Wpis pewnie niedługo zniknie bo panowie NOPowcy bardzo dbają o to by nikt nie rozpowszechniał tego co w pocieczoła piszą na swym portalu.-S.M.
===============================================================
W sobotę 8 czerwca odbył się w Warszawie kongres „Ruchu Narodowego” – „zupełnie nowej jakości” (której to już z rzędu) na polskiej scenie politycznej etc. etc. Co warte podkreślenia, tym razem sformalizowanie się tej działającej od listopada ubiegłego roku inicjatywy nie wywołało zbyt dużego entuzjazmu na tzw. prawicy, co zapewne było spowodowane pewnym znużeniem tworzonymi co jakiś czas w kilkuletnich odstępach „całkowicie nowych” inicjatyw narodowych.
Ostatnia taka próba miała miejsce równo cztery lata temu, przy wydatnym udziale tych samych twarzy, które dzisiaj zaliczając którąś tam z kolei partię uważają się za „świeżą jakość”. Na szczęście tworzony w 2009 roku ad hoc, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Libertas (przez niektórych zwany Żybertasem, ze względu na współpracę tej partii z żydowskim Centrum im. Szymona Wiesenthala, fanatycznie tropiącym wszelkie – zarówno prawdziwe jak i wyimaginowane – objawy „nienawiści” i „rasizmu”) – bo o nim mowa – nie przetrwał próby czasu, więc panowie Zawisza i Bosak muszą znaleźć sobie inną trampolinę do powrotu do koryta.
To, co najbardziej dziwi w „Ruchu
Narodowym”, to absolutny ideowy miszmasz tworzących go grup. Mamy tu
zarówno liberałów (Krzysztof Bosak, Artur Zawisza, UPR) jak i ludzi
uważających się za „solidarystów” (Robert Winnicki), katolickich
tradycjonalistów (Winnicki, Zawisza) i pogan (niklotowcy) czy
antyklerykalnych ateistów (jak Marian Kowalski). Są monarchiści (Zawisza
– członek Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, czy doradzający Ruchowi
prof. Jacek Bartyzel) i zagorzali wrogowie konserwatyzmu (część
Młodzieży Wszechpolskiej związana z portalem narodowcy.net). Są wreszcie
zwolennicy orientacji atlantyckiej (np. Zawisza czy doradca Ruchu
Narodowego były minister obrony narodowej w rządzie AWS, Romuald
Szeremietiew), jak i krytycy amerykańskiego imperializmu (znów
Wszechpolscy z redakcji narodowców.net). Jak może wyglądać ich
współpraca? Np. Artur Zawisza czczący święte dęby a dr Tomasz
Szczepański modlący się na Mszy Trydenckiej? Albo prof. Bartyzel
tłumaczący nacjonalitarnym demokratom zasady legitymizmu monarchicznego?
Czy jest jakakolwiek rzecz która łączy te wszystkie grupy i osoby?
Oczywiście, że jest. Przede wszystkim
XIX-wieczna mentalność i tkwienie w dawno nieaktualnych schematach. Dla
Ruchu Narodowego receptą na wszystko jest demoliberalna doktryna
endecka, połączona z kultem powojennego podziemia niepodległościowego
(który to kult zakrawa już o szaleństwo) i kilkoma chwytnymi hasełkami
zapożyczonymi od zachodnioeuropejskich ugrupowań nacjonalistycznych. Na
przykład hasła ograniczenia imigracji czy „powstrzymania islamizacji” w
polskich realiach brzmią bardziej niż komicznie. Program gospodarczy
Ruchu to kilka otrzaskanych haseł z liberalnej kapliczki (przy tym
bardzo ogólnikowych i mogących znajdować się w programie każdej innej
demoliberalnej partii), takich jak „ograniczenie biurokracji” czy
„ułatwienie prowadzenia działalności gospodarczej przedsiębiorcom.
O wizji polityki zagranicznej
proponowanej przez Ruch Narodowy nie dowiemy się nic ponad to, co Artur
Zawisza powiedział w wywiadzie dla geopolityki.org: „Dzisiaj, głównym
zagrożeniem jest niemiecka eurohegemonia i rosyjski neoimperializm. Z
tego punktu widzenia ciekawa była polityka Lecha Kaczyńskiego stawiająca
na bliską współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Tu warto wyjaśnić, że
sprzeciw wobec kulturowego amerykanizmu nie musi prowadzić ku
geopolitycznej wojnie z Ameryką, czego przykładem jest i Arabia
Saudyjska, i Turcja. (…) Europa Środkowa, wolna od wpływów niemieckich,
może swobodnie rozmawiać z Rosją nie jako petent w stylu prezydenta
Komorowskiego, ale jako świadomy swoich celów partner. Wtedy można
zarówno śmiało żądać uczciwej postawy co do katastrofy smoleńskiej, jak i
szukać wspólnych interesów. Nowoczesny nacjonalizm jest dobrą drogą dla
Polski”. Co ciekawe, na kongresie Ruchu Narodowego został odczytany
list od prezesa Jobbiku, Gabora Vony – tego samego Gabora Vony, który
kilka dni wcześniej gościł na zaproszenie Aleksandra Dugina w Rosji i
wygłosił wykład na temat o potrzebie porzucenia atlantyzmu na rzecz
euroazjatyzmu. Jak donosi nacjonalista.pl: „Gabor Vona napiętnował
przede wszystkim ideologię amerykanizmu, którą określił największym
zagrożeniem dla Europy. Wyraził opinię, iż Rosja znacznie lepiej
reprezentuje Europę niż dwa wcześniej wymienione twory [czyli USA i UE].
Jego zdaniem, rolą Federacji Rosyjskiej winno być zwalczanie
amerykanizacji na kontynencie. – powiedział.” Ciekawe czy Vona wie, że w
Polsce jego ugrupowanie współpracuje z grupą neokonów i atlantystów?
Zapewne inną rzeczą, która zdziwiłaby
Gabora Vonę jest fakt, że za panel gospodarczy na kongresie Ruchu
Narodowego odpowiadał Bartosz Jóźwiak – prezes UPR, a więc partii dla
której liberalizm jest niczym powietrze. Co zresztą dobrze też ukazuje
gdzie można odesłać deklaracje „antyliberalizmu” ze strony liderów RN.
Rację ma Krzysztof Wołodźko z „Nowego Obywatela” pisząc o kongresie:
„Znów ta sama gadanina o złym państwie, niedobrych socjalistach,
względnie (bo jak wiadomo to tylko pogrobowcy thatcheryzmu, czyli
ideologii o dość przecież krótkiej historii), uciemiężonych
przedsiębiorcach i konieczności liberalnych rozwiązań. Teraz to wszystko
zostało zmiksowane z neoendecką retoryką: prawdziwi liberałowie plus
prawdziwi Polacy. Jak republikę Okrągłego Stołu ma obalać ruch, który u
korzeni czerpie z doktryny realnego liberalizmu, na którym ufundowano
cały dzisiejszy bałagan? Jak oligarchię mają obalać jej mentalni
zakładnicy, którzy powtarzają neoliberalne bajeczki, najkorzystniejsze
dla wielkiego, międzynarodowego kapitału?”.
Jedną z gwiazd kongresu był Rafał
Ziemkiewicz – patologiczny przykład małpowania jankeskich wzorców i
traktowania ich jako jedynie słusznej wizji czym ma być prawica.
Ziemkiewicz dał się poznać jako zwolennik skrajnego liberalizmu,
republikanizmu, taczeryzmu i innych odmian pipiprawicowego chłamu.
Natomiast jedną z mniej znanych „twarzy” Ziemkiewicza jest jego dość
dziwny stosunek do sodomitów. W 2007 roku pisał tak: „Nie jestem
naukowcem, nie śledzę stanu badań w tej sprawie, ale jestem pisarzem
(choć może mało to widać) i jako taki zbieram i śledzę wiele życiowych
historii. I ta skromna działalność daje mi prawo, by protestować
przeciwko pomysłom leczenia homoseksualizmu, takim jak kościelna
inicjatywa, o której pisaliśmy wczoraj w „Rzeczpospolitej”. Znam wiele
przypadków ludzi, którzy w imię wyznawanych wartości starali się wygrać z
własnymi skłonnościami, wmówić sobie, że są tacy jak inni. Starali się
mieć żony i dzieci. Unieszczęśliwiali w ten sposób kobiety, niszcząc im
życie, unieszczęśliwiali dzieci, które rodziły się w chorych związkach i
były w nich wychowywane, a w końcu i siebie samych, kiedy musieli
przyznać, że nie potrafią wygrać z samym sobą (a kto to potrafi?). Nic z
tego dobrego nie wynikało, samo zło.” W innym tekście z 2007 roku, w
dzienniku „Rzeczpospolita” napisał: „Jeśli traktujemy naukę Kościoła
jako rozstrzygający argument dla organizacji społecznej, to
konsekwentnie powinniśmy domagać się usunięcia z prawa możliwości
rozwodów i penalizacji seksu przed- oraz pozamałżeńskiego. Skoro jednak
sobie, heteroseksualnej większości, przyznajemy dość zgodnie prawo do
życia w niezgodzie z naukami Kościoła, musimy być konsekwentni. Co
właściwie myślimy o homoseksualistach, jeśli już do myślenia o nich
jesteśmy zmuszani? Moja osobista odpowiedź: jako chrześcijanin widzę w
nich swoich braci i siostry, jako konserwatysta – współobywateli,
których prawa i wolności muszą być szanowane tak samo jak moje. Jednak
jako chrześcijanin domagam się, aby moralność publiczna była szanowana, a
jako konserwatysta, aby rodzina cieszyła się ze strony wspólnoty i
państwa szczególną opieką, albowiem wychowując dzieci, pełni ona w
społeczeństwie rolę absolutnie kluczową.
W taki sposób wyznaczyłbym pole, na
którym gotów jestem szukać rozwiązania problemu. Na pewno nie mieści się
na nim zgoda na wiernopoddańcze małpowanie wzorców
zachodnioeuropejskich. Ale wydaje mi się, że na tym polu możliwe jest
znalezienie satysfakcjonujących i dla obywateli homoseksualnych, i dla
prawicy, rozwiązań społecznych i prawnych.”. Wreszcie w michnikowskim
radiu TOK FM powiedział „W Polsce już wielokrotnie się przekonaliśmy, że
lansowanie się na wrogości do homoseksualizmu wiele nie daje. Ludzie w
Polsce może homoseksualizmu nie lubią, ale stereotyp jest taki, że to
osoba niepoważna – jak pan Czesiu z „Kabareciku”. Mówiąc językiem
„Krytyki Politycznej” to estetyka queer. A ktoś kto się z tym queer
szarpie na ulicy traci powagę. W ten sposób zmarginalizowała się
Młodzież Wszechpolska, bo się uganiała z Paradami Równości i NOP też się
zmarginalizuje.” Udzielił też wywiadu pedalskiemu portalowi gaylife.pl.
Czytelnik o mocnych nerwach może obejrzeć jego fragmenty tu:
http://www.youtube.com/watch?v=Ev9HKNY6i8o
To też może tłumaczyć dlaczego tym razem
Artur Zawisza na kongres tworzonej przez siebie partii nie zaprosił
Lecha Wałęsy – jego ostatnie, zdroworozsądkowe wypowiedzi o dewiantach
niezbyt współgrałyby ze stanowiskiem Ziemkiewicza.
Wracając jeszcze raz do tekstu Wołodźki
warto przytoczyć ten fragment: „Poparcie Ziemkiewicza dla tej inicjatywy
skutecznie pokazuje, co jest grane: przecież nie poparłby on tego
ruchu, gdyby nie wiedział, skąd (doktrynalny) wiatr wieje: dmie
xero-thatcheryzmem, aż miło. Zaś Krzysztof Bosak, zafascynowany
liberalizmem a la Fundacja Republikańska, jest wymownym przykładem, że o
żadnym rzeczywiście prospołecznym programie mowy być tu nie może. To są
ludzie, pewnie szczerze zatroskani, ale przesiąknięci ideami
wywodzącymi się jeszcze od . W tym sensie – powiem mocno – bliżej im do
Leszka Balcerowicza, amerykańskiego stypendysty z ramienia PZPR-u,
jednego z ojców założycieli III RP, niźli do jakiejkolwiek faktycznej
kontestacji. Bo w fundamentalnych kwestiach społeczno-gospodarczych są
to wciąż te same paradygmaty i założenia, nawet jeśli retoryka jest
radykalnie antymainstreamowa. Szkoda, że paplająca o faszyzmie lewica
nie zwróci baczniejszej uwagi na te elementarne przecież sprawy.”
Ziemkiewicz ma też w nawyku ruganie tzw.
Endokomuny – czyli tych narodowców, którzy nie dali się ponieść
solidarnościowej rewolucji, nie uważają PRL za drugą Generalną Gubernię i
rehabilitują postawę Bolesława Piaseckiego wobec komunistów. Jestem
ciekaw jak Ziemkiewicz się czuł gdy na kongresie przemawiał Bohdan
Poręba – były działacz Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i
członek PZPR, który na ostatnim zjeździe partii głosował przeciw jej
rozwiązaniu.
Jaka przyszłość stoi przed Ruchem
Narodowym? Mam nadzieję, że krótka i niezbyt interesująca. Bo władza w
rękach trenera fitness bez matury i człowieka, który w 8 lat nie był w
stanie skończyć studiów na tak niewymagającym myślenia ani polotu
kierunku jak politologia, byłaby niebezpieczna.
Podsumujmy: atlantyzm, liberalizm,
miałkość intelektualna, hałaśliwy bezpłodny antykomunizm, głoszenie
oderwanych od rzeczywistości haseł, hiperrewolucyjny hurrapatriotyzm –
brzmi znajomo. Tak, koledzy z Ruchu Narodowego – wasze miejsce jest w
PiSie.
źródło: nacjonalista.plTekst podobnie jak wszystkie w kategorii „Blogi – Publicystyka” prezentuje opinie Autorów, a nie redakcji portalu Nacjonalista.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz