poniedziałek, 24 września 2012

# UE zafunduje nam "Czysty Internet".

Jeśli ktokolwiek myślał, że ukręcenie łba ACTA spowoduje automatyczne powstanie internetowej strefy wolności i powszechnego, wirtualnego szczęścia, powinien zapoznać się z dokumentem dotyczącym projektu "Czysty Internet".

"Czysty Internet" jest tworem sponsorowanym przez Komisję Europejską i - jak wyjaśnia Fundacja Panoptykon - "cieszy się dużym zainteresowaniem firm oferujących technologie filtrowania treści". Dlaczego? Ponoć wyłącznym celem projektu ma być zwalczanie terroryzmu, za pomocą tzw. dobrowolnych środków kontrolowania działań użytkowników sieci.
Bardzo wielu interesujących szczegółów tej sprawy możemy dowiedzieć się z wewnętrznego dokumentu, który właśnie wyciekł i zatacza kolejne kręgi w Internecie. Zanim jeszcze ujrzał światło dzienne, wszystkie podmioty zainteresowane bliżej istotą projektu zapewniano, że będzie on skupiał się na diagnozowaniu problemów, natomiast konkretne rozwiązania zostaną zaproponowane później. Do tego "Czysty Internet" miał zostawić w spokoju wszystkie działania użytkowników, pozostające w zgodzie z prawem. Teraz wypłynął wspomniany dokument i wizja kreślona przez autorów projektu okazała się nie mieć wiele wspólnego z prawdą.
Zgodnie z jego treścią, chodzi o wdrożenie pewnych pozaprawnych rozwiązań, umożliwiających blokowanie materiałów, które są wprawdzie kontrowersyjne, ale prawo ich nie zakazuje. Prywatne firmy miałyby zapewnić dodatkowe środki bezpieczeństwa, izolujące użytkowników od niektórych "niechcianych" treści, które jednak pozostają w zgodzie z obecnie obowiązującym prawem. Dostawcy usług internetowych mieliby prowadzić aktywny nadzór nad swoimi klientami, co obejmowałoby blokowanie i filtrowanie treści. Na tej podstawie miałaby powstać sieć, składająca się z zaufanych informatorów online, co brzmi jak siatka internetowych donosicieli. Wbrew temu, co było wcześniej komunikowane, dokument zaleca też zaostrzenie przepisów w poszczególnych państwach członkowskich. Do tego - i jest to jedna z najbardziej oburzających wiadomości - przewiduje możliwość usuwania całkowicie legalnych materiałów, a decyzję w tej sprawie pozostawia "etyce biznesu" danej firmy. Jak zauważa Fundacja Panoptykon, prowadzi to do powstania prywatnych mechanizmów cenzury, które nie będą poddane kontroli sądowej.
Jednocześnie "Czysty Internet"  powiela rozwiązania promowane przez koalicję szefów firm technologicznych i telekomunikacyjnych (CEO Coalition), mających na celu ochronę dzieci w Internecie. CEO Coalition jest również finansowana ze środków Komisji.

A oto najważniejsze postanowienia zawarte w dokumencie, które wylicza Fundacja Panoptykon:
  • Prawo zezwalające policji na kontrolowanie przepływu informacji w sieci, łącznie z (teoretycznie anonimowymi) dyskusjami online.
  • Usunięcie wszelkiego ustawodawstwa, które zabrania filtrowania treści lub kontrolowania tego, co pracownicy w swoich godzinach pracy przeglądają w sieci.
  • Organy egzekwujące prawo powinny być w stanie usunąć daną treść „bez potrzeby stosowania skomplikowanych i sformalizowanych procedur”, zgodnie z zasadą „zaobserwuj i zareaguj”.
  • „Świadome” udostępnianie linków do „treści związanych z działalnością terrorystyczną” (co istotne, projekt nie odnosi się do treści uznanych za nielegalne przez sąd ale do niezdefiniowanych, ogólnie rozumianych „treści związanych z działalnością terrorystyczną”) powinno stanowić przestępstwo na takiej samej zasadzie, jak owa działalność terrorystyczna.
  • Stworzenie podstaw prawnych dla obowiązkowego systemu identyfikacji on-line (tzw. prawo „potwierdzonej tożsamości”), aby zapobiec anonimowemu korzystaniu z usług internetowych.
  • Dostawcy usług internetowych powinni być pociągani do odpowiedzialności za niewykorzystywanie w „rozsądny” sposób możliwości sprawowania nadzoru elektronicznego w celu identyfikowania (bliżej niezdefiniowanej) działalności terrorystycznej w Internecie.
  • Firmy udostępniające technologie filtrujące oraz ich klienci powinni być pociągani do odpowiedzialności w przypadku niezgłoszenia „nielegalnych” treści rozpoznanych przez programy filtrujące.
  • Użytkownicy powinni być również pociągani do odpowiedzialności za „świadome” zgłaszanie treści, które nie są nielegalne.
  • Rządy powinny brać pod uwagę stopień zaangażowania dostawców usług internetowych w filtrowanie (nadzorowanie) treści w Internecie przy rozstrzyganiu publicznych przetargów na usługi internetowe.
  • Systemy „ostrzegawcze” oraz blokujące treść powinny stać się integralną częścią serwisów społecznościowych.
  • Anonimowość użytkowników zgłaszających (potencjalnie) nielegalną treść powinna zostać zachowana... jednak ich adresy IP powinny być rejestrowane, aby umożliwić ściganie w przypadku podejrzenia, że świadomie zgłaszają treści, które są legalne lub umożliwić szybsze analizowanie zgłoszeń od zaufanych informatorów.
  • Firmy powinny wdrożyć systemy monitorujące treści udostępniane przez ich klientów on-line, tak aby treści raz usunięte lub treści do nich podobne, nie były przesyłane i udostępniane ponownie.
  • Należy przejść od systemu opartego na literze prawa, w którym to sąd decyduje o tym, czy dana treść narusza prawo, do systemu, w którym organy egzekwujące prawo (np. policja) są w stanie wydawać decyzje quasi-sądowe i żądać od dostawców usług internetowych usuwania treści z sieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz