Idiotyczne sformułowanie "pojednanie narodów polskiego i rosyjskiego" wciskane jest nam równie nachalnie, jak najbardziej natrętne slogany reklamowe - a może i jeszcze bardziej. Ostatnio przy okazji wizyty w Warszawie patriarchy Cyryla. Ci, którzy tę absurdalną zbitkę promują, nie robią tego oczywiście bezinteresownie. "Pojednanie narodów" jest bowiem propagandową pałką, do okładania każdego, kto publicznie dostrzega oczywiste kłamstwa raportu MAK albo niestosowność zachowywania w Warszawie pomnika "wdzięczności" Stalinowi. Bo jak śmie być przeciwko pojednaniu narodów?!
W tle oczywiście mamy wielką politykę, w której pełnimy rolę owczarka niemieckiego. A jedno z istotnych niemieckich oczekiwań jest takie, żeby Polacy mieli ułożone stosunki z Kremlem, na jakichkolwiek warunkach, bo polsko-rosyjskie zadry to kłopot dla mocarstwa sprawującego nad nami protektorat. Więc każdego, kto smuci naszą dobrą panią kanclerz rozdrapywaniem polsko-moskiewskich zaszłości, lokalna władza i jej salony w łeb tą pałą - jak śmie być przeciwko, jak śmie wątpić, gdy tu wreszcie narody zbliżają się do tak potrzebnego pojednania!A ja krzyczę to samo, co Nikodem Dyzma wykrzyczał do sędziów w cyrku. Żadne pojednanie narodów polskiego i rosyjskiego nie jest nam potrzebne! Ba, żadne pojednanie nie jest nawet możliwe! Ani trochę.
A wiecie dlaczego?
Bo nie można się pojednać z kimś, z kim się wcale nie jest skłóconym.
Jednać to my się mogliśmy z Niemcami. Bo w Palmirach nie ma obok grobów polskich grobów Niemców, którzy się przeciwstawiali Hitlerowi. W ogóle nie ma takich grobów, poza może dosłownie kilkudziesięcioma. Ot, trafił się jeden Otto Schimek, ale takich jak on nie było nawet promila, Niemcy stali za nazizmem murem. Niemcy mordowali Polaków jako Niemcy, w imię Wielkich Niemiec, dlatego, że im ich narodowy fuhrer kazał wyplenić cały naród polski, by zająć jego "lebensraum".
A w Katyniu na każdy dół z ciałami pomordowanych Polaków przypada bodaj sześć czy siedem dołów wypełnionych ciałami Rosjan i przedstawicieli innych, mniej lub bardziej Rosjanom bliższych narodów. A po całej Rosji takich dołów, do dziś często nie uczczonych, są dziesiątki tysięcy.
Ci Polacy, których zamordowano w Katyniu i w innych miejscach na nieludzkiej ziemi, zginęli nie tyle dlatego, że byli Polakami, co dlatego, że chcieli być Polakami wolnymi (a co najmniej, podejrzewano ich, że mogą tak zechcieć). I dokładnie z tego samego powodu mordowali ci sami oprawcy Rosjan - za to, że chcieli być Rosjanami wolnymi, albo że mogłoby im się kiedyś zachcieć wolności. Oprawcy zaś, czekiści, nie zamierzali wymordować wszystkich Polaków - tylko tych, którzy nie pasowali do planu opanowania całego świata przez komunizm. Dokładnie tak samo, jak to zamierzali zrobić, w wielu wpadkach zrobili, z elitami innych narodów, także tych, z których sami komuniści się wyrodzili.
Dla czekistów-komunistów narodowość się nie liczyła. Oni sami narodowości nie mieli. Ani założyciel tej zbrodniczej bandy nie czuł się Polakiem, choć nim z metryki był, ani służący pod nim Rosjanie, Łotysze, Żydzi, Chińczycy nawet, nie poczuwali się do swych korzeni. Narodowość tego, kogo mordowali, czy to był Polak, Rosjanin, Łotysz, Żyd czy Chińczyk, też im była za ganc. I sami siebie też mordowali na potęgę, jak im kazano. Tak się spełniała istota tego wyśnionego przez postępowych filozofów ruchu, którą wiele lat wcześniej z genialną trafnością ujął nasz Aleksander Fredro, przewidując, że "socjalizm wszystkim równo nosa utrze / szlachtę powiesi jutro, nieszlachtę pojutrze".
Mordowali nie w imię Rosji, tylko w imię państwa, które Rosji w nazwie nie miało, nie używało rosyjskiej symboliki - w swym herbie miało kulę ziemską, którą całą zamierzało ogarnąć. Owszem, w chwili kryzysu, na krawędzi upadku, to państwo zaczęło się odwoływać do ojczyźnianej wrażliwości, bo okazało się, że za internacjonalny komunizm rosyjski żołnierz walczyć nie chciał, nawet z przystawioną do potylicy lufą czekisty, a za mat' rodinę - tak. Ale to było tylko, do ostatniego tchnienia sowieckiego sojuza, instrumentalnym posługiwaniem się patriotyczną retoryką, równie szczerą, jak u nas szczery był patriotyzm Moczara czy Jaruzelskiego.
Porównywanie wspólnej deklaracji patriarchy Cyryla i polskiego arcybiskupa ze sławnym listem episkopatu polskiego do niemieckiego, to cyniczny propagandowy kit. Cerkiew prawosławna była jedną z pierwszych ofiar czekistów, i nie wdając się w ocenę jej obecnych władz - więcej wydała męczenników niż kolaborantów.
Z męczennikami się pojednać nie możemy, bo ich męczeństwo już ich z nami, z naszymi męczennikami, pojednało tak, że się bardziej nie da.
A z kolaborantami się jednać - po co? To jakby się jednać z czekistami, którym kolaboranci służyli.
A z czekistami się jednać?!
To może od razu i z Hitlerem? Odkupmy z moskiewskiego archiwum te kawałki jego czerepu, co się ostały, i niech im Bronek wywali jakieś mauzoleum. Na pierwszego września, ma się rozumieć. A nasi intelektualiści niech przeproszą Niemców za tych polskich nacjonalistów i szowinistów, co kiedy niesiono nam europejską cywilizację, stawiali temu na Westerplatte czy pod Wizną bezmyślny opór.
Nie z narodem rosyjskim nas chcą tą całą hucpą pojednać, nie z "braćmi Moskalami", jak się do nich jasno i prosto zwracał nasz narodowy poeta, tylko z rosyjskim państwem. I tu jest cały szkopuł - bo czy to państwo jest państwem narodu rosyjskiego? Nie, to jest nadal państwo czekistów. Przebranych w garnitury, z nowymi pagonami, gadających narodowo-cerkiewną frazą, ale wciąż tych samych czekistów, wciąż realizujących te same bandyckie przedsięwzięcia, tyle, że już nie na szczot internacjonalnego komunizmu, tylko na swój własny.
Pojednać się z czekistami? Ani jest po co, ani nie ma jak. Jak się pojednać z bandytą, który przychodzi cię obrabować? Nijak nie można. Bandycie można tylko ulec.
I o to tu właśnie chodzi. Jak w tym starym ruskim kawale o Radiu Erewań i rozdawaniu samochodów. Nie z narodem rosyjkim, tylko z "czeką", i nie pojednanie, tylko podporządkowanie. A poza tym wszystko się zgadza. I tylko plusk się niesie wody robionej Polakom z mózgów.
Rafał Ziemkiewicz
źródło: fakty.interia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz