sobota, 14 lipca 2012

# Chile okiem reformatora.

Büchi jest jednym z architektów polityki gospodarczej Chile w latach osiemdziesiątych ub. wieku. Początkowo był podsekretarzem stanu w ministerstwie spraw ekonomicznych (1979-1980), następnie wiceministrem zdrowia (1980-1983), ministrem planowania (1983-1984), superintendentem instytucji bankowych i finansowych (1984-1985), wreszcie ministrem finansów w latach 1985-1989.

W 1989 roku po ogłoszeniu wyborów prezydenckich przez ustępującego generała Augusto Pinocheta stanął do walki jako kandydat prawicowej i wolnorynkowej Odnowy Narodowej (Renovacion National), gdzie przegrał jednak wyścig z kandydatem lewicy Patricio Alvinem. Büchi otrzymał w głosowaniu blisko 30 proc. wszystkich oddanych w wyborach głosów. Po 1990 roku Büchi był doradcą ds. reform gospodarczych w kilku krajach Ameryki Południowej. Dziś jest cenionym komentatorem ekonomicznym.

Büchi w swojej ponad dwudziestominutowej prezentacji daleki był od stwierdzeń, iż cały okres rządów junty wojskowej pod wodzą generała Pinocheta był okresem „perfekcyjnym”. Oczywiście tak nie było, ale warte zauważenia jest, kto na rządach zyskał najwięcej.
Wydaje się, że ten fragment jest szczególnie istotny. Otóż bowiem, według wszystkich dostępnych danych, pod rządami junty, grupą, której dochody rosły najszybciej i najwięcej skorzystała najwięcej, byli ludzie… biedni. Tak właśnie było.

Büchi podkreślał, że socjaliści podkreślają, że to właśnie im służy najbardziej ustrój socjalistyczny i gospodarka centralnie planowana. Dlaczego zatem to nie robotnicy i biedota protestowali przeciw wojskowym, lecz intelektualiści i młodzież uniwersytecka?
Według prelegenta wolny rynek służy głównie ludziom ubogim. Daje im szansę, którą socjalizm odbiera. Socjalizm umacnia bowiem grupy uprzywilejowane, nie dając pozostałym nadziei na lepsze jutro. Socjalizm wręcz bazuje na biedzie, ludzie biedni są proletariatem lewicy. Kapitalizm daje im jedyną w swoim rodzaju szansę na wyjście z biedy.

Ta niezwykle cenna uwaga poparta została empirią. Otóż, do dziś bazą społeczną chilijskiej prawicy nie są właściciele wielkich przedsiębiorstw, ani ziemianie, lecz właśnie klasa średnia, która powstała właśnie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku.

Z polskiej perspektywy ciekawa była uwaga Büchiego stwierdzająca, że wprowadzanie samych zasad wolnorynkowych bez uprzednich kompleksowych reform prawnych jest w gruncie rzeczy skazane na klęskę. To właśnie chyba jest jedna z naczelnych różnic między transformacją polskiej i chilijskiej gospodarki. W Polsce wprowadzono wolny rynek pozbawiony rządów prawa, zaczęto prywatyzację bez przeprowadzenia reprywatyzacji, dokonano wielu innych reform bez dokonania podstawowych reform. Chile uniknęło polskich błędów. W Chile przeprowadzono kompleksowe reformy, dzięki czemu wolny rynek miał pełne pole do popisu.

Przypomnieć w tym miejscu warto wypowiedź Miltona Friedmana, który na samym początku polskiej transformacji namawiał nas do prywatyzacji, prywatyzacji i jeszcze prywatyzacji. Kilka lat później przyznał, że powinien był wówczas nam doradzić coś zupełnie innego; wprowadzić przejrzyste reguły gry, jasne zasady oddania zagrabionych przez komunistów majątków i nieruchomości. Dopiero gdy zostaną postawione fundamenty systemowe, czyli rządy prawa i podstawowe zasady systemu gospodarczego, wówczas można rozpocząć reformy wolnorynkowe.

Wydaje się, że Chile poszło drogą właśnie kompleksowych reform. Polska dokonała używając metafory, zamienienia symboli malucha w mercedesa, ale bez uprzedniej wymiany silnika i innych niezbędnych części. Nic zatem dziwnego, że nasz maluch tak szybko uległ korozji…

Ciekawą kwintesencją prelekcji były dwa stwierdzenia: jedno natury ogólnej, drugie odnoszące się ściśle do Chile i przeszłości tego państwa.

Komuniści – zdaniem Büchiego – przegrali wojnę o komunizm, ale wygrali jedną z najważniejszych bitew, dzięki którym ich idee nie zostały przeniesione na śmietnik historii.

Komuniści wygrali bitwę o propagandę, dzięki czemu do dziś twierdzą, że ich system jest najlepszy. To ich wielkie zwycięstwo, dzięki któremu są obecni w głównym nurcie politycznym na całym świecie.

Druga uwaga to stwierdzenie, że wobec Chile i przeszłości tego państwa wysuwa się wiele oskarżeń. Jednym z nich jest zarzut, że władzę przez 17 lat dzierżyło wojsko, zatem każdy kto uczestniczył w życiu politycznym, jest kimś niegodnym współpracy lub zaproszeń na wielkie imprezy. Tymczasem, w ostatnich 40 latach nie było w Ameryce Południowej kraju, który choćby przez chwilę nie trafił „po opiekę” wojska. Argentyna, Paragwaj, Boliwia, Urugwaj były rządzone przez dyktatorów, a jednak wobec nikogo nie wysuwa się podobnych oskarżeń jak wobec Chile i generała Pinocheta. Dlaczego tak właśnie jest?

Büchi udziela na to pytanie wyczerpującej odpowiedzi.

Paweł Toboła
http://www.prawica.net/node/11612

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz