W 2007 r. wydawnictwo Bractwo Trojka wypuściło na polski rynek książkę Michaela Alberta pt. Parecon. Life after capitalism (Ekonomia uczestnicząca. Życie po kapitalizmie). Michael
Albert jest światowej sławy amerykańskim aktywistą społecznym i
anarchistycznym ekonomistą, który w latach 80-tych wraz z Robinem
Hahnelem zasłynął stworzeniem koncepcji ekonomicznej znanej powszechnie
pod nazwą ekonomii uczestniczącej lub też demokracji uczestniczącej.
W Polsce nurt ten reprezentował nieżyjący już publicysta Rafał Górski.
Koncepcja Alberta to w gruncie rzeczy próba znalezienia złotego środka pomiędzy socjalizmem i kapitalizmem z ludzką twarzą, ściślej ujmując Michael Albert próbuje szukać alternatywy dla znanych nam współcześnie rozwiązań ekonomicznych. Jest on nieprzejednanym krytykiem kapitalizmu i wolnego rynku. Swoje stanowisko uzasadnia rzekomą niesprawiedliwością systemu kapitalistycznego, który jego zdaniem przyczynia się do powiększającego się rozwarstwienia społecznego. Michael Albert zarzuca kapitalizmowi krwiożerczość, która – zgodnie z tym co twierdzą socjaliści – podzieliła ludzi na biednych i bogatych. Albert spogląda na kapitalizm z perspektywy etycznej i czysto moralnej, w swojej książce podejmuje więc analizę systemu kapitalistycznego w oparciu o sprawiedliwość społeczną.
Koncepcja Alberta to w gruncie rzeczy próba znalezienia złotego środka pomiędzy socjalizmem i kapitalizmem z ludzką twarzą, ściślej ujmując Michael Albert próbuje szukać alternatywy dla znanych nam współcześnie rozwiązań ekonomicznych. Jest on nieprzejednanym krytykiem kapitalizmu i wolnego rynku. Swoje stanowisko uzasadnia rzekomą niesprawiedliwością systemu kapitalistycznego, który jego zdaniem przyczynia się do powiększającego się rozwarstwienia społecznego. Michael Albert zarzuca kapitalizmowi krwiożerczość, która – zgodnie z tym co twierdzą socjaliści – podzieliła ludzi na biednych i bogatych. Albert spogląda na kapitalizm z perspektywy etycznej i czysto moralnej, w swojej książce podejmuje więc analizę systemu kapitalistycznego w oparciu o sprawiedliwość społeczną.
Na pierwszy rzut w Ekonomii uczestniczącej autor krytykuje własność prywatną i własność środków produkcji, pisze, że – skutki
posiadania własności prywatnej w sferze solidarności są w większości
podobne. Dzieląc ludzi na tych, którzy posiadają środki produkcji i na
tych, którzy ich nie posiadają, własność prywatna powoduje konflikt.[1]
Zdaniem Alberta własność prywatna jest
nośnikiem konfliktów społecznych i winna być przez system ekonomiczny
jak najszybciej rozwiązana. Zarzut ten jest ze swej natury jawnie
marksistowski, Albert powołuje się na argument wyzysku ludzi pracujących
przez tych, którzy posiadają czyli tzw. kapitalistów. Pojawiający się
konflikt na linii przedsiębiorca – pracownik (robotnik) jest wedle
Alberta zarzewiem do rosnącej agresji i w konsekwencji przemocy. Albert
twierdzi, że obecny pro-kapitalistyczny trend opanował naukę ekonomii
nauczając iż nie ma innej alternatywy jak tylko wybór pomiędzy dwoma
zgniłymi jabłkami – kapitalizmem a socjalizmem, z czego ten pierwszy
wychodzi, sądząc po przeobrażeniach na świecie, obronną ręką. Twórca
ekonomii uczestniczącej sądzi, że postrzeganie ekonomii przez pryzmat
tych dwóch nurtów z mocnym naciskiem na pojęcie ukute przez liberałów
tzw. TINA (there’s no alternative – nie ma żadnej alternatywy) jest
mylące i błędne.
Michael Albert w swojej książce dokonuje
analizy i wytyka błędy systemom kapitalistycznym, zwracając szczególną
uwagę na problem głodu, biedy i upokorzenia, do których w jego mniemaniu
prowadzi niekontrolowany system ekonomiczny oparty na własności
prywatnej.
Bynajmniej Albert nie ogranicza się w
swojej książce do samej tylko krytyki kapitalizmu, atakuje również
gospdarkę centralnie planowaną i korporacjonizm, próbuje on nakreślić
alternatywę dla tych systemów, stosując przykłady ekonomii zaczerpnięte z
różnych społeczeństw na całym świecie.
Podstawowe więc założenie Michaela Alberta
jest takie, że kapitalizm podobnie jak feudalizm czy niewolnictwo, nie
jest wieczny i kiedyś musi mieć swój kres. Jak nie trudno się domyślić
Albert nie wskazuje konkretnego momentu i daty końca epoki
kapitalistycznej, co oczywiście umniejsza wiarygodności jego pracy,
ponieważ aby jeden system mógł upaść, musi zastąpić go inny. Uważny
czytelnik od razu znajdzie prawdziwe źródło tego argumentu – o tym pisał
już Karol Marks w tzw. koncepcji teorii rozwoju. Argumentem autora jest
fakt, że w jego założeniach każdy pracownik, ale też i konsument, ma
rzeczywisty wpływ na proces produkcyjny.[2]
Atakując kapitalizm Albert z żalem rozpisuje się, że – w
gospodarce rynkowej wielki i silny zbieracz trzciny ma większe dochody
niż mniejszy i słabszy, bez względu na to, jak długo i ciężko obaj
pracują.[3]
Niesprawiedliwość o której pisze Albert
wynikająca niby to za sprawą bezwzględnych kapitalistów jest oczywiście
wnioskiem błędnym, wyciąganym na podstawie połączenia kapitalizmu
kumoterskiego z interwencjonizmem państwowym.
O co chodzi (?) – Albert dostrzega i
głęboko analizuje paradygmat keynesistów, którzy próbowali uzdrowić i
dokonać subtelnego małżeństwa państwa z ekonomią wolnego rynku, jednak
całkowicie odrzuca on koncepcję kiedy ten pierwszy element (państwo) nie
odgrywa znaczącej roli w kształtowaniu się wolnego rynku. W tym
momencie koncepcja Michaela Alberta nie przemawia do mnie, autor Ekonomii uczestniczącej
nie pokusił się o analizę gospodarki stricte wolnorynkowej, gdzie
państwo zredukowane jest do roli minimum. Przypisał więc wszystkie
państwowe błędy gospodarce rynkowej, jest to klasyczny błąd popełniany
przez krytyków wolnego rynku na całym świecie.
Twórcy ekonomii uczestniczącej – Albert i Hahnel stoją wraz ze swoją alternatywą na dziwnym gruncie.
Albert rzecz jasna chciałby światowej
sprawiedliwości i próbuje to uzasadnić, już nie tylko za pomocą
kropotkinowskich marzeń o pomocy wzajemnej ale również stara się podawać
przykłady z życia współczesnego. Wskazuje on na to, że demokracja
uczestnicząca wbrew pozorom występuje już na świecie w mniejszych
komunach, grupach spółdzielczych itd. Alokacja rynkowa u Alberta
występuje pod nieco inną nazwą to po prostu demokracja uczestnicząca.
Decyzje podejmowane są za sprawą tzw.
solidarnego planowania uczestniczącego w oparciu o zależność popytu i
podaży. To pozwala domniemywać, że gospodarka uczestnicząca to swego
rodzaju gospodarka rynkowa pod innym terminem. Albert całkowicie odrzuca
takie porównanie[4]
Przede wszystkim w koncepcji Alberta nie ma
nabywców i sprzedawców maksymalizujących swoje korzyści kosztem drugiej
strony, nie ma również konkurencyjnie wyznaczanych cen i wreszcie nie
ma wynagrodzenia według wydajności czy efektywności. W moim skromnym
odczuciu cały ten nurt zwany demokracją uczestniczącą jest próbą
unowocześnienia skostniałego socjalizmu. Teoria Alberta w jakiś sposób
sprawdza się w małych, zazwyczaj hermetycznie zamkniętych środowiskach,
ale pytanie jak zachowa się w skali globalnej. Chociaż jak sam Albert
przyznaje ekonomia uczestnicząca jest próbą przeciwstawienia się
procesowi postępującej globalizacji, chcąc jednak stać się lub chociaż
pretendować do realnej alternatywy wobec kapitalizmu musi zaproponować
rozwiązania rynkowe – jeśli jest gotowa sprawdzić się w każdych
warunkach, trzeba będzie przyznać Albertowi rację. Jak to zweryfikować ?
Teoria teorią, z praktyką trudniej.
W chwili obecnej kapitalizm a ściślej
ujmując – wolny rynek – jest rozwiązaniem najbardziej optymalnym i póki
co na horyzoncie ekonomii nie widać rozsądnych alternatyw dla tego typu
gospodarczych rozwiązań. Chociaż wizja Michaela Alberta wydaje się być
urzekająca i na swój sposób interesująca to jednak stanowi tylko
ciekawostkę i niestety kolejną utopijną próbę zdyskredytowania
kapitalizmu za pomocą, nie bójmy się otwarcie powiedzieć,
socjalistycznych argumentów. Po przeczytaniu Ekonomii Uczestniczącej
ma się wrażenie, że mamy do czynienia z tzw. post-socjalizmem a nie
post-kapitalizmem, którego Albert chce być prorokiem. Warto również
nadmienić, że kwestia ubóstwa czy też głodu to przecież nie problem
kapitalizmu, który jak wiemy wyciągnął i uratował wiele państw właśnie
przed śmiercią głodową. Kraje trzeciego świata, podobnie jak niegdyś
Europa Środkowa i Wschodnia, cierpią ponieważ mamy tam do czynienia z
reżimami i dyktaturami o zabarwieniu lewicowym, gdzie własność prywatna
stanowi niestety nieliczny wyjątek i przywilej jedynie rządzących
kolektywistów. Wolny rynek w moim odczuciu stanowi ten model, ten
instrument ekonomii, który nie dość, że jest sprawiedliwy to jeszcze w
ogólnym rozrachunku prowadzi do dobrobytu i polepszenia jakości życia
przeciętnego człowieka. Natomiast efektów ekonomii uczestniczącej nie
sposób przewidzieć, podsumowując – nie przemawia ona do wyobraźni na
tyle aby móc stać się realną alternatywą. Dobrobyt – o to przecież toczy
się gra, z drugiej jednak strony – czy da się uszczęśliwić każdego
człowieka na ziemi ? Bardzo wątpliwa sprawa.
Karol Gajewy
[1] Zob. M.Albert, Ekonomia uczestnicząca, wyd. Trojka, Poznań 2007, s. 55.
[2]
Ekonomia uczestnicząca Michael Alberta [W:] Rozbrat.org
http://www.rozbrat.org/kultura/ksiazki/3114-ekonomia-uczestniczaca-michael-alberta
(dostęp 21.07.2012).
[3] Zob. M.Albert, Ekonomia uczestnicząca, wyd. Trojka, Poznań 2007, s. 70.
[4] Zob. Tamże, s. 279.
źródło: prokapitalizm.pl
================================================
Podstawowe prawo matematyki mówi ,że na fałszywym założeniu można udowodnić wszystko. Jeżeli ktoś krytykuje wolny rynek to można być spokojnym ,iż ma on niewielką wiedzę ekonomiczną ,lub próbuje stosować ideologię jako argument w ekonomii.
źródło: prokapitalizm.pl
================================================
Podstawowe prawo matematyki mówi ,że na fałszywym założeniu można udowodnić wszystko. Jeżeli ktoś krytykuje wolny rynek to można być spokojnym ,iż ma on niewielką wiedzę ekonomiczną ,lub próbuje stosować ideologię jako argument w ekonomii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz