wtorek, 18 września 2012

# lis bankrutuje i proponuje zmowę cenową.

A miało być tak pięknie. Jeden z najlepiej opłacanych funkcjonariuszy mediów prorządowych najpierw miał doprowadzić do rozkwitu "Wprost", ale jakoś się nie udało. Pozostało wspomnienie z pożegnalnej gali - Donald Tusk z pluszowym liskiem. Symboliczne.
Następnie przejął "Newsweek Polska" gdzie zastosował brukowe metody wywoływania skandali i zaaplikował serię tekstów pełnych narzekań iż polscy mężczyźni nie biorą pigułek antykoncepcyjnych. Sukces rynkowy miał być tylko kwestią czasu. Sukces tak wielki by opłacić pensję Lisa, która - jak wieść niesie - wynosi połowę budżetu niektórych innych tygodników. No, ale raty kredytów trzeba spłacić.
Najwyraźniej jednak wszystko zaczyna się sypać. Nie pomaga niemal darmowe rozsyłanie "Newsweeka" prenumeratorom "Dziennika Gazety Prawnej", nie pomaga rozdawanie, nie pomagają rządowe reklamy. Jak podaje portal Wirtualnemedia.pl Tomasz Lis  podczas konferencji Purple Day zorganizowanej przez dom mediowy Mindshare Polska uderzył w płaczliwe tony. Że Polacy nie kupują prasy, nie czytają, że to wszystko na granicy opłacalności. Nie tak, oj nie tak przemawiają ludzie sukcesu. A w puencie wystąpienia pojawia się sprawa zupełnie niepojęta - złożona publicznie propozycja ustanowienia zmowy cenowej:
W opinii Tomasza Lisa w takiej sytuacji wydawcy czołowych tygodników opinii powinni spotkać się i zawrzeć dżentelmeńskie porozumienie, że solidarnie podnoszą cenę swoich tytułów. - Oczywiście to jest moja prywatna opinia, a nie jakiekolwiek oficjalne stanowisko, ale pewna forma porozumienia wydaje mi się niezbędna. Tylko czy jest ono możliwe, gdy toczy się ostra rywalizacja między tytułami i w sytuacji wielkiej podejrzliwości między poszczególnymi firmami? Niby każdy mógłby chcieć porozumienia, ale być może każdy by się bał, że zostanie wykiwany i za zmianę zapłaci sam? - zastanawiał się  Lis.
Według opinii prawników z którymi się konsultowaliśmy sprawę powinien zbadać Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jest to bowiem jawna propozycja zawarcia nielegalnej w świetle polskiego prawa zmowy cenowej. Podobny wniosek można wyciągnąć ze słów Małgorzaty Krasnodębskiej - Tomkiel, prezes UOKiK, która tak definiuje nielegalną zmowę cenową:
Zmowy cenowe są zagrożone przez prawo antymonopolowe. Grożą za nie sankcje, do 10 procent dochodów przedsiębiorcy. Zmowa cenowa to taka sytuacja w której przedsiębiorcy de facto eliminują konkurencję między sobą, ustalając na przykład wspólnie pułapy wprowadzanych cen, podwyżek itp.
ZOBACZ CZYM JEST ZMOWA CENOWA I PORÓWNAJ Z PROPOZYCJĄ LISA:


W sprawie zaskakuje jeszcze jedno - wystąpienie połączone jest z atakiem na konkurencję, która radzi sobie bez żadnych wspomagaczy, utrzymując wysoką jakość dziennikarską. Lis dowodził:
A przecież chociażby ceny czołowych tygodników opinii są zbyt niskie, ekonomicznie po prostu nie do utrzymania. Z 5 złotych, które czytelnik płaci za „Newsweek”, „Wprost” czy „Politykę”, wydawcy „na czysto” mają jakąś złotówkę, może złotówkę z groszami, a cena „Uważam Rze” jest jeszcze niższa, wręcz dumpingowa.
To "wręcz dumpingowa" dobrze oddaje precyzję myśli Tomasza Lisa. Bo niby skąd wie? Czy to, że jego biznes się sypie oznacza, że inni sobie nie radzą? Ale zostawmy wątek zawiści.
Istotniejszy wydaje się bowiem kontekst internetowy. Oto bowiem mający podbić rynek portal parówkowy założony przez Lisa okazuje się klapą. Miał być opiniotwórczy, jego naczelny miał być liderem opinii, a skończyło się na rozmowach o jesiennych fryzurach.
CZYTAJ: Grzywki z pasemkami zaatakują jesienią czyli redaktor Machała w akcji
ZOBACZ


I taki to właśnie powstał portal opiniotwórczy. Tyle samo ma wspólnego z "opiniotwórczością" co Lis z tygodnikiem opinii. Parówka to w końcu nie kiełbasa.
wu-ka
źródło:  wpolityce.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz