Sklepikarz ze Szczecinka z trudem walczący z
konkurencją marketów może stracić koncesję na sprzedaż piwa, bo
omyłkowo zapłacił za nią o 10 złotych za mało. Utrata koncesji może
oznaczać dla niego bankructwo.
O pomoc poprosił nas zdruzgotany Janusz Stefanowicz, właściciel
osiedlowego sklepiku Diabetyk przy ulicy Winnicznej w Szczecinku.
To
kilka połączonych kiosków typu gasiulówka, w których zaopatrują się
głównie mieszkańcy okolicznych bloków. Ze sklepiku utrzymuje się rodzina
pana Janusza, ale coraz ciężej związać mu koniec z końcem, bo wokół ma
kilka marketów. Sporą część obrotu zapewnia w sklepie sprzedaż piwa.
Sklepikarz ma na to koncesję wydawaną przez szczecinecki Urząd Miasta. –
Płacę w trzech ratach w ciągu roku, termin ostatniej upływał z końcem
września – mówi Janusz Stefanowicz. – 28 września poszedłem do ratusza i
zapłaciłem 165 zł.
Myślał, że wszystko jest w porządku, ale
jakież było jego zdziwienie, gdy kilka tygodni później dostał z
magistratu decyzję o odebraniu koncesji. O nową może się starać dopiero
za pół roku. Okazało się bowiem, że rata wynosi 175 zł, o 10 złotych
więcej niż zapłacił.
– Pomyliłem się, przez pomyłkę wziąłem stary
kwitek z wysokością opłaty i nie zauważyłem, że teraz powinienem
zapłacić więcej – załamuje ręce Janusz Stefanowicz.
Dodaje, że
kiedyś, gdy kasę w ratuszu prowadził samorząd, kasjerka sprawdzała w
komputerze z dostępem do bazy danych o podatnikach, jaka jest wysokość
raty i w razie niejasności wszystko od ręki wyjaśniała. – Teraz kasę
prowadzi jeden z banków, pani przyjmuje po prostu wpłaty – mówi.
Próbował
rzecz wyjaśnić z urzędnikami, ale nic nie wskórał. Usłyszał, że takie
są przepisy. Poradzono mu nieoficjalnie, aby działalność przepisał na
członka rodziny i na niego wystąpił o nową koncesję.
– Przecież
to absurd i milion formalności do załatwienia – denerwuje się nasz
rozmówca. – Nie spóźniłem się z opłatą, po prostu przydarzyła mi się
drobna pomyłka. Można było wcześniej zadzwonić, przypomnieć o pomyłce,
dać mi szansę na dopłacenie, a nie od razu zabierać koncesję. Teraz
zostaje mi tylko odwołanie od decyzji UM do Samorządowego Kolegium
Odwoławczego w Koszalinie. Na pewno to zrobię, bo koncesja na alkohol to
dla mnie być albo nie być. Janusz Stefanowicz nie ukrywa, że nie mogąc
sprzedawać piwa, straci wielu klientów. Już teraz trudno mu utrzymać się
z niewielkiego sklepiku. Bez piwa konkurencja po prostu zmiecie go z
rynku.
– Ustawa nie przewiduje prolongowania terminu opłaty za
koncesję, która w takiej sytuacji z automatu wygasa – mówi Marcin Wilk,
dyrektor wydziału rozwoju szczecineckiego UM. – To nie jest nasze
widzimisię.
Dyrektor dodaje, że ratusz szeroko informuje o
terminie uiszczenia kolejnej raty opłaty za pozwolenie na handel
alkoholem. Tym razem mógł być z tym problem (i był, bo kilka sklepików
spóźniło się z wniesieniem raty), bo ostatni dzień wnoszenia opłat,
czyli 30 września, wypadał w niedzielę. Szef wydziału wyjaśnia, że
odbieranie koncesji nie leży w interesie miasta, bo wpływy z niej są
przeznaczane na program antyalkoholowy, a ponadto urzędnicy mają
świadomość, że sprzedaż piwa to dla wielu małych sklepów podstawa
biznesu.
– Na razie decyzja jest nieprawomocna, zobaczymy, czy
SKO podzieli argumenty tego pana – mówi Marcin Wilk i dodaje, że pewną
szansę w SKO może mu dać mu to, że ratę uiścił w terminie, ale pomylił
się co do kwoty.
źródło: gk24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz