Szykuje się kolejna zmiana w prawie mająca utrudnić życie w naszym
kraju. Za sprawą Unii Europejskiej rząd Donalda Tuska zamierza skończyć z
bezpłatnym korzystaniem z wód powierzchniowych.
W nowym dokumencie opracowanym przez Ministerstwo Środowiska czytamy,
że Polska musi zlikwidować zwolnienia “z obowiązku uiszczania opłat za
korzystanie ze środowiska z tytułu poboru wody na potrzeby energetyki
wodnej, nawadniania wodami powierzchniowymi użytków rolnych oraz
potrzeby chowu lub hodowli ryb oraz innych organizmów wodnych”. Zmiany
zatem dotkną zarówno elektrownie korzystające z wody do chłodzenia,
drobnych rolników, którzy podlewają swoje uprawy wodą z pobliskiej rzeki
jak i właścicieli stawów rybnych.
O ile większe przedsiębiorstwa może być stać na kolejne opłaty, o
tyle rolnicy i drobni przedsiębiorcy mają poważny powód do zmartwień.
Dotychczas korzystanie z wód powierzchniowych było bezpłatne w naszym
kraju, jednak dostosowanie się do wymogów UE zmieni ten stan rzeczy.
Stanisław Gawłowskim będący wiceministrem środowiskam przyznał otwarcie,
że za wodę powierzchniową trzeba będzie zacząć płacić.
Nie wiadomo jeszcze jak wysokie opłaty będą grozić Polakom,
informacja tego typu nie znalazła się w założeniach do ustawy. Dziennik
Gazeta Prawna dotarł do danych Komisji Europejskiej, z których wynika,
że opłata za zużycie 1 metra sześciennego wody do chłodzenia elektrowni w
Słowenii wynosiła 0,00642 euro w 2012 roku. W Czechach natomiast
średnia opłata wynosiła już 3 eurocenty za tą samą ilość wody. Nieco
inne opłaty na terenie UE dotykają rolników, niemiecki bauer za metr
sześcienny wody powierzchniowej płaci 0,0014 euro, podobne stawki
dotykają też Łotyszy. Mimo, że może się wydawać, iż nie jest to wiele,
to jednak w wypadku posiadacza kilku stawów rybnych opłaty mogą być już
poważnie odczuwalne.
Pomysł ustawy spotkał się w kraju z falą krytyki, przedstawiciel
Towarzystwa Rozwoju Małych Elektrowni Wodnych, Bogusław Puchowski,
uważa, że propozycje ministerstwa są zupełnie nieprofesjonalne i nie
uwzględniają specyfiki ich branży. “To rozwiązanie nie uwzględnia opłat,
które i tak już ponosimy, np. na utrzymanie jazów czy koryt rzek” –
powiedział Puchowski
Pełen obaw jest również Ziemowit Pirtań, będący członkiem zarządu
Stowarzyszenia Producentów Ryb Łososiowatych. “Dla nas woda, to jest
środowisko do hodowli, nie mamy żadnego zużycia wody, bilans jest taki
sam. Te opłaty powinny być naliczane, jeśli ktoś wodę faktycznie zużywa”
– mówi. Pan Pitrań powołał się również na przykład Węgier, gdzie opłaty
za wodę bardzo mocno uderzyły w branżę rybną. “Do dziś się z tego nie
podnieśli. Jeśli takie opłaty zostaną wprowadzone w Polsce, to wielu
hodowców ryb po prostu zbankrutuje” – dodał.
Zmian w prawie nie obawiają się natomiast potentaci branży produkcji
energii, jak choćby Mirosław Bieliński, będący prezesem Grupy Energa
posiadającej elektrownie wodne. Jego zdaniem “większe koszty to niższe
zyski lub wyższe ceny energii”.
Nowa ustawa ma zostać przepchnięta przez Sejm jeszcze w tej kadencji,
a przynajmniej takie przekonanie panuje w Ministerstwie Środowiska.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to nowe prawo wejdzie w życie 1
stycznia 2015 roku.
na podstawie: Gazeta Prawna
źródło: autonom.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz