Serwis pisze, że nękanie strażników potwierdził jeden z czytelników "Tygodnika Trybunalskiego", który zadzwonił do redakcji i opowiedział, jak wyglądała jego przygoda ze strażą miejską podczas składania podpisu poparcia za przeprowadzeniem referendum odwołującego prezydenta Piotrkowa.
- Podjechałem do miejsca niedaleko wiaduktu (Al. Piłsudskiego). Tam na dwóch turystycznych krzesełkach siedziało dwoje młodych ludzi. Bardzo grzecznie pytali przechodniów, czy chcą złożyć podpisy w sprawie referendum dotyczącego odwołania prezydenta Chojniaka. Część osób odmówiła, część podpisała. Ja również się zgłosiłem. W czasie spisywania moich danych z zaułka wyszło dwóch funkcjonariuszy straży miejskiej z pytaniem, czy ci młodzi ludzie mają pozwolenie na zajęcie pasa ruchu drogowego. Wystraszona młodzież nie wiedziała, co powiedzieć. Jeden ze strażników odciągnął na bok tego chłopca, zaczął go straszyć jakimiś sankcjami karnymi. Kiedy więc podałem referendarzom swoje dane, podszedłem do nich i spytałem strażników, na jakiej podstawie zaczepiają tych młodych ludzi, którzy nikomu żadnej krzywdy nie robią, a te dwa krzesełka turystyczne, które stały z boku, nikomu nie torują przejścia. Jeden z funkcjonariuszy zapytał, co mnie to obchodzi i dlaczego się wtrącam. Odpowiedziałem, że jestem obywatelem, jest w tej chwili demokracja i jeżeli nikt nie zakłóca spokoju publicznego, to może robić, co chce. Poza tym, z tego co się orientuję, jeżeli funkcjonariusz legitymuje daną osobę, to powinien się przedstawić i podać swój numer służbowy. A panowie tego nie zrobili. Poprosiłem więc strażników o nazwiska i numery służbowe. Okazuje się, że jeden i drugi zaczęli zakrywać rękoma swoje numery służbowe. Spytałem więc, czego się boją? Jeszcze raz poprosiłem o nazwiska. Jeden z funkcjonariuszy je podał. A drugi nie. Spisałem więc numery służbowe. Ale w pewnym momencie jeden ze strażników oświadczył, że jeżeli jeszcze dłużej będę z nimi rozmawiał, to oskarżą mnie o zakłócanie porządku albo ukarzą mandatem. A przecież ja tylko chciałem grzecznie zapytać, z kim rozmawiam. Tak wygląda demokracja w Piotrkowie. A przecież podobno prawdziwa cnota krytyk się nie boi - kwituje p. Marek.
Źródło: epiotrkow.pl
Opracował: G.K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz