W
ostatnich dniach media w USA i na innych kontynentach obiegła szokująca
historia rzekomej napaści na 20-letnią (czarną) kobietę z Luizjany.
Sharmeka Moffitt według pierwotnej wersji została podpalona, a na jej
samochodzie pojawiły się napisy "Nigger" i "KKK", czyli "Czarnuch" i
skrót od "Ku Klux Klan". Jak wykazało dalsze śledztwo, całe zajście
mające na celu wywołanie kolejnej antyrasistowskiej histerii to humbug, a
młoda kobieta najprawdopodobniej podpaliła się i napisała "KKK" na
swoim samochodzie sama.
Według policji, rzekoma ofiara rasistów
działała w ten sposób mając na celu upozorowanie brutalnej napaści na
tle etnicznym, co w Ameryce najczęściej nazywane jest zbrodnią
nienawiści ("hate crime").
Jak pisze The Franklin Sun, odciski
jej palców znaleziono na zapalniczce oraz na łatwopalnym płynie,
których resztki znaleziono w pobliskim lesie. Z kolei napis na
samochodzie został wykonany pastą do zębów i znaleziono na nim ślady
kobiecego DNA.
Pomimo całego ładunku absurdu i głupoty,
jaki niesie za sobą próba samobójstwa i upozorowania "rasistowskiego"
ataku w jednym, miejscowy szeryf usiłuje usprawiedliwiać desperatkę
słowami: "Pomimo, że uważam, że to co zrobiła było złe i miało poważne
konsekwencje nie tylko dla niej, to jednak w naszym społeczeństwie i
kraju coś jest w związku z tym nie tak i powinniśmy pomóc osobnikom
takim jak ona. Mam wciąż nadzieję, że społeczeństwo pomoże jej w
emocjonalnym i psychicznym ozdrowieniu tak samo jak pomogło jej jako
ofierze".
Wokół wydarzenia narosło już wiele
plotek, jak np. ta, że Moffitt nosiła w momencie "ataku" koszulkę "Obama
2012", co wskazywałoby również na polityczny motyw rzekomej zbrodni.
Wciąż nie wiadomo, czy Moffitt stanie przed sądem za swój wybryk.
źródło: autonom.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz