Wprawdzie w naszym nieszczęśliwym kraju wszystko jest w jak najlepszym
porządku, jednak po ujawnieniu postępowania organów wymiaru tak zwanej
sprawiedliwości w sprawie Amber Gold, a także „ohydnej prowokacji”
wobec prezesa gdańskiego Sądu Okręgowego, rząd uznał, że musi coś
zrobić, bo sytuacja staje się zanadto śmieszna i grozi utratą prestiżu.
Na przykład pobożny minister sprawiedliwości Gowin, a wraz z nim premier
Tusk powiadają, że pan prezes Milewski powinien podać się do dymisji, a
tymczasem pan prezes oświadcza, że do żadnej dymisji się nie poda do
czasu zakończenia energicznego śledztwa w sprawie „ohydnej prowokacji”,
które właśnie wszczęła niezależna prokuratura. Nietrudno się domyślić,
że energiczne śledztwo całkowicie oczyści go ze wszelkich ohydnych
podejrzeń, jego niewinność zajaśnieje ponad śnieg, natomiast ohydny
prowokator poniesie zasłużoną karę. Zatem swoją deklaracją pan prezes
daje delikatnie do zrozumienia, że nie podlega ani pobożnemu ministru
Gowinu, ani nawet - premieru Tusku. I słusznie - bo sądy przecież są
niezawisłe, a już zwłaszcza - prezesi. To znaczy - niezawisłe od rządu.
Cóż w tej sytuacji może zrobić pobożny minister Gowin? Skoro prezes się go ostentacyjnie nie słucha, a jakaś dymisja musi przecież być, to podobnież postanowił zdymisjonować swojego zastępcę w resorcie sprawiedliwości, lubelskiego sędziego Grzegorza Wałejkę. Słowem - na kimś innym się zmełło, a kim innym skrupi. No dobrze, ale jeśli nawet poświęcenie pana wiceministra Wałejki gwoli podreperowania prestiżu rządu okaże się wystarczające, to kwestia, komu właściwie podlegają w naszym nieszczęśliwym kraju niezawisłe sądy, nadal pozostaje otwarta. Że nie podlegają rządowi - to już wiemy. Że nie podlegają panu prezydentowi, to też wiemy, choćby z oświadczenia jego samego, przy okazji koncesji dla telewizji TRWAM - że nie może nic zrobić nie tylko przeciwko niezawisłemu sądu, ale nawet - przeciwko KRRiTV. Sejmowi też nie podlegają, bo czyż w przeciwnym razie Umiłowani Przywódcy tak skwapliwie by się miedzy sobą pieniaczyli? Z pozoru zatem wyglądałoby na to, że w naszym nieszczęśliwym kraju niezawisłe sądy podlegają tylko ustawom. Skądinąd jednak wiemy, że to tylko takie makagigi, że tak się tylko mówi, żeby było ładniej, a tak naprawdę, zgodnie z zasadą jednolitej władzy państwowej, tymi wszystkimi trójpodzielonymi władzami ktoś musi kierować.
W jaki zatem sposób rozświetlić mroki tej wielkiej tajemnicy? Mroki tej wielkiej tajemnicy można rozświetlić w sposób bardzo prosty - żeby pan generał Marek Dukaczewski odpowiedział publicznie na pytanie, ilu agentów i konfidentów w wymiarze sprawiedliwości zwerbowały lub ulokowały między 1990 a 2006 rokiem Wojskowe Służby Informacyjne, jakie funkcje ci konfidenci obecnie sprawują oraz - jakie oficerowie prowadzący wydają im polecenia, a kto wydaje polecenia oficerom prowadzącym. Oczywiście to jest marzenie nieosiągalne, ponieważ te informacje stanowią jedną z największych tajemnic państwowych III Rzeczypospolitej. Zatem w kwestii usytuowania organów władzy sądowniczej i w ogóle - wymiaru tak zwanej sprawiedliwości, jesteśmy skazani na domysły. A skoro tak czy owak jesteśmy skazani, to nie żałujmy sobie - domyślajmy się!
Cóż w tej sytuacji może zrobić pobożny minister Gowin? Skoro prezes się go ostentacyjnie nie słucha, a jakaś dymisja musi przecież być, to podobnież postanowił zdymisjonować swojego zastępcę w resorcie sprawiedliwości, lubelskiego sędziego Grzegorza Wałejkę. Słowem - na kimś innym się zmełło, a kim innym skrupi. No dobrze, ale jeśli nawet poświęcenie pana wiceministra Wałejki gwoli podreperowania prestiżu rządu okaże się wystarczające, to kwestia, komu właściwie podlegają w naszym nieszczęśliwym kraju niezawisłe sądy, nadal pozostaje otwarta. Że nie podlegają rządowi - to już wiemy. Że nie podlegają panu prezydentowi, to też wiemy, choćby z oświadczenia jego samego, przy okazji koncesji dla telewizji TRWAM - że nie może nic zrobić nie tylko przeciwko niezawisłemu sądu, ale nawet - przeciwko KRRiTV. Sejmowi też nie podlegają, bo czyż w przeciwnym razie Umiłowani Przywódcy tak skwapliwie by się miedzy sobą pieniaczyli? Z pozoru zatem wyglądałoby na to, że w naszym nieszczęśliwym kraju niezawisłe sądy podlegają tylko ustawom. Skądinąd jednak wiemy, że to tylko takie makagigi, że tak się tylko mówi, żeby było ładniej, a tak naprawdę, zgodnie z zasadą jednolitej władzy państwowej, tymi wszystkimi trójpodzielonymi władzami ktoś musi kierować.
W jaki zatem sposób rozświetlić mroki tej wielkiej tajemnicy? Mroki tej wielkiej tajemnicy można rozświetlić w sposób bardzo prosty - żeby pan generał Marek Dukaczewski odpowiedział publicznie na pytanie, ilu agentów i konfidentów w wymiarze sprawiedliwości zwerbowały lub ulokowały między 1990 a 2006 rokiem Wojskowe Służby Informacyjne, jakie funkcje ci konfidenci obecnie sprawują oraz - jakie oficerowie prowadzący wydają im polecenia, a kto wydaje polecenia oficerom prowadzącym. Oczywiście to jest marzenie nieosiągalne, ponieważ te informacje stanowią jedną z największych tajemnic państwowych III Rzeczypospolitej. Zatem w kwestii usytuowania organów władzy sądowniczej i w ogóle - wymiaru tak zwanej sprawiedliwości, jesteśmy skazani na domysły. A skoro tak czy owak jesteśmy skazani, to nie żałujmy sobie - domyślajmy się!
Stanisław Michalkiewicz
źródło: michalkiewicz.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz