Historyk z Berlina powiedział to, czego w Warszawie
powiedzieć nie wypadało: że historia jest zawsze wynikiem etnicznej
polaryzacji. Żydzi ją reorganizują tak w Niemczech, jak w USA i nad
Wisłą. Polakom wciąż trudno wyłożyć własne racje.
Nie mam pretensji do Niemców, że przedstawiają historię ze swojego punktu widzenia. Nie mam też pretensji o to do Żydów. Przykro mi tylko, że w konfrontacji narodowych perspektyw Polska zawsze jest pokrzywdzona.
Jak się okazało, Profesor Juliusz Shoeps, który nadał historyczny
szlif filmowi "Nasze matki, nasi ojcowie" mówi i myśli jak Gross i
Lanzmann (autor kultowego obrazu Shoah). Wydaje się jednak nieco
uczciwszy, bo nie udaje, że jego punkt widzenia, jako obywatela
niemieckiego jest niemiecki, tak jak udają Gross i paru znanych
publicystów, że ich punkt widzenia jest polski. Chyba że przy okazji
któreś z tych punktów widzenia nachodzą na siebie w narodowych racjach i
narracjach.
W materiale publicystycznym - "Na pierwszym planie - wojna o
historię" - puszczonym wczoraj po emisji trzeciego ostatniego odcinka
niemieckiego dramatu wojennego Shoeps otwarcie przyznał, że uważa AK za
organizację antysemicką. Na swoje usprawiedliwienie - atakowany w
wywiadzie TVP (brawo TVP!) - dodał mniej więcej to samo, co wypluty i
przemielony przez warszawski establishment prof. Jasiewicz: historia
zawsze wystaje z etnicznego grajdołka.
W dyskusji po filmie wzięli udział min. korespondent "Die Welt"
Gerhard Gnauck, publicysta "Polityki" Adam Krzemiński i Szewach Weiss,
których łączy to, że po przymilnych paru zdaniach i tak skonkludują, że
Polacy to antysemici. Nie można więc raczej liczyć, że zawrócą takich
szaleńców jak Gross. Zapewne dlatego, że bezpieczeństwo narodu
żydowskiego, któremu ma służyć zgodna międzynarodowa połajanka Polaków
jest wartością najwyższą. Utożsamienie sprzeciwu wobec żydowskiej
oligarchii z głupawym Polakiem - antysemitą jest reakcją obronną na
osaczającą Żydów masę ludzkości.
Jeśli ktoś nie wierzy, niech prześledzi dyskusje z Grossem, które
za każdym razem kończyły się po tylu halo "nie/tak" przyznaniem mu
racji. Można też porównać miarę przykładaną do Polaków przez młodego
Stuhra z Pokłosia, Błońskiego z Tygodnika Powszechnego czy Adama
Michnika z opiniami Grossa, Lanzmanna i Shoepsa. Długo by wymieniać
fanów skrzywionej polskości.
.
Sytuację wypada opisać następująco: polscy Żydzi dyskutują sobie z
niemieckimi i amerykańskimi a ostatecznie wszyscy ci Żydzi aklamują
Polaków antysemitami. Filmy, podręczniki szkolne, opracowania
historyczne podnoszą mitologiczny antysemityzm polskich chłopów,
AK-owców i księży. Dokumentują go pogromami i podpaleniami.
.
Jaka jest prawda? Za uśmiercenie żydowskiego obywatela
Rzeczpospolitej groziłaby żołnierzowi polskich sił zbrojnych kulka w
łeb. AK-owcy w produkcji ZDF zadawali bez mrugnięcia okiem śmierć
polskim współobywatelom. Nieprawdą jest kolejna sugestia, że polska wieś
nagminnie zabijała "sąsiadów". Wieś ich ratowała. Nie ma natomiast, lub
jest ich bardzo niewiele, źródeł dowodzących chłopskich zbrodni na
Żydach.
.
Czy w tym filmie nakłamali Żydzi a skwapliwie to kłamstwo podjęli
Niemcy jest mniej ważne. Istotne, że rozróżnienie na wrogość rasową,
ekonomiczną czy światopoglądową (Żydzi komuniści) oczywiście nikomu nie
przychodzi do głowy. Tak jak odróżnienie wrogości zinstytucjonalizowanej
w państwie Francuzów czy Norwegów. Polakom - na przekór odziedziczonej
po ekonomicznej rywalizacji z przed wojny niechęci - towarzyszyły przez
okres wojny odezwy i inicjatywy ratujące Żydów. Było ich mnóstwo od dołu
i odgórnych.
.
Byli "antysemici", którzy zabijali Żydów, pomagali im z narażeniem
życia albo obojętnie przyglądali się ich zagładzie. Po stronie
żydowskiej także panował antypolonizm, który zabijał AK-owców, czasami
im pomagał albo był obojętny wobec żywiołu polskiego. Już samo jednak
porównanie antysemityzmu nazistowskiego, który uśmiercał Żydów z polską,
ekonomiczną wrogością jest bydlęcym przekłamaniem.
Mnie dziwi, że profesjonalni i skuteczni obrońcy polskich racji - jak niesławny prof. Krzysztof Jasiewicz - których argumentów Żydzi i Niemcy się obawiają i którzy mają najwięcej do powiedzenia w kwestii wzajemnych stosunków już się w telewizji Juliusza Brauna nie pojawią, ponieważ mało kto z Polaków przejmuje się ich ekstradycją z krajowej debaty.
źródło: fronda.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz