Kolejny kraj strefy euro – Hiszpania – przyznał, że znalazł się na
krawędzi finansowej katastrofy. Unia Europejska, jak w przypadku Grecji,
spieszy z pomocą, która – jak wiadomo – pogłębi tylko hiszpańskie
kłopoty. Bo na czym polega ta pomoc? Na… dojeniu jeszcze większych
pieniędzy ze zbankrutowanych krajów.
Proponuje się tzw. cięcia wydatków i wzrost podatków, czyli ludzie
którzy nie mogą wygenerować dostatecznych środków na spłatę swoich
zobowiązań, zdaniem unijnych ekonomistów mają w ramach reform spłacać te
zobowiązania jeszcze szybciej. Toż to w gruncie rzeczy ekonomiczna
eutanazja! A to dopiero początek domina. W kolejce stoją Włochy,
Irlandia, Portugalia, Cypr, a podobno także Holandia…
W tej sytuacji można postąpić na dwa sposoby: albo – tak jak Grecy –
nie wyciągać z sytuacji żadnych konsekwencji i brnąć głębiej w kłopoty
(proszę sobie wyobrazić, że wg najnowszych badań, podobno 80 proc.
Greków chce pozostania w strefie euro i jest ponoć przekonanych, że
system nie jest zły – tylko te błędy i wypaczenia szkodników!), albo
zastanowić się nad polityczną alternatywą. A polityczna alternatywa to
zgoda na bankructwo całego systemu pod warunkiem prawnego zakazu
dalszego zadłużania się państw, które oznaczałoby w gruncie rzeczy
rozpad politycznych struktur Unii Europejskiej w obecnym kształcie.
Bankructwo zmiotłoby w pierwszej kolejności obecny szkodliwy system
bankowy (a to on będzie właśnie reanimowany w Hiszpanii), zredefiniowało
system emerytalny – poprzez zniesienie zadłużenia młodego pokolenia –
oraz doprowadziło do radykalnej redukcji wydatków państwowych, a przez
to do poszerzenia strefy wolności. Jeśliby w dodatku udało się
wprowadzić system wolnej, a nie parapaństwowej bankowości (jak można do
tego doprowadzić, napisał Jesús Huerta de Soto w wydanej przez Instytut
Misesa książce „Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne”), to
Europa stanęłaby przed szansą rzeczywistego wysunięcia się do przodu w
światowym wyścigu gospodarczym.
Powiedzmy sobie wprost to, czego nie chcą przyznać fanatyczni
czytelnicy bajki Christiana Andersena „Nowe szaty króla” z
unioinstytucji: Unia Europejska jest skazana na los Związku Sowieckiego i
czeka na swojego Borysa Jelcyna, który będzie miał odwagę wyciągnięcia
politycznych konsekwencji z sytuacji. Ten nowy Jelcyn nie przyjdzie z
Niemiec, gdyż tamtejsza klasa polityczna jest zainteresowana w
reanimowaniu strefy euro. Nie przyjdzie też z krajów zagrożonych
upadkiem, gdyż ich obywatele wpadli syndrom sztokholmski i ciągle
wierzą, że prześladowcy ich uratują. Może więc ta nowa wizja Europy po
Unii Europejskiej powinna przyjść z Polski, gdzie świadomość sytuacji i
środowisko wolnościowe są prawdopodobnie największe?
źródło: nczas.com
===========================================================
Komentarz pod tekstem z którym ciężko się nie zgodzić:
"Pan Sommer jest optymistą i nie rozumie jednej podstawowej rzeczy: to
nie jest robione przypadkiem. Taka, a nie inna “walka z kryzysem” jest
robiona planowo i ma na celu zrujnowanie narodów europejskich. Przy czym
zrujnowanie narodów europejskich nie jest równoznaczne z ruiną państwa
paneuropejskiego i jego upadkiem. Wręcz przeciwnie, to jest jego
wzmocnienie, ponieważ nędzarze nie będą mieli środków, by się mu
przeciwstawiać, a dodatkowo jako remedium na kryzys jest co chwila
podnoszony postulat przekazania już prawie wszystkich kompetencji krajów
członkowskich brukselskiej centrali. Od 2 tygodni mówi o tym Merkel.
Nędzarze łatwiej sie na to zgodzą, niz ludzie zamożni. Wystarczy
obiecać, że po ostatecznej rezygnacji z jakichkolwiek kompetencji
suwerennych własnego kraju na rzecz UE, będzie ludziom lepiej.
Dawid Rockefeller wyłożył to otwarcie:
“Jesteśmy na krawędzi globalnej transformacji. Wszystko, czego
teraz potrzebujemy to odpowiednio wielki kryzys, a wtedy narody
zaakceptują Nowy Porządek Świata”."
Co zgadza się z wizją Jackowskiego że kryzys finansowy został sztucznie wywołany po to by wywołać tak wielki kryzys ogólnoświatowy by 90% społeczeństw zgodziło się na wszystko tym samym na NPŚ..
OdpowiedzUsuńMaya