-------------------------------------------------------------------------------------------
"Jak widzicie, lądowanie było. Wszystkich głupio zabili lub raczej wyrzucili martwych". To fragment wpisu ze strony rosyjskiego blogera, który umieścił w internecie drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej". Śledząc inne materiały pisane przez tę osobę, można wysnuć jeden wniosek - to wyznawca jednej wielkiej spiskowej teorii dziejów. Nie tylko w sprawie tragedii z 10 kwietnia 2010 roku.
Według autora bloga,
zdarzenia, do których doszło ponad dwa lata temu w pobliżu lotniska
Siewiernyj były z góry zaplanowane i mogły mieć rytualny charakter.
Podobnie jak tegoroczna katastrofa samolotu Suchoj SuperJet w Indonezji,
czy brutalne morderstwo dwóch dziewczynek w ukraińskim Sewastopolu, do
którego doszło w lutym 2011 r.
Jego zdaniem dramatyczna powódź w rosyjskim Krymsku, która pochłonęła wiele ofiar, również była zaplanowanym działaniem.
Skąd pomysł na teorię o zamachu? - Wiele ciał było nagich i bosych, a –
zdaniem blogera – to raczej niemożliwe, aby pasażerowie Tu-154M
przebywali na pokładzie maszyny w tak niekompletnym stroju. Na podstawie
ogólnodostępnych zdjęć z miejsca katastrofy wysnuł kolejny "dowód" na
istnienie spisku.
Na tych fotografiach nie
widać bowiem śladów ognia na samolocie czy okolicznych drzewach i
krzewach. Jego zdaniem ogień, o którym mówiono w pierwszych przekazach
medialnych, został podłożony wyłącznie dla zdjęć i filmów "z pierwszej
minuty po katastrofie".
Wskazał, że – jego
zdaniem – na fotografiach można zidentyfikować tylko jeden nadpalony
ogniem fragment maszyny. Internauta zinterpretował również fakt, że
ciała ofiar katastrofy były wkładane do trumien już na miejscu
katastrofy. W jego ocenie ktoś chciał pominąć wszelkie wymagane
procedury i kryminalistyczne ekspertyzy.
Skąd pochodzą te zdjęcia?
Bloger napisał, że drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej
otrzymał od anonimowej osoby. Fotografie, które trafiły do internetu,
zostały wykonane na miejscu katastrofy, w kostnicy i przy trumnach.
Trafiły na stronę miesiąc temu. Raczej nie ma możliwości, by były
wykonane przez prywatną osobę.
Musiał to być
ktoś z służb – policji, straży pożarnej, itp. Po co przekazał zdjęcia do
wykorzystania i jak to w ogóle było możliwe? Te pytania polskie władze
zaczęły już zadawać stronie rosyjskiej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rządowa "Rossiskaja Gazieta" utrzymuje, że za publikacją na rosyjskich
stronach internetowych drastycznych zdjęć ofiar katastrofy polskiego
Tu-154M pod Smoleńskiem mogą stać "uczestnicy warszawskich batalii
politycznych".
Moskiewski dziennik sugeruje
też, że fotografie mogą pochodzić z zasobów komisji Jerzego Millera, a
same zdjęcia mogły zostać wykonane nawet przez bliskich ofiar
smoleńskiej katastrofy.
- Kto i w jakim celu
wystawił na widok publiczny fotografie ofiar tragedii? - pyta
"Rossijskaja Gazieta" i odpowiada, że "obecni przy procedurze
identyfikacji ciał ofiar uważają, iż zdjęcia te mógł wykonać każdy, kto
miał przy sobie telefon z wbudowaną fotokamerą: od krewnych ofiar po
personel techniczny - tak z Rosji, jak i Polski".
Dziennik podkreśla, że "polskie osobistości oficjalne nie spieszą się z
oskarżaniem Rosjan", a "swoją wersję, jak dotąd, przedstawił jedynie
minister spraw zagranicznych tego kraju Radosław Sikorski".
- W środę na jego polecenie do polskiego MSZ na rozmowę zaproszony
został ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Aleksandr Aleksiejew.
Przed mikrofonem publicznego Polskiego Radia Sikorski twierdził, że
"jakiś haker z Rosji próbuje osiągnąć to, co osiągnęli już ludzie,
mówiący o sztucznej mgle, bombie helowej, dwóch wybuchach, zamachu i
wypowiedzianej Polsce wojnie, a mianowicie - skłócić Polaków,
doprowadzić do wojny wewnętrznej w Polsce, znów podgrzać smoleńskie
emocje" - przekazuje "Rossijskaja Gazieta".
Jej
zdaniem "szef resortu spraw zagranicznych prawdopodobnie ma rację -
ponownie podgrzać emocje wokół smoleńskiej tragedii, to jedyne, co można
osiągnąć przez publikację fotografii". Rządowy dziennik zauważa
zarazem, że "wątpliwość wywołuje istnienie rosyjskiego hakera, który
jest zainteresowany tym, by podgrzać i tak już napiętą atmosferę życia
politycznego w Polsce".
- W kraju tym między
głównymi siłami politycznymi już od dawna trwa tzw. polsko-polska wojna.
I jeśli ktoś był zainteresowany pojawieniem się zdjęć, to nie byli to
Rosjanie, a raczej uczestnicy warszawskich batalii politycznych -
konstatuje "Rossijskaja Gazieta".
Dziennik
odnotowuje, że Naczelna Prokuratura Wojskowa zakomunikowała, iż
opublikowane zdjęcia nie pochodzą z materiałów polskiego śledztwa w
sprawie katastrofy smoleńskiej. - Wojskowa prokuratura nie wie, czy
fotografie te były w posiadaniu innych służb, które zajmowały się
badaniem katastrofy, w tym komisji pod przewodnictwem byłego ministra
spraw wewnętrznych Polski Jerzego Millera - podaje "Rossijskaja
Gazieta".
We wtorek polskie media ujawniły, że
na rosyjskich stronach internetowych znajdują się drastyczne zdjęcia
ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Według ABW fotografie niektórych ofiar pojawiły się na rosyjskich
stronach 28 września.
MSZ RP przekazało
ambasadorowi Rosji, że Polska oczekuje ukarania winnych wycieku
drastycznych fotografii. Komitet Śledczy FR oświadczył ze swej strony,
że nie są to zdjęcia z jego śledztwa.
Interwencję wobec strony rosyjskiej podjęli również prokurator generalny
Andrzej Seremet i minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Trudno wykluczać prowokację; będziemy chcieli szczegółowych informacji,
jak mogło do tego dojść - powiedział premier Donald Tusk, komentując
upublicznienie w internecie drastycznych zdjęć ofiar katastrofy
smoleńskiej.
- Trudno wykluczać
prowokację, chociaż nie chciałbym tutaj snuć publicznych domysłów, komu
mogłoby zależeć na tym, aby emocje - i to w tak drastyczny sposób
wzbudzane na nowo - żeby te emocje dotyczące Smoleńska znowu w Polsce
wybuchły. Może w przyszłości będziemy mieli okazję dowiedzieć się całej
prawdy, także o tym przedsięwzięciu - powiedział Tusk dziennikarzom w
Bukareszcie.
Jak podkreślił, doświadczenie
podpowiada, że "małe motywacje niektórych ludzi są często źródłem takich
spraw, a niekoniecznie wielkie prowokacje polityczne".
Premier zaznaczył także, że polskie władze będą domagały się od strony
rosyjskiej wyjaśnienia przyczyn upublicznienia w internecie zdjęć ofiar
katastrofy smoleńskiej.
- Będziemy chcieli
szczegółowych informacji, jak to jest możliwe, żeby ktoś z urzędników,
lekarzy, ochrony, nie wiem, nie byłem w tym prosektorium, mógł dopuścić
do takiej sytuacji - powiedział szef polskiego rządu.
- Prawdopodobnie mówimy tutaj raczej o braku etyki, niż o przestępstwie
i wykroczeniu, bo podejrzewam, że nie ma tam zakazu robienia zdjęć i
pewnie nie ma zakazu upowszechniania takich zdjęć. Widocznie nikt nie
pomyślał, że komukolwiek może to przyjść do głowy - podkreślił Tusk.
Pytany, czy w sprawie zdjęć będzie kontaktował się prezydentem Rosji
Władimirem Putinem lub szefem rosyjskiego rządu Dmitrijem Miedwiediewem
odparł, że "interwencje na tym poziomie dyplomatycznym, a wcześniej
służbowym i organizacyjnym były wystarczające".
Dopytywany, czy strona rosyjska zachowuje się w jego ocenie fair
powiedział: "dlatego wezwany został przez MSZ ambasador Federacji
Rosyjskiej, aby wyjaśnił, w jaki sposób doszło do powstania tych zdjęć i
wycieku".
Premier poinformował także, że
sygnały o tym, że "jacyś podli ludzie usiłują handlować, czy szokować
tymi zdjęciami" docierały wcześniej i wówczas Agencja Bezpieczeństwa
Wewnętrznego podjęła działania interwencyjne. - One przyniosły na krótką
metę skutek tzn. niektóre państwa podjęły decyzje blokujące, czy
eliminujące z sieci te zdjęcia, mówię tu o Rosji i Ukrainie -
powiedział. Dodał, że niektóre państwa, jak Stany Zjednoczone, czy
Niemcy odmawiały interwencji, powołując się na przepisy wewnętrzne.
Szef polskiego rządu pochwalił także polskie media za to, że nie
opublikowały zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej. - Muszę też powiedzieć,
że z najwyższym uznaniem przyjmuję postawę polskich mediów, że nie
uczestniczą w tym procederze - oświadczył Tusk.
We wtorek Radio ZET podało, że na rosyjskich stronach internetowych
znajdują się zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym prezydenta
Lecha Kaczyńskiego. Według Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zdjęcia
niektórych ofiar pojawiły się na rosyjskich stronach internetowych 28
września. Szef ABW Krzysztof Bondaryk już 1 października skierował do
szefa Rosyjskiej Służby Bezpieczeństwa pismo o wyjaśnienie sprawy.
Ambasador Rosji został wezwany do MSZ na polecenie szefa resortu
Radosława Sikorskiego. Wiceszef MSZ Jerzy Pomianowski przekazał
ambasadorowi, że Polska oczekuje od władz rosyjskich stanowczych
działań, natychmiastowego śledztwa oraz ukarania winnych wycieku do
internetu drastycznych zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej.
----------------------------------------------------------------------------------
- Trzeba być bardzo naiwnym, by szukać źródła przecieku poza służbami
specjalnymi - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Maciej
Lew-Mirski - członek komisji weryfikacyjnej WSI i współtwórca Służby
Kontrwywiadu Wojskowego. - Potem podjęto kroki, by zauważono te zdjęcia -
dodał.
- Trzeba być bardzo naiwnym,
by szukać źródła przecieku poza służbami specjalnymi. To, że to się
ukazało na blogu, nie ma żadnego znaczenia. To mogła być strona FSB, SWR
albo i organizacji miłośników lotnictwa - stwierdził Lew-Mirski.
Współtwórca Służby Kontrwywiadu Wojskowego uważa, że wyciek zdjęć jest
szokujący i niedopuszczalny. - W każdym kraju, nawet w Rosji, istnieją
przepisy regulujące przechowywanie dokumentacji medycznej i na pewno nie
ma możliwości, by mogła być ona bez ograniczeń kopiowana i
przechowywana na bliżej nieokreślonej ilości nośników - podkreślił.
- Skandale przecieki itp., należą do repertuaru środków, jakimi
dysponują służby specjalne i używają zgodnie z tym, jak pojmują interes
swojego państwa, starannie dobierając czas i formę oddziaływania -
powiedział.
We wtorek polskie media ujawniły,
że na rosyjskich stronach internetowych znajdują się drastyczne zdjęcia
ofiar katastrofy smoleńskiej, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Według ABW zdjęcia niektórych ofiar pojawiły się na rosyjskich stronach
internetowych 28 września.
MSZ przekazało
ambasadorowi Rosji, że Polska oczekuje ukarania winnych wycieku
drastycznych zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej. Komitet Śledczy FR
oświadczył, że nie są to zdjęcia ze śledztwa. Interwencję podjął
prokurator generalny, a także minister sprawiedliwości.
(JS)
Więcej w "Naszym Dzienniku".
źródło: onet.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz