I
oto stało się. Narodowo-rewolucyjny, bezkompromisowy ruch uzyskał 21
mandatów w greckim parlamencie. Niczym antyczni Spartanie bądź biblijny
Dawid, mierząc się ze zmasowanym atakiem wielokrotnie silniejszego
olbrzyma połączonej koalicji medialno-polityczno-finansowej, mając do
dyspozycji jedynie ograniczone siły propagandowe, własną determinację i
rosnące w oczach poparcie społeczne, greccy narodowi radykałowie
wkroczyli z hukiem na salony.
Złoty Świt, jak na autentyczny ruch
narodowy przystało, tuż po ogłoszeniu wyniku nie ubrał się w poprawny
fartuszek, tylko pokazał swe prawdziwe oblicze wszystkim
zainteresowanym. Na konferencji prasowej zorganizowanej z okazji
wyborczego sukcesu, kazano zebranym wstać w momencie, gdy lider ruchu, Nikos Michaloliakos
wchodził do sali. Dziennikarskie gryzipórki wyrażały swoje oburzenie –
„to dla nas zniewaga” – padały słowa, jak gdyby zniewagą było zwyczajne
okazanie szacunku wobec politycznego przywódcy. Potem Nikos przystąpił
do przemówienia, w którym najpierw podziękował Grekom, którzy zaufali
jemu i jego partii. Potem posypały się gromy. Na zakłamane media. Na
zakłamany establishment. „Oskarżaliście mnie, zniesławialiście mnie,
uciszaliście mnie, a ja was pokonałem!” – oznajmił Michaloliakos
banksterom, eurofilom, prawicowym lokajom i komunistom.
Takie zwycięstwo na przekór wszystkim, w
kampanii prowadzonej „przeciwko wszystkim”, nie mogło obyć się bez
medialnego szumu głośnego jak wodospad. A więc rozszczekały się
wszystkie „zachodnie media”- CNN, BBC, CNBC, etc. Wszędzie ta sama
mantra: „neonaziści weszli do parlamentu”, „Grecy zaufali pogrobowcom
Hitlera”, itp. Co smutne, relacja telewizji Russia Today,
która zasłużyła na moją osobistą sympatię ze względu na regularne
informowanie o sytuacji na Bliskim Wschodzie w sposób odmienny od mediów
podporządkowanych syjonistycznemu lobby, tym razem daleka była od
obiektywizmu i przypominała raczej retorykę z czasów „Wielkiej Wojny
Ojczyźnianej”. Czyli: greccy faszyści, greccy naziści, „nie taki złoty
Świt dla Grecji” i inne tego typu popłuczyny po mainstreamie. Tym samym
to alternatywne źródło informacji, oskarżane zresztą przez media
zachodnie o „sianie teorii spiskowych, antysemityzmu i antyamerykanizmu”
straciło co nieco w moich oczach.
Sukces Hrisi Avgi naturalnie został
przyjęty z radością przez wszystkie czołowe organizacje
narodowo-radykalne oraz zbliżone pod względem ideowym środowiska w
Europie i na Świecie. Roberto Fiore, lider Forza Nuova w swoim liście gratulacyjnym
oznajmił, iż „Grecja znajduje się w sytuacji rewolucyjnej” oraz, że
cieszy go polityczna klęska „prawicowych, pro-systemowych populistów z
LAOS”. „Jakże prędko może nacjonalizm wzrastać w siłę” – komentował Holger Apfel, przewodniczący niemieckiej NPD, wskazując na dynamiczny wzrost poparcia dla Hrisi Avgi w porównaniu z zeszłymi wyborami. Dr David Duke ze Stanów Zjednoczonych również pogratulował
greckim nacjonalistom sukcesu i celnie wypunktował podwójny standard
medialny, tradycyjnie dla swojego stylu nawiązując do syjonistycznego
reżimu:
Jak to jest, że Izrael – który powstał na ziemi ukradzionej innemu narodowi 60 lat temu – może domagać się prawa do bycia państwem dla Żydów, wolnym od zewnętrznych wpływów i być za to wychwalanym przez media, a Złoty Świt, który domaga się tego samego – na ich własnej ziemi, która nie została nikomu odebrana – jest przez światowe media potępiany?
Mnie jednak najbardziej razi coś innego.
Otóż w tych samych wyborach do greckiego parlamentu dostała się…
Komunistyczna Partia Grecji. Cóż za wdzięczna nazwa, nieprawdaż? A w
partyjnym logo sierp i młot. I pytanie – dlaczego media nie potępiają
tej organizacji, która otwarcie utożsamia się z ludobójczą ideologią?
Dlaczego nie ma łzawych reportaży łączących greckich marksistów z
Gułagami, Katyniem, Bleiburgiem i innymi miejscami bolszewickich kaźni? I
pół biedy, gdyby Hrisi Avgi rzeczywiście epatował retoryką
narodowosocjalistyczną. Rzeczywistość jest jednak inna, jak zawsze.
Zwycięska prawicowa „Nowa Demokracja” w pierwszy dzień prac nad
powołaniem koalicji oświadczyła, że gotowa jest „podjąć rozmowy z każdą
partią oprócz Złotego Świtu”. Jak widać, lewicowo-prawicowy sojusz
przeciw „faszystom” ma się dobrze w całej Europie. Z bolszewikami za
rączkę? No problem.
Niezależnie od tego, jak potoczą się
losy kadencji nowo wybranego parlamentu, lider Złotego Świtu ma rację
mówiąc, że nadszedł nowy czas dla hellenizmu. To dość symboliczne, że
być może najbardziej radykalna spośród europejskich partii
nacjonalistycznych osiągnęła tak istotny sukces właśnie na greckiej
ziemi – na tej ziemi, która zrodziła niegdyś wspaniałą cywilizację,
będącą zdaniem wielu znawców i pasjonatów tematyki źródłem wszelkiej
filozofii i myśli politycznej czasów współczesnych. Ponad 2 tysiące lat
temu Arystoteles w swym dziele „Polityka” potępił lichwę. Dziś Nikos
Michaloliakos, syn Hellady, prowadzi zastępy greckich patriotów do
nierównego boju z lewiatanem międzynarodowej finansjery.
źródło:nacjonalista.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz