fot. GONZALO FUENTES REUTERS / FORUM
Islamscy fanatycy
stwarzają poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i tożsamości Francji -
mówi w rozmowie z PCh24.pl prof.Bruno Gollnisch, eurodeputowany, doradca
Marine Le Pen.
-We Francji żyje 5 mln muzułmanów, corocznie do kraju przybywa około 200 tys. imigrantów z Afryki, w większości wyznawców Allaha. Jak to wpływa na sytuację wewnętrzną kraju?
-Sytuacja jest bardzo niepokojąca, bo mamy do czynienia z imigracja masową, która staje się rzeczywistą inwazją. Imigranci instalują się u nas w ramach polityki łączenia rodzin, udzielania azylu politycznego, a przede wszystkim z braku kontroli najczęściej nielegalnego ich napływu. Są to ludzie, którzy przybywają tutaj, by poprawić swoje warunki życia, niekoniecznie pracując, tylko korzystając z rozbudowanego sytemu opieki i zasiłków. Ta masowa imigracja powoduje zjawisko wyizolowania, utraty swoich korzeni. Widać to szczególnie w drugim pokoleniu imigrantów, którzy otrzymują automatycznie obywatelstwo francuskie, zachowując jednocześnie paszporty krajów pochodzenia. Mamy więc do czynienia z ludźmi, którzy nie asymilują się w społeczeństwie francuskim, najczęściej bez pracy i zawodu. W tej sytuacji islam staje się dla nich siłą integrującą, dowartoścowującą ich, powodem do dumy. Do tego dochodzi, obserwowalny od wielu lat, spadek urodzeń wśród populacji rdzennych Francuzów. Masowa muzułmańska imigracja w dużym stopniu przyczynia się też do dechrystianizacji Francji. Okazuje się, że idee laicyzacji, konsumpcja, propagowany hedonizm nie wystarczają. Ludzie poszukują wartości duchowych i dla wielu z nich islam wydaje się bardzo atrakcyjny.
-Piewcy islamu mówią o jego pokojowej misji, “religii szacunku i pokoju”.
-Nie wszyscy muzułmanie są ekstremistami i fanatykami, ale cześć z nich jest. Stwarza to poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i tożsamości Francji.
-Dają się słyszeć głosy, twierdzące, że obecna Francja może przestać istnieć. Czy rzeczywiście jest takie niebezpieczeństwo?
-Istnieje takie ryzyko, bo dochodzi progresywnie i dość szybko do jakościowej zmiany populacji francuskiej, gdzie rdzenni Francuzi stają się coraz mniej liczni. Jest to tym bardzie niebezpieczne, bo ideolodzy internacjonaliści, głównie marksiści, negują prawdę, twierdząc absurdalnie, że Francja powstała w wyniku imigracji. Jest przecież nasz język, kultura, wspólna historia, które nie są dostrzegane przez wpływowych intelektualistów i będące pod wpływem lewicy środki przekazu.
- Francuskie elity polityczne nie dostrzegają tego niebezpieczeństwa?
-Niestety, również one w większości są pod ideologicznym wpływem marksizmu. Ideologia, która teoretycznie przeszła do historii wciąż ma swoich cichych wyznawców, wrogich tradycjonalnemu modelowi rodziny, patriotyzmowi narodowemu czy chrześcijańskiej tożsamości Francji.
- Istnieje groźba wojny domowej we Francji?
-Jest wiele stref na przedmieściach francuskich miast, gdzie policja spotyka się z codzienną agresją. Od czasu do czasu, pod byle pretekstem, dochodzi do zamieszek i niszczenia mienia społecznego, są ranni. Jest czymś ewidentnym, że gdyby doszło w jednym czasie do konfliktów i rozruchów w dzielnicach zamieszkałych przez niezasymilowanych imigrantów, to francuska policja nie potrafiłaby ich uśmierzyć.
-Marine Le Pen w pierwszej turze wyborów otrzymała prawie 18 proc. głosów. Mimo tak dużego poparcia, Front Narodowy nie ma ani jednego deputowanego w Zgromadzeniu Narodowym. Czy może się to zmienić po czerwcowych wyborach parlamentarnych?
-Mamy nadzieję, że tak, ale będzie to zależeć od polityki w stosunku do nas naszych politycznych przeciwników. Wprowadzony za rządów Jacquesa Chiraca system wyborczy sprawia, że zawsze gdy gdzieś wygrywa nasz polityk, dochodzi do sojuszu jego przeciwników i w konsekwencji on przegrywa.
-Obecnie dwaj kandydaci na prezydenta zapowiadają wprowadzenie większej proporcjonalności.
-Tak, ale nie zawsze obietnice wyborcze są realizowane. Sytuacja jest zupełnie paradoksalna – Front Narodowy będący trzecią siłą polityczną we Francji nie ma swoich deputowanych, a mają ich komuniści popierani przez 5 proc. Francuzów.
-Od głosów wyborców FN zależeć będą wyniki drugiej tury. Czy Marine Le Pen zaapeluje do nich, by głosowali na Nicolasa Sarkozyego?
-Nie wiem, ma się ona wypowiedzieć na ten temat 1 maja. Wielu z tych którzy oddali głos na Sarkozyego w 2007 r. jest mocno zawiedzionych jego polityką.
Rozmawiał Franciszek L.Ćwik
-We Francji żyje 5 mln muzułmanów, corocznie do kraju przybywa około 200 tys. imigrantów z Afryki, w większości wyznawców Allaha. Jak to wpływa na sytuację wewnętrzną kraju?
-Sytuacja jest bardzo niepokojąca, bo mamy do czynienia z imigracja masową, która staje się rzeczywistą inwazją. Imigranci instalują się u nas w ramach polityki łączenia rodzin, udzielania azylu politycznego, a przede wszystkim z braku kontroli najczęściej nielegalnego ich napływu. Są to ludzie, którzy przybywają tutaj, by poprawić swoje warunki życia, niekoniecznie pracując, tylko korzystając z rozbudowanego sytemu opieki i zasiłków. Ta masowa imigracja powoduje zjawisko wyizolowania, utraty swoich korzeni. Widać to szczególnie w drugim pokoleniu imigrantów, którzy otrzymują automatycznie obywatelstwo francuskie, zachowując jednocześnie paszporty krajów pochodzenia. Mamy więc do czynienia z ludźmi, którzy nie asymilują się w społeczeństwie francuskim, najczęściej bez pracy i zawodu. W tej sytuacji islam staje się dla nich siłą integrującą, dowartoścowującą ich, powodem do dumy. Do tego dochodzi, obserwowalny od wielu lat, spadek urodzeń wśród populacji rdzennych Francuzów. Masowa muzułmańska imigracja w dużym stopniu przyczynia się też do dechrystianizacji Francji. Okazuje się, że idee laicyzacji, konsumpcja, propagowany hedonizm nie wystarczają. Ludzie poszukują wartości duchowych i dla wielu z nich islam wydaje się bardzo atrakcyjny.
-Piewcy islamu mówią o jego pokojowej misji, “religii szacunku i pokoju”.
-Nie wszyscy muzułmanie są ekstremistami i fanatykami, ale cześć z nich jest. Stwarza to poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i tożsamości Francji.
-Dają się słyszeć głosy, twierdzące, że obecna Francja może przestać istnieć. Czy rzeczywiście jest takie niebezpieczeństwo?
-Istnieje takie ryzyko, bo dochodzi progresywnie i dość szybko do jakościowej zmiany populacji francuskiej, gdzie rdzenni Francuzi stają się coraz mniej liczni. Jest to tym bardzie niebezpieczne, bo ideolodzy internacjonaliści, głównie marksiści, negują prawdę, twierdząc absurdalnie, że Francja powstała w wyniku imigracji. Jest przecież nasz język, kultura, wspólna historia, które nie są dostrzegane przez wpływowych intelektualistów i będące pod wpływem lewicy środki przekazu.
- Francuskie elity polityczne nie dostrzegają tego niebezpieczeństwa?
-Niestety, również one w większości są pod ideologicznym wpływem marksizmu. Ideologia, która teoretycznie przeszła do historii wciąż ma swoich cichych wyznawców, wrogich tradycjonalnemu modelowi rodziny, patriotyzmowi narodowemu czy chrześcijańskiej tożsamości Francji.
- Istnieje groźba wojny domowej we Francji?
-Jest wiele stref na przedmieściach francuskich miast, gdzie policja spotyka się z codzienną agresją. Od czasu do czasu, pod byle pretekstem, dochodzi do zamieszek i niszczenia mienia społecznego, są ranni. Jest czymś ewidentnym, że gdyby doszło w jednym czasie do konfliktów i rozruchów w dzielnicach zamieszkałych przez niezasymilowanych imigrantów, to francuska policja nie potrafiłaby ich uśmierzyć.
-Marine Le Pen w pierwszej turze wyborów otrzymała prawie 18 proc. głosów. Mimo tak dużego poparcia, Front Narodowy nie ma ani jednego deputowanego w Zgromadzeniu Narodowym. Czy może się to zmienić po czerwcowych wyborach parlamentarnych?
-Mamy nadzieję, że tak, ale będzie to zależeć od polityki w stosunku do nas naszych politycznych przeciwników. Wprowadzony za rządów Jacquesa Chiraca system wyborczy sprawia, że zawsze gdy gdzieś wygrywa nasz polityk, dochodzi do sojuszu jego przeciwników i w konsekwencji on przegrywa.
-Obecnie dwaj kandydaci na prezydenta zapowiadają wprowadzenie większej proporcjonalności.
-Tak, ale nie zawsze obietnice wyborcze są realizowane. Sytuacja jest zupełnie paradoksalna – Front Narodowy będący trzecią siłą polityczną we Francji nie ma swoich deputowanych, a mają ich komuniści popierani przez 5 proc. Francuzów.
-Od głosów wyborców FN zależeć będą wyniki drugiej tury. Czy Marine Le Pen zaapeluje do nich, by głosowali na Nicolasa Sarkozyego?
-Nie wiem, ma się ona wypowiedzieć na ten temat 1 maja. Wielu z tych którzy oddali głos na Sarkozyego w 2007 r. jest mocno zawiedzionych jego polityką.
Rozmawiał Franciszek L.Ćwik
Czytaj więcej: http://www.pch24.pl/francja-nie-dostrzega-grozy-islamizmu,2131,i.html#ixzz1xJiZmDVA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz