Minister Jacek Rostowski nie traci świetnego
samopoczucia. Właśnie dowiedzieliśmy się z jego ust, iż nie dziwota, że
polskie 5-latki (nie plany, nie, nie, lecz obligacje) osiągnęły
najniższą w historii rentowność.
“W piątek 3 sierpnia o godz. 15.30 rentowność obligacji 5-letnich emitowanych w złotych wyniosła 4,25 proc. i osiągnęła najniższy poziom w historii na rynku wtórnym. Poprzednio najniższy poziom miał miejsce 21 września 2005 r. i 28 lutego 2006 r., gdy wynosił 4,28 proc.” – czytamy w komunikacie ministerstwa finansów. Sam minister Rostowski twierdzi, że ów stan to jedynie dowód na to, że inwestorzy doceniają rząd RP oraz prowadzoną przez niego politykę fiskalną. Minister dodał, że nawet gdyby po rządach PO doszli do władzy jacyś populiści to i tak nie uda im się zepsuć zbyt szybko tego, co w sferze porządkowania finansów publicznych osiągnął rząd.
Czyli jednak “zielona wyspa”! A może dalsze “rżnięcie głupa” przez pana ministra? W ostatnich dniach silnie, w stosunku do obcych walut, umocniła się złotówka. Zbieżność tego faktu z tym, że akurat teraz rząd wypuszczał kolejne obligacje może jest, a może nie jest przypadkowa. Pewnie niedługo dowiemy się ile eurosów wypuścił na rynek rządowy Bank Gospodarstwa Krajowego i ile złotówek za nie wchłonął, byleby tylko wzmocnić polską walutę, czyli tym samym – obniżyć wartość naszego długu?
Poza tym zobaczmy jakie retoryczne kuriozum stosuje minister w swojej wypowiedzi: “w kryzysie Polska doznała jednego z najniższych wzrostów zadłużenia w relacji do PKB w całej Unii Europejskiej”. Czyli zadłużamy się dalej, co prawda z “mniejszym przyrostem” ale jednak. To tak jakbyśmy obcinali sobie systematycznie po kawałku nogę, ale w pewnym momencie postanowilibyśmy, że od dziś będą to nieco mniejsze kawałki.
Mistrz Rostowski, nie ma co!
Paweł Sztąberek
źródło: prokapitalizm.pl
“W piątek 3 sierpnia o godz. 15.30 rentowność obligacji 5-letnich emitowanych w złotych wyniosła 4,25 proc. i osiągnęła najniższy poziom w historii na rynku wtórnym. Poprzednio najniższy poziom miał miejsce 21 września 2005 r. i 28 lutego 2006 r., gdy wynosił 4,28 proc.” – czytamy w komunikacie ministerstwa finansów. Sam minister Rostowski twierdzi, że ów stan to jedynie dowód na to, że inwestorzy doceniają rząd RP oraz prowadzoną przez niego politykę fiskalną. Minister dodał, że nawet gdyby po rządach PO doszli do władzy jacyś populiści to i tak nie uda im się zepsuć zbyt szybko tego, co w sferze porządkowania finansów publicznych osiągnął rząd.
Czyli jednak “zielona wyspa”! A może dalsze “rżnięcie głupa” przez pana ministra? W ostatnich dniach silnie, w stosunku do obcych walut, umocniła się złotówka. Zbieżność tego faktu z tym, że akurat teraz rząd wypuszczał kolejne obligacje może jest, a może nie jest przypadkowa. Pewnie niedługo dowiemy się ile eurosów wypuścił na rynek rządowy Bank Gospodarstwa Krajowego i ile złotówek za nie wchłonął, byleby tylko wzmocnić polską walutę, czyli tym samym – obniżyć wartość naszego długu?
Poza tym zobaczmy jakie retoryczne kuriozum stosuje minister w swojej wypowiedzi: “w kryzysie Polska doznała jednego z najniższych wzrostów zadłużenia w relacji do PKB w całej Unii Europejskiej”. Czyli zadłużamy się dalej, co prawda z “mniejszym przyrostem” ale jednak. To tak jakbyśmy obcinali sobie systematycznie po kawałku nogę, ale w pewnym momencie postanowilibyśmy, że od dziś będą to nieco mniejsze kawałki.
Mistrz Rostowski, nie ma co!
Paweł Sztąberek
źródło: prokapitalizm.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz