help a Mischling.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish
Soldiers, s. 179.
[11] “The intelligent Fritsch, although anti-Semitic, disliked Hitler
and ‘his cronies’.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 85.
[12] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 260.
[13] “Curt von Gottberg… helped not only him but also his brother and
six cousins receive Hitler’s Deutschblütigkeitserklärung in the spring
of 1940.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 213. O egzekucjach
przeprowadzanych przez tego SS-mana zob. s. 365.
[14] “the disastrous social repercussions.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 96.
[15] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 140, 180, 182, 187, 193, 205, 220.
[16] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 106.
[17] “In 1937, Lammers appealed to government officials to stop their
denunciations because he was overwhelmed with reports.” Zob. Rigg,
Hitler’s Jewish Soldiers, s. 94.
[18] “Several half-Jews remained because their commanders wanted to keep
experienced soldiers in their units.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish
Soldiers, s. 119.
[19] Rommel zresztą zignorował rozkazy Hitlera o eksterminacji
schwytanych przez Afrika Korps cudzoziemskich Żydów. Zob. Rigg, Hitler’s
Jewish Soldiers, s. 131-32.
[20] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 138, 142, 154.
[21] “The old injustice of Versailles must be erased.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 124.
[22] “The most beautiful report today is that German troops are in Warsaw!” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 124.
[23] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 207, 210.
[24] “He saw the enemy nearby and feared the worse [sic], having heard
rumors of what Poles did to wounded Germans. The Poles noticed Brücher
but left him alone. One actually stopped and helped him dress his wound.
They shook hands, and Brücher said…Krieg ist Scheisse.” Zob. Rigg,
Hitler’s Jewish Soldiers, s. 111.
[25] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 326.
[26] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 168.
[27] „Unfortunately, most Mischlinge did nothing to help Polish Jews
they saw mistreated by fellow soldiers…. Most Mischling soldiers
celebrated the German victories with their comrades and hoped that their
service would alleviate their discrimination back home. They worried
little about the persecution of Jewish-Polish civilians by their
countrymen.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 110.
[28] “Mischlinge often felt the same anti-Semitic emotions that non-Jews
expressed….. Obergefreiter Heinz-Günther Angress, a half-Jew, described
that as his unit moved deeper into Poland, he felt Der Sturmer (a
virulent anti-Semitic newspaper) had not exaggerated. The Jews there
“looked simply horrible.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 109.
[29] „I walk through the ghetto. It’s awful what horrible people I see
there… The Jews make a much more decadent impression probably due to
centuries of inbreeding.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 109.
[30] Rigg twierdzi, że “most did not know nor understand what was going
on in the extermination camps.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s.
263.
[31] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 264.
[32] “a delusional old woman.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 249.
[33] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 256.
[34] “While there, he witnessed Jews being executed and heard about
deportations to the Belzec death camp…. He felt that he could do nothing
but continue serving. He believed the evil he had witnessed was an
exception and not the rule.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s.
251-52.
[35] “Contrary to expectations, this study has documented that some
people of Jewish descent participated directly in the Holocaust as
perpetrators, primarily because of their rank and responsibilities.”
Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 257.
Zobacz też
Ukraińcy w brygadach międzynarodowych Hitlera
Rosyjscy sojusznicy Hitlera
Poleć artykuł:
Podobne artykuły
24
BEREZA Kartuska - Polski Sanacyjny Obóz Koncentracyjny
wyświetlenia: 42905
22
Wynalazki III Rzeszy
wyświetlenia: 17412
111
Średniowiecze - ciekawostki
wyświetlenia: 104453
18
Obozowe wspomnienia - Auschwitz - Birkenau
wyświetlenia: 36313
29
Co nauka zawdzięcza III Rzeszy?
wyświetlenia: 7404
20
Krótka historia uciszania
wyświetlenia: 1163
13
Transformacje zakonów rycerskich
wyświetlenia: 17890
27
7 Wynalazków, które odmieniły świat
wyświetlenia: 17329
7
Ukraińcy w brygadach międzynarodowych Hitlera
wyświetlenia: 2726
Powiązane tematy
rigg, jewish, soldiers, hitler’s, hitlera, żydowskiego, pochodzenia, rzeszy, mischlinge, historia, nauka
© 2005-2011 grupa EIOBA. Wrocław, Polska
Wiecej: http://www.eioba.pl/a/1tu4/zydowscy-zolnierze-hitlera#ixzz1qROa5Ekx
KOMENTARZ
Źródło inf:
http://marucha.wordpress.com/2009/05/25/historia-ktorej-nie-powinnismy-znac/
Historia, której nie powinniśmy znać
Posted by Marucha w dniu 2009-05-25 (poniedziałek)
Gdy kilka lat temu
ukazała się książka młodego historyka amerykańskiego, Bryana Marka Rigga
pod tytułem “Hitler’s Jewish Soldiers: The Untold Story of Nazi Racial
Laws and Men of Jewish Descent in the German Military” (Żydowscy
żołnierze Hitlera: Nieznana historia nazistowskich praw rasowych oraz
mężczyzn pochodzenia żydowskiego w wojsku niemieckim), nie spotkała się
ona z jakimkolwiek odzewem najważniejszych mediów w Polsce, czemu i
dziwić się nie należy.
Bryan Mark Rigg na podstawie setek wywiadów z niemieckimi kombatantami
żydowskiego pochodzenia oraz tysięcy dokumentów wydobytych z archiwum
doszedł do wniosku, że ponad 150 tysięcy osób, które według praw
rasowych III Rzeszy uważane być powinny za Żydów, walczyło w szeregach
jej armii – i to za osobistym pozwoleniem Hitlera. Sto pięćdziesiąt
tysięcy Żydów wspierających nazistowskie państwo niemieckie nie
wzbudziło zainteresowania takich czołowych mediów, jak “Gazeta Wyborcza”
czy TVN. Co innego, gdyby chodziło o jakiegoś pojedynczego
Polaka-renegata…
Warto nadmienić, że profesorowie z Yale University odwrócili się od
Rigga, czy to ze strachu, czy też z przekonania. Swój doktorat, oparty
na wcześniejszej pracy magisterskiej, musiał pisać zupełnie sam. Niech
się i tak cieszy. Ministrem edukacji w USA nie była wówczas żadna
Katarzyna Hall ani ktoś jej podobny, prezydent nie wtrącał się do
naukowej metodologii, nie usiłowano też napuścić żadnych kontroli na
uniwersytet ani straszyć go odebraniem dotacji.
Przypomnieliśmy sobie o tym fakcie, gdyż zaprzyjaźnione wiewiórki
podrzuciły nam fotokopię artykułu “Judiska soldater slogs för Hitler”
(Żydowscy żołnierze walczyli za Hitlera) umieszczonego w szwedzkim
dzienniku “Dagens Nyheter” z niedzieli, 5 stycznia 1997 roku, a więc już
12 lat temu. Artykuł traktował właśnie o badaniach prowadzonych przez
Rigga na – jak to określiła gazeta – “ziemi niczyjej”.
Rigg rozmawiał osobiście z ponad 300 weteranami, którzy podawali mu
dalsze adresy i kontakty. Przez cztery lata jeździł po Niemczech,
niekiedy na rowerze; czasami spał na stacjach kolejowych. Wszystko by
ograniczyć koszty swych badań. Podczas poszukiwań, jak twierdzi, sam
odkrył u siebie żydowskie korzenie.
Rigg osobiście udokumentował żydowskie pochodzenie u ponad 1200
żołnierzy armii Hitlera – w tym dwu marszałków polowych i dziesięciu
generałów, którzy dowodzili ponad setką tysięcy ludzi. W około 20-tu
przypadków żołnierze żydowskiego pochodzenia otrzymali najwyższe
odznaczenie wojskowe, Krzyż Rycerski (Ritterkreuz).
Jednym z odkryć Rigga było odnalezienie niemieckiego rejestru z 1944
roku, gdzie znajdowało się 77 wysokich oficerów mieszanego żydowskiego
pochodzenia (mischlinge, mamzery) lub żonatych z Żydówkami. Wśród nich
dwu generałów, ośmiu generałów-lejtnantów, pięciu generałów-majorów i
dwudziestu trzech pułkowników. Dokumenty wszystkich 77-iu wojskowych
były osobiście podpisane przez Hitlera, co oznaczało wyjątek od reguły,
uniemożliwiającej osobom mających wśród rodziców lub dziadków Żyda
zostanie oficerem. Wg, Rigga takich rejestrów było co najmniej
kilkanaście.
Żydzi zajmowali stanowiska również w administracji cywilnej
współpracującej z wojskiem, np. pewien Niemiec żydowskiego pochodzenia
był odpowiedzialny za kluczowe zakłady współpracujące przy budowie
czołgów i wozów bojowych.
Opisany przez Rigga 82-letni (wówczas) weteran zmienił sobie nazwisko na
nieżydowsko brzmiące, został kapitanem w wojsku, ożenił się z żydowską
dziewczyną ze swego miasta rodzinnego – i przez całą wojnę, służąc w
wojsku, udało mu się pozostać ortodoksyjnym Żydem, uprawiać aktywnie swe
obrządki itp. Sam Helmut Schmidt, kanclerz RFN w latach 1974-1982,
przyznał iż przed swymi kolegami, oficerami lotnictwa, ukrywał fakt, iż
jego dziadek po mieczu był Żydem.
Zdarzało się, iż podczas gdy żołnierz walczył na froncie, jego rodzina
została eksterminowana przez hitlerowców. Istnieją dowody na zgładzenie
ok. 2300 krewnych tej grupy 1000 żołnierzy, którą Rigg analizował w swej
pracy. Nie udało mu się znaleźć żadnych dokumentów świadczących o tym,
iż zasługi wojenne żydowskich żołnierzy w jakikolwiek sposób pomogły ich
rodzinom.
Jeśli w armii Hitlera znajdowali się Żydzi, by w ten sposób uratować
swoją skórę, jest to w jakiś sposób zrozumiałe – ale zarazem odbiera
Żydom jakiekolwiek moralne prawo krytykowania innych, w czym celują.
Istnieją jednak umotywowane podejrzenia, iż wielu Żydów dokładnie
wiedziało, o co chodzi w nazizmie i mimo to nie uczyniło najmniejszej
próby ratowania życia swym współplemieńcom – choć Żydzi głośno domagają
się od całego świata, aby ich bronił i narażał dla nich swoje życie oraz
opluwają wszystkich, którzy (ich zdaniem) za mało się dla Żydów
poświęcają.
Wśród znanych Żydów-nazistów należy wymienić np. Eichmanna, czy
marszałka polowego Milcha, drugiego po Göringu, którego dokumenty
wskazujące na żydowskie pochodzenie zostały sfałszowane przez lub na
polecenie samego Göringa. Nie zapominajmy o Reinhardzie Heydrichu.
(Nb osławiony gaz Cyklon B wynalazł Żyd Fritz Faber, skądinąd noblista.)
Oczywiście zawsze znajdą się usłużni pseudobadacze, którzy (jak np.
prof. David Cesarani z Southampton) będą twierdzić, iż żydowskich
żołnierzy Hitlera nie można traktować jak Żydów, gdyż sami określili swą
niemiecką tożsamość i jeszcze ją potwierdzili, walcząc za Hitlera.
Gdybyż to tak każdy Żyd mógł się wykręcić sianem twierdząc, iż czuje się
Niemcem – to pewnie nie było by kim zaludnić obozów koncentracyjnych, a
my nie uważalibyśmy słów profesorka za zwyczajowe pieprzenie w myśl
zasady “Bronić Żydów, iść w zaparte”. Przypominamy zresztą, iż rodziny i
krewnych owych żołnierzy były często eksterminowane, choć na pewno
przyszło im na myśl samookreślić się jako Niemców.
Jeden z wojennych losów: Alex Kurzem – mały Żyd z Białorusi trafił do
Łotewskiego Waffen-SS, gdzie został maskotką pułku. Jego zadaniem było
m.inn. wabienie czekoladą i cukierkami żydowskie dzieci broniące się
przed wejścim do wagonów mających zawieźć je na śmierć. Alex
(prawdopodobnie) żyje do dziś i mieszka od 1949 r. w Australii. Dziś
wstyd mu za to, co robił jako dziecko. Zdjęcia dorosłych Żydów służących
w armii Hitlera nie są publikowane.
Na zakończenie – być może szokująca informacja: za hitlerowskie Niemcy
zginęło więcej osób pochodzenia żydowskiego niż padło za Izrael we
wszystkich wojnach z Arabami.
Polecam zajrzenie na strony:
http://www.bryanrigg.com
http://chodakiewicz.salon24.pl/80974,zydowscy-zolnierze-hitlera
http://chodakiewicz.salon24.pl/80975,zydowscy-zolnierze-hitlera-cz-ii
http://chodakiewicz.salon24.pl/80976,zydowscy-zolnierze-hitlera-cz-iii
http://www.irekw.internetdsl.pl/zyd_zol_hitlera.html
źródło: swkatowice.mojeforum.net
Dla osoby interesującej się tematem to nic faktycznie nowego,ale bardzo dobrze że się o tym pisze i mówi,a im więcej tym lepiej..
OdpowiedzUsuńMaya
To chyba nie jest całość tekstu ,a i miałem gdzieś konkretne dane tzn. ilu i na jakich stanowiskach było ,więc zaraz dodam coś jeszcze na ten temat.
OdpowiedzUsuń