Unijny taniec chocholi trwa w najlepsze. I, co
gorsza, chyba jeszcze trochę potrwa. Co się musi stać, aby unijny beton,
kierujący poszczególnymi państwami oraz unijnymi instytucjami zszedł
wreszcie na ziemię?
Monti o przesłaniu nadziei i straconym pokoleniu
Mario Monti, premier Włoch, oświadczył niedawno w jednym z wywiadów, że przesłanie nadziei, że Unia będzie lepsza, należy kierować już jedynie do następnych pokoleń, gdyż obecne pokolenie młodych Włochów to „pokolenie stracone”. Pan Monti zapewne ma sporo racji. Szkoda jednak, że ten były wiceprezes Goldman Sachs International, banku, który w sporej mierze przyczynił się do obecnego kryzysu zadłużeniowego chociażby w Grecji, nie bije się we własne piersi. Czy to w ogóle nie ironia, że lekarzami obecnego stanu gospodarki są ludzie, którzy ponoszą znaczną odpowiedzialność za obecny upadek, nie tylko sfery finansów, poszczególnych gospodarek, ale także moralności? Czy pan Monti nie powinien raczej spoglądać w tym momencie przez okratowane okna, niczym niejaki Madoff, a nie kierować dużym europejskim krajem? Jeśli jego rządy potrwają dłużej, to pewnie i następne pokolenia będą miały przechlapane…
Lehman Sisters receptą na kryzys
Pani komisarz ds. sprawiedliwości i wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viviane Reding, zapowiada, że zrobi wszystko, by również w prywatnych firmach wprowadzona została zasada parytetów, tj. równości płci. Kobiety mają zasiadać w zarządach spółek i koniec… Pani komisarz pozwoliła sobie nawet na sugestię, że gdyby bank Lehman Brothers nazywał się Lehman Sisters, to na pewno nie doszłoby do jego spektakularnego bankructwa, jakie miało miejsce w 2008 roku. Cóż, gdyby pani komisarz nazywała się Viviene Idiot, wówczas wszystko byłoby jasne, ale że nazywa się inaczej, to wielu osobom może jeszcze w głowach namieszać. Czy nie należałoby do kodeksów karnych wprowadzić nowego przestępstwa: kto podważa podwaliny cywilizacji łacińskiej, przyczynia się do niszczenia rodziny, podżega do kwestionowania prawa własności, namawia do sponiewierania tradycji itp… podlega karze pozbawienia wolności do lat…”. Pani lewaczka, komisarz UE, zapewne byłaby następną w kolejce do oglądania świata przez okratowane okno.
EBC – bank ostatniego … gwoździa do trumny
Tzw. rynki mocno ostatnio dołowały. Na giełdach zapanowały minorowe nastroje, akcje zaczęły lecieć na łeb na szyję, euro zaczęło się osłabiać, zmalała również skłonność tzw. inwestorów do ryzyka, czyli np. do lokowania środków w polskie złotówki. I było tak dotąd dopóki prezes Europejskiego Banku Centralnego, Mario Draghi nie powiedział w ostatni czwartek, że „EBC zrobi wszystko, by ratować strefę euro i wspólną walutę”. Po tych słowach „rynki” wpadły w euforię, europejskie giełdy zaczęły szybować w górę, złotówka zaczęła się umacniać i w ogóle, zapanowała wielka szczęśliwość i radość. Cóż takiego prezes EBC, banku „ostatniej nadziei” – jak się nieraz twierdzi, może mieć do zaoferowania, byleby tylko ratować ten okręt, który i tak tonie? Nietrudno się domyśleć, że chodzi o zastrzyk świeżutkich banknotów euro. Ludzie, którym ta polityczna waluta przyćmiła umysły, którym klapki już tak mocno spadły na oczy, niczego innego wymyślić już nie potrafią. Pan Draghi (niegdyś również pracownik wiadomego amerykańskiego banku) przewodzi instytucji, która co rusz narusza zasady, które sama tworzyła (chociażby skupowanie obligacji zadłużonych państw – póki co jeszcze nie wprost, ale jednak). I można się spodziewać, że niejedną własną zasadę jeszcze złamie. Czyż to nie przestępstwo? Jeśli dziś sądzi się i grozi się więzieniem ludziom, którzy swoje własne firmy narazili na straty, to czy nie powinno się osądzić również tych, którzy cały czas łamiąc zasady narażają przyszłość mieszkańców Europy na – być może – straty jeszcze większe? Czy zatem p. Darghi nie jest kolejnym kandydatem do tego, by oglądać świat przez okratowane okna? No i czy nie należałoby rozpędzić przy okazji na cztery wiatry tych wszystkich giełd, rynków finansowych itp. instytucji żerujących tylko na pogłębianiu kryzysu zadłużeniowego przez EBC?
Do trzech razy sztuka? Czyli pani kanclerz idzie na wojnę
Angela Merkel i Francois Hollande oświadczyli właśnie, że zrobią wszystko, by ratować euro i że nie dopuszczą do tego, by Grecja opuściła euroland (do tego tria przyłączył się w niedzielę premier Włoch Mario Monti). Ta wypowiedź może oznaczać dwie sprawy: albo w Grecji jest jeszcze sporo do ukradzenia i trzeba ten kraj wydoić dotąd dopóki się tylko da, albo też Angela Merkel to rzeczywiście godna następczyni tej kasy Niemców, którym zawsze marzyła się zjednoczona (pod ich oczywiście sztandarem) Europa. Jednym z tych Niemców (choć Austriak), był pewien malarz z wąsikiem, który skończył jednak dość marnie (choć są tacy, którzy twierdzą, że wygrzewał się w argentyńskim słońcu do późnych lat 60-tych ub. wieku). Zanosi się zatem na to, że pani Merkel gotowa jest wypowiedzieć Europie kolejną wojnę, tym razem ekonomiczną. Ponieważ Niemcy nie mają w ciągu ostatnich stu lat szczęścia do wygrywania wojen, nie jest wykluczone, że i tę przerżną sromotnie. Ostrzegają zresztą przed tym co bardziej rozsądni niemieccy ekonomiści. Bo ileż ciężarów mogą jeszcze ponosić niemieccy podatnicy? I oni wreszcie dojdą do kresu wytrzymałości, a to oznaczać będzie koniec kolejnego snu Niemiec o panowaniu nad Europą. Ale może podejście kanclerz IV Rzeszy jest inne: „do trzech razy sztuka”. Dwa razy się nie udało to może chociaż teraz? Czas pokaże…
… I to chyba jeszcze dość długi czas… Deklaracje szefa EBC i szefów trzech największych państw w UE, że „zrobią wszystko”, i że „za wszelką cenę”, nie pozostawiają złudzeń, że czeka nas jeszcze wiele lat wyrzeczeń na rzecz ratowania tego „Wspólnego Europejskiego Domu”, jak to mawiali o przyszłym europejskim ładzie sowieccy kacykowie na Kremlu, niemalże w przededniu upadku Związku Radzieckiego, a co kilkanaście lat później starannie opisał w wydanej również w Polsce książce, Władimir Bukowski.
No, chyba że stanie się jakiś cud…
Paweł Sztąberek
źródło: prokapitalizm.pl
Monti o przesłaniu nadziei i straconym pokoleniu
Mario Monti, premier Włoch, oświadczył niedawno w jednym z wywiadów, że przesłanie nadziei, że Unia będzie lepsza, należy kierować już jedynie do następnych pokoleń, gdyż obecne pokolenie młodych Włochów to „pokolenie stracone”. Pan Monti zapewne ma sporo racji. Szkoda jednak, że ten były wiceprezes Goldman Sachs International, banku, który w sporej mierze przyczynił się do obecnego kryzysu zadłużeniowego chociażby w Grecji, nie bije się we własne piersi. Czy to w ogóle nie ironia, że lekarzami obecnego stanu gospodarki są ludzie, którzy ponoszą znaczną odpowiedzialność za obecny upadek, nie tylko sfery finansów, poszczególnych gospodarek, ale także moralności? Czy pan Monti nie powinien raczej spoglądać w tym momencie przez okratowane okna, niczym niejaki Madoff, a nie kierować dużym europejskim krajem? Jeśli jego rządy potrwają dłużej, to pewnie i następne pokolenia będą miały przechlapane…
Lehman Sisters receptą na kryzys
Pani komisarz ds. sprawiedliwości i wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viviane Reding, zapowiada, że zrobi wszystko, by również w prywatnych firmach wprowadzona została zasada parytetów, tj. równości płci. Kobiety mają zasiadać w zarządach spółek i koniec… Pani komisarz pozwoliła sobie nawet na sugestię, że gdyby bank Lehman Brothers nazywał się Lehman Sisters, to na pewno nie doszłoby do jego spektakularnego bankructwa, jakie miało miejsce w 2008 roku. Cóż, gdyby pani komisarz nazywała się Viviene Idiot, wówczas wszystko byłoby jasne, ale że nazywa się inaczej, to wielu osobom może jeszcze w głowach namieszać. Czy nie należałoby do kodeksów karnych wprowadzić nowego przestępstwa: kto podważa podwaliny cywilizacji łacińskiej, przyczynia się do niszczenia rodziny, podżega do kwestionowania prawa własności, namawia do sponiewierania tradycji itp… podlega karze pozbawienia wolności do lat…”. Pani lewaczka, komisarz UE, zapewne byłaby następną w kolejce do oglądania świata przez okratowane okno.
EBC – bank ostatniego … gwoździa do trumny
Tzw. rynki mocno ostatnio dołowały. Na giełdach zapanowały minorowe nastroje, akcje zaczęły lecieć na łeb na szyję, euro zaczęło się osłabiać, zmalała również skłonność tzw. inwestorów do ryzyka, czyli np. do lokowania środków w polskie złotówki. I było tak dotąd dopóki prezes Europejskiego Banku Centralnego, Mario Draghi nie powiedział w ostatni czwartek, że „EBC zrobi wszystko, by ratować strefę euro i wspólną walutę”. Po tych słowach „rynki” wpadły w euforię, europejskie giełdy zaczęły szybować w górę, złotówka zaczęła się umacniać i w ogóle, zapanowała wielka szczęśliwość i radość. Cóż takiego prezes EBC, banku „ostatniej nadziei” – jak się nieraz twierdzi, może mieć do zaoferowania, byleby tylko ratować ten okręt, który i tak tonie? Nietrudno się domyśleć, że chodzi o zastrzyk świeżutkich banknotów euro. Ludzie, którym ta polityczna waluta przyćmiła umysły, którym klapki już tak mocno spadły na oczy, niczego innego wymyślić już nie potrafią. Pan Draghi (niegdyś również pracownik wiadomego amerykańskiego banku) przewodzi instytucji, która co rusz narusza zasady, które sama tworzyła (chociażby skupowanie obligacji zadłużonych państw – póki co jeszcze nie wprost, ale jednak). I można się spodziewać, że niejedną własną zasadę jeszcze złamie. Czyż to nie przestępstwo? Jeśli dziś sądzi się i grozi się więzieniem ludziom, którzy swoje własne firmy narazili na straty, to czy nie powinno się osądzić również tych, którzy cały czas łamiąc zasady narażają przyszłość mieszkańców Europy na – być może – straty jeszcze większe? Czy zatem p. Darghi nie jest kolejnym kandydatem do tego, by oglądać świat przez okratowane okna? No i czy nie należałoby rozpędzić przy okazji na cztery wiatry tych wszystkich giełd, rynków finansowych itp. instytucji żerujących tylko na pogłębianiu kryzysu zadłużeniowego przez EBC?
Do trzech razy sztuka? Czyli pani kanclerz idzie na wojnę
Angela Merkel i Francois Hollande oświadczyli właśnie, że zrobią wszystko, by ratować euro i że nie dopuszczą do tego, by Grecja opuściła euroland (do tego tria przyłączył się w niedzielę premier Włoch Mario Monti). Ta wypowiedź może oznaczać dwie sprawy: albo w Grecji jest jeszcze sporo do ukradzenia i trzeba ten kraj wydoić dotąd dopóki się tylko da, albo też Angela Merkel to rzeczywiście godna następczyni tej kasy Niemców, którym zawsze marzyła się zjednoczona (pod ich oczywiście sztandarem) Europa. Jednym z tych Niemców (choć Austriak), był pewien malarz z wąsikiem, który skończył jednak dość marnie (choć są tacy, którzy twierdzą, że wygrzewał się w argentyńskim słońcu do późnych lat 60-tych ub. wieku). Zanosi się zatem na to, że pani Merkel gotowa jest wypowiedzieć Europie kolejną wojnę, tym razem ekonomiczną. Ponieważ Niemcy nie mają w ciągu ostatnich stu lat szczęścia do wygrywania wojen, nie jest wykluczone, że i tę przerżną sromotnie. Ostrzegają zresztą przed tym co bardziej rozsądni niemieccy ekonomiści. Bo ileż ciężarów mogą jeszcze ponosić niemieccy podatnicy? I oni wreszcie dojdą do kresu wytrzymałości, a to oznaczać będzie koniec kolejnego snu Niemiec o panowaniu nad Europą. Ale może podejście kanclerz IV Rzeszy jest inne: „do trzech razy sztuka”. Dwa razy się nie udało to może chociaż teraz? Czas pokaże…
… I to chyba jeszcze dość długi czas… Deklaracje szefa EBC i szefów trzech największych państw w UE, że „zrobią wszystko”, i że „za wszelką cenę”, nie pozostawiają złudzeń, że czeka nas jeszcze wiele lat wyrzeczeń na rzecz ratowania tego „Wspólnego Europejskiego Domu”, jak to mawiali o przyszłym europejskim ładzie sowieccy kacykowie na Kremlu, niemalże w przededniu upadku Związku Radzieckiego, a co kilkanaście lat później starannie opisał w wydanej również w Polsce książce, Władimir Bukowski.
No, chyba że stanie się jakiś cud…
Paweł Sztąberek
źródło: prokapitalizm.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz