www: groups.google.com/group/pl.soc.religia/browse_thread/thread/a98a929373d34844/c6b9cfa39002253d
Dziady w tradycji słowian
Z badań etnografów wynika, że na
życie duchowe Słowian szczególnie Zachodnich miały duży wpływ wierzenia
Celtyckie. Więc podobnie jak Celtowie Słowianie mieli kalendarz mieszany
Solarno – Lunarny. Święta wypadały trzeciego dnia po nowiu. Wierzono że
moc rosnącego księżyca dodaje mocy wszelkim magicznym obrzędom. Rytuały
i Święta zawsze odbywają się z udziałem przodków którzy dają nam moc,
wspólne z nami oraz całą przyrodą Bogami i Półbogami w nich uczestniczą.
Oprócz świąt w których przodkowie uczestniczą Słowianie obchodzą dwa
święta przeznaczone dla zmarłych . Zgodnie z słowiańską koncepcją
zaświatów, które dzielą się na: Zaświaty górne będące we władaniu bóstw
niebiańskich takich jak Swarożyc Zaświaty dolne wężowe będące we
władaniu Welesa zwanego też Biesem U Słowian występuje przekonanie że
czas w zaświatach płynie inaczej. Mówi o tym legenda że przebywający w
zaświatach żywy człowiek nabywał niezwykłej mocy i wiedzy, która miała
jednak swoją cenę: gdy śmiałek po 7 dniach opuszczał zaświaty okazywało
się, że na ziemi minęło 77 lat. Słowianie wierzyli w reinkarnację z tą
różnicą, że człowiek odradzał się w ramach swojego rodu a dusza wracała
na wioskę z ptakami lelkami i bocianami. Wiosenne święto obchodzone
około 2 maja było związane z zaświatami górnymi. Zwalczane przez
chrześcijaństwo ponieważ kolidowało z wielkanocą i miało charakter dość
frywolny od XVI w. niestety zaczyna zanikać. Stare obrzędy trudno jednak
zniszczyć, choć sens ich zaciera się z czasem to w Górach
Świętokrzyskich ludzie do dziś 2 maja palą ognie na grobach. Około
drugiego listopada u Słowian Zachodnich obchodzone było drugie ze świąt
przeznaczonych dla zmarłych związane z dolnymi wężowymi zaświatami.
Święto to miało charakter domowy i jak byśmy to dzisiaj powiedzieli
spirytysytczny. Nie czczono zmarłych ale wywoływano ich duchy po imieniu
i zaopatrywano na dalszą drogę. W nocy z pierwszego na drugiego
listopada odbywała się uczta Dziadowska zwana też ucztą Kozła uczcie
przewodził gęślarz i człowiek w rogatej masce. W uczcie tej mogli brać
udział tylko ludzie starzy i żebracy, czyli będący już “jedną nogą” w
zaświatach. Dziadowie na uczcie reprezentują Welesa, który jest głównym
psychopomposem czyli przeprowadzaczem dusz z zaświatów podziemnych do
zaświatów górnych, Wyraju, z których mogli oni powrócić na ziemię wraz z
ptakami i nowym życiem. Były to święta indywidualne żywi prosili
dziadów żeby imiennie wzywali zmarłych na ucztę ,która miała ich
zaopatrzyć w energię potrzebną do udania się do Wyraju. W tę noc okna i
drzwi musiały być otwarte, na podhalu drzwi nie zamykano na skobel,
poczęstunek dla przodków można było też umieścić w piecu który stanowił
centrum domu. Pozostali członkowie społeczności przygotowywali ucztę, w
której nie uczestniczyli, a o zachodzie Słońca palili Ognie na miejscach
pochówków. Palono ognie bo świec w tym czasie jeszcze nie znano. Czas
rozpalania Ogni nie był przypadkowy, również o zachodzie słońca odbywało
się rozpalanie stosu pogrzebowego aby zmarły mógł wraz ze słońcem udać
się do krainy Welesa . Tak więc ci zmarli którzy pozostawali jeszcze
Świętym Gaju (gaj-od starosłowiańskiego goit -miejsce gdzie dusze się
goją) mogli udać się do dolnych zaświatów, Nawi. Stare pieśni i ludowe
zwyczaje kryją obrzędowość naszych przodków oraz ich prestarą mądrość.
Warto więc poświęcić im chwile głębszej refleksji bo kryją to do czego
tęsknimy i pragniemy powrócić.
Bibliografia: Halina Godecka
Ewa Ferenc-Szydełkowa
źródło: http://www.rkp.w.activ.pl
II Dziady w tradycji słwian
Dziady to świto szczególne – w ten
magiczny czas, gdy świat żywych i martwych dzieli szczególnie cienka
granica, staramy się zapewnić duchom przodków strawę i napitek, a przede
wszystkim ciepło ognisk. Co więcej, podczas tej wyjątkowej nocy, to
właśnie żywi oddać mogą największą przysługę zagubionym duszom – wskazać
drogę do Nawii. Przypomina nam to jedno z ważniejszych przesłań naszej
rodzimej wiary – nie tylko duchy mogą oddać przysługę żywym ale i żywi
duchom… Dzięki temu, że jedni i drudzy istnieją w wiecznym,
nieskończonym i nieograniczonym Świętowicie…
Kult zmarłych istniał zawsze, wiara w
życie pośmiertne jest rówieśnicą ludzkości. To więcej niż wiara, to
przeświadczenie, wrodzony instynkt. Święto Zmarłych czyli dzień
poświecony ich pamięci obchodzony był przez ludy Słowiańskie kilka razy w
roku, przy czym najważniejsze przypadało pierwotnie w okresie
kwietniowym.
Kościół Katolicki został zmuszony
zaakceptować (zresztą nie po raz pierwszy próbując zaanektować to, czego
do końca nie był wstanie “wykorzenić”) święto jesienne, ustalając je na
konkretny dzień – 2 listopada. Cześć i pamięć dla zmarłych była bowiem
szczególną cechą Słowian i ich rodzimych zwyczajów.
Szczątki dawnych świąt przetrwały nawet
do początków ubiegłego wieku. Znane były dość powszechnie jeszcze w
latach 30-tych specjalne rodzaje pieczywa, które rozdawano ubogim
(zazwyczaj jako zapłatę za modlitwę w intencji zmarłych), a pierwotnie
przeznaczone były dla dusz. Podobno były takie okolice w kraju gdzie
przywożono całe wozy chleba, który rozdzielano za dusze konkretnych
zmarłych. “Był zwyczaj, że w Dzień Zaduszny gospodarze przywozili na
wozie kilkadziesiąt bochenków chleba żytniego i pszennego podłużnych, i
takowy chleb na cmentarzu kościelnym rozdawali ubogim z warunkiem, aby
ciż ubodzy odmawiali pacierze za dusze wskazanych im po nazwisku lub
imieniu zmarłych, do czego wzywali ich mówiąc np. za duszę Andrzeja
cieśli z potomstwem; za duszę Jana i Teofili; za duszę Idziego i Idziny;
za duszę Barnaby i jego baby; za duszę Margośki; za dusze puste (tj.
opuszczone, zapomniane, które nie mają nikogo, co by się za niemi
upomniał)”. W umocnienia się pozycji KRK lud wiejski wierzył, że w noc
poprzedzającą Dzień Zaduszny powstaje w kościele wielka jasność i
wszystkie duszyczki modlą się przed wielkim ołtarzem. Chwila ta nastaje o
samej północy, po czym każda dusza przybywa do swej rodziny w domowe
progi.
Na równi ze światem antycznym nasi
przodkowie wierzyli, że pewna część zmarłych zazdrości żywym
pozostawania na ziemi. Usiłowano ich przekupywać darami składanymi do
grobu. Daremne to były zabiegi! Świat duchów wkraczał w świat żywych na
każdym kroku. “Dziady” zajmowały najświetniejszy kąt izby, chowały się w
blacie stołu, domagając się dla siebie szacunku. Stąd też uderzenie
pięścią w stół było uważane za rzecz gorszącą, ale w razie zagrożenia
gospodarz stukał palcem w spód stołu, budząc w ten sposób czujność
“dziadów” i prosząc je o ochronę przed nieszczęściami.
Jeszcze w XIX wieku, zwłaszcza na
wschodnich krańcach Polski, na pograniczu litewskim i białoruskim, dość
powszechnie odprawiane były obrzędy ku czci zmarłych, zwane “Dziadami”.
Uroczystość sięga czasów pogańskich i nazywała się kiedyś
przypuszczalnie ucztą Kozła, w której przewodził Koźlarz, Guślarz poeta
oraz kapłan. Wyobraźnia ludowa w tym dniu tak dalece ożywiała zmarłych,
że stawiano na grobach nie tylko pieczywo, ale i kaszę, miód, jajka.
Często urządzano na grobach ucztę, w której brali udział krewni
zmarłego. Resztki potraw pozostawiano żebrakom. Drugim obok “karmienia
dusz” akcentem tego święta było palenie ogni. Początkowo zapalano
ogniska na rozstajnych drogach, aby wskazywały kierunek wędrującym
duszom. Przy tych stosach zziębnięte dusze mogły się też ogrzać. Od
XVI/XVII w. ogniska te zaczęto palić na cmentarzach – stąd dzisiejsze
świeczki i znicze na mogiłach.
W innych regionach “Dziady” odwiedzające
swe rodzinne domy ugaszczano gorącym, parującym posiłkiem przy czym nie
mogło przy stole zabraknąć miejsca dla żadnego z przodków. Gdy owa uczta
odbywała się w domu, po powrocie z cmentarza; wieczorem gospodarz
trzykrotnie obchodził chatę niosąc przed sobą bochenek chleba, a
usadowiona w oknie gospodyni wypowiadała rytualne słowa: – Kto idzie? –
Sam Bóg – odpowiadał gospodarz. – Co niesie? – Boski dar. Po tych
formułkach gospodarz wchodził do izby, wraz z domownikami odmawiał
modlitwę i wszyscy zasiadali do stołu. Bywało, że podczas wieczerzy
łyżka spadła pod stół. Zgromadzeni przy posiłku patrzyli wówczas na
siebie z lękiem, ale i porozumiewawczo, wiedząc, że to “święci porwali
łyżkę z rąk, nie trzeba jej podnosić. Niechaj oni jedzą, skoro są
głodni”. A jeśli ktoś niewtajemniczony sięgał ręką pod blat, to powinien
był na miejsce łyżki położyć kawałek chleba. Przed udaniem się na
spoczynek rodzina raz jeszcze klękała do modlitwy w świętym kącie izby.
Po raz ostatni tego dnia odmawiano modlitwy za zmarłych przodków.
Gospodynie zamiatały izby, słały białe ręczniki albo obrusy na stołach i
kładły chleb, sól i nóż, aby zmarli odwiedzający w tę noc chałupę nie
odeszli głodni.
Kościół katolicki starał się wykorzenić
te zwyczaje, ale w efekcie świętowano Dziady potajemnie w domach
opuszczonych niedaleko cmentarzy. Zastawiano w nich uczty z różnego
rodzaju dań, trunków, owoców i wywoływano dusze zmarłych, rzucając za
każdym imieniem nieco jadła w ogień. Cel był tak poważny i święty, iż
obrzędy te przemawiały bardzo głęboko do ludzkiej wyobraźni. Wierzono,
że zmarli zwołani przychodzą, że posilają się jak niegdyś. Ta jedna,
jedyna noc pozwala duchom stać się podobnymi do żywych. Zostawiano więc
na noc otwarte furtki, uchylone drzwi do domu, aby duchy mogły bez
najmniejszych przeszkód przekroczyć progi swych dawnych domostw. Dziady –
zwyczaj ludowy Słowian i Bałtów, wywodzący się z przedchrześcijańskich
obrzędów słowiańskich. Jego zasadniczym celem było nawiązanie kontaktu z
duszami zmarłych i pozyskanie ich przychylności. Dziady obchodzono dwa
razy w roku – na wiosnę i na jesieni.
W najbardziej pierwotnej formie obrzędu
dusze należało ugościć (np. miodem, kaszą i jajkami) aby zapewnić sobie
ich przychylność i jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w
zaświatach. Wędrującym duszom oświetlano drogę do domu rozpalając
ogniska na rozstajach, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich. Ogień
mógł jednak również uniemożliwić wyjście na świat upiorom – duszom ludzi
zmarłych nagłą śmiercią, samobójców itp. W tym celu rozpalano go na
podejrzanej mogile – echem tego zwyczaju są znicze. W niektórych
regionach Polski, np. na Podhalu w miejscu czyjejś gwałtownej śmierci
każdy przechodzący miał obowiązek rzucić gałązkę na stos, który
następnie co roku palono.
W tym dniu wspierano jałmużną żebraków
(początkowo ofiarowując im dary w naturze, później także pieniądze) aby
wspominali dusze zmarłych. W tym dniu niektóre czynności były zakazane
np. wylewanie wody po myciu naczyń przez okno, by nie oblać zabłąkanej
tam duszy i palenie w piecu, bowiem tą drogą dusze dostawały się
niekiedy do domu.
Dusze wzywano także podczas obrzędu,
odbywającego się w opuszczonym miejscu kultu (kaplicy, kościele) lub na
cmentarzu. Obrzędowi przewodniczył Guślarz (Koźlarz, Huslar), wzywający
dusze zmarłych przebywających w czyśćcu, aby powiedziały, czego potrzeba
im do osiągnięcia zbawienia i aby posiliły się z żywymi. Do tego
zwyczaju nawiązuje Adam Mickiewicz w Dziadach.
Powyższy opis zwyczaju oparty jest
głównie na literackim przekazie zawartym w dramacie Mickiewicza.
Etnologia zna jednak święto “Dziadów” w trochę innej postaci. Obrzędy z
okazji Dziadów odbywały się za czasów chrześcijańskich w miejscach
związanych archetypowo (a często również i lokalizacyjnie) z dawnymi
ośrodkami kultu – na wzgórzach, wzniesieniach, pod świętymi drzewami, w
miejscach uważanych za święte (czasem rzeczywiście przy kaplicach, które
często były budowane na dawnych miejscach kultu pogańskiego). Z racji
swojego charakteru Dziady często odbywały się również przy grobach
przodków, na cmentarzyskach. Mickiewiczowskie nawiązania do terminów
takich jak “czyściec” i “zbawienie” są wynikiem nałożenia i
przemieszania prastarych zwyczajów żywych od wieków wśród ludu oraz
narzuconego chrześcijaństwa.
Po przyjęciu chrześcijaństwa zwyczaje
związane z pogańskimi źródłami zaczęły wygasać lub przybierać znane dziś
formy – współczesnym odpowiednikiem dziadów są Zaduszki. Jednakże do
dzisiaj na terenach wschodniej Polski, Białorusi, Ukrainy i części Rosji
kultywowane jest wynoszenie symbolicznego jadła, w symbolicznych
dwójniakach, na groby zmarłych. Dziady kultywuje też większość
współczesnych słowiańskich ruchów neopogańskich (rodzimowierczych),
zwykle pod nazwą Święta Przodków. W Krakowie co roku odbywa się
tradycyjne Święto Rękawki (Rękawka), bezpośrednio związane z pradawnym
zwyczajem wiosennego święta przodków. Zaduszki Zaduszki – współczesny
odpowiednik pogańskiego święta Dziadów i tradycyjna nazwa katolickiego
wspomnienia wiernych zmarłych. Przypada ono 2 listopada, w dzień po dniu
Wszystkich Świętych. Tego dnia katolicy modlą się za wszystkich
wierzących w Chrystusa, którzy odeszli już z tego świata, a teraz
przebywają w czyśćcu; Rodzimowiercy słowiańscy (odprawiając Dziady) zaś
za Wele, które z różnych przyczyn nie mogą odnaleźć drogi do Nawii. W
Zaduszki odwiedza się cmentarze, groby zmarłych z rodziny i uczestniczy
się w mszach, modląc się w intencji zmarłych. Tego dnia istnieje
tradycja zapalania świeczek czy zniczy na grobach zmarłych oraz
składania kwiatów, wieńców lub też innego typu ozdób mających być
symbolem pamięci o tychże zmarłych. Inne oryginalne kulturowo sposoby
obchodzenia tego święta to anglosaski Halloween i latynoski Dzień
Wszystkich Zmarłych. Obchody Dnia Zadusznego zapoczątkował w
chrześcijaństwie w roku 998 św. św. Odylon, opat z Cluny, jako
przeciwwagę dla pogańskich obrządków czczących zmarłych. Na dzień modłów
za dusze zmarłych – stąd nazwa ,,Zaduszki” – wyznaczył pierwszy dzień
po Wszystkich Świętych. W XIII wieku ta tradycja rozpowszechniła się w
całym Kościele katolickim. W XIV wieku zaczęto urządzać procesje na
cmentarz do czterech stacji. Przy stacjach odmawiano modlitwy za
zmarłych i śpiewano pieśni żałobne. Piąta stacja odbywała się już w
kościele, po powrocie procesji z cmentarza. W Polsce tradycja Dnia
Zadusznego zaczęła się tworzyć już w XII wieku, a z końcem XV wieku była
znana w całym kraju. W 1915 r. papież Benedykt XV, na prośbę opata
benedyktynów zezwolił, aby tego dnia każdy kapłan mógł odprawić trzy
msze: w intencji poleconej przez wiernych, za wszystkich wiernych
zmarłych i według intencji papieża. Potoczna nazwa Święto Zmarłych
została wypromowana w czasach PRL i była elementem prób laicyzacji
państwa. Używanie tej nazwy szczególnie na określenie Uroczystości
Wszystkich Świętych (1 listopada) jest w opinii Kościoła
rzymskokatolickiego błędne.
umieściła Ola
źródło: mitologie.wordpress.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz