Skazanie przez gomułkowski sąd Janusza
Szpotańskiego za operetkę „Cisi i Gęgacze” Marian Hemar skomentował: „I
czemu się tu dziwić/Taki kraj, z takim rządem/Gdzie sąd jest
operetką/Tam operetka jest sądem!”.
W III RP wiele zmieniano, żeby nic się
nie zmieniło, i w dziedzinie sądownictwa się udało. Polski sąd, w
którym często nadal orzekają ci sami sędziowie co w stanie wojennym,
według tych samych co w PRL paragrafów, nadal jest operetką. Ponurą.
Szefowie mafii uzyskują w nim świadectwa
niewinności, podobnie jak seryjnie dostawali je kapusie SB, nawet gdy
zachowały się ich odręczne zobowiązania, donosy i pokwitowania
odebranych za kapowanie pieniędzy. Procesy komunistycznych zbrodniarzy z
Grudnia ’70 czy kopalni Wujek zamieniono w farsy.
Za to dzielnie skazują sądy za
podskakiwanie władzy: ucznia, który napisał obelżywy dla premiera napis
na murze szkoły, twórcę strony internetowej, zawierającej żarty z
prezydenta, kibica za transparent „Donald ma Tolę”, dziennikarza, który
napisał, że Stefan Niesiołowski stoczył się do poziomu żula spod budki
z piwem…
Osobnym, mniej znanym, a bardzo
szkodliwym dla państwa przejawem degeneracji wymiaru sprawiedliwości
(?) III RP jest orzekanie w sprawach gospodarczych – na milę śmierdzi w
naszych sądach korupcją, klientyzmem, w najlepszym wypadku
niekompetencją, co opisują zgodnie i przedsiębiorcy, i rankingi Banku
Światowego oraz innych międzynarodowych instytucji.
„Rozgrzany” (określenie Bronisława
Komorowskiego) przewodniczący sądu, który wierząc, że dzwonią do niego z
Kancelarii Premiera – pal już diabli okazywane przez niego służalstwo –
chce skorzystać z okazji do ustalenia z premierem jakichś spraw
cywilnych (!), powinien być przez środowisko stanowczo odrzucony. A
jest broniony. Dno.
źródło: blog.rp.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz