Angela Merkel i Nicolas Sarkozy chcą, aby pieniądze, które miały otrzymać biedniejsze kraje Europy, zostały przeznaczone na stymulowanie wzrostu zatrudnienia np. we Francji czy w Hiszpanii.
To oznacza, że obiecanki PO z kampanii wyborczej o 300 mld zł dla Polski z funduszy unijnych to gruszki na wierzbie. Francusko-niemiecki plan wywołał zdumienie. O tych zamiarach nic nie wiedział Janusz Lewandowski, komisarz ds. budżetu UE. Ten sam, który był gwiazdą ostatniej kampanii wyborczej PO i zapewniał, że nikt nie zdoła wydusić z Unii tyle, ile Platforma.
Wiceminister spraw zagranicznych Mikołaj Dowgielewicz uspokaja, że pomysł przeznaczenia funduszy strukturalnych na walkę z bezrobociem w starej Unii ma małe szanse na realizację. – Nie wchodzi w grę układ, w którym 17 państw unii walutowej decyduje o przyszłości funduszy strukturalnych. Polska ma prawo weta wobec wieloletnich ram finansowych, które muszą być przyjęte jednomyślnie przez wszystkie państwa Unii – twierdzi Dowgielewicz.
Szczególnie Sarkozy'emu zależy na uzgodnieniu jeszcze przed majowymi wyborami prezydenckimi unijnej inicjatywy na rzecz wzrostu i walki z bezrobociem. Jego bilans na tym froncie jest fatalny. Francja tkwi w recesji, a od czasu objęcia przez Sarkozy'ego władzy w 2007 r. liczba bezrobotnych wzrosła o prawie pół miliona. Merkel postawiła jednak warunek – plan francuskiego prezydenta nie może prowadzić do zwiększenia długu krajów unii walutowej i uruchomienia świeżych rezerw finansowych. Stąd pomysł wykorzystania istniejących środków strukturalnych.
Tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Naprawdę nie wiem czego nasi oczekiwali po unii że będą nas karmić,żywić i jeszcze pieniążki dawać przez najbliższe 15-20 lat od wstąpienia?Trza zacząć płacić ot co.A że po łże wiadomo już od dawna...
OdpowiedzUsuńMaya