wtorek, 16 października 2012

# Czarny konserwatysta idzie pod prąd PO.

fot. M. Czutko
wPolityce.pl: 126-ciu posłów PO było za, a pan jest jednym z czterdziestu posłów platformy, którzy głosowali przeciwko wnioskowi o odrzucenie w pierwszym czytaniu poselskiego projektu ustawy ws. aborcji. Który zapis sprawił, że zdecydował się pan głosować inaczej niż większość klubu platformy?
John Godson: Ja bardzo dokładnie analizuję wszystkie projekty ustaw, nad którymi głosuję. Proszę spojrzeć, w tym projekcie przerywanie ciąży miałoby być dozwolone "na podstawie prenatalnych badań medycznych, które wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu". Ten zapis jest niejasny, zbyt szeroki. Bo można przyjąć, że jest w nim mowa np. o osobach chorych na zespół Downa. A ja jestem przeciwny zabijaniu dzieci dlatego, że mają zespół Downa. Ten zapis daje zbyt dużo dowolności, zbyt dużo jest możliwości manipulacji. No, bo na przykład, co to znaczy "duże prawdopodobieństwo upośledzenia"?
Mówił pan także, że budzi pana wątpliwości mowa o "nieuleczalnych chorobach". Dlaczego?
To, że jakaś choroba jest nieuleczalna dzisiaj wcale nie oznacza, że jutro nie znajdziemy na nią lekarstwa. Ile chorób jeszcze kilka lat temu było nieuleczalnych, a teraz już mamy na nie sposoby. Uważam, że takie myślenie jest bardziej humanitarne. Dlatego tak właśnie głosowałem. Zresztą to nie jest ostateczne rozwiązanie. To jest tylko moje opowiedzenie się za skierowaniem tego projektu do dalszych prac w komisji.
Przewodniczący klubu, Rafał Grupiński przyznał, że jest zaskoczony takim głosowaniem, m. in. pańskim. Źle się stało, popełniono błąd - to jego słowa. Chyba jest zły…
A nie powinien. Było przecież posiedzenie klubu na ten temat. Posłowie wyrażali swoje zdanie, ja także. Był co prawda apel, żeby ten projekt odrzucić w całości, ale to była taka akcja polityczna, której ja jestem przeciwny. Bo takich spraw nie można w żaden sposób traktować politycznie. Ja wtedy od razu powiedziałem, że będę głosował za skierowaniem projektu do dalszych prac w komisji. Było tez jasno powiedziane, że nie ma dyscypliny. I dobrze, bo apelowałem też, żeby w sprawach światopoglądowych nie było dyscypliny. Rozumiem, że przewodniczący Grupiński oczekiwał innych wyników głosowania, ale to jest sprawa sumienia. I nikt, powtarzam - żaden człowiek nie może na mnie w tej kwestii wpływać. Nie powinno być żadnej dyskusji, dlaczego ktoś głosował tak, albo inaczej.
Przewodniczący zapowiedział jednak, że będzie jeszcze rozmowa z posłami na ten temat, czy to nie wygląda na pogrożenie palcem tym, którzy głosowali wbrew zaleceniom?
Nie widzę powodu do dalszej rozmowy na ten temat. Było, jak wspominałem, posiedzenie klubu na ten temat. Wszyscy się wypowiedzieli. Na czym ta rozmowa miałaby polegać? Jeśli na nakłanianiu mnie do zmiany decyzji, to od razu mówię, że decyzji nie zmienię. Bo tak mi dyktuje moje sumienie i tak będę głosował. Platforma jest bardzo szerokim ugrupowaniem, to cały wachlarz poglądów. Różnorodność jest naszą siłą, ale jeśli się nią źle zarządza, to może okazać się słabością. Próba zmuszenia posłów, żeby byli liberalni w sprawach moralnych spowoduje, że stracimy nie tylko posłów, którzy są w tych kwestiach konserwatywni, ale także stracimy elektorat. Przecież wiele osób, które na nas głosuje to konserwatyści.
A czy przez takie głosowania, jak to dzisiejsze w sprawie aborcji, nie czuje pan, że oddala się od wielu kolegów z klubu platformy?
Wie pan, ja w sprawach moralnych mam poglądy konserwatywne, ale jeśli chodzi gospodarkę - jestem liberałem. Dzięki Bogu nie mamy aż tak dużo kwestii światopoglądowych, bo to jest: aborcja, in vitro i związki partnerskie. To nas pewnie dzieli, ale tysiące innych spraw nas łączą. Powtórzę jeszcze raz, to byłby najgorszy błąd - zmuszać ludzi do glosowania wbrew swojemu sumieniu. Jesli platforma wprowadzi dyscyplinę przy takich głosowaniach to z niej po prostu odejdę.
Rozmawiał Marcin Wikło
źródło:  wpolityce.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz