Podczas unijnego szczytu zdecydowano m.in., że Unia Europejska w trybie pilnym utworzy europejski nadzór bankowy.
Najważniejsze elementy unii bankowej to:
- wprowadzenie w całej UE jednolitych przepisów w sprawie bankowości –
obejmujących wspólne, choć elastyczne wymogi dotyczące obowiązkowych
rezerw kapitałowych w bankach;
- jeden unijny organ nadzoru nad bankami nadzorujący bezpośrednio
banki działające w różnych krajach i bardzo duże banki – aby egzekwować
przepisy i kontrolować ryzyko;
- wspólne przepisy zapobiegające upadłości banków oraz dotyczące
interwencji, w przypadku gdy bank ma problemy finansowe – zanim
konieczne będą akcje ratunkowe finansowane z pieniędzy podatników;
- jednolity system gwarantowania depozytów chroniący deponentów w
całej UE, gdziekolwiek mają oszczędności lub inwestycje – w celu
przywrócenia zaufania do sektora bankowości.
W Wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", p. Jan Englert, uznany
aktor i pedagog, skrytykował demokrację i opowiedział się za monarchią
oświeconą.
- Gdyby mnie pani chciała obsadzać politycznie, to jestem
zwolennikiem monarchii oświeconej. Oświeconej - to ważne. Muszą być
tacy, którzy prowadzą. Oświeceni. Demokracja ma jedną wadę - decyduje
większość, a większość, jaka jest, każdy widzi - odpowiedział aktor na
pytanie o swoje sympatie polityczne.
Inwigilacja Polaków powinna się zmniejszyć, jeżeli ABW i CBA
nie będą miały darmowego dostępu do danych.
Chcecie od nas danych abonentów, zacznijcie za nie płacić – operatorzy telekomunikacyjni apelują do MSW, by zmieniając prawo dotyczące przekazywania danych retencyjnych, wprowadziło specjalne opłaty za udzielanie takich informacji. Wyliczają, że rocznie ten obowiązek kosztuje firmy nawet po kilka milionów złotych.
Kwota
inwestycji niezbędnych do przechowywania i analizy danych dotyczących
abonentów, którymi mogą interesować się służby, wynosi obecnie w
przeliczeniu na abonenta od 20 zł do 300 zł – wylicza w piśmie do MSW
Polska Izba Komunikacji Elektronicznej. W zależności od rozmiaru
operatora daje to koszt od 100 tys. zł do miliona złotych.
A to dopiero początek wydatków, bo bieżące koszty ponoszone na obsługę systemów to średnio 7 zł rocznie za każdego abonenta.
– Te wyliczenia są raczej trochę na
wyrost. Rzeczywiście operatorzy ponoszą wydatki na realizację obowiązku
retencyjnego, a szczególnie w przypadku tych mniejszych firm mogą być
one dotkliwe, ale nie są to aż tak duże sumy – ocenia Andrzej
Piotrowski, niezależny ekspert rynku telekomunikacyjnego.
Policja
tylko w 2011 r. występowała o billingi Polaków 2 mln razy. Choć liczba
przestępstw prawie nie drgnęła, służby zaglądały w nasze dane 700 tys.
razy częściej niż rok wcześniej. Ta statystyka i krytyka organizacji
zajmujących się prawami człowieka skłoniły resort spraw wewnętrznych do
przygotowania nowego prawa
dotyczącego retencji danych. Według tej nowelizacji ograniczone mają
być możliwości pobierania danych telekomunikacyjnych tylko do
przestępstw zagrożonych karą pozbawienia wolności, której górna granica
wynosi co najmniej 3 lata. Jest też propozycja powołania wewnętrznych
pełnomocników ds. ochrony danych osobowych i telekomunikacyjnych, którzy
mają działać we wszystkich instytucjach uprawnionych do występowania o
takie dane.
Jednak według przedstawicieli branży IT
nie są to wystarczające zmiany, by realnie zmniejszyć liczbę pytań od
służb. I stąd właśnie wnioski od PIKE i Polskiej Izby Informatyki i
Telekomunikacji o wprowadzenie opłat.
W 2011 r. służby zaglądały w nasze dane 700 tys. razy więcej niż w 2010 r.
PIIT
przedstawiła nawet trzy modele, jak te opłaty mogłyby wyglądać.
Pierwszy to ryczałt, czyli stała, wynegocjowana między branżą a służbami
kwota opłacana jako pokrycie kosztów obowiązku retencyjnego. Drugi
model to opracowanie szczegółowego cennika: inne opłaty za dane tylko
identyfikujące abonenta, inne za billingi. I trzeci model polegający na
rekompensacie wydatków w postaci odliczenia w kosztach uzyskania
przychodu. PIIT wylicza nawet, ile takie odliczenie powinno wynosić –
0,5 proc. rocznego przychodu operatora – choć zastrzega, że to tylko
punkt wyjścia i branża jest chętna negocjować w tej kwestii.
Jednak jak ostrzegają eksperci, pomysł telekomów będzie bardzo trudny do realizacji.
–
Z punktu widzenia równego wynagrodzenia przedsiębiorców ponoszących
koszty najbardziej sprawiedliwy byłby model cennikowy, czyli dokładne
opisanie, jaka należy się zapłata za udostępnienie konkretnych danych.
Jednak opracowanie takiego cennika będzie niezwykle trudne i próba
zadowolenia wszystkich stron może się okazać karkołomna – ocenia Artur
Salbert, radca prawny, ekspert z zespołu komunikacji elektronicznej
kancelarii Wierzbowski Eversheds.
MSW zapewnia, że
bierze pod uwagę wnioski branży. Ale jako że uwag do nowego prawa wpływa
bardzo dużo, stanowisko zostanie przedstawione dopiero za kilka
tygodni.
Administracja Baracka Obamy jak ognia unikała i unika zajęcia
się katastrofą smoleńską i działaniami na rzecz umiędzynarodowienia
badania jej przyczyn. Ale może zostać do tego zmuszona przez nacisk
społeczny. Wszystko dzięki serwisowi internetowemu We the People, czyli
My, naród.
To pierwsze słowa konstytucji Stanów Zjednoczonych z 1787 roku.
Pierwsza poprawka do konstytucji mówi zaś o prawie obywateli do
składania petycji do władz. Realizacją tego postulatu jest nowy serwis
internetowy pozwalający na składanie wniosków (ang. petitions) do
administracji prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wykorzystali go Polacy z
USA próbujący od dwóch lat bezskutecznie zainteresować władze
amerykańskie problemami związanymi z katastrofą smoleńską.
O co proszą inicjatorzy prezydenta Obamę? "By wsparł wezwanie Narodu
Polskiego o międzynarodowe śledztwo w sprawie katastrofy lotniczej w
Smoleńsku w 2010 roku". Do tego dochodzi krótkie uzasadnienie. "10
kwietnia 2010 roku Prezydent Polski, Pierwsza Dama i 94 osobistości
życia państwowego zginęły w katastrofie samolotu w Smoleńsku w Rosji.
Rosja jest sędzią we własnej sprawie. Badania prowadzone były przez
rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK). Chociaż lot był
wojskowy, MAK badał zdarzenie według załącznika 13 do konwencji
chicagowskiej, który dotyczy tylko incydentów w lotnictwie cywilnym.
Wszystkie dowody - wrak, czarne skrzynki - są w Rosji i dostęp do nich
jest ściśle limitowany. (...) Końcowy raport MAK, który o spowodowanie
wypadku obwinia pilotów, drzewo i pogodę, jest kwestionowany przez wielu
naukowców i na drodze naukowej udowodniono jego fałszywość (...)" -
pisze autorka wniosku przedstawiona z powodu ochrony danych osobowych
jedynie jako "Barbara C.". Tę petycję do Obamy zaliczono do dwóch
kategorii: prawa i wolności obywatelskie oraz polityka zagraniczna.
Tego typu wniosek może umieścić każdy. Żeby został wyświetlony
na stronie internetowej Białego Domu, musi poprzeć go przynajmniej 150
internautów. Jeżeli w ciągu miesiąca od zarejestrowania wniosku poprze
go 25 tys. użytkowników, władze amerykańskie będą musiały się nim zająć i
odpowiedzieć publicznie oraz w postaci e-maila do wszystkich
sygnatariuszy.
Petycja dotycząca Smoleńska została zgłoszona 5 czerwca. Czas na
skompletowanie potrzebnych 25 tys. mija więc 5 lipca, czyli w przyszłym
tygodniu. Jednak jak dotąd inicjatywa nie była nagłaśniana i udało się
zdobyć poparcie jedynie ponad 500 osób. Został jednak jeszcze tydzień na
zdobycie wymaganego poparcia, co dla internautów nie musi być
problemem. Tym bardziej że aby poprzeć petycję, nie trzeba być
obywatelem USA.
Na portalu We the People należy utworzyć konto, po czym poprzeć
wniosek w sprawie Smoleńska. Operacja wymaga znajomości języka
angielskiego na elementarnym poziomie. Nie trzeba podawać innych danych
poza imieniem, nazwiskiem, adresem e-mailowym i kodem pocztowym (ZIP
code). Upublicznione jest tylko imię i pierwsza litera nazwiska.
Żydowska fundacja ogłosiła utworzenie nagrody przyznawanej co
rok wraz z milionem dolarów dla zwycięzcy za osiągnięcia w dziedzinie
sztuki, nauki lub dyplomacji, który będzie obdarzony osobowością z
silnymi powiązaniami z narodem żydowskim.
Grupa Filantropijna "Genesis", zrzeszająca rosyjsko-żydowskich
miliarderów, takich jak pp. Michał Fridman, Piotr Aven i German Khan,
podała, że Nagroda Genesis, ktora została przyrównana do "Żydowskiej
Nagrody Nobla", pomoże wzmocnić więzy między diasporą żydowską a
Izraelem.
- Nagroda Genesis podkreśla wkład Żydów do światowej historii -
powiedział p. Fridman na konferencji prasowej. - Daleko idące
osiągniecia w nauce, sztuce, biznesie, medycynie, dyplomacji i innych
polach ludzkiej działalności zostały osiągnięte dzięki naturalnej
spiracji Żydów do naprawy świata - dodał miliarder.
Źródło: www.jpost.com Opracował: Borys Loy ==================================================== Wątpię by taka nagroda kogokolwiek zbliżyła. Żydzi wiedzą ,że dokonywanie na samych sobie aktów antysemityzmu jest jedynym sposobem na trzymanie w miarę w kupie tego wymyślonego "narodu". A i to przestaje być skuteczne. Największym problemem żydów jest właśnie zachowanie swojej wiary,która jest zwyczajnie nieatrakcyjna i uciążliwa dla młodzieży i jedynym co potrafią to kreowanie ,lub wymyślanie wrogów na zewnątrz by ta młodzież odczuwała w ten sposób swoją rzekomą przynależność.
Praktyka rytualnego obrzezania małych
chłopców jest przestarzała i niebezpieczna i powinna zostać zakazana -
stwierdziła Jenny Klinge, rzeczniczka Norweskiej Partii Centrum (Senterpartiet). Przedstawiciele społeczności żydowskiej
i muzułmańskiej nie kryją swojego oburzenia. Senterpartiet jest
członkiem koalicji rządzącej. Norweski rząd konsultuje się obecnie z
ekspertami w sprawie włączenia zabiegu obrzezania do systemu publicznej
opieki zdrowotnej. Klinge obawia się, że posłuży to do pełnego
usankcjonowania obrzezania.
- Moim zdaniem to obyczaj, którego nie możemy tolerować w nowoczesnym cywilizowanym kraju. Naszym priorytetem jest ochrona praw małych
dzieci. Na szczęście obrzezanie dziewczynek zostało zakazane, teraz
nadszedł czas, żeby chłopcy dostali taką samą ochronę prawną -
stwierdziła Klinge w rozmowie z gazetą "Dagbladet".
Klinge stwierdziła, że nie jest przeciwna obrzezaniu, jeśli taki zabieg zaleca lekarz ze względów zdrowotnych, ale obrzezanie rytualne czy religijne powinno
być jej zdaniem uznane za przestępstwo. Klinge argumentuje, że obrzezani
chłopcy nigdy nie mogą usunąć "religijnego naznaczenia", nawet gdyby
kiedyś zdecydowali się zmienić wyznanie.
Z rzeczniczką zgadza się profesor etyki
medycznej z Oslo University Jan Helge Solbakk. - To nieodwracalna
operacja na chłopcu, który nie może się bronić i jako taka stanowi
złamanie praw człowieka - stwierdził.
Żydzi i muzułmanie: To koszmar, totalitaryzm
Na pomyśle Klinge suchej nitki nie zostawia Ervin Kohn, przedstawiciel społeczności żydowskiej w Norwegii, cytowany przez portal freethinker.co.uk. - To koszmar, Norwegia byłaby pierwszym państwem na
świecie, które by zrobiło coś takiego. To byłby silny sygnał, że Żydzi
są niechcianą mniejszością w kraju - stwierdził.
Kohn przypomniał, że 99 proc. Żydów na
świecie praktykuje obrzezanie chłopców, a rytuał jest "symbolem
przymierza między Bogiem i Abrahamem".
Zgadza się z nim muzułmański lekarz Mohammad Usman Rana. W artykule dla norweskiej gazety twierdzi, że
ludzie nawołujący do zakazu obrzezania "chcą państwa totalitarnego".
Także norwescy lekarze ze stowarzyszenia chrześcijańskiego krytykują pomysł Klinge. Podkreślają, że jest to prosty zabieg
i bardzo rzadko zdarzają się komplikacje. - Jest wiele badań, które
potwierdzają korzyści obrzezania dla zdrowia, m.in. mniejsze ryzyko
zakażenia układu moczowego - podkreślają.
Źródło: TokFM --------------------------------------------------------------------------------------- Jak pisze "Rzeczpospolita", aktywiści z San Francisco
(Kalifornia) mają już wystarczająco duże poparcie, aby przeprowadzić
referendum w sprawie delegalizacji obrzezania.
Aktywiści walczą o to, aby obyczaj obrzezania niepełnoletnich
chłopców stał się przestępstwem federalnym karanym grzywną w wysokości 1
tys. USD lub karą do roku więzienia. Jak podkreśla dziennik, udało im
się już zebrać ponad 7100 podpisów niezbędnych do przeprowadzenia w
listopadzie 2012 r. referendum w tej sprawie.
Zdaniem zwolenników zakazu obrzezania, delegalizacja tej procedury
uchroniłaby chłopców przed "niepotrzebnym", "bolesnym" i
"nieodwracalnym" zabiegiem. Z kolei organizacje żydowskie podkreślają,
że to część ich religijnej tradycji, i przypominają, iż podobne zakazy
wprowadzały władze ZSRR i innych podobnych państw, ale nigdy władze USA.
Izba niższa holenderskiego parlamentu
przyjęła zakaz rytualnego uboju zwierząt, wbrew sprzeciwom mniejszości
muzułmańskiej i żydowskiej. Pozostawiono lukę prawną, która pozwala im
na kontynuowanie zabijania zwierząt zgodnie z zasadami religijnymi.
Za ustawą, zgłoszoną
przez dysponującą jedynie dwoma miejscami w parlamencie Partię na rzecz
Zwierząt (PvdD), opowiedziało się 116 posłów. Nie poparło jej 30
deputowanych. Aby zakaz wszedł w życie, musi go przegłosować izba wyższa
parlamentu.
Ustawa przewiduje, że zwierzęta przed ubojem muszą
zostać ogłuszone, co jest sprzeczne z muzułmańskim prawem koranicznym i
żydowskim przepisami religijnymi. Zakładają one, że podczas podcinania
gardła zwierzęta muszą być w pełni przytomne.
Żydzi: Jak podczas wojny
"Taki
sposób zabijania wywołuje niepotrzebny ból" - powiedziała przywódczyni
PvdD Marianne Thieme przed głosowaniem, dodając, że muszą istnieć pewne
ograniczenia wolności religijnej. "Dla nas wolność religijna kończy się
tam, gdzie zaczyna się cierpienie ludzi lub zwierząt" - wyjaśniła.
W
wyrazie rzadkiej jedności 40-tysięczna mniejszość żydowska i prawie
milionowa społeczność muzułmańska potępiły planowany zakaz, który ich
zdaniem narusza wolność religijną.
"Już to, że trwa dyskusja na
ten temat, jest bolesne dla społeczności żydowskiej" - powiedział
naczelny rabin Holandii Binjomin Jakobs.
"Ci, którzy przetrwali
drugą wojnę światową, pamiętają, że pierwsze prawo, ustanowione przez
Niemców w Holandii, dotyczyło zakazu uboju zwierząt zgodnie z zasadami
judaizmu" - dodał Jakobs.
Zdaniem Uki Oktaja z Islamskiego
Uniwersytetu w Rotterdamie, muzułmanie "będą musieli importować mięso
halal (czyli dozwolone w świetle prawa islamskiego) z krajów sąsiednich"
lub w inny sposób rozwiązać ten problem.
Według rządu, w związku
z wprowadzoną w ostatnim momencie niejednoznaczną poprawką ustawy w
obecnym kształcie nie będzie mogła przyjąć izba wyższa.
Imam Mahmut: Kto ma prawo to oceniać?
Ustawa
pozwala grupom religijnym na rytualny ubój, jeśli udowodnią, że jest on
mniej bolesny niż ogłuszanie. Opinie naukowców w tej sprawie są
podzielone. Nie jest też jasne, w jaki sposób to udowodnić.
"Udowodnienie tego jest niemożliwe. Nie można później zapytać zwierzęcia, jak się czuje" - mówił Jakobs.
Brytyjski
naczelny rabin Jonathan Sacks w zeszłym tygodniu odwiedził Holandię,
gdzie przekonywał, że ogłuszanie w 10 proc. przypadków jest nieskuteczne
i bardziej bolesne niż szybkie podcięcie zwierzęciu gardła ostrym
nożem.
"Nie ma powodu, by przyjmować to prawo. Jest to decyzja
polityczna. Kto ma prawo oceniać, czy jakiś sposób zabijania zwierząt
jest dobry lub nie?" - mówił imam Mahmut z jednego z meczetów w
Amsterdamie.
Unijne prawo wymaga, by zwierzęta przed ubojem były
ogłuszane. Wyjątkiem jest rytualny ubój, który Europejski Trybunał Praw
Człowieka uznał za prawo religijne.
Rytualny ubój zwierząt jest zabroniony m.in. w Luksemburgu, Norwegii, Szwecji i Szwajcarii.
W Holandii spośród 500 mln zwierząt jedynie 1,2 mln jest zabijanych zgodnie z muzułmańską i żydowską tradycją.
Czy ojciec kapitana Nemo był Polakiem? Co łączyło Verne’a z rewolucjonistą Mierosławskim? Co ukrywał sławny pisarz?
Nie wiemy, czy zaliczyć do plotek wiadomość podaną w gazetach
niemieckich o sławnym Juliuszu Verne, jakoby miał być z pochodzenia
Izraelitą polskim, urodzonym w Płocku – pisał warszawski tygodnik
„Kłosy” w roku 1876. „Właściwe jego nazwisko jest Olszewicz i dlatego
nazwał się po francusku: Verne (verne – olcha, olszyna)”. Co faktycznie
łączyło „czarodzieja z Nantes”– swego czasu najpopularniejszego pisarza
świata – z Polską? "Plotka o pochodzeniu Verne’a żyje już ponad 130 lat.
Sprawa jest jednak przesądzona. Wątpliwości rozwiały istniejące
dokumenty. Wszelkie powiązania rodzinne i genealogiczne wskazują, że był
Francuzem” – stwierdza historyk i prezes Polskiego Towarzystwa Juliusza
Verne’a dr Krzysztof Czubaszek w rozmowie z „Focusem Historia”. Nie
jest więc prawdą, że przyszły pisarz wyemigrował do Francji w
dzieciństwie, ani że w wieku dorosłym wyjechał najpierw do Rzymu, tam
się przechrzcił i już jako katolik trafił do Nantes.
W każdej
plotce tkwi jednak ziarenko prawdy. Prawdą jest bowiem, że źródłem
całego nieporozumienia stały się dokumenty faktycznego emigranta z
Polski, który nazywał się jednak nie Jules [Juliusz] Verne, lecz Julien
[Julian] de Verne. I nie był pisarzem. Ciekawa jest reakcja pisarza na
pogłoski na swój temat. Zaczęło się od tego, że dostał list od rzekomego
polskiego krewnego. Potem pojawił się u niego zaciekawiony sprawą
dziennikarz. Wówczas Verne nie tylko pogłoskom nie zaprzeczył, ale
jeszcze je ubarwił. Powiedział żartem, że swego czasu był zakochany w
dobrze urodzonej pannie Krakovitz (krakowiance), a kiedy się pokłócili,
ona rzuciła się do Jeziora Genewskiego. Ubarwiając plotkę, sam
przyczynił się do jej dalszego rozpowszechniania. Nic więc dziwnego, że
mimo licznych dementi pogłoski powracały (np. w roku 1928, w setną
rocznicę urodzin Verne’a). Niektórzy wierzą w nie nawet dziś. Pozostaje
też kwestia, czy polska afera nie rzuciła cienia na twórczość pisarza...
ANTYSEMITA, GERMANOFOB, RUSOFIL?
W książkach Verne’a pojawiali się najróżniejsi Europejczycy: od
Francuzów i Anglików po Węgrów i Rosjan. W świecie tym zabrakło miejsca
tylko dla jednej narodowości: Polaków. Drobne polskie wątki – np.
niewymieniony z nazwiska Polak, były właściciel wyspy Amsterdam w
„Dzieciach kapitana Granta” (1868) – zdarzały się niezwykle rzadko.
Czyżby Verne obraził się na nas z powodu wcześniejszych plotek?
Współczesny biograf pisarza Herbert R. Lottman spotkał się z opiniami,
że to pod wpływem pogłosek o swoim pochodzeniu autor stworzył jawnie
antysemicką powieść „Hector Servadac” (1877). Istotnie, czarnym
charakterem jest w tej książce Żyd, niejaki Izaak Hakhabut, osobnik
karykaturalnie chciwy i skrajnie niesympatyczny. Prezes PTJV dr
Czubaszek tak komentuje ten szokujący fakt: „Trzeba patrzeć na to,
uwzględniając realia tamtych czasów. Nie usprawiedliwiać czy
bagatelizować, ale też nie wyolbrzymiać, tylko pamiętać, że inaczej
wtedy pewne sprawy oceniano. Verne, wychowany w zasobnej rodzinie
mieszczańskiej, był z przekonania konserwatystą i owszem, miał poglądy,
które dziś nazwalibyśmy antysemickimi. Napisał jednak ponad 60 powieści,
a takie wątki znajdziemy w dwóch–trzech. Jedni chcieliby z tego powodu
oskarżać autora, inni woleliby zamieść to pod dywan, a moim zdaniem do
sprawy trzeba podejść w sposób historycznoliteracki, nie
emocjonalny”.Trudno jednak podejrzewać, aby Verne obraził się za plotki,
skoro sam je jeszcze ubarwiał! Poza tym Izaak Hakhabut nie jest Żydem
polskim, ale niemieckim. „Nie można czytać dzieł Verne’a w oderwaniu od
ówczesnych realiów politycznych. Z punktu widzenia Francuzów Niemcy byli
czarnymi charakterami. To ciekawe, że w ogóle istnieje dziś w Niemczech
klub miłośników Verne’a” – stwierdza Krzysztof Czubaszek.
Pisarz
zresztą bardzo często posługiwał się narodowymi stereotypami. W swym
zbiorze esejów „Juliusz Verne – tajemnicza wyspa?” historyk literatury
prof. Jan Tomkowski tak to skomentował: „U Verne’a Niemiec pragnie
zwykle zawładnąć światem, Rosjanin walczy z niedźwiedziami i kocha cara
bardziej niż rodzonego ojca, nawet jeśli został akurat zesłany na
Syberię, Francuz błyszczy dowcipem, a w kuchni czuje się jak u siebie w
domu, Chińczyk jest nieprzenikniony, zaś ludy pierwotne trudnią się
głównie zjadaniem ludzkiego mięsa”. Bywało, że na kartach powieści
wrogiemu żywiołowi niemieckiemu czy dzikim ludom z Kaukazu odpór dawali
bohaterscy Rosjanie („Tajemnicze wydarzenia w Inflantach”, „Michał
Strogow”). Być może dlatego, że – jak twierdzą niektórzy badacze – Verne
miał romans z rosyjską tłumaczką swoich dzieł. A jeżeli chodziło tylko o
dobrą sprzedaż książek w kraju carów lub o pryncypia francuskiej
polityki zagranicznej? Czyżby to właśnie one zaważyły na tym, że pisarz
„zapomniał” o niewygodnych Polakach? Jeszcze w 1848 r. – będąc studentem
– dwudziestoletni Verne napisał ni to przemówienie, ni to rozprawkę
„Czy Francja ma moralny obowiązek interweniować w sprawach Polski?”.
Zdobył się w niej na trochę ciepłych słów pod naszym adresem (a
szczególnie Kościuszki). Znać, że liznął odrobinę naszej historii, choć
nie ustrzegł się też bredni, za które uczeń polskiej podstawówki
dostałby pałę z wykrzyknikiem. Już przed Jagiełłą straszy Polaków
Szwedami, często myli chronologię wydarzeń... A na koniec tekstu umywa
ręce od losu Polski, która poszła w bój za godnym wszelako podziwu,
wspaniałym Napoleonem! Pomimo wszystkich tych błędów oczywiste jest, że
Verne świadom był skomplikowanej historii Polski. Tym niemniej w żadnej z
powieści o tym nie wspomniał. A przynajmniej w żadnej wydanej...
POWSTANIEC NEMO
Najbardziej znaną w kulturze masowej postacią, stworzoną przez
Verne’a, jest kapitan Nemo. Narodził się 140 lat temu na kartach „20 000
mil podmorskiej żeglugi”. Ten skryty, bogaty awanturnik dowodził
supernowoczesną łodzią podwodną Nautilus. Odnajdywał dzięki niej skarby i
odkrywał tajemnice mórz, ale przede wszystkim zatapiał angielskie
okręty. Chętnie też udzielał wsparcia nacjom walczącym o wyzwolenie (np.
Grekom na Krecie). Skąd jednak pochodził? Kim był? „Polski arystokrata,
którego córki zostały zgwałcone, żona zabita uderzeniem siekiery,
ojciec zmarł pod knutem, Polak, którego wszyscy przyjaciele zginęli na
Syberii i którego narodowość znika z Europy pod rosyjską tyranią” – tak
charakteryzował pisarz swego bohatera w liście, którego adresatem był
jego wydawca Pierre-Jules Hetzel (jak cytuje tłumacz Konrad Frejdlich w
posłowiu do książki Kiryłła Andriejewa „Potrójne życie Juliusza
Verne’a”). Dalej „czarodziej z Nantes” wyjaśniał jeszcze: „Jeśli ten
człowiek nie ma prawa topić rosyjskich fregat wszędzie, gdzie je tylko
napotka, to wówczas zemsta jest tylko pustosłowiem. Ja w tej sytuacji
zatapiałbym je i nie nigdy nie znać uczucia nienawiści”. Sęk w tym, że
Hetzel nie życzył sobie, aby kapitan Nemo okazał się Polakiem. „Verne
wymienił w tej sprawie z wydawcą cztery listy. Sam chciał, żeby to był
Polak pokrzywdzony przez Rosjan. Zamiar był ewidentny. Hetzel mu to
wyperswadował z powodów merkantylnych (bo książki źle by się sprzedawały
w Rosji), ale i dyplomatycznych. Obawiał się, że taka książka mogłaby
zagrażać stosunkom między Francją a Rosją!” – wyjaśnia dr Czubaszek.
„Dziś wydaje się to śmieszne, żeby rząd przejmował się pojedynczym
wydawcą. Ale wtedy było ich mniej, a Hetzel był jednym z największych.
Jeśli doszłoby do zadrażnienia dyplomatycznego, odbiłoby się to na jego
interesach nie tylko w Rosji, ale i we Francji. Nie zapominajmy też, że
Hetzel wiele lat spędził w Belgii. Miał kłopoty z powodów politycznych.
Patrzono więc mu na ręce”.
Verne ugiął się. Jego romantyczny
terrorysta stał się w „20 000 mil podmorskiej żeglugi” kapitanem Nikt
(po łacinie nemo), bezpaństwowcem. Tylko w kapitańskiej kajucie dowódcy
Nautilusa przetrwał portret Tadeusza Kościuszki z napisem „Finis
Poloniae!”. Towarzyszyły mu jednak wizerunki także innych bojowników o
wolność, czyniąc narodowość kapitana wielce enigmatyczną (tym bardziej
że zatapiał angielskie statki). Dopiero w książce „Tajemnicza wyspa”
(1874–1975) – łączącej się w luźną trylogię z „Dziećmi kapitana Granta” i
„20 000 mil podmorskiej żeglugi” – autor wyjaśnił, że Nemo był naprawdę
hinduskim księciem Dakkarem, mszczącym się na Anglikach za ujarzmienie
jego kraju i wymordowanie rodziny. Polski wątek ostatecznie zniknął.
Przynajmniej z kart powieści.Z listów Verne’a wynika, że pierwowzorem
kapitana Nemo miał być polski powstaniec banita. Skąd jednak pomysł, aby
to nasz rodak szalał po morzach i oceanach? Wszak Polacy nie są
specjalnie żeglarskim narodem i o tym Verne raczej wiedział. A może był
jakiś polski żeglarz, o którym słyszał „czarodziej z Nantes”?
POLSKIE PIERWOWZORY
Niektórzy fani Verne’a upatrują prototypu kapitana Nemo w Teofilu
Łapińskim (1828–1886), któremu Jerzy S. Łątka poświęcił książkę
„Romantyczny kondotier”. Łapiński uczestniczył w powstaniu na Węgrzech, a
potem działał jako Teffik-bej w walczącej z Rosją Turcji. Był też
dowódcą statku „Ward Jackson”, którym próbował dostarczyć na Litwę
ładunek broni dla powstańców styczniowych. Cieszył się uznaniem guru
anarchistów Michała Bakunina i Karola Marksa, który nazwał go
„najmądrzejszym Polakiem, a przy tym człowiekiem czynu” (z kolei syn
Adama Mickiewicza Władysław nazwał go pijanicą i szują). Ale Teffik-bej
to tylko jeden z kandydatów. „Kwestia, kto był polskim pierwowzorem
kapitana Nemo, pojawia się też w powieści Jarosława Klejnockiego
»Południk 21«. Autor stawia na Michała Czajkowskiego (1804–1886), czyli
Sadyka Paszę” – dr Czubaszek z PTJV wskazuje kolejnego kandydata.
Czajkowski walczył m.in. w powstaniu listopadowym i w wojnie krymskiej
(oczywiście po stronie Turcji, stąd przydomek). Poza tym był pisarzem i
poetą. Nie miał natomiast związków z morzem. Pozostaje też pytanie, na
ile on lub Łapiński mogli być znani francuskiemu pisarzowi? Raczej na
pewno słyszał natomiast Verne o Władysławie Zbyszewskim (1834–1909),
dowódcy statku „Kiliński”. „Był to jeden z dwóch okrętów (drugi nazywał
się »Kościuszko« i dowodził nim André Magnan) mających stanowić zaczątek
polskiej floty korsarskiej walczącej z Rosją, a zakupionych przez
polską emigrację we Francji” – wyjaśnia Czubaszek. „Zbyszewski ułożył
instrukcję dla owej floty, która mówiła o »atakowaniu rosyjskich okrętów
wojennych, o chwytaniu albo niszczeniu kupieckich«. Zakładała ona też
»możliwość zbrojenia statków nie tylko w Europie, ale i w Nowym Jorku,
San Francisco, Melbourne i Szanghaju«”. Cała sprawa legła jednak w
gruzach, gdyż zamiar wyśledzili i udaremnili rosyjscy szpiedzy. Statek
„Kiliński” został aresztowany przez Hiszpanów w Maladze, broń
skonfiskowana. O sprawie głośno było w Europie, szczególnie we Francji.
Verne z pewnością o tym słyszał bądź czytał. Czy to Zbyszewski był tym
„wilkiem morskim” i straceńcem, który rozbudził wyobraźnię pisarza?
KAPITAN ADAM Z NANTES
Sprawdzając polskie tropy kapitana Nemo, nieoczekiwanie znajduję
całkiem nowego kandydata: Adama Piotra Mierosławskiego (1815–1851) –
młodszego brata znanego w całej Europie powstańca i rewolucjonisty
Ludwika. W życiu tegoż Adama można znaleźć kilka cennych poszlak,
wskazujących że mógł stanowić znakomitą inspirację dla Verne’a! Po
pierwsze to właśnie Adam Piotr Mierosławski był właścicielem wyspy
Amsterdam, która pojawia się w „Dzieciach kapitana Granta”. A książka ta
tworzy wszak luźną trylogię z „20 000 mil podmorskiej żeglugi” oraz
„Tajemniczą wyspą”, których bohaterem jest kapitan Nemo. Po drugie życie
nie oszczędziło Mierosławskiemu nieszczęść. Tak jak i Nemo-Dakkarowi.
Już jako piętnastolatek Adam Piotr walczył w powstaniu
listopadowym.Został nawet odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari.
Był artylerzystą, bronił Woli pod komendą sławnego gen. Sowińskiego. Po
klęsce powstania uciekł z niewoli, a potem tułał się po Europie. Był
wygnańcem rozdzielonym z rodziną. Jego matka (notabene Francuzka) umarła
w 1830 r. Ojciec (były adiutant napoleońskiego gen. Davouta), ciężko
chory, zmarł we Francji w 1837 r. Kilka lat później, kiedy Adam Piotr
ożenił się z ukochaną kobietą, żona zmarła po miesiącu, prawdopodobnie
podczas epidemii cholery. Po trzecie A.P. Mierosławski znany był w
Nantes, rodzinnym mieście pisarza! Trafił tam w 1832 r., szukając
statku, na który mógłby zamustrować. Po kilku miesiącach prób
siedemnastolatkowi, posługującemu się metryką chrztu starszego brata,
wreszcie się udało. Początkowo był zwykłym chłopcem pokładowym, ale w
krótkim czasie został oficerem. Zaczął pływać z Nantes do Indii. Nie bał
się niczego, nawet zatargów z Anglikami. Marian Mickiewicz w
fabularyzowanej biografii Mierosławskiego „Odmieniec” pisał wręcz, że
handlował bronią z Hindusami, m.in. ze sławnym „lwem Pendżabu” Ranjit
Singhiem. Nawet jeśli to fantazja polskiego autora, kto wie, czy
podobnych fantastycznych opowieści nie snuto w gospodach i domach w
Nantes? Ponadto już jako znany „wilk morski” Adam Piotr zdał w 1840 r. w
Nantes egzamin na kapitana żeglugi wielkiej. A mniej więcej w tym samym
czasie mały Verne próbował dostać się na jakiś okręt do Indii! Całkiem
możliwe, że słyszał wtedy o Mierosławskim, zwanym „kapitanem Adamem”. Po
kolejnym wyjeździe z Francji Polak znów szalał po Oceanie Indyjskim.
Zdobył bogactwo dzięki skarbom morza (m.in. perłom), odkrywał tajemnicze
zapomniane wyspy (Amsterdam oraz Święty Paweł) i nie dawał sobie w
kaszę dmuchać (piratom ani Anglikom). Po czwarte wreszcie na wieść o
Wiośnie Ludów, w 1848 r. Mierosławski sprzedał swoją wyspę, wrócił do
Europy, do walczącego brata. Tworzył flotę republikańskiej Sycylii,
walczył w Niemczech, próbował zorganizować w Nantes przerzut sił do
Dalmacji, aby pomóc powstańcom węgierskim. Mniej więcej w tym samym
czasie młody Verne pisał swoją rozprawkę o sprawie polskiej...
Po
Wiośnie Ludów Mierosławski wrócił na morze i zginął w tajemniczych
okolicznościach w 1851 r. Czy jego cząstka przetrwała w kapitanie Nemo,
równie niepokornym i rozkochanym w morzu? „Rzeczywiście, Mierosławski
mógł być dla Verne’a wzorem kapitana Nemo – Polaka. Taka identyfikacja
ma silne oparcie i w jego biografii, i w fakcie, że to właśnie o nim
Verne wspomniał w »Dzieciach kapitana Granta«. Pisarz znał tę postać i
jej losy. Pewności jednak nie ma, a listy i źródła nie pozwalają na
jednoznaczne stwierdzenie” – mówi prezes PTJV Krzysztof Czubaszek.
Dodaje przy tym, że w jedną postać kapitana Nautilusa mogło się stopić
kilku znanych Verne’owi polskich powstańców żeglarzy. Wszak pisarz nie
musiał wzorować się wyłącznie na jednej osobie. Tak czy inaczej, dzięki
fikcyjnemu kapitanowi Nemo, powieściowemu Hindusowi, mamy szansę odkryć
po latach niemal zapomnianych bohaterów naszej historii. Oto wartościowy
– nawet jeśli niezamierzony – gest Verne’a w stronę Polaków.
Partia Kongres Nowej Prawicy obiecuje zapewnienie wszystkim
ziemiom polskim pełnej autonomii gospodarczej oraz kulturalnej.
Jednocześnie Nowa Prawica stanowczo sprzeciwia się jakimkolwiek dążeniom
do uzyskania przez regiony autonomii politycznej. Wobec wszelkich prób
zbijania kapitału politycznego na grze „narodowością śląską”, czy też
sztucznego uprzywilejowywania rozmaitych „mniejszości narodowych”
jesteśmy nastawieni antagonistycznie.
W imieniu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego pragnę oświadczyć, że KNP
popiera postulaty Ruchu Autonomii Śląska dotyczące niektórych zagadnień
gospodarczych i kulturalnych. Z drugiej strony za niedopuszczalne
uważamy stanowisko RAŚ, aby „prawo lokalne miało pierwszeństwo przed
krajowym-ogólnopolskim”. Nasza formacja zdecydowanie odcina się od
takich zamiarów, gdyż oznaczałoby to de facto oderwanie Śląska od
Rzeczypospolitej Polskiej.
Jako Prezes Regionu żywo zatroskany o wolnościową pomyślność narodu
(zwłaszcza zaś mieszkańców bliskich mi Ziem Śląskich) przypominam, iż
KNP domaga się od władz III Rzeczypospolitej deklaracji, mówiącej że
prawo polskie ma pierwszeństwo przed aktami prawnymi wydawanymi w
Brukseli – a więc explicite ogłoszenia suwerenności Polski. Wieloletnie
rządy internacjonalistycznych biurokratów spod znaku Dwunastu Gwiazdek
udowodniły palącą konieczność przywrócenia suwerennego Państwa
Polskiego. Bądźmy dumnymi obywatelami zarówno Polski jak i naszych
Małych Ojczyzn. Wiesław A. Lewicki Prezes Regionu Śląsko-Dąbrowskiego Kongresu Nowej Prawicy
Unia Europejska stworzy specjalny fundusz na rozwój demokracji w krajach, w których panują reżymy autorytarne.
Fundusz operacyjny na wzmacnianie demokracji ma zacząć działać już w
przyszłym roku. Pierwotnie zakres jego oddziaływania ma dotyczyć krajów
sąsiednich, takich jak m.in. Białoruś. Pomysłodawcą projektu jest rząd
Polski, która w 2011 r. przewodniczyła pracom UE.
Źródło: EUObserver.com
Opracował: TP ================================================== A ponieważ UE demokratyczna pod żadnym pozorem nie jest...
Australijska Komisja Konkurencji i Konsumentów ostrzegła małe
firmy, które umieściły na swoich wystawach otrzymane od lidera opozycji
plakaty wymierzone w podatek od CO2, że mogą wprowadzać klientów w
błąd, a jest to wykroczenie, za które grozi grzywna 6,6 tys. AUD.
Lider opozycji, WCz. Antoni Abbott wraz z rzecznikiem opozycji ds.
małych firm, wysłali do piekarni, sklepów, rzeźników, kawiarni i pralni w
kilku okręgach wyborczych, w których zwykle wygrywa Partia Pracy, ok. 7
tys. przesyłek z plakatami zwracającymi uwagę na szkodliwe skutki
podatku od CO2.
Australijska Komisja Konkurencji i Konsumentów wyjaśniła, że plakat
sam w sobie nie wprowadza w bład, jednak jeśli zostanie umieszczony na
wystawie sklepowej, a następnie sklep podniesie ceny z przyczyn innych
niż podatek od CO2, klienci mogliby sądzić, że za podwyżki winien jest ten podatek.
Za doprowadzenie do upadłości fabryki margaryny Kama
amerykański inwestor domaga się od Polski ponad 0,5 mld zł - donosi
„Gazeta Wyborcza”.
Gazeta pisze, że Amerykanie zainwestowali miliony w Nadodrzańskich
Zakładach Przemysłu Tłuszczowego w Brzegu (Kama Food). Kontrolę nad
fabryką oddali w ręce spółki, która wynagrodzenie za swoje usługi
wliczała w koszty, co nie spodobało się skarbówce. W efekcie najpierw
kontrole, a potem domiary zniszczyły firmę. W 2003 r. sąd ogłosił jej
upadłość, a prokuratura wszczęła śledztwo o nadużycia. Teraz Amerykanie
zgłosili roszczenia wobec Polski. Zarzucają, że Kamę zniszczyły kontrole
skarbowe.
Czy były szef izraelskiego Instytut
Wywiadu i Zadań Specjalnych czyli Mossadu, Meir Dagan otrzymał w
obywatelstwo Polski? Taką informację podał izraelski portal "Walla" w komentarzu na temat niedawnej wizyty szefa MON Tomasza
Siemoniaka w Izraelu. Dagan był szefem Mossadu do końca 2010 roku.
Dotychczas uważano, że zajmował się głównie działaniami mającymi na celu
opóźnienie realizacji programu atomowego w Iranie. Wiadomo też, że jest
zwolennikiem tzw. wojny cybernetycznej i innego rodzaju tajnych
operacji, natomiast sprzeciwia się energicznie akcji zbrojnej przeciw
Iranowi.
Informację o polskim obywatelstwie Meira Dagana podał w portalu "Walla" dziennikarz "Haarec" Jossi Melman.
[Dalszy tekst jest zupełnie nie związany z tematem-S.M.]
Według portalu" Walla" Polska i Izrael, zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch lat, zacieśniły znacznie współpracę strategiczną i wywiadowczą. Jeśli chodzi o sprzęt wojskowy - Warszawa zainteresowana jest zakupem izraelskich samolotów
bezzałogowych, a minister Siemoniak odwiedził zakłady produkujące tego
rodzaju zaawansowany technologicznie sprzęt. Portal podkreśla, że Polska rozczarowana jest
ustępliwością USA wobec Rosji w kwestii tarczy antyrakietowej i dlatego
chce unowocześnić własną armię.
Policja rejonowa w Judei i Samarii w Izraelu dokonała
aresztowania 3 ultraortodoksyjnych Żydów pod zarzutem zbezczeszczenia
Memoriału Holokaustu Jad Waszem, wypisując na nim antysyjonistyczne
hasła.
3 mężczyzn oskarżonych o wandalizm memoriału Jad Waszem poprzez
wypisanie 10 antysyjonistycznych haseł, takich jak "Gdyby Hitler nie
istniał, syjoniści musieliby go wymyślić". Są oni również podejrzewani o
stworzenie antysyjonistycznego graffiti w róznych miejscach na terenie
memoriału Ammunition Hill. Śledztwo zajęło policji 3 miesiące, podczas
aresztu znaleziono przy podejrzanych puszki spreju, flagi palestyńskie i
komputerowe dokumenty podejrzewanie jako "podżegające przeciw państwu".
Zdaniem JE Jakuba Zumy, prezydenta RPA, gospodarka RPA wciąż
funkcjonuje "w czasach ery białego człowieka", a czarni muszą odzyskać
kontrolę finansową nad kontynentem.
P. Zuma powiedział te mocne słowa podczas zjazdu Afrykańskiego
Kongresu Narodowego, zaznaczając, że nowy kierunek gospodarczy należało
obrać od razu po zakończeniu apartheidu.
- Struktura gospodarki apartheidu pozostaje w dużej mierze
nienaruszona - oznajmił. - Własność w gospodarce jest nadal przede
wszystkim w rękach białych mężczyzn - dodał.
Źródło: news.yahoo.com Opracował: Daniel Król ======================================================== No tak ,trzeba to natychmiast zmienić ,a ,że niezbyt oni rezolutni to najpewniej zbliżają nam się kolejne czystki etniczne dokonywane na Białych w afryce.
P. Beniamin Netanjahu, premier Izraela, nie ma wątpliwości, że zbrojny islam zostanie pokonany do końca stulecia.
Premier państwa żydowskiego przedstawił swoją wizję nadchodzącego
stulecia w swoim przemówieniu na prezydenckiej konferencji. Według niego
islamizm zostanie pokonany do końca stulecia, a w nadchodzących
dziesięcioleciach wyzwaniem dla wolnych państw będzie uniemożliwienie
bandyckim państwom tworzenia broni masowej zagłady.
Zmiana prawa umożliwiająca zawieranie tzw. małżeństw
homoseksualnych to podkopywanie "uświęconej instytucji" trwającej od
"niepamiętnych czasów" - uważa naczelny rabin Wielkiej Brytanii baron
Jonatan Henryk Sacks.
Ostrzegł on, że każda próba wyłączenia organizacji religijnych z
obowiązku udzielania błogosławieństw tego typu związkom może kończyć się
przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Rabin z całą mocą
oświadczył, że judaizm nie zgadza się na małżeństwa homoseksualne. Ale
obok ortodoksyjnych żydów w Wielkiej Brytanii istniają równiez liberalne
frakcje, które wyrażają poparcie dla rządowych planów uznania związków
osób tej samej płci.
Źródło: independent.ie
Opracował: TP
Poseł Andrzej Halicki postuluje zmianę Kodeksu Karnego, by można było
– w ramach zakazu podżegania do nienawiści skazywać wszystkich, którzy
uznają, że nie wszystko w Polsce jest świetnie, i że nie każde
tajemnicze samobójstwo jest samobójstwem.
- PiS znowu robi politykę wykorzystując śmierć ludzi. Tym razem gen.
Petelickiego. Jest spisek, są zamachowy, są zdrajcy, mordercy ze
Smoleńska. Ma być wróg. Takie zdania, jak słowa prezesa PiS, już nawet
nie bulwersują. Oskarżanie premiera i prezydenta o śmierć Lecha
Kaczyńskiego stało się – jak mawiał prezes Kaczyński – oczywistą
oczywistością podczas uroczystości odbywających się każdego dziesiątego
dnia miesiąca pod Pałacem Prezydenckim. Przywykliśmy do tego, że PiS
bezkarnie używa bardzo ciężkich oskarżeń pod adresem najważniejszych
osób w państwie – oznajmia Halicki.
- Oskarżanie premiera i prezydenta spowszedniało. Przecież tymi,
którzy rzucają tak ciężkie oskarżenia, podburzają i snują teorie
spiskowe powinien z urzędu zainteresować się prokurator, żeby
potwierdzić albo wykluczyć absurdalność tych słów… – dodaje. A dalej
postuluje zmianę Kodeksu Karnego. – Śmierć gen. Petelickiego, to
przykład propagowania nienawiści. Czas zmienić w Kodeksie Karnym
definicję podżegania do popełnienia przestępstwa – mówi Halicki w
wywiadzie dla portalu Onet.pl
Zmiana Kodeksu Karnego jest konieczna, bowiem, zdaniem posła PO
„podżeganie do nienawiści zdarza się w Polsce bardzo często. Poczynając
od kwestii narodowości, koloru skóry, przekonań, światopoglądu, przez
nienawiść klubową, a skończywszy na polityce. Także podczas Euro 2012
mieliśmy do czynienia z podżeganiem do nienawiści. Za dużo jest
negatywnych emocji w polskiej polityce i życiu publicznym. Zdania, które
wypowiada PiS zasługują na paragraf. Politycy podburzają do nienawiści,
a skrajnie prawicowi publicyści podgrzewają temat”.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała w piątek w Rzymie po
zakończeniu szczytu włosko-niemiecko-francusko-hiszpańskiego, że
uczestnicy spotkania zgodzili w sprawie podatku od transakcji
finansowych (FTT).
“Popieramy podatek od transakcji finansowych” – oświadczyła szefowa
niemieckiego rządu na wspólnej konferencji prasowej z premierem Włoch
Mario Montim, szefem rządu Hiszpanii Mariano Rajoyem i prezydentem
Francji Francois Hollande’em. “Postanowiliśmy działać w sposób
skuteczny” – dodała kanclerz.
Merkel mówiła o utracie zaufania w Europie w rezultacie kryzysu,
ponieważ – jej zdaniem – doszło do zbyt częstego naruszania
obowiązujących zasad finansowych. Dlatego “tam, gdzie jest solidarność,
potrzebna jest także kontrola” – powiedziała.
Prezydent Hollande oświadczył z kolei, że jednym z tematów
nieformalnych rozmów w Rzymie była sprawa ewentualnej emisji
euroobligacji. “Muszą one pozostać perspektywą i to nie za 10 lat” –
ocenił.
Francuski prezydent wyraził przekonanie, że rozmowy w Wiecznym
Mieście dały “sygnał zgodności, trwałości i stabilności”. Zapewnił, że
cztery największe gospodarki strefy euro wyznaczyły sobie konkretny cel:
ożywienie wzrostu gospodarczego.
Premier Hiszpanii Mariano Rajoy powiedział dziennikarzom: “Chcemy unii politycznej, gospodarczej, bankowej i fiskalnej”.
Przywódcy mówili też o woli obrony wspólnej europejskiej waluty. “Euro pozostanie” – oznajmił premier Monti.
Angielska federacja piłkarska zamierza wnieść skargę na
telewizję BBC, która przed Euro 2012 wyemitowała dokument o rzekomym
rasizmie na polskich i ukraińskich stadionach, dzięki czemu na turniej
przyjechało mniej kibiców z Wysp.
Jak podaje sport.pl, zdaniem federacji angielskim piłkarzom zabrakło
wsparcia ze strony kibiców, którzy zostali zmanipulowani dokumentem BBC o
polskich i ukraińskich kibicach. W dokumencie sugerowano, że kibice
"mogą z mistrzostw wrócić w trumnie".
Źródło: sport.pl
Opracował: TP
Nie żyje Jerzy Pronobis, współpracownik Polskiego Związku Piłki Nożnej,
prezes spółki Club&Travel, która zajmuje się dystrybucją biletów, w
tym na Euro 2012. Okoliczności jego śmierci nie są jasne. Policja nie
wyklucza samobójstwa.
O śmierci Jerzego Pronobisa, często używającego imienia Piotr, poinformowała Orange Sport. Mężczyzna wpadł pod pociąg. Policja nie wyklucza, że mogło to być samobójstwo. Nie wiadomo jednak, dlaczego Pronobis miałby targnąć się na swoje życie.
59-letni Pronobis przez lata współpracował z PZPN. Jego firma Club&Travel organizowała wyjazdy, zajmowała się także dystrybucją biletów. Współpraca ze Związkiem obejmowała także turniej Euro 2012. Nazwisko Jerzego Pronobisa pojawia się w nagraniu jednej z rozmów ujawnionych w ubiegłym roku przez Grzegorza Kulikowskiego, które miały sugerować, że w Związku panuje korupcja.
Sąd w Teksasie nie oskarży mężczyzny, który zabił pedofila molestującego jego córkę w jej własnym domu rodzinnym.
Zabitym pedofilem był legalny imigrant z Meksyku, który odwiedził
rodzinę wraz ze znajomymi. Do molestowania dopuścił się natomiast w
momencie, gdy wszyscy goście wraz z gospodarzami przebywali na dworze.
Gdy ojciec usłyszał krzyki córki, błyskawicznie pobiegł do jej pokoju i
pobił molestującego ją Meksykanina na śmierć. Po wszystkim, zadzwonił na
policję i próbował uratować życie pobitemu pedofilowi.
- Potrzebuję ambulansu, ten facet gwałcił moją córkę i go pobiłem. Nie wiem, co robić - powiedział ojciec, dzwoniąc na policję.
Sąd uznał, że ojciec molestowanej dziewczynki mówił prawdę i nie miał zamiaru zabicia pedofila.
750 milionów euro pożyczki zaciągniętej przez rząd w Banku Światowym wzbudza kontrowersje wśród ekonomistów.
Wysokie
ryzyko walutowe związane z tego rodzaju kredytem długoterminowym
sprawia, że nie wiadomo, jak jego koszt będzie się kształtował w
przyszłości. Co więcej - nie wiadomo, do czego rząd się zobowiązał wobec
Banku Światowego w zamian za środki finansowe. Pożyczka służy wyłącznie
do ratowania rozpadającego się budżetu i zapewnienia płynnego rolowania
długu - twierdzą niezależni ekonomiści. Rząd broni się, że jest
opłacalna, bo środki uzyskał na warunkach lepszych niż rynkowe. A jej
spłata rozpocznie się dopiero za 9 lat. - Oprocentowanie pożyczki jest
zmienne, oparte na sześciomiesięcznym EURIBOR oraz na zmiennej marży
Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju (EURIBOR 6-miesięczny plus
zmienny spread) - informuje rzecznik Ministerstwa Finansów Małgorzata
Brzoza. EURIBOR to stopa oprocentowania kredytów w euro na rynku
międzybankowym w Londynie, która podlega codziennym zmianom. Także marża
może się zmieniać przez cały okres zapadalności pożyczki. Przed
uruchomieniem środków Polska ma także wnieść "opłatę wstępno-końcową" w
wysokości 0,25 proc. kwoty pożyczki, która ma być opłacona ze środków
własnych, czyli z budżetu państwa. Oprocentowanie ustalane jest w
chwili wypłaty środków. Przy założeniu, że odbywałaby się ona obecnie,
oprocentowanie wyniosłoby 1,31 proc. w skali roku (EURIBOR 6-miesięczny
na tę chwilę wynosi 0,93 proc. rocznie plus zmienna marża Banku w
wysokości 0,38 proc.) - wyliczył resort finansów. - Oprocentowanie
pożyczek z Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju jest znacznie
poniżej rynkowego, ponadto pożyczka jest udzielana na dłuższe terminy
niż możliwe w przypadku emisji obligacji - zapewnia Brzoza.
Ministerstwo Finansów twierdzi, że przy wyborze parametrów finansowych
pożyczek z Banku Światowego zawsze ocenia je pod kątem zgodności z
rządową Strategią zarządzania długiem sektora finansów publicznych.
Celem tej strategii jest minimalizacja kosztów obsługi długu w długim
terminie przy przyjętych ograniczeniach odnośnie do ryzyka. W strategii
na lata 2012-2015 zapisano m.in., że w "finansowaniu potrzeb
pożyczkowych budżetu w walutach obcych powinno się wykorzystywać
możliwości, jakie daje dostęp do atrakcyjnego finansowania w
międzynarodowych instytucjach finansowych". - Pożyczka z Banku
Światowego pozwoliła na pozyskanie środków po koszcie niższym niż
możliwy do uzyskania na rynku finansowym oraz ograniczenie ryzyka
refinansowania przy utrzymaniu ryzyka kursowego na akceptowalnym
poziomie - podkreśla resort finansów. Na określenie "zmienna marża"
pytani przez nas finansiści reagują krytycznie. - Zmienna marża?
Pierwsze słyszę! Marża powinna być stała, wystarczy, że EURIBOR jest
zmienny - mówi ekspert w dziedzinie finansów Jerzy Bielewicz. -
Instytucje międzynarodowe powinny dawać kredyty ze stałą marżą.
Udzielając pożyczek o zmiennym oprocentowaniu i zmiennej marży, działają
w istocie prokryzysowo, przerzucając ryzyko na państwo -
pożyczkobiorcę, który i tak jest w tarapatach. W ostatecznym rachunku
ryzyko obciąży bezbronnego podatnika - twierdzi finansista.
Wątpliwości budzą nie tylko koszty pożyczki, ale również warunki, na
jakich została udzielona. "Development Policy Loan jest szczególnym
rodzajem instrumentu finansowego oferowanym przez Bank Światowy. Nie
jest to pożyczka inwestycyjna. Jej celem jest wsparcie reform
podejmowanych przez państwo-beneficjenta w obszarach wspólnie
zdefiniowanych z Bankiem. Uzyskane w ten sposób środki pożyczkowe
stanowią bezpośredni przychód budżetu państwa i służą realizacji potrzeb
pożyczkowych związanych z wykonywaniem budżetu państwa przez Ministra
Finansów" - czytamy w piśmie nadesłanym przez resort finansów. Wynika z
niego, że skorzystanie z pożyczki obwarowane jest warunkami ze strony
wierzyciela. - Wypłatę przez bank środków pożyczki warunkują tzw.
działania wstępne - najczęściej są to konkretne działania w obszarze
legislacyjnym, takie jak przyjęcie ustawy czy rozporządzenia - wyjaśnia
resort finansów. Środki z pożyczki pozostają dostępne w ciągu roku od
podpisania umowy pożyczki (tzw. data zamknięcia pożyczki), które
formalnie nastąpi na przełomie czerwca i lipca. Na stronach Banku
Światowego opublikowano tylko ogólny wykaz celów przyznania Polsce
pożyczki. Należy do nich konsolidacja finansów publicznych, obniżenie
deficytu, redukcja długu, utrzymanie korzystnych warunków dostępu do
rynków finansowych, wzmocnienie instytucji fiskalnych przez wprowadzenie
nowych regulacji podatkowych, a długoterminowo - dostosowanie finansów
publicznych, w tym systemu emerytalnego i zdrowotnego - do warunków
starzenia się społeczeństwa. - To przecież absurd pożyczać
pieniądze, żeby zmniejszyć długi, rzeczywistym celem pożyczki z BŚ jest
ratowanie budżetu - uważa Szewczak. Deficyt budżetowy zrealizowany jest
już w 75 proc., chociaż to dopiero połowa roku. Dochody podatkowe
spadają, rosną spłaty długów. W lipcu resort finansów musi odkupić
obligacje za 19,7 mld złotych. W październiku czeka go jeszcze większy
wydatek - odkup obligacji za 22,6 mld złotych. - Prawdziwy kryzys
finansów publicznych czeka nas jesienią - przewiduje ekonomista.
Pożyczka z BŚ ma zabezpieczyć rząd przed koniecznością nowelizacji
budżetu. Kolejną pożyczkę z BŚ resort finansów zamierza zaciągnąć w
przyszłym roku, ale jej kwota i warunki będą dopiero przedmiotem
negocjacji. - Dziewięcioletnia karencja w spłacie pożyczki gwarantuje
rządowi Tuska, że nie on będzie ją spłacał, tylko jego następcy, a tak
naprawdę - podatnicy - podkreśla Szewczak. - Zasadnicze pytanie
brzmi, jakie zobowiązania podjęto w zamian za te pieniądze w zakresie
cięć budżetowych oraz redukcji świadczeń emerytalno-zdrowotnych - zwraca
uwagę główny ekonomista SKOK. Wobec mnożących się wokół pożyczki
znaków zapytania "Nasz Dziennik" wystąpił do Ministerstwa Finansów z
kolejnymi pytaniami. Chcemy dowiedzieć się, jaka jest rzeczywista roczna
stopa oprocentowania pożyczki w obecnych warunkach rynkowych i jakie
czynniki wpływają na wysokość tego oprocentowania. Zapytaliśmy też, czy
resort uwzględnił ryzyko kursowe tej długoterminowej pożyczki walutowej.
Na odpowiedź czekamy.
Uniwersytet stanu Oregon bez dokładnego powodu
zwolnił jednego ze swoich adiunktów, który od kilku lat był zagorzałym
krytykiem idei związku tzw. globalnego ocieplenia z działalnością
człowieka.
Dr Mikołaj Drapela, pracował na Uniwersytecie Oregonu od 10 lat jako
chemik i był bardzo lubiany wśród studentów. Poza tym, p. Drapela nie
był zamieszany w żaden skandal ani nie dopuścił się żadnych naruszeń
regulaminu. Od 2007 r. chemik kwestionował natomiast ideę tzw.
globalnego ocieplenia wywołanego przez człowieka.
"Możemy tylko spekulować, jakie były powody zwolnienia Drapeli.
Podejrzewam, że dr Filip Mote (dyrektor Instytutu Badań nad Zmianami
Klimatu) podejmował tę decyzję, gdyż zawsze był bardzo nietolerancyjny
wobec osób, które nie zgadzają się z jego poglądami lub grożą jego
działalności" - napisał natomiast dr Gordon Fulks, inny krytyk
globalnego ocieplenia.
Grupa szefów dyplomacji państw Unii Europejskiej pod
kierownictwem p. Gwidona Westerwelle, niemieckiego ministra spraw
zagranicznych, złożyła propozycję ustanowienia tzw. unii politycznej.
Unia, której środkiem do celu miałoby być przekazanie jeszcze większej
władzy w ręce Brukseli, miałaby stanowić narzędzie do walki z kryzysem w
strefie euro. W ramach unii miałby powstać fundusz walutowy, unijne
siły zbrojne, a także ustaonowiona byłaby funkcja europejskiego minsitra
finansów.
Krytycznie o planach wypowiadają się m.in. politycy niemieckiej FDP,
twierdząc, że proponowana unia kłóci się z pryncypiami liberalizmu, a
Europa "nie potrzebuje scentralizowanej i planowanej gospodarki".
Źródło: ft.com, bloomberg.com
Opracował: TP
Samotny ojciec z Ottawy nie może uzyskać od państwa zgody na
opiekę nad swoimi synami, gdyż - jak sam twierdzi - władzom
przeszkadza, że jest otyły.
38-latek walczy o swoich synów w wieku 5 i 6 lat już od roku, kiedy
jego b. żona w wyniku przedawkowania leków i załamania nerwowego trafiła
do szpitala. Rok temu ważył dużo ponad 200 kg i wówczas lekarz wyraził
obawy, że tusza mężczyzny może mu przeszkadzać w odpowiedniej opiece nad
dziećmi. Dlatego też mężczyzna schudł ok. 70 kg, ale sąd nadal nie chce
mu przyznać praw do własnych synów.
- Jednym z powodów, które podają jest to, że jestem za gruby i nie dam sobie rady z dziećmi - twierdzi ojciec.
Źródło: www.ctv.ca Opracował: Jarosław Wójtowicz ================================================== Jeśli dobrze rozumiem ten człowiek waży teraz 130 kg. Miałem kolegę o takiej wadze (tłuszcz) i normalnie funkcjonował ,chodził na siłownię , wyglądał właściwie normalnie i nie przeszkadzało mu to dosłownie w niczym.
W ciągu ostatniego półrocza rządy różnych państw żądały cenzurowania
sieci tak często, że firma Google uznała to za alarmujące. Znaczna część
treści, których władze chciały się pozbyć z sieci miała bowiem kontekst
polityczny. Wiele takich spraw wcale nie dotyczy państw, w których
cenzura jest na porządku dziennym, a dojrzałych zachodnich demokracji.
Niestety również Polski.
W najnowszym raporcie przejrzystości, który Google publikuje dwa razy do
roku, gigant internetowy zwraca szczególną uwagę na przypadki
najbardziej bulwersujące. Takie, w których władze niektórych krajów
wprost dążyły do ocenzurowania niewygodnych dla siebie treści. I tak, na
szczycie tego wstydliwego zestawienia znalazła się Hiszpania, której
rząd prosił Google aż 270 razy o to, by z największej wyszukiwarki na
świecie zniknęły linki do artykułów prasowych i wpisów blogerów, w
których krytykowano przedstawicieli hiszpańskiego życia publicznego.
Zgodnie z zasadami przyjętymi przez Google, koncern z Mountain View
musiał odmówić udziału w takiej cenzurze.
Inny bulwersujący przypadek dotyczy praktyki polskich władz. Jak się
okazuje, dla naszych urzędników PR jest chyba bardzo istotny, gdyż nie
zawahali się zwrócić do Google o to, by firma usunęła z sieci krytyczny
artykuł, którego głównym bohaterem była Polska Agencja Rozwoju
Przedsiębiorczości. Polskie władze nie chciały, by w internecie nie
został po nim żaden ślad, żądały od Google'a pozbycia się również
prowadzących do publikacji linków. Niestety, podobnie jak Hiszpanie,
nadwiślańscy cenzorzy zostali odprawieni z kwitkiem.
Wstyd? Tak i to chyba całkiem spory. Marnym pocieszeniem jest fakt, że
na podobne pomysły, wpadają nie tylko urzędnicy w państwach, w których
relatywnie niedawno jeszcze panował totalitaryzm, ale też w demokracjach
od zawsze słynących z dojrzałości i otwartości na obywatela. Cenzurować
w sieci chciała bowiem też Kanada. I to w błahej sprawie. Narażając
wizerunek państwa wzorcowo demokratycznego, kanadyjskie władze nalegały
na Google, by z YouTube'a (który do Google należy) usunięto nagranie, na
którym pewien mężczyzna pokazuje, co myśli o Kanadzie oddając mocz na
paszport tego kraju, a następnie maczając go w toalecie... I tym razem
Google uznało, że nie jest to przypadek do usunięcia.
W ten sposób państwa należące do NATO, czy Unii Europejskiej znalazły
się w tym samym szeregu, co np. Pakistan, który upierał się przy tym, by
Google wyświadczyło rządzącym z Islamabadu przysługę i skasowało z
internetu pewien filmik satyryczny, w którym twórcy śmieją się z
pakistańskiej armii. Dla Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych
ulubioną wymówką otwierającą furtkę do cenzurowania sieci jest tymczasem
walka z terroryzmem. Pod tym pretekstem Google otrzymuje z Londynu i
Waszyngtonu najwięcej próśb o cenzurę sieci. Ostatnimi czasy przychyla
się zaledwie do średnio połowy brytyjskich i amerykańskich wniosków.
- Niestety, to, co obserwowaliśmy od kilku ostatnich lat, było
niepokojące i teraz nie jest inaczej. Gdy zaczynaliśmy ujawniać te dane w
roku 2010, zauważyliśmy, że agencje rządowe z różnych krajów czasami
proszą nas o usunięcie treści politycznych, które na naszych serwisach
publikują użytkownicy. Mieliśmy nadzieję, że to pewne odchylenia. Jednak
teraz wiemy, że tak nie jest - stwierdziła Dorothy Chou, analityk
Google'a na blogu firmy.
źródło: natemat.pl -------------------------------------------------------------------------------------------------- - Bardzo potężne siły, z wszystkich stron i z całego świata stanęły
przeciw otwartemu internetowi. Jestem zmartwiony bardziej, niż bywałem w
przeszłości. To przerażające - mówi o przyszłości sieci współtwórca
Google, Siergiej Brin. I ostrzega, że zasady, które jeszcze dzisiaj leżą
u podstaw korzystania z WWW są zagrożone bardziej, niż kiedykolwiek.
Według jednego z ojców współczesnego internetu, największe zagrożenie
niosą zjednoczone siły trzech potężnych grup. Z jednej strony to rządy
nieustannie próbujące zwiększyć kontrolę nad dostępem swoich obywateli
do sieci i sposobem korzystania z niej. Z drugiej zaś, wpływowi
przedsiębiorcy, którzy wszystko tłumaczą walką z piractwem. A także
tacy, jak Facebook i Apple, którzy zamykają rynek oprogramowania
pozwalając swoim użytkownikom korzystać tylko z tego, co sami
dostarczają. Siergiej Brin w rozmowie z brytyjskim dziennikiem
"Guardian" przyznaje się, iż mylna była jego ocena sprzed kilku lat, gdy
sądził, że kraje takie, jak Chiny nigdy nie będą miały możliwości, by
skutecznie kontrolować internet. - Myślałem, że nie było sposobu, aby
umieścić dżina z powrotem w butelce - powiedział. Dodając, że tymczasem
teraz widzi, jak ten dżin czasami znowu wraca do butelki.
Brin nazywa więc rzeczy po imieniu i w jednej linii stawia totalitaryzmy
z Chin, Arabii Saudyjskiej, czy Iranu z członkami zarządów Facebooka i
Apple. Jedni ograniczają bowiem możliwości, jakie internet daje
użytkownikom, a drudzy stają na drodze rozwoju sieci, która zawsze
zmieniała się dzięki niezależnym twórcom. Jego zdaniem, Google nigdy nie
powstałoby, gdyby startowało w internecie zdominowanym przez Facebooka.
Przypominając, że największy portal społecznościowy świata długo
wzbraniał się np. przed synchronizacją kontaktów z usługi Gmail.
Zamykanie się na własnym podwórku jest, w opinii Siergieja Brina, drogą
bez przyszłości.
Przyznał on jednak, że po stronie Google też jest wiele grzechów.
Takich, jak danie władzom Stanów Zjednoczonych szerokiego dostępu do
danych użytkowników. Brin mówi, że zdaje sobie sprawę z tego, jakie
rodzi to wśród nich obawy. Zaznaczając jednak, iż jego firma nigdy nie
przekazywała danych dobrowolnie, a raczej była do tego zmuszona. -
Robimy wszystko co możliwe, by chronić dane. Gdybyśmy mogli machnąć
magiczną różdżką i nie być podmiotem amerykańskiego prawa, było by
świetnie - ironizuje.
W ten sposób legenda internetu bardzo mocno weszła do dyskusji, która
jest w Europie coraz głośniejsza. Dzisiaj szczególnie w Wielkiej
Brytanii, gdzie rząd planuje wprowadzenie prawa zwiększającego kontrolę
państwa nad korzystaniem z mediów społecznościowych. Na zachodzie
znacznie częściej, niż w Polsce mówi się także o cybernetycznych
konfliktach, które nieustannie trwają trwają między największymi
mocarstwami. W opinii wielu ekspertów, ataki np. ze strony chińskich
hakerów na serwery USA stawiają przed internetem jeszcze jedno
zagrożenie, jakim jest jego militaryzacja. Do maksymalnej
komercjalizacji próbują natomiast doprowadzić wielkie koncerny, które
forsują takie akty prawne, jak ACTA w Unii Europejskiej, czy SOPA i PIPA
w Ameryce.
źródło: natemat.pl =============================================================== Te całe prawa autorskie to jest ściema. Czy ludzie wierzą ,że jakaś grupa ninja włamuje się do domów artystów i wytwórni płytowych i wykrada kopie albumów przed ich premierą? Oni sami wypuszczają te kopie w obieg w internecie ,żeby wymuszać haracze na ludziach ,bo przemysł muzyczny zaczął się opierać niemal wyłącznie na koncertach ,a wytwórnie mają spore problemy.
Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej w rządzie Jana
Olszewskiego i Jerzego Buzka, napisał na Facebooku, że nie zamierza
popełnić samobójstwa. Twierdzi, że do wydania takiego oświadczenia
zmusiła go śmierć gen. Petelickiego.
Szeremietiew napisał na Facebooku, że w zeszłym roku dostał informacje,
że "w pewnym wpływowym gronie rozważano kwestię uciszenia go na zawsze".
Były wiceminister podkreślił, że nie miał pewności, czy "decyzja w tej
sprawie zapadła". " Okoliczności przekazania tej informacji nie
pozwalały na jej ujawnianie. Nie mogąc dowieść prawdziwości informacji
zostałbym uznany za cierpiącego na manię prześladowczą, lub oskarżony o
pomawiania niewinnych ludzi" - napisał w oświadczeniu.
Jak podkreślił na Facebooku, zdecydował się na wydanie takiego
oświadczenia z powodu niejasnych okoliczności śmierci gen. Petelickiego.
Szeremietiew zaznaczył, że jest zdrowy i nie zamierza kończyć swojego
życia.
"Śmierć gen. Petelickiego zmusiła mnie do zabrania głosu. W związku z
tym oświadczam, że jestem zdrowy, nie mam żadnych kłopotów natury
osobistej lub finansowej i nie zamierzam popełniać samobójstwa. Romuald
Szeremietiew 18.06.2012" - czytamy w oświadczeniu na Facebooku.
Romuald Szeremietiew był wiceministrem w rządzie Jana Olszewskiego i
Jerzego Buzka. Jest oficerem rezerwy WP i doktorem habilitowanym nauk
wojskowych.
Amerykańskiej publicystce wystarczył jeden felieton, żeby stać się znaną
wśród Polaków dziennikarką. Mało kto marzy jednak o takiej
popularności. Po tym, jak Debbie Schlussel napisała, że to Polacy
wymordowali miliony żydów posypała się na nią fala krytyki i nienawiści.
"Dostałam tysiące wiadomości z groźbami śmierci" - wyznaje. To jednak
nie powstrzymuje jej przed kolejnymi, coraz gorszymi oskarżeniami.
Debbie Schlussel •Facebook.com
Dziennikarce z żydowskimi korzeniami nie spodobał się fakt, że
Polacy tak stanowczo zareagowali na słowa Baracka Obamy, który mówił o
"polskich obozach śmierci". Schlussel nie była tym bardziej zachwycona
tym, że Obama wystosował do polskich władz list prostujący jego
wypowiedź. Wyraz swojego niezadowolenia dała w swoim artykule. Trzeba
zaznaczyć, że publikuje na łamach najpoczytniejszych za oceanem tytułów:
"New York Post", "The Wall Street Journal" czy "The Washington Times".
Polacy
wymordowali miliony Żydów, utrzymywali kilka obozów śmierci i i
wyeliminowali prawie całą moją rodzinę z obu stron, tak samo jak setki
tysięcy innych żydowskich rodzin. To nie byli tylko naziści. To były
dziesiątki tysięcy gorliwych Polaków. Obama nie popełnił tutaj gafy.
Gorliwi polscy kaci zajęli ważne miejsce wśród gorliwych katów Hitlera. CZYTAJ WIĘCEJ
Teraz dziennikarka obawia się o swoje życie, bo jak mówi po tych słowach
dostała z Polski tysiące listów z pogróżkami i groźbami śmierci.
Debbie Schlussel
To
sprawiło, że postanowiłam nigdy się tam nie wybierać. Zresztą moi
dziadkowie i rodzina z obu stron była kiedyś na "takiej wycieczce" i
większość z nich zginęła
CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: Wiadomosci24.pl
Trudno się jej dziwić, bo z otwartymi rękami nie byłaby tu raczej
witana. Polscy internauci zorganizowali jej niemałe piekiełko. Jej
profil na Facebooku zasypali
tysiącami mniej lub bardziej grzecznych komentarzy. Zachęcają do nauki
historii, linkują do materiałów udowadniających jej niewiedzę, ale i
wprost obrażają.
To jednak nie przekonuje publicystki, która na pytanie serwisu
Wiadomosci24.pl co sądzi o tym, że 6 tysięcy Polaków ma tytuł
Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata odpowiada krótko: "Ok, 6 tysięcy było
bardzo dobrych. Pozostałe 35 milionów Polaków było złych."
Internauci nie ograniczają się tylko do komentarzy. Na Facebooku zaczęła masowo krążyć wiadomość
z instrukcją, jak zgłosić profil Debbie Schlussel za propagowanie
nienawiści rasowej. Autorka chyba nie bardzo przejmuje się falą krytyki,
bo co jakiś czas publikuje krótkie wiadomości:
Debbie Schlussel
wpis na Facebooku
Wszyscy
polscy antysemiccy hejterzy odczepcie się od mojego profilu. Lubicie
zaprzeczać, że pomogliście nazistom wymordować 3 miliony polskich Żydów
(...), ale kłamać możecie gdzie indziej. Usuwam was. Jeśli nie
potraficie komentować powstrzymując się od antysemickich, nawołujących
do przemocy i zdeprawowanych seksualnie komentarzy, nie jesteście mile
widziani. To nie jest Auschwitz ani nawet warszawskie getto. Odejdźcie.
"Szkoda mojego czasu na debaty z takimi osobami" - podsumowuje.
źródło: blogger.com
Taka z niej żydówka jak ze mnie ukrainiec. Może też zacznę się podawać za żyda? Ukraińskiego żyda? Oczywiście będę pisał artykuły i książki o polskim antysemityzmie ,a potem kupię kamienicę w Krakowie.
Sylwester Zych (19.05.1950 - 11.07.1989) - zamordowany, ksiądz katolicki, działacz opozycyjny w PRL
Jerzy Dąbrowski (26.04.1931 - 14.02.1991) - wypadek, biskup
rzymskokatolicki, bardzo bliski współpracownik prymasa Stefana
Wyszyńskiego, zastępca sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu
Polski
Andrzej Stuglik (? - 19.02.1991) - zamordowany, przed 1989 oficer
kontrwywiadu PRL, doradca finansowy w Towarzystwie Handlu
Międzynarodowego DAL SA, które sprzedawało m.in. broń, nie zawsze
legalnie
Michał Falzmann (28.10.1953 – 18.07.1991) - zawał serca (?), inspektor NIK, wykrył i ujawnił nieprawidłowości w FOZZ
Walerian Pańko (08.10.1941 – 07.10.1991) - wypadek, prezes NIK, poseł na Sejm, prawnik
Janusz Zaporowski (? - 07.10.1991) - wypadek, dyrektor Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu
Jan Budziński (? - 1991) - zawał serca (?), kierowca służbowej lancii którą jechali Pańko i Zaporowski
Dwaj policjanci, którzy pierwsi przyjechali na miejsce wypadku również zmarli. Przyczyną zgonu było utonięcie (na rybach).
Jarosław Ziętara (16.09.1968 - wrzesień (?) 1992) - porwany 01.09.1992 i zamordowany, dziennikarz Gazety Poznańskiej
Jacek Sz. (?-1993) (potrzebne dane) – wypadek, oskarżony w sprawie FOZZ
Piotr Jaroszewicz (08.10.1909 – 01.09.1992) – zamordowany, premier PRL
Alicja Solska−Jaroszewicz (1925 – 01.09.1992) - zamordowana
Tadeusz Steć (01.09.1925 – 12.01.1993) – zamordowany
Jerzy Fonkowicz (19.01.1922 – 07.10.1997) – zamordowany
Andrzej Krzeptowski (1940 - 17.02.1996) - zamordowany, rzecznik prasowy „S” w „Ursusie”
Grzegorz Palka (08.05.1950 - 12.07.1996) - wypadek, przewodniczący Rady
Miejskiej w Łodzi, były prezydent Łodzi, działacz opozycji w okresie PRL
Andrzej Stankiewicz (1953 - 23.08.1996) - zamordowany, działacz
podziemnej "S" w Hucie Warszawa, szef Biura Interwencji Regionu Mazowsze
Jacek Bartosiak (? - 25.10.1996) - wypadek, przed 1989 pracował w Wydziale XI wywiadu MSW, następnie w UOP
Tadeusz Kowalczyk (03.06.1952 - 19.07.1997) - poseł i przedsiębiorca
Leon Dubicki (21.08.1915 - 07.03.1998) - zamordowany w Berlinie, generał
brygady LWP, w sierpniu 1981 poprosił o azyl polityczny w Berlinie
Zachodnim
Marek Papała (04.09.1959 – 25.06.1998) – zamordowany, Komendant Główny Policji
Andrzej Puszkarski (? - 25.10.1998) - wypadek, rezydent wywiadu UOP w Afryce Północnej
Bartłomiej Frykowski (09.03.1959 - 08.06.1999) - samobójstwo (przy użyciu noża), operator filmowy
Ireneusz Sekuła (22.01.1943 – 29.04.2000) – samobójstwo (?), poseł na Sejm
Waldemar Grudziński (1942 - 17.08.2000) - wypadek, skarbnik ROP, (w wypadku lekko ranny został były premier Jan Olszewski)
Stanisław Faltynowski (? - 26.12.2000) - samobójstwo (?), świadek, hotelarz prowadzący interesy z mafią paliwową
Zdzisław Majka (? - 02.02.2001) - samobójstwo (?), świadek w sprawie mafii paliwowej, były żołnierz Ludowego Wojska Polskiego
Jacek Dębski (06.04.1960 - 12.04.2001) - zamordowany, polityk, były minister sportu
Jerzy Bednarczyk (? - koniec 2001) - świadek, były członek sztabu LWP, pracownik PKN Orlen, powiązany z mafią paliwową
Tadeusz Maziuk ps. Sasza (? - 26.06.2002) - samobójstwo w areszcie, morderca (?) Jacka Dębskiego
Stanisław Padlewski (19.06.1947 - 28.11.2002) - samobójstwo, nauczyciel, prezydent Mysłowic
Jeremiasz Barański ps. Baranina (23.11.1945 - 07.05.2003) - samobójstwo w
więzieniu, przestępca, jeden z przywódców gangu pruszkowskiego
Maciej Tokarczyk (17.04.1963 - 04.10.2003) - samobójstwo, lekarz, były wiceminister zdrowia i były prezes NFZ
Lech Maląg (? - 19.07.2004) - samobójstwo, dyrektor Izby Skarbowej w Łodzi
Marek Karp (02.07.1952 - 12.09.2004) - historyk, sowietolog, założyciel i wieloletni dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich
Stanisław Skalski (27.11.1915 - 12.11.2004) – pobicie przez nieznanych
sprawców, pilot, generał brygady WP, as myśliwski okresu II wojny
światowej, po 1989 polityk, współzałożyciel partii Przymierze Samoobrona
Szymon Zalewski (? - 29.11.2004) - samobójstwo (?), ochroniarz BOR i
kierowca Zbigniewa Sobotki (posłeł SLD skazany w tzw. aferze
starachowickiej; ułaskawiony przez Aleksandra Kwaśniewskiego)
Filip Adwent (31.08.1955 - 26.06.2005) - polityk, lekarz, eurodeputowany do Parlamentu Europejskiego
Daniel Podrzycki (14.06.1963 - 24.09.2005) - wypadek, polityk, przewodniczący Polskiej Partii Pracy
Anatol Lawina (10.07.1940 - 16.09.2006) - pobicie przez nieznanych
sprawców, bezpośredni przełożony Falzmanna, były dyrektor Zespołu Analiz
Systemowych w Najwyższej Izbie Kontroli
Lech Grobelny (18.06.1949 - 28.03.2007) - zamordowany, założyciel Bezpiecznej Kasy Oszczędności
Wojciech Franiewski (? - 19.06.2007) – samobójstwo w więzieniu
Sławomir Kościuk (1956 – 04.04.2008) – samobójstwo w więzieniu
Robert Pazik (1969 – 19.01.2009) – samobójstwo w więzieniu
Mariusz K. (? - 13.07.2009) - samobójstwo, strażnik który w czerwcu 2007
roku pełnił dyżur w olsztyńskim więzieniu, gdy Franiewski powiesił się w
celi
Andrzej Andrzejewski (19.05.1961 - 23.01.2008) - wypadek (samolot
CASA), generał brygady, pilot Wojska Polskiego, dowódca Brygady
Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie
Jerzy Piłat (14.07.1962 - 23.01.2008) - wypadek (samolot CASA),
pułkownik, pilot Wojska Polskiego, dowódca 12 Bazy Lotniczej w
Mirosławcu
Dariusz Maciąg (? - 23.01.2008) - wypadek (samolot CASA), pułkownik,
pilot Wojska Polskiego, dowódca 21 Bazy Lotniczej w Świdwinie
Wojciech Maniewski (? - 23.01.2008) - wypadek (samolot CASA),
podpułkownik, pilot Wojska Polskiego, dowódca 40 Eskadry Lotnictwa
Taktycznego w Świdwinie
Zbigniew Książek (? - 23.01.2008) - wypadek (samolot CASA),
podpułkownik, pilot Wojska Polskiego, zastępca dowódcy 22 Bazy Lotniczej
w Malborku
Dariusz Pawlak (? - 23.01.2008) - wypadek (samolot CASA), podpułkownik,
pilot Wojska Polskiego, dowódca dywizjonu 12 Bazy LotniczejMirosławcu
Zdzisław Cieślik (? - 23.01.2008) - wypadek (samolot CASA),
podpułkownik, pilot Wojska Polskiego, Szef Szkolenia Brygady Lotnictwa
TaktycznegoŚwidwinie
Bronisław Geremek (06.03.1932 - 13.07.2008) - wypadek, historyk, były
minister spraw zagranicznych, poseł do Parlamentu Europejskiego
Marian Goliński (16.07.1949 - 11.06.2009) - wypadek, polityk, poseł na Sejm
Jan Wejchert (05.01.1950 - 31.10.2009) - niewydolność serca spowodowana
infekcją bakteryjną i sepsą,polski przedsiębiorca, założyciel grupy ITI
Grzegorz Michniewicz (1961 – 23.12.2009) – samobójstwo, Dyrektor Generalny Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
Artur Zirajewski ps. Iwan (29.01.1972 - 03.01.2010) - samobójstwo (?),
płatny morderca, jeden z głównych świadków w sprawie zabójstwa
komendanta głównego policji Marka Papały
Stefan Zielonka (1957 - przed 27.04.2010) - samobójstwo (?), szyfrant, chorąży
Lech Kaczyński (18.06.1949 – 10.04.2010) – prezydent RP
Ryszard Kaczorowski (26.11.1919 – 10.04.2010) – prezydent RP na uchodźstwie
Franciszek Gągor (08.09.1951 – 10.04.2010) – generał, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego
Tadeusz Buk (15.12.1960 – 10.04.2010) – generał dywizji, dowódca Wojsk Lądowych RP
Andrzej Błasik (11.10.1962 – 10.04.2010) – generał broni, dowódca Sił Powietrznych RP
Andrzej Karweta (11.06.1958 – 10.04.2010) – wiceadmirał, dowódca Marynarki Wojennej RP
Włodzimierz Potasiński (31.07.1956 – 10.04.2010) – generał, dowódca Wojsk Specjalnych RP
Bronisław Kwiatkowski (05.05.1950 – 10.04.2010) – generał broni, dowódca Operacyjnych Sił Zbrojnych RP
Kazimierz Gilarski (07.05.1955 – 10.04.2010) – generał brygady, dowódca Garnizonu Warszawa
Sławomir Skrzypek (10.05.1963 – 10.04.2010) – prezes Narodowego Banku Polskiego
Władysław Stasiak (15.031966 – 10.04.2010) – szef Kancelarii Prezydenta RP
Aleksander Szczygło (27.10.1963 – 10.04.2010) – szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego
Janusz Kurtyka (13.08.1960 – 10.04.2010) – prezes Instytutu Pamięci Narodowej
Mieczysław Cieślar (28.03.1950 - 18.04.2010) - wypadek, duchowny
luterański, biskup Diecezji Warszawskiej, przewodniczący Kolegium
Komisji Historycznej w sprawie inwigilacji luteran przez SB
Mirosław Wróbel (1958 - 08.05.2010) - samobójstwo, jeden z największych dilerów samochodowych w Polsce
Bogusław Kania (1968 - 31.05.2010) - katastrofa lotnicza, przedsiębiorca (firma Kanlux SA), zaangażowany katolik
Marek Dulinicz (10.05.1957 - 06.06.2010) - historyk, szef grupy archeologów mających badać miejsce katastrofy w Smoleńsku
Dariusz Ratajczak (28.11.1962 - przed 11.06.2010) – samobójstwo (?), historyk i publicysta
Eugeniusz Wróbel (1951 - 15.10.2010) - zamordowany, były wicewojewoda katowicki i były wiceminister transportu
Marek Rosiak (1948 - 19.10.2010) - zamordowany, pracownik biura poselskiego posła Janusza Wojciechowskiego
Witold Hatka (25.06.1939 - 13.11.2010) - wypadek, były poseł, polityk, przedsiębiorca
Paweł Żak (1966 - 13.12.2010) - samobójstwo, były komendant miejski policji w Kielcach
Piotr M. (1962 - 18.05.2011) - samobójstwo, były szef malborskiej policji, powiązany z mafią paliwową
Wiesław Podgórski (? - przed 30.06.2011) - samobójstwo, były doradca Andrzeja Leppera ds. kultury i dziedzictwa narodowego
Andrzej Lepper (13.06.1954 - 05.08.2011) - samobójstwo, przewodniczący
partii Samoobrona Rzeczpospolitej Polskiej oraz Związku Zawodowego
Samoobrona
Henryk Szumski (6.04.1941 - 30.01.2012) – zamordowany, generał broni WP,
szef Sztabu Generalnego, członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego
Leszek Tobiasz (1957 - 10.02.2012) – niewydolność układu krążenia, pułkownik WSI, główny świadek w tzw. aferze marszałkowej
Sławomir Petelicki (13.09.1946 - 16.06.2012) - samobójstwo, generał brygady WP, dyplomata PRL, dowódca jednostki GROM
Lista ta wprawia w przerażenie.
47-latek z Teksasu, który miał molestować 4-latkę, został śmiertelnie
pobity przez ojca dziewczynki. Nie wiadomo na razie, czy mężczyzna
usłyszy zarzuty. Lokalna społeczność już stanęła za nim murem,
twierdząc, że każdy ojciec zachowałby się na jego miejscu podobnie.
Do tragicznych wydarzeń doszło w poniedziałek w hrabstwie Lavaca w
Teksasie. Na farmie ojca 4-latki pracował tego dnia znajomy 47-latek,
który zajmował się końmi.
W pewnym momencie ojciec
dziewczynki usłyszał płacz dziecka dochodzący zza obory. Natychmiast
pobiegł w tamtym kierunku. Na miejscu zastał pracownika, który
molestował jego dziecko.
Mężczyzna rzucił się na pedofila i zaczął okładać go pięściami.
Uderzenia były na tyle silne, że ofiara zmarła na miejscu.
Właściciel farmy sam powiadomił o wydarzeniu policję. Miał mieć
"znaczne wyrzuty sumienia". - Nie wydaje mi się, aby jego celem było
zabicie - powiedział szeryf hrabstwa Lavaca Micah Harmon.
Ojciec dziewczynki po spisaniu zeznań został wypuszczony do domu.
Jeżeli sąd uzna, że działał w obronie osoby trzeciej, może nie usłyszeć
zarzutów. Na razie lokalna społeczność stoi za nim murem. Sąsiedzi
twierdzą, że każdy ojciec zachowałby się na jego miejscu podobnie.
Molestowana dziewczynka wyszła już ze szpitala. Nie odniosła obrażeń fizycznych, ale ma psychiczny uraz.