Ponieważ film jak widze został zablokowany ,opiszę z grubsza co przedstawiał. Wojewódzki powiedział Panu Losce ,że jest on postacią popkulturową ,i ,ze gdyby powiedział ludziom na kogo mają głosować to by zagłosowali ,dlatego poda mu numer Donalda tuska. Pan Gienek zrobił zażenowaną minę i powiedział ,ze ostatnie zdanie z piosenki jest skierowane do niego i jest obietnicą dla wszystkich na widowni ("I'll do it my way" -"zrobię to po swojemu").
Ponieważ Pan Loska nie chciał skazywać się na medialną śmierć ,nie powiedział na kogo głosuje ,dlatego oto wywiad z nim przeprowadzony przez portal Nowej Prawicy:
Uwolnić gospodarkę
Z GIENKIEM LOSKĄ, zwycięzcą programu „X Factor", wrocławskim bardem, rozmawia Rafał Pazio.
- Czy w związku ze zwycięstwem w „X Factor" zacznie Pan funkcjonować w tzw. polskim showbiznesie?
- Będę się starał zrobić wszystko, żeby zmusić ludzi do samodzielnego myślenia. Nie jestem co prawda na tyle opiniotwórczy, żeby zmienić stosunek Polaków do tego, co im się podrzuca w telewizji. Jednak zależy mi na tym, aby Polacy wydostali się z pewnego marazmu.
- Czyli obecną swoją sytuację, możliwość dotarcia do mediów traktuje Pan jako narzędzie oddziaływania na ludzi?
- W jakimś sensie tak.
- Dlaczego chce Pan coś uświadomić Polakom?
- Polak traktowany jest jak niewolnik. Ma pracować do 19.00, wrócić do domu, zrobić zakupy i zasiąść przed telewizorem, aby obejrzeć te same wiadomości w każdej stacji. A tam odmóżdżająca papka.
- Ale Polacy to robią?
- No właśnie, z jakiś przyczyn wierzą, że tak powinno wyglądać zwyczajne życie. Ale to jest zagrożenie dla wolności.
- Dlaczego?
- Bo Polak ma nie wiedzieć, co tak naprawdę się wokół niego dzieje. Nikt nie mówi, jakie skutki przynosi chciejstwo państwa.
- Pan opowiada się za znaczącym obniżeniem podatków.
- Tak. Podatek powinien wynosić maksimum 11 procent. Powinien pokrywać tylko kwestie związane z bezpieczeństwem, bezpośrednim zagrożeniem. Reszta spraw powinna leżeć w rękach ludzi.
- Jak długo czyta Pan „Najwyższy CZAS!"?
- Od kilku lat.
- Co ceni Pan w Polakach?
- To, że dają sobie wciskać kit tylko do czasu. Mam nadzieję, że właśnie nadchodzi czas, kiedy wciskanie kitu się kończy.
- Kto dziś wciska Polakom kit?
- Media, partie będące u władzy. Dziennikarze dla chleba zgadzają się na sposób przekazu pewnych poglądów i informacji. Prywatnie wielu z nich myśli zupełnie co innego.
- Pochodzi Pan z Białorusi.
- Tak, ale jestem Polakiem z wyboru.
- Twierdzi Pan, że obniżenie albo wręcz zniesienie ceł na granicy ze Wschodem przyniosłoby dużą korzyść dla Polaków.
- Mówiłem to w kontekście zmiany podejścia do dystrybucji dóbr. Należałoby uwolnić ceny, a cła znieść nawet na pół roku w celu podtrzymania dochodu dla państwa. Myślę, że spokojnie żylibyśmy ze Wschodu przez te pół roku, rok, a może dwa. Daj Bóg, żebyśmy zawsze żyli ze Wschodu. Już po pół roku uwolniona gospodarka poszybowałaby w górę.
- Jak realna jest dla Pana możliwość takich zmian? Tendencja w państwie jest odwrotna. Koszty państwa rosną i podatki rosną.
- Jeśli komuś to opowiadam, zostaję wyśmiany. Zarzucają mi, że jestem niedorzeczny, głupi i nie znam się na polityce. Oczywiście, że się nie znam, bo nie jestem politykiem, tylko laikiem. Znam tylko zupełnie powierzchownie ten mechanizm. Jestem człowiekiem z zewnątrz, mentalnie jestem Białorusinem. Jednak wiem, że 70 proc. Białorusinów ze strefy przygranicznej, 150 kilometrów w głąb kraju, zaopatruje się w Polsce. Kupują w Terespolu, Białymstoku. Później towary trafiają do Grodna, z Grodna nawet do Mińska i sprzedaje się je troszeczkę drożej na bazarach w Mińsku, Brześciu, a nawet w Homlu.
- Jak Pan ocenia opinię polityków o Białorusi? Swego czasu straszono w Polsce, że jeśli nie wybierzemy Unii Europejskiej, zmienimy się w Białoruś.
- Niech tak mówią, to będzie Białoruś. Na Białorusi przynajmniej państwo wie, że 90 proc. społeczeństwa żyje z szarej strefy. Państwo nic w tym kierunku nie robi, bo gdyby opodatkowało tę strefę lub cokolwiek zrobiło, łapało Białorusinów - co i tak się robi na pokaz przy okazji jakiegoś święta... Po prostu władzuchna daje ludziom pożyć. Moi rodzice żyją tylko z działki. Ludzie z małych miasteczek nie wiedzą, czym jest mięso ze sklepu. Wszystko pozyskują z działek i wiosek. Władza o tym wie i nic nie robi.
- A jak Pan ocenia możliwości współdziałania, współistnienia narodów białoruskiego i polskiego? Czy jesteśmy na tyle podobni, żeby funkcjonować bez tego sporu, który toczy się na płaszczyźnie politycznej?
- Są radykalni nacjonaliści, których jest zaledwie garstka - i oni mogliby rościć pretensje do sąsiadów. Gdyby uwolnić ceny, to nie widziałbym lepszych przyjaciół niż Białorusini, Polacy, Ukraińcy, Rosjanie. Ludzie sami wiedzą lepiej, kto ma być przyjacielem, a kto nie. Wyciągają wnioski z porażek w interesach. Kumplują się w interesach i poradzą sobie sami.
- A jak Pan ocenia to, że w polskiej polityce eksponuje się obecnie kwestię katastrofy smoleńskiej? Na drugi plan schodzi kwestia związana z sytuacją ekonomiczną czy takimi problemami, o których Pan mówi.
- Takie przypadki zawsze się zdarzają w odpowiednim momencie - po to, żeby zjednoczyć społeczeństwo. Lecz eksponowanie tej kwestii dzieli społeczeństwo. Część przychyla się do jednej teorii, część do drugiej. Wielu jest takich, którzy wymyślają spiskowe idee. To wszystko stanowi jednak protezę wolności. Pokazuje się nam, że możemy dyskutować, co to traktuje się jako najważniejszą cechę wolności. Nie chcę zbytnio polemizować z katastrofą, jednak jako człowiek z zewnątrz myślę, że bez maczania paluszków Rosji tam się nie obeszło. Ale na czas debaty i pyskówy wolę tej opinii nie eksponować.
- Mówiliśmy, że wrogami wolności są politycy, którzy żyją z tego, że uchwala się wysokie podatki. Mówił Pan też, że może nadejść taki moment przemiany związany z oddolnym ruchem wolnościowym. Czy we współczesnym państwie, gdzie dominacja partii i dużych mediów jest dosyć silna, widzi Pan grupę, która mogłaby ten ruch wolnościowy rozpocząć i poprowadzić skutecznie.
- Z nowych-starych partii wymieniłbym Nową Prawicę zgromadzoną wokół Janusza Korwin-Mikkego i środowisko związane z Unią Polityki Realnej. Społecznie ludzie są gotowi na zmianę. Jak już mówiłem, dziennikarze mówią publicznie co innego, niż mają na myśli. Nawet w programie „X Factor" o tym się przekonałem. Każdy wie, o co chodzi, a jednak szuka luki, gdzie można wskoczyć czy zarobić większe pieniądze. To stało się jedynym celem w życiu: ukończyć studia, znaleźć lukę, wskoczyć w nią, mieć te kilka tysięcy miesięcznie i spokojnie sobie egzystować. Ludzie nie myślą przyszłościowo, lecz tymczasowo. Przecież to kiedyś musi się skończyć. Trzeba trochę własnej inwencji, żeby można było żyć, nie łamiąc własnych przekonań. Żyć godnie, co nie znaczy jak zakonnik, rezygnując ze wszelkich dóbr. Poznałem kilku ludzi z wielkich mediów i mówią co innego, a robią co innego. - Myśli Pan, że byliby skłonni uwierzyć komuś, pójść za kimś, kto próbowałby ich pociągnąć za sobą, głosząc wolnościowe hasła? - To będzie ciężkie. Media przykleiły partiom wolnościowym łatkę świrów z żółtymi papierami. Odbiera im się prawo głoszenia poglądów, bo są naznaczeni. Tak naprawdę ludziom trzeba zwyczajnego impulsu. Czy musi dojść do biedy, żeby cokolwiek zaczęło się zmieniać? Jesteśmy w ślepej ulicy, jeszcze końca nie widać, ale on kiedyś przyjdzie. Jak to przyspieszyć? Nie mam pojęcia. Mógłby powstać jakiś radykalny ruch.
- Myśli Pan, że do tego dojdzie?
- Wiem, że 50 proc. młodych ludzi myśli tak jak ja i ma tego dosyć. Gdyby oni głośno powiedzieli „dosyć", reszta pomyślałaby podobnie. Ludzie zadaliby sobie pytanie, komu mamy ufać. Tylko w sposób skrajnie radykalny coś by się zmieniło. Nazistą nie jestem, ale chcę coś zmienić. Mam swoje pięć minut. Niech mnie uznają za oszołoma. Co według Pana jest największym zagrożeniem dla Polski? Jedni mówią, że bezideowość elit politycznych inni, że dług publiczny, jeszcze inni, że jałowość i marazm w społeczeństwie... Z każdym dniem grzęźniemy głębiej w kupie zwanej Unią Europejską. Za niedługo będziemy musieli ujednolicić podatki, a wtedy żarty się skończą. Postsocjaliści wierzą, że tam będzie lepiej, będzie jak na Zachodzie. Większość z nich tam jednak nie siedziała. Mam kumpli, którzy spieprzają z Zachodu, spieprzają z Madrytu, spieprzają z Wysp Brytyjskich, bo kładą się im interesy. Wracają też artyści, którzy szukali tam popularności.
- Jest Pan życiowym optymistą czy pesymistą?
- Cholerycznym optymistą. Poziom mojej świadomości osiągnie niedługo większość Polaków, którzy nie mają jeszcze 30 lat. Wtedy będzie koniec tego systemu.
Dziękuję za rozmowę.
wywiad zamieszczamy za zgodą NCz
Mam nadzieję że ma obywatelstwo polskie bo potrzebujemy takich.A nasi "politycy"na polityce znają się równie dobrze.Szkoda że nie wiedzą jak mieć dobre stosunki z naszymi braćmi ze wschodu tylko ślepo patrzą na zachód a ten zdycha mam nadzieję że zmądrzeją niż państwo pójdzie z torbami.
OdpowiedzUsuńJa tam jestem zdecydowanie nieufny wobec naszych braci ze wschodu ,bo np. Rosjanie choćby obywatele z nami sympatyzowali ,to ich car wie lepiej. Zlecił wprawdzie założenie organizacji Słowiańskiej organizacji międzynarodowej Unia Słowiańska ,która miała by być przeciwwagą dla UE. Ale znamy z historii ,aż za dobrze jak wygląda jednoczenie narodów przez Rosjan. Ja na historii staram się uczyć i Rosjanom nie zaufam jeszcze długo nawet gdyby zabili Putina.A reszta krajów ma mentalność niewolników i czują się silni jedynie pod protekcją Rosji. Jeżeli Polska ma być mocarstwem to musi patrzeć tylko na swoje interesy i w razie potrzeby zawrzeć sojusz z Chinami przeciwko Rosji ,z Niemcami przeciwko Anglii obojętnie. Koniec z sentymentami.
OdpowiedzUsuńWiesz chodziło mi coś innego,ale nieprecyzyjnie się wyraziłam.Rosjanie a Polacy to głębokie zaszłości historyczne i rywalizacja o nr.1 w świecie słowiańskim.Kiedyś to my byliśmy nr.1 teraz są oni.Ciężko ufać rywalowi który nieraz nam "dokopał".Ale my jako Słowinie zatracamy się,odwracamy się od naszych braci Słowian i szukamy przyjaciół u narodów co zawsze traktowały nas jak "mięso armatnie".A nawet jeżeli staramy się zachować dobre z sąsiadami Słowianami w poprawne stosunki to robimy to na zasadzie "dawnej"czyli szukamy takich co mogą być od nas słabsi czyli bardziej zależni brakuje prawdziwej współpracy i szczerego rozwiązania problemów z przeszłości w poważnych rozmowach. Np.Stosunki św.pamięci L.Kaczyński-Ukraina i Kaczyński-Rosja .Moi pradziadkowie mieszkali przed 39r.na rzeką Zbrucz i skończyli na Syberii mój dziadek szukał ich i zrobił osobiste śledztwo:co,gdzie,jak i kto wnioski były zaskakujące to była robota najbliższych sąsiadów z tej samej wsi którzy przejeli ziemię po "polaczkach"a wysyłka na Sybir to robota naszych "braci"Ukraińców ze wschodniej części,Rosjan tam o dziwo nie było.O Wołyniu tylko wspomnę a cała nasza polityka wschodnia za śp.nieboszczyka oparta była na ślepej współpracy z Ukrainą i cichej wojnie z Rosją jest w tym sens?bo ja go nie widzę albo nie wojuje się wcale albo poważnie tak samo traktuje się wszystkie strony konfliktu,bez rozdzielania"bo Juszczenko to mój przyjaciel a Putin to drań bo był w kgb a do tego Rosjanin".Polityka zagraniczna to nie jest zajęcie dla palących się chochołów ale dla ludzi myślących pragmatycznie wchodzących w sojusze dla korzyści i nawiązujących stosunki ze stronami z korzyścią dla państwa,a tego w naszej polityce wschodniej brak.Nie potrafimy normalnie traktować Ukraińców i Białorusinów i patrzeć na Rosję bez złości za przeszłość ale w stosunkach z Niemcami takich problemów o dziwo nie ma czemu?UE nas łączy?wątpię Niemcy to pragmatyczni ludzie co pracują z tymi zawsze gdy mogą zrobić dobry interes wiedza ze dzisiaj jak się coś chce mieć to nie żelazną pięścią ale umowami i traktatami gospodarczymi i handlowymi.Ba nawet Rosjanie tą sztukę już opanowali.Pamiętam te jaja w 1998 jak Rosjanie zaproponowali nam 2 nitkę rurociągu miała być przez Litwę Łotwę omijająca Białoruś i Ukrainę,nasi odmówili własnie z tego powodu,a teraz histerię niektórzy mają jak myślą o rurociągu północnym.Brak konsekwentnej polityki wobec Rosji i nie wiedza "szczekać" czy rozmawiać,a i samo społeczeństwo ma z tym problem.Wielu naszych polityków "martwi się"biedną Białorusią co od Rosji zależna jest ale to że wielu Białorusinów mieszka i pracuje w tejże Rosji a także czuje się z nią związani silnymi więziami nie chcą widzieć.Nasza polityka wobec tych dwóch krajów to "przeciąganie liny"a nie poważne stosunki między państwowe.
OdpowiedzUsuńA co do sojuszy wszystko cacy ale jak widać nikt nas poważnie w UE nie traktuje Niemcy nas "chcą"bo mogą legalnie wykupić ziemię co mieli przed 2 wojną św.Anglia zawsze traktowała nas jak "mięso armatnie" bez szacunku a pobyt naszych a w.brytyjskich sprawia że jesteśmy tam coraz mniej lubiani i sanowani.Nikt nie wchodzi w poważne sojusze z państwem które ma w d...no chyba ze chce wykorzystać do swojej własnej polityki.My myślimy ze nas poważnie traktują a oni myślą ile mogą zarobić i żeby całą robotę zrobił ktoś inny np.Polacy a w zamian dadzą nam polizać czekoladki przez szybę.W UE nie mamy ani jednego prawdziwego przyjaciela na którego moglibyśmy liczyć a sojuszników tylko doraźnych w ściśle określonych sprawach na to że będziemy znowu mocarstwem nie liczmy,nie te czasy nie to pokolenie,nie ci ludzie smutna ale bolesna prawda.Problem w naszym kraju to brak mężów stanu co potrafią rozpoznać co jest grane i samemu zadać kontruderzenie,przeprowadzić swoją grę swój plan,ale my nie mamy takich ludzi w naszej polityce nie wiem czy w sejmie czy w senacie jest choć jeden taki polityk śmiem wątpić,i to jest nasza największa słabość my sami.Chiny z nami robić interesów nie będą bo nie mamy im nic do zaoferowania z wyjątkiem tego ze w naszych sklepach 90%produktów jest ich pochodzenia nasze firmy biorą od Chińczyków wszystko jak leci,ale nie liczmy że to jest sojusz.Orzeł jest za słaby by smok się nim w ogóle przejął.Zaś same Chiny mogą sobie Rosję wykupić(bez naszej pomocy) zaczną od Syberii i tych złóż złota,diamentów i gazu ziemnego co są w tej ziemi.Nie wiem czemu ale my Słowianie mamy poważny problem z osobowościami przywódców brakuje nam takich z jajami i charyzmą za rzadko się widać rodzą albo mają zerowe zainteresowanie polityka i robią karierę w czymś innym.
OdpowiedzUsuńSłowianie mieli genialnych przywódców nacjonalistów kiedy byli jeszcze Słowianami ,wielu polityków obecnie rządzących (bo naszymi to oni nie są) ma co najmniej obce korzenie. Popatrz na nazwiska. A jeżeli są politycy z Polskimi typowo korzeniami ,to ci z kolei mają sentymenty komunistyczne.
OdpowiedzUsuńOwszem w PO najprawdopodobniej najważniejsze osoby to masoni. Problem Polski polega na tym ,że mamy bardzo silny układ który utrzymują politycy nierzadko współpracując po cichu nawet kiedy wszem i wobec sie kłócą ,służby specjalne i media ,a więc jedyne co może ten układ zniszczyć to jest albo duże poparcie dla NP ze strony młodych pokoleń nie pamiętających komuny ,albo śmierć jego uczestników. Jak można w ogóle poważnie komentować Polską politykę skoro polityków mamy w rządzie dosłownie kilku i to zazwyczaj lewoskrętnych.
Ok,ale zwróć uwagę że ci wybitni przywódcy to są niestety wyjątki co zdarzają średnio jeden na 100lat,bo częściej to raczej nie kojarzę w naszej historii takich mężów stanu,choć naśladowców ci najwybitniejsi mają,ale po wynikach ich zazwyczaj poznajemy.Tym wybitnym wszystko wychodzi,naśladowcom bywa bardzo różnie np.Bolesław Chrobry i jego syn Mieszko obaj prowadzili tą samą politykę ale Chrobry stworzył wielkie państwo a Mieszko większość tego co miał stracił.Z czasów bliższych nam czasów Piłsudskiemu wszystko uchodziło płazem,Beck prowadząc politykę wg.tego samego wzorca przegrał Polskę,skończył przez niektórych swoich współpracowników uznany za jednego z głównych winnych klęski Polski w 1939.Rząd Polski w Anglii jakoś nie chciał mieć z nim wiele wspólnego..
OdpowiedzUsuńMyślę ,że na całym świecie wybitne postacie w polityce są równie rzadkie. Co do Chrobrego to i on sam zmarnował część potencjału państwa swojego Ojca. Mieszko I prowadził politykę zagraniczną w duchu który chce reprezentować JKM ,czyli Kiedy to było korzystne przyjął chrzest od Czechów ,żeby nie zalali nas niemcy którzy wtedy używali chrystianizacji jako pretekstu do podporządkowywania sobie państw. Potem wykorzystał ten sojusz ,żeby Czesi pomogli mu odbić pomorze zagrabione w międzyczasie przez wikingów ,a potem kiedy musiał walczyć z Czechami założył sojusz z niemcami. Oto właśnie normalna polityka zagraniczna! Brak sentymentów ,czy antypatii ,tylko interes narodowy. Co do Piłsudskiego to nie zapominaj ,że miał za sobą wojsko i sukcesy wojenne,a Beck nie miał ,aż tak wysokiego stopnia i był traktowany bardziej jako polityk niż wojownik. Chociaż jego przemówienia w radiu ,trzeba przyznać można teraz przypominać z dumą i mówić ,że reprezentował on ducha Polskiego Narodu. Na marginesie ,Beck w jednej z audycji już po wybuchu wojny ,opowiadał o dwóch Polkach ,które były na spacerze i jak zobaczyły niemiecki czołg ,to podbiegły wrzuciły im do środka dwa granaty i uciekły. Przypomniał mi się tekst z 300:"Nie znasz naszych kobiet. Po tym co dzisiaj tu zobaczyłem,mogłem tu przyjść równie dobrze z nimi." -Leonidas do Kserksesa.
OdpowiedzUsuńCo do Becka ,to nie kierowałbym się też opiniami innych jemu współczesnych ,nasz ś.p. Prezydent Kaczyński obiektywnie był lepszy niż Tusk ,choć obaj powinni być sądzeni za zdradę stanu.