Świadek koronny może być najsłabszym punktem aktu oskarżenia, a przepisy o praniu brudnych pieniędzy można obejść
Bossowie
mafii pruszkowskiej zostali uniewinnieni, gdyż sąd nie dał wiary
zeznaniom czterech świadków koronnych, w tym najsłynniejszego Jarosława
S. „Masy”. Trwający ponad sześć lat proces zakończył się spektakularną
klęską prokuratury i jeśli wyrok się uprawomocni, kilkunastu gangsterów wyjdzie na wolność.
Pomimo
uniewinniających wyroków wolności nie odzyska dwóch, uchodzących za
najbardziej niebezpiecznych, liderów gangu: Andrzej Z. „Słowik” i
Zygmunt R. „Bolo”.
– Są aresztowani w związku z innymi, trwającymi jeszcze śledztwami i procesami – informuje rzecznik prokuratury apelacyjnej Zbigniew Jaskólski.
W tym procesie prokuratura
oskarżała 58 gangsterów, spośród których 17 już wcześniej zgodziło się
na kary do pięciu lat więzienia i grzywny, bez procesu. Po 350
rozprawach w ostatnią środę większość została uniewinniona.
W
uzasadnieniu sędzia Beata Najjar zdruzgotała pracę stołecznych
oskarżycieli. Jak tłumaczyła, prokuratura poszła na skróty, a zarzuty
oparte były wyłącznie na zeznaniach świadków koronnych. Jak sprawdził
DGP, w procesie wykorzystywano słowa czterech skruszonych, głównie
Jarosława S. „Masy” oraz Jacka R. „Sankula”.
–
Nie można zapominać, że obaj byli jednymi z pierwszych świadków
koronnych, to był dopiero początek zbierania doświadczeń. Dlatego nie
dziwi mnie, że prokuratura popełniała błędy. Przed dekadą mogło się
wydawać, że takie zeznania wystarczą do uzyskania skazania. Dziś jest
inna praktyka i każdy z prokuratorów ma świadomość, iż każde słowo
świadka koronnego należy obudować materiałem dowodowym – komentuje były wiceminister spraw wewnętrznych i autor badań o funkcjonowaniu instytucji świadka koronnego Zbigniew Rau.
Świadek koronny nie może być obciążeniem
Jednak
jak ustaliliśmy, wiarygodność czołowego świadka koronnego, czyli
Jarosława S., już przed dwoma laty została podważona. Co więcej, stało
się to w sprawie, do której został mu przyznany przez sąd status świadka
koronnego.
– W 2001 roku sąd zaprzysiągł go ze
względu na zeznania dotyczące rzekomej korupcji Piotra W., szefa
warszawskiego CBŚ. „Masa” opowiadał, że policjant chciał od niego 10
tys. dolarów w zamian za ostrzeżenie o grożącym mu przeszukaniu – mówi oficer policji.
W
2010 roku sąd oczyścił ze wszystkich zarzutów policjanta, a sam „Masa”
na sali sądowej opowiadał, że chciał się „zemścić na psie”. – Znamy
ten wyrok, nie byliśmy jednak w stanie wycofać jego zeznań z procesu
przeciwko mafii pruszkowskiej z powodów formalnych – tłumaczy DGP jeden z prokuratorów prokuratury apelacyjnej.
– Nie
ma co owijać w bawełnę, to porażka prokuratury. Ale nie zgadzam się, że
jednocześnie to kompromitacja państwa. Ci sami gangsterzy są rozliczani
w wielu innych procesach, od wielu lat nie terroryzują już polskich
ulic, zostali skutecznie wyłączeni przez Centralne Biuro Śledcze. Od
tego wyroku bardziej mnie niepokoiło, że nie udało się rozliczyć
finansów „Pruszkowa” – komentuje były minister spraw wewnętrznych i poseł PO Marek Biernacki.
Skazani gangsterzy nie zapłacą złotówki
Ostatecznie
prokuratura ogłosiła fiasko w poszukiwaniu majątków przestępców przed
rokiem, gdy umorzyła śledztwo dotyczące finansów Pruszkowa. Sprawa
trwała 11 lat, a z nielegalnie zgromadzonych fortun nie udało się
odebrać nawet złotówki! W działania zaangażowanych było kilkunastu
prokuratorów, kilkudziesięciu policjantów i setki urzędników. W sumie
efekty ich pracy zajmują dwieście tomów akt. Pod lupę wzięto w sumie 301
osób – mafiosów oraz członków ich rodzin. Prześwietlono kilkadziesiąt
firm, głównie działających w branży nieruchomości.
– Jestem bardzo bogatym człowiekiem, bo przez całe życie zawodowe handlowałem walutą z cinkciarzami – tak najczęściej gangsterzy tłumaczyli prokuratorom, skąd mają pieniądze na wille, apartamenty i luksusowe samochody.
Urzędy
skarbowe, które działały na zlecenie prokuratury, nie były w stanie
podważyć tych oświadczeń. Ostatecznie w uzasadnieniu umorzenia śledztwa
prokuratorzy napisali o problemach prawnych, jakie stwarzają przepisy
karne o praniu brudnych pieniędzy. – Ci, którzy wyjdą na wolność, będą
mogli korzystać z już wypranych fortun. Ale nie stracimy ich z oczu –
zapewnia oficer Centralnego Biura Śledczego.
Uniewinnieni w procesie gangu pruszkowskiego mogą spróbować się ubiegać o odszkodowanie
Wszyscy
uniewinnieni w procesie gangu pruszkowskiego, gdy wyrok się uprawomocni
(nie zostanie złożona apelacja) bądź sąd drugiej instancji przychyli
się do rozstrzygnięcia poprzednika, będą mogli ubiegać się o
odszkodowania za niesłuszne pozbawienie wolności, czyli za bezprawne
przetrzymywanie w areszcie. Takie uprawnienie daje im art. 552 par. 4
kodeksu postępowania karnego, zgodnie z którym odszkodowanie za
poniesioną szkodę oraz zadośćuczynienie za doznaną krzywdę przysługuje w
wypadku niewątpliwie niesłusznego tymczasowego aresztowania lub
zatrzymania.
–
Określenie „niewątpliwie niesłuszne” jest kluczowe. Oznacza to, że nie
ma żadnej pewności, że uniewinnieni w procesie gangu pruszkowskiego mogą
liczyć na odszkodowanie lub zadośćuczynienie. Taką pewność mieliby
dopiero, gdyby zostali uniewinnieni w wyniku wznowienia postępowania lub
kasacji – wskazuje adwokat Zbigniew Krüger z kancelarii Krüger & Partnerzy Adwokaci i Radcy Prawni.
Ponadto
o odszkodowanie i zadośćuczynienie z art. 552 par. 4 k.p.k. można się
ubiegać, jeżeli w świetle okoliczności sprawy nie może być wątpliwości,
że aresztowanie od początku nie powinno było nastąpić lub nie powinno
trwać tak długo, jak trwało.
–
W omawianej sprawie pomimo uniewinnienia nie jest oczywiste, czy
tymczasowe aresztowanie było niewątpliwie niesłuszne. Oskarżonym
postawiono bardzo poważne zarzuty, a prawidłowy tok postępowania na
pewno wymagał umieszczenia ich w areszcie. W mojej ocenie w takim
przypadku samo uniewinnienie nie jest wystarczającą przesłanką
orzeczenia o odszkodowaniu za niewątpliwie niesłuszne aresztowanie – twierdzi mecenas Krüger.
Z
drugiej strony, zdaniem eksperta, nawet w przypadku uznania oskarżonego
za winnego i skazania możliwe jest uzyskanie odszkodowania, o ile okaże
się, że zastosowane w toku postępowania tymczasowe aresztowanie było
niewątpliwie niesłuszne. Dzieje się tak w przypadkach często
nadużywanych tzw. aresztów wydobywczych (polegających na nieuprawnionym
przedłużaniu tymczasowego aresztowania w celu np. uzyskania przyznania
się do winy podejrzanego).
– Zatem nie za każde uniewinnienie należne jest odszkodowanie, a może ono być przyznane nawet w przypadku skazania – konkluduje Zbigniew Krüger.
Jeśli
nawet sąd, który miałby rozpatrywać wniosek o zadośćuczynienie i
odszkodowanie, doszedłby do wniosku, że członkom „Pruszkowa”
rekompensata się należy, musiałby sam ją oszacować.
–
Wysokość odszkodowania zależeć będzie od indywidualnych czynników,
warunków osobistych i możliwości zarobkowych osoby niesłusznie
aresztowanej. Wiadomo, że w przypadku aresztowanego prezesa banku
wysokość odszkodowania będzie wyższa niż w przypadku osoby bezrobotnej – podkreśla ekspert.
Zadośćuczynienie
za doznaną krzywdę nie jest już zaś zależne od zarobków i zależy od
rozmiaru krzywdy i związanych z nią cierpień.
–
Rzeczywistość potrafi jednak zaskakiwać, tak jak w przypadku Romana
Kluski (przedsiębiorcy z branży komputerowej), któremu z żądanych 1,2
mln zł odszkodowania sąd przyznał kuriozalną kwotę 5 tys. zł – puentuje mecenas Krüger.
13,5 mln zł zapłacił w 2011 r. Skarb Państwa za zadośćuczynienia za niesłuszne skazania, aresztowania oraz zatrzymania
1
rok po upływie tego czasu od prawomocnie zakończonego postępowania
przedawniają się roszczenia o odszkodowanie za niewątpliwie niesłuszne
tymczasowe aresztowanie
3 sędziów sądu okręgowego musi orzekać w sprawie o odszkodowanie
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz