Na Twiterze Minister Sikorski chwali się w ten sposób:
Radek Sikorski @sikorskiradek
„Na zamku w Palma de Mallorca, przed audiencją u następcy tronu.”
No cóż, nie jest wielką nowiną, że duża część rodów królewskich w
dzisiejszych czasach uległa ogromnej degeneracji i pogrążyła się w
upadku. Hiszpańska monarchia nawet bardzo mocno, gdyż król posuwa się
nawet do ulegania naciskom różnych poprawnościowych lobby i przeprasza
za udane polowania w Afryce. Jakże tragikomicznie wygląda król, który
nie króluje, nie panuje, nie rządzi, a jedynie służy za marionetkę oraz
dziwowisko w rękach demoliberałów. W takich sytuacjach może lepiej, aby
go w ogóle nie było i aby nie ośmieszał samej instytucji monarchii.
Ale wracając do wpisu naszego „dyplomatycznego Herosa” (tak, przez duże
„H”, albowiem podobnych „twardzieli dyplomatycznych” już dawno w kraju
nie mieliśmy; a może nawet wcale, gdyż nawet w czasach realnego
socjalizmu nasi ministrowie klękali tylko na Kremlu, a nasz bohater
wyciera kolana i na Kremlu, i w Berlinie, i w Brukseli i Bóg jeden wie,
gdzie jeszcze), wypada pogratulować mu niebywałego sukcesu
dyplomatycznego. No, no, audiencja u następcy tronu! Toż to się w
dyplomacji nie zdarza. Trzeba o tym trąbić na cały świat, bo to krok
milowy dla Polski (dla Pan Sikorskiego pewnie tak, skoro tak się tych
chwali i cieszy niczym znany z powiedzenia człowiek z pewnymi
ułomnościami z bateryjki; cóż, zapewne jest to coś innego od namiotu
bojowników w Afganistanie, a widać i lepszego dla Ministra od własnego
dworu oraz polskich salonów). Rozumiem, że splendor królewskiego rodu
onieśmiela i Pan Minister jako że nie podchodzi z dynastii panującej
daje się ponieść pewnym emocjom (u nas to co najwyżej mogliśmy niedawno
poznać dynastię Śmietanków, zapewne jeszcze nie jedna w kręgu PSL-u się
kryje, ale to nie ten pułap). Cóż, dla minimalistów, jakich w PO jest
bez liku – a którzy także lgną do naszej „wspaniałej, najlepszej,
jedynej partii miłości” (mam nadzieję, że te kilka słów prawdy o jej
wspaniałości uratują mnie przed gilotyną, kiedy już premier Tusk
przejdzie do etapu jakobińskiego, czyli niebawem – nadzorcę gilotyny już
ma, Stefan Niesiołowski „Szalony” sprawdzi się w 100%) całymi tabunami,
aby dowartościować też i swoją małość oraz minimalizm – nawet zwyczajne
wydarzenie życia dyplomatycznego staje się dziełem na miarę epoki. Ale
przecież to najlepszy rząd, najlepsza partia i najlepszy minister spraw
zagranicznych w ponad tysiącletniej historii tego kraju. Czyż nie?
Konkludując, można powiedzieć parafrazując ciągle niezastąpione zdanie
naszego „mistrza języka polskiego”, Pana Bronisława Komorowskiego: jaka
monarchia, tacy goście na audiencji. A Panu Ministrowi Sikorskiemu
doradzam, aby napisał jak ważkie spotkania odbywa na koszt podatnika
(nie żeby nie mógł, nawet powinien je odbywać, ale tak się chwaląc
pokazuje, że to jakieś ważne wydarzenie w jego działalności, co w
konsekwencji pokazuje jak marnie wygląda ta jego dyplomacja) do
wszystkich, coraz biedniejszych Polaków, do bezrobotnych, do chorych,
których nie stać na leki i nie mogą dostać się na zabiegi, do
przedsiębiorców, z których zdziera podatki (także na swoje „niebywale
ważne audiencje”), właścicieli firm, które padają jak much (proszę jak
to się świetnie składa z nazwiskiem pewnej Ministry od stadionów)
oszukani przez głównych wykonawców stadionów czy autostrad, za których
ręczył „prawdomówny” rząd i jego agendy (ale i przez Urzędy Skarbowe –
bezmyślne rozsadniki wszelkich biurokratycznych zamordyzmów i tyranii)
itp. Ciekawe jak będzie reakcja? Zapewne jeszcze chętniej dadzą swoje
pieniądze na nowy frak, albowiem ministerskie spodnie na audiencji u
następcy tronu powinny być nienaganne, aby nie przynosić Polsce jeszcze
większego wstydu, a te posiadane mogły się już poprzecierać na kolanach.
Wszak to najczęściej używana część ciała naszej dyplomacji w ostatnich
latach.
I Panie Ministrze, po wszystkim, proszę się nie chwalić jak też na audiencji było. To obciach i oznaka braku obycia.
źródło: bartosz.jozwiak.upr.org.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz