Wielotysięczną demonstrację organizują dziś w Moskwie ugrupowania
nacjonalistyczne. Tradycyjne "Ruskie marsze" odbędą się w wielu
rosyjskich miastach. Okazją do manifestowania skrajnych poglądów
narodowych jest obchodzone w Rosji święto państwowe Dzień Jedności
Narodowej.
Po 400 latach od tamtych wydarzeń przeciętni Rosjanie z sympatią odnoszą się do Polaków. W ich ocenie wszelkie nieporozumienia prowokowane są przez polityków. W trakcie zaplanowanych na dziś uroczystości i demonstracji więcej będzie się mówiło o potrzebie jedności wszystkich narodów zamieszkujących Rosję, niż o wrogich chorągwiach, które cztery wieki temu zajmowały Kreml.
7 listopada 1612 r., po dwóch latach obecności w stolicy państwa carów, skapitulował nękany głodem i oblegany przez rosyjskie pospolite ruszenie polski garnizon Kremla.
- Rok 1612 na trwałe osadził się w świadomości historycznej naszych wschodnich sąsiadów. Należy on bez wątpienia do tych paru wydarzeń, wspominanych w niemal wszystkich zarysach dziejów Rosji, na równi z 1812 r., rewolucją październikową i Wielką Wojną Ojczyźnianą z lat 1941-1945. Były zresztą krwawe rządy Polaków w Moskwie, sprawowane w latach 1610-1612, traktowane jako historyczne usprawiedliwienie późniejszej rzezi Pragi i zdobycia Warszawy przez Suworowa w 1794 r. – tłumaczył Janusz Tazbir. ("Polacy na Kremlu i inne historyje").
Od początku panowania Zygmunta III Wazy (1587-1632) Rzeczpospolita przejawiała szczególne zainteresowanie ziemiami rosyjskimi. Korzystając z faktu, że państwo carów od 1598 r. pogrążone było w zamęcie wewnętrznym nazywanym Wielką Smutą, polski władca zamierzał podjąć działania o odzyskanie dawnych ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Aby zdobyć wpływy w Moskwie, po śmierci cara Borysa Godunowa w 1605 r. Zygmunt III skutecznie wspierał Dymitra I Samozwańca - podającego się za cudownie ocalałego syna Iwana IV Groźnego - w jego dążeniach do objęcia władzy carskiej.
W 1606 r. w wyniku sprzysiężenia książąt i bojarów car Dymitr został zamordowany. Wraz z nim życie straciło ok. 500 Polaków, którzy kilka dni wcześniej uczestniczyli w ślubie władcy z Maryną Mniszchówną. Spiskowcy uwięzili także przybyłych wcześniej do Moskwy posłów polskiego króla. Władzę objął Wasyl Szujski, główny inspirator spisku na życie Dymitra.
Wstąpienie na tron niechętnego Polakom Szujskiego zapowiadało podjęcie przez Zygmunta III bardziej zdecydowanej polityki wobec Carstwa Rosyjskiego. Od 1607 r. Szujski musiał zmagać się z nowym pretendentem do tronu – Dymitrem II Samozwańcem, nazywanym przez przeciwników Łżedymitrem. Walki między zwolennikami Dymitra II i Szujskiego dodatkowo zachęcały polskiego władcę do interwencji.
Inną przyczyną podjęcia decyzji o wyprawie moskiewskiej były trudności wewnętrzne, z jakimi od 1606 r. zmagała się Rzeczpospolita. W tym bowiem roku część szlachty zawiązała rokosz, na czele którego stanął marszałek wielki koronny Mikołaj Zebrzydowski. Jak wyjaśniał Tazbir, rokoszanie byli żądni łupów i przygód.
W 1609 r. Carstwo Rosyjskie i Królestwo Szwecji zawarły traktat sojuszniczy w Wyborgu. Wobec zbliżenia dwóch wrogich Polsce państw Zygmunt III postanowił zaatakować zbrojnie wschodniego sąsiada.
Interwencja zbrojna wojsk polskich rozpoczęła się od oblężenia twierdzy smoleńskiej we wrześniu 1609 r. W lutym 1610 r., po przybyciu pod Smoleńsk poselstwa bojarów, obie strony konfliktu zawarły rozejm. Przewidywał on wstąpienie na tron moskiewski syna Zygmunta III, królewicza Władysława.
4 lipca 1610 r. wojska polskie dowodzone przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego rozbiły pod Kłuszynem armię kniazia Dymitra Iwanowicza Szujskiego, zdążającą na odsiecz Smoleńskowi. Zwycięstwo w bitwie otworzyło Polakom drogę do Moskwy.
Klęska pod Kłuszynem posłużyła przeciwnikom Szujskiego za wystarczający argument do detronizacji cara. 27 lipca 1610 r. pod naciskiem bojarów Szujski zrzekł się tronu. Władzę w państwie, do czasu wyboru kolejnego cara "z boskiego nadania", przejęła siedmioosobowa rada bojarska.
W międzyczasie Żółkiewski zawarł z bojarami nowe porozumienie, które przewidywało przejście królewicza Władysława na prawosławie. W wyniku zawartej umowy zdetronizowany car Szujski został uprowadzony w polską niewolę.
Pod koniec września 1610 r. Kreml i pobliski Kitajgród zostały obsadzone przez ok. czterotysięczny polski garnizon dowodzony przez Aleksandra Gosiewskiego (w 1612 r. komendantem garnizonu został Mikołaj Struś). Zadaniem wojsk polskich było utrzymanie spokoju w mieście do czasu przybycia i koronowania na cara królewicza Władysława.
Na jego przejście na prawosławie nie godził się jednak Zygmunt III – zdeklarowany katolik, który sam pragnął zostać carem. Postawa polskiego władcy była głównym bodźcem do zjednoczenia się wielu wrogich sobie moskiewskich ugrupowań politycznych na rzecz wyparcia z Kremla Polaków.
29 marca 1611 r., w obliczu podążającego na odsiecz Moskwie rosyjskiego pospolitego ruszenia, którym dowodzili wojewoda riazański Prokop Lapunow i ataman kozacki Iwan Zarudzki, wybuchło w Moskwie antypolskie powstanie. W reakcji na nie komendant Gosiewski rozkazał podpalić znaczną część zabudowań Moskwy. Decyzja ta kosztowała życie wielu cywilów.
Z 12 na 13 czerwca 1611 r. - po ponadpółtorarocznym oblężeniu - wojsko polskie dowodzone przez Zygmunta III zdobyło twierdzę smoleńską. Po 97 latach miasto powróciło w granice Rzeczypospolitej.
Po zdobyciu twierdzy smoleńskiej król podjął decyzję o zaprzestaniu działań zbrojnych przeciwko wojskom oblegającym polski garnizon w Moskwie i przyjeździe na zbliżający się sejm, co - według Juliana Ursyna Niemcewicza - było ogromnym błędem.
Obradujący od 26 września do 9 listopada 1611 r. w Warszawie Sejm rozpatrywał sprawy związane z wojną polsko-moskiewską.
Od sierpnia 1611 r. - kiedy to pod Moskwę podeszły pierwsze oddziały liczącego ok. 14 tys. ludzi pospolitego ruszenia zorganizowanego przez księcia Dymitra Pożarskiego, kupca Kuźmę Minina i dowódcę Kozaków dońskich Dymitra Trubeckiego - trwało regularne oblężenie polskiej załogi miasta. Garnizon został odcięty nie tylko od dostaw sprzętu i zaopatrzenia, ale przede wszystkich od żywności.
Józef Budziło, członek oblężonej polskiej załogi, autor "Historii Dymitra fałszywego" pisał, że w wyniku głodu dochodziło do aktów kanibalizmu.
Brak prowiantu i zaległości w wypłacie żołdu (część żołnierzy niezadowolonych z takiego stanu rzeczy zawiązała konfederację) wpływał na spadek żołnierskiej dyscypliny, był także powodem awanturnictwa i demoralizacji. Gdy jeden z żołnierzy dopuścił się świętokradztwa, strzelając pijany do prawosławnej ikony Matki Boskiej, komendant Gosiewski kazał odrąbać mu ręce i nogi, a następnie spalić żywcem.
We znaki Polakom dawał się także srogi rosyjski klimat. Szczególnie mroźna była zima 1611 r.
Jesienią 1612 r. na próżno do Moskwy próbował się przebić hetman Jak Karol Chodkiewicz. Najbliżej powodzenia był w dniach 1-3 września, kiedy to jego armia wydała bitwę wojskom Pożarskiego i Trubeckiego.
Zakończona porażką próba przerwania oblężenia polskiej załogi na Kremlu spowodowała, że 7 września Chodkiewicz i resztki jego armii odeszły spod murów Moskwy.
Nie zakłóciło to jednak przygotowań Zygmunta III do nowej wyprawy na odsiecz obleganej Moskwie. Sytuacja znajdujących się tam Polaków była jednak bardzo trudna – nieprzyjaciele co jakiś czas ponawiali szturmy na obwarowania, próbowali także m.in. podkopów.
Polski dowódca załogi Kremla prawdopodobnie już w październiku prowadził pertraktacje w sprawie przerwania działań zbrojnych. 1 listopada Polacy utracili na rzecz Kozaków Kitajgród, co sprawiło że ich położenie stało się tragiczne. W tej sytuacji Struś podjął decyzję o bezwarunkowej kapitulacji Kremla. Jej warunki ustalono 6 listopada. Umowa przewidywała, że w dniu następnym Polacy złożą broń.
7 listopada polska załoga Kremla poszła do moskiewskiej niewoli. Polacy musieli oddać wszystkie zrabowane z Moskwy kosztowności; wielu z nich – wbrew zawartemu porozumieniu - przypłaciło kapitulację życiem. Wielu członków polskiej załogi Kremla uwięziono. Dowódca garnizonu Struś został wypuszczony na wolność dopiero w 1619 r.
Gdy zdążający na odsiecz Polakom Zygmunt III dowiedział się o kapitulacji załogi Kremla, próbował pertraktować z Pożarskim, aby wymusić na nim zgodę na osadzenie na carskim tronie królewicza Władysława. Zabiegi te okazały się jednak bezskuteczne, w wyniku czego wojska królewskie zawróciły do Smoleńska.
3 marca 1613 r. carem wybrany został Michał Romanow, władca, który zapoczątkował ponadtrzystuletnie rządy dynastii Romanowów.
W latach 1617-1618 i 1632-1634 Rzeczpospolita prowadziła z Carstwem Rosyjskim kolejne działania zbrojne. Władysław Waza (król Polski od 1632 r.) aż do 1634 r. był tytularnym carem Rosji. Z praw do rosyjskiego tronu zrezygnował dopiero po pokoju w Polanowie zawartym w tym samym roku. Potwierdzono wówczas postanowienia rozejmu w Dywilinie z 1619 r., na mocy którego Rzeczpospolita uzyskiwała kosztem wschodniego sąsiada ziemie czernihowską, siewierską i smoleńską.
źródło: wiadomosci.onet.pl
Nie wiem jakie są Twoje odczucia,ale jak dla mnie Wazowie zp.. bardzo dużo,bo bardziej tron Szwecji mieli na oku niż porządne rządzenie Polską co jak widać odbiło się fatalnie na naszej historii(potopy szwedzkie itp.wtopy) a mogliśmy połączyć dawne słowiańskie ziemie w jeden wielki naród pod jednym berłem(Rusini by nie protestowali,w końcu pod Grunwaldem oprócz Polaków i Litwinów nie brakowało Rusinów oraz Tatarów),gdyby Zygmunt potrafił myśleć a nie tylko marzyć..
OdpowiedzUsuńMaya