wtorek, 10 stycznia 2012

# Polska powinna być pionierką zmian europejskiej mentalności.

Odbyła się dzisiaj wielka debata pt. "Wobec Europy i kryzysu", zorganizowana przez Fundację Batorego na Uniwersytecie Warszawskim. Wielka, bo udało się faktycznie zapełnić Auditorium Maximum. Ilość jednka nie zawsze przeklada się na jakość i nie chodzi mi tu o to, że trzaskali fotelami głównie niezbyt zainteresowani studenci. Wiele głosów, wiele wypowiedzi, a sensu trudno się doszukać. Przede wszystkim wbrew tytułowi, całe to spotkanie zostało skręcone w kierunku uspraaawiedliwiania ministra Spraw Zagranicznych, Radosława Sikorskiego i jego berlińskiego wystąpienia, 28 listopada 2011 r. Po raz kolejny przekonywano nas, że powinniśmy porzucić interesy narodowe na rzecz wspólnej polityki europejskiej, a nawet że to Polska właśnie "powinna mieć odwagę" przeciwstawić się temu, że państwa członkowskie kierują się własnymi interesami. Sikorski przekonywał, że to jest nieracjonalne, by myśleć, "że będziemy mogli z tym, co nam się uda uszczknąć, uciec w krzaki". NIby nieracjonalne, ale wszyscy tak robią: załatwiają, ile dadzą rady, dla swego kraju i - może nie wieją w krzaki, jak literacko wyraził się minister, ale - udają, że to dla dobra wspólnej Europy. I to jest właśnie "myślenie po kantowsku", panie ministrze.
Poza totalnie niezrozumiałym dla mnie ogólnym pieniem z podziwu nad tym berlińskim wyskokiem Sikorskiego, bliskie mi było zdanie Konstantego Geberta. On również chwalił ministra, ale za mistrzostwo erystyki, w którą Sikorski owinął wybujałe ponad miarę ambicje, ponad naszą wagę i znaczenie. Nie wiem, czy ta nieporadność i skłonność do histerii i przesady, ta pompatyczność i nadęcie Sikotskiego, czy tylko mnie to śmieszy?
Nie będę relacjonował całości, bo pewnie wszystko zostało nagrane i będzie wkrótce dostępne na portalu Fundacji Batorego, ale powiem o moim odczuciu: wydaje mi się, jakby specjalnie te tuby propagandowe pracowały nad mózgami młodzieży akademickiej, by przygotować grunt do faktycznego sprzedania naszej niezależności fiskalnej, gospodarki, zarządzania siłami zbrojnymi za cenę naszej integracji z "twardym jądrem Unii", za obietnicę przyjęcia do korytarza Unii pierwszej prędkości. Albo - jak to nazwał Sikorski, kierując się zapewne według niego pragmatyzmem, nie romantycznymi złudzeniami - "poczucia wspólnoty losu"...

źródło:  niepoprawni.pl

1 komentarz:

  1. Część ludzi w tym kraju to zawsze byli pionierzy i są jak widać nadal,zaś część to oporne i twardogłowe nie skore do zmiany zdania i opini..

    Maya

    OdpowiedzUsuń