Kwestie poruszane przez Piotra Zarembę były głośno artykułowane w trakcie debaty związanej z nową podstawą programową, jak również po podpisaniu przez minister K. Hall wprowadzającego ją rozporządzenia. W gmachu Ministerstwa Edukacji Narodowej odbyło się kilka spotkań przedstawicieli ministerstwa z historykami, po których pojawiła się ze strony minister edukacji obietnica wprowadzenia zmian do podstawy programowej historii, mających zapewnić powszechną edukację historyczną w zakresie polskich dziejów wszystkim uczniom szkół średnich, a nie tylko uczniom klas pierwszych.
Niestety minęło już sporo czasu (ponad rok) od sformułowania tej obietnicy i nic w kwestii nowej podstawy programowej z historii się nie zmieniło. W dalszym ciągu dla uczniów po ukończeniu nauki w klasie pierwszej szkoły średniej przewidziany jest przedmiot „historia i społeczeństwo” złożony z 9 bloków („wątków”), z których każdy uczeń będzie zobowiązany wybrać cztery. Przy czym obok bloku „Ojczysty Panteon i ojczyste spory”, który właśnie zgodnie z obietnicą minister K. Hall miał stać się obowiązkowym dla wszystkich uczniów, mamy w zbiorze owych ministerialnych wątków np. blok „Kobieta, mężczyzna, rodzina”, czy też „Swojskość i obcość”, a także wątek związany z mediami.
Innymi słowy, rzeczywista, powszechna edukacja historyczna polskiej młodzieży zakończy się po ukończeniu klasy pierwszej szkoły ponadgimnazjalnej, czyli ostatni kontakt z historią ojczystą każdy młody Polak będzie miał w wieku lat 17, a w przyszłości 16 (w związku z obniżeniem wieku rozpoczynania obowiązku szkolnego). W efekcie nietrudno przewidzieć, iż jeszcze bardziej pogorszy się stan wiedzy historycznej Polaków, z którym już dzisiaj nie jest najlepiej. Warto zauważyć, że w tym samym czasie np. we Francji podejmowane są działania mające wzmocnić francuską tożsamość narodową, a Francja jest tylko jednym z przykładów takich działań. Tymczasem w Polsce grożą nam działania zupełnie przeciwne. Nowa podstawa programowa zaczęła obowiązywać w polskich szkołach od 1 września 2009 r., na początku w pierwszych klasach szkół podstawowych i gimnazjów, a do szkół ponadgimnazjalnych „dotrze” 1 września 2012 r. Stąd też pozostało już bardzo niewiele czasu na jej modyfikację.
Ze świadomością historyczną Polaków nie jest najlepiej, o czym można się nieustannie przekonywać. Zresztą od początku III Niepodległości ma miejsce próba przebudowania polskiej tradycji historycznej poprzez minimalizowanie wątków heroicznych i chwalebnych, a eksponowanie (czasami wręcz wymyślanie) wątków mających ukazać naszych przodków jako co najmniej mało rozsądnych. Jednym z bardziej charakterystycznych narzędzi owych działań jest próba przeciwstawiania światłej Europy i zacofanej Polski; bardzo często prezentuje się Polaków jako przykładnie nietolerancyjnych, co jest niebywałym fałszowaniem prawdy historycznej. Zresztą jest to wygodne, chociażby dla budujących na nowo swoją politykę historyczną naszych sąsiadów. Tymczasem rzetelna analiza dziejów Europy powinna każdego uczciwie myślącego człowieka skłonić do uznania mądrości naszych przodków, którzy potrafili stworzyć wielonarodową, tolerancyjną I Rzeczypospolitą w czasie, gdy w innych państwach zdarzały się rozmaite noce św. Bartłomieja, a życie poddanych nie miało żadnej wartości dla panujących. Warto przypomnieć, szczególnie uciekającym od polskości, że to polski król wypowiadał niezwykłe wówczas (w XVI w.) zdania: „przed polskim królem się nie klęka”, czy „nie jestem królem sumień waszych”.
Trzeba także zauważyć, iż ostatnio możemy obserwować radość, jaką sprawia naszym politykom, gdy są chwaleni w obcej prasie, a znaczna część polskich wyborców również uznaje to za powód do dumy. Przypomina to jako żywo wiek XVIII, a nie np. czas II Niepodległości. To we współczesnej Polsce jest możliwe powiewanie na jednej z krakowskich szkół tylko flagi Unii Europejskiej. Brak polskiej flagi nie razi ani uczniów, ani ich rodziców, ani nauczycieli. Wręcz można usłyszeć, że przecież jesteśmy w Europie, więc skąd te głosy domagające się polskiej flagi, a zresztą zgłaszający postulat powieszenia naszej flagi są traktowani jak anachroniczni dziwacy. Taka sytuacja jest niemożliwa w szanującym się państwie, praktycznie w każdym z nich mocno eksponowana jest narodowa tożsamość i tradycja. Tymczasem w Polsce dyrektor szkoły może łamać prawo państwowe ignorując polską flagę, bez żadnych konsekwencji ze strony swoich przełożonych. To dzieje się już teraz...
Dla kształtowania postaw obywateli wolnej Rzeczypospolitej, świadomych wartości swojej historii i zakorzenionych w narodowej tradycji, nauczanie ojczystych dziejów, szczególnie najnowszych ma ogromne znaczenie. Trzeba także pamiętać, iż właśnie historia najnowsza, ale także dzieje I Rzeczypospolitej były w okresie PRL-u szczególnie fałszowane. Stąd też dzisiaj powinniśmy wzmacniać historyczny przekaz naszych szkół, a nie prowadzić do jego osłabiania. Niestety propozycja zastąpienia nauczania historii w starszych klasach szkół średnich przez wielowątkowy przedmiot „historia i społeczeństwo” z całą pewnością przyczyni się do obniżenia poziomu wiedzy historycznej Polaków.
W całej tej sprawie godny „podziwu” jest upór ministerstwa edukacji. Pomimo protestów, głosów krytyki zgłaszanych przez ludzi reprezentujących różne środowiska, mających różną wrażliwość historyczną i polityczną, pozostało ono właściwie nieugięte. Zresztą tak fundamentalne zmiany dotyczące programów nauczania, nie tylko historii, wprowadzono do polskich szkół bez powszechnej, poważnej debaty poprzez rozporządzenie ministra edukacji, podpisane tuż przed świętami Bożego Narodzenia (23 XII) w 2008 r. Byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby tego typu fundamentalne zmiany były wprowadzane poprzez sejmowe ustawy po poważnej, ogólnonarodowej debacie. Dzisiaj wprowadzana do polskich szkół filozofia kształcenia jest bliska jednemu, wąskiemu środowisku, którego członkowie potrafili już formułować sądy „o wstydzeniu się uciążliwej polskości”.
Tymczasem szkoła powinna odzwierciedlać to, co dla obywateli najbardziej bliskie, ważne i wspólne, i co buduje ich mądrą dumę z przynależności do wspólnoty.
Ostatnio mamy zresztą do czynienia z zakłamywaniem najnowszej historii pod kątem interesów politycznych rządzącego środowiska. W tej grze o pamięć ginie prawda, znikają niewygodni bohaterowie, a kłopoty mają historycy poważnie traktujący swój zawód. Charakterystyczne w tej materii były tegoroczne obchody rocznicy zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 r. Oto postanowiono z tej okazji odsłonić monument sowieckich żołnierzy w Ossowie, miejscu szczególnie dramatycznych walk w trakcie bitwy warszawskiej. Nie doszło do tego dzięki protestowi grupy ludzi, którzy postanowili nie dopuścić do niezwykłej sytuacji oddawania czci żołnierzom najezdniczej obcej armii, która na polską ziemię niosła mordy i pożogę, a w planach jej dowódców była likwidacja naszej niepodległości.
Równocześnie nasi rządzący „zapomnieli” o uczczeniu bohaterów spod Zadwórza – Polskich Termopil; ponad 300 harcerzy, którzy potrafili w całodziennym boju (17 sierpnia 1920 r.) zatrzymać sowiecką armię na przedpolach Lwowa, płacąc za to cenę najwyższą. Trzeba zauważyć, iż w Zadwórzu niszczeją polskie groby i nie ma pieniędzy na ich renowację. Zadwórze to znakomity materiał na kształtowanie postaw patriotycznych wśród młodych ludzi. Tymczasem bohaterowie spod Zadwórza przegrali z bieżącą polityką, w której od pewnego czasu jednym z głównych wątków stało się najdziwniejsze w dziejach, odgórnie zadekretowane, pojednanie polsko-rosyjskie, pełne serwilizmu z polskiej strony. Podobny los spotkał hetmana Stanisława Żółkiewskiego i jego żołnierzy, autorów jednego z najwspanialszych naszych zwycięstw, czyli rozbicia kilkakroć liczniejszych sił rosyjskich pod Kłuszynem, 4 lipca 1610 r., co otworzyło Polakom drogę do Moskwy. I ta okrągła rocznica przemknęła praktycznie niezauważona w medialnym mainstreamie.
Można ze smutkiem stwierdzić, iż zarówno Zadwórze, jak też Kłuszyn, są praktycznie nieobecne w świadomości historycznej przeciętnego Polaka. Są one zresztą tylko przykładami ciągle istniejących białych plam w polskiej powszechnej edukacji historycznej. W dalszym ciągu znajdują się w niej rozmaite fałszywe, postpeerelowskie obrazy z najbardziej charakterystycznym mitem tzw. wyzwolenia ziem polskich przez armię sowiecką w latach 1944-1945. Wielu Polaków nie ma świadomości, iż w rzeczywistości był to początek nowego zniewolenia. Czyżby tak, jak w PRL-u spece od propagandy (dzisiaj będący mistrzami poprawności politycznej) zaczynali wyznaczać kanon historyczny?
dr Jerzy Lackowski – pedagog, nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, w latach 1990–2002 kurator oświaty w Krakowie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz