wtorek, 9 lipca 2013

# Kłamstwa giertycha o endecji - felieton.



23cb948365ffd39bfeb39c07b0a5835ce1a13657Jeśli ktoś po zeszłorocznym Marszu Niepodległości myślał, że „to wszystko” na co stać reżimowe media i polityków ten się mylił. Teraz dopiero zaczyna się kanalizowanie przez system poparcia dla rodzącego się, a właściwie odradzającego się Ruchu Narodowego. W Platformie Obywatelskiej „konserwatyści” się buntują, Prawo i Sprawiedliwość widzi w nas, w czysty partyjny sposób – „konkurencję”, chcąc nas zniszczyć, wyśmiać, zdławić, rodzi się piąta już chyba „konserwatywno-liberalna” partia, tym razem z Przemysławem Wiplerem na czele, który w środowisku narodowców „zasłynął” tym, że chciał rozwiązania Marszu Niepodległości, kiedy jego organizatorzy nawoływali do spokoju, by móc go kontynuować. Dzisiaj jednak chciałbym się zająć innym ruchem na systemowej scenie politycznej. Roman Giertych wraca do polityki pod szyldem Instytutu Myśli… Państwowej! Jak widać „prawa strona” przesiąknięta jest okrągłostołowym i partyjniackim syfem. Od miesięcy krążyły plotki, że system „wezwał” Giertycha do ponownej aktywności i działalności. Im więcej Ruch Narodowy czynił, im więcej było starań narodowców do zbudowania narodowego tarana, który Republikę Okrągłego Stołu zdmuchnąłby z powierzchni ziemi w mentalności Polaków – tym więcej w mediach było Romana Giertycha. Ostatnie żywe zainteresowanie mediów jego osobą można wytłumaczyć jasno i prosto, ale tekstem tym nie chcę przyczyniać się do siania teorii spiskowych. Każdy Polak, który potrafi myśleć, obserwować i wnioski ze swoich obserwacji wyciągać wie, o co chodzi. Szczególnie osoby, które żyły „za komuny” potrafią wyczuwać kombinacje systemu i „Partii”.
Pewien czas temu pojawił się na łamach Gazety Wyborczej kolejny wywiad z Romanem Giertychem. Jest to swojego rodzaju symbol upadku tego człowieka. Gazeta, której sztandarowym celem od początku swojego istnienia było niedopuszczenie do odrodzenia dumy narodowej w narodzie polskim, przeprowadza wywiad z „dobrym endekiem”. Człowiek, który jawi się jako narodowiec, po raz kolejny ugina się przed środowiskami lewicowo-liberalnymi oraz przed systemem, aby znaleźć w nim miejsce dla siebie. Ucieka się przy tym do kłamstw i manipulacji, nie tylko już na temat dzisiejszych działaczy narodowych młodego pokolenia i twórców Ruchu Narodowego, co wytłumaczyć można rzeczywistością systemu demokratycznego i parlamentarnego, w którym partyjne gry i szwindle są na porządku dziennym, ale też na temat historii ruchu narodowego, a nawet o własnej rodzinie, a dokładniej o swoim dziadku – Jędrzeju Giertychu. A to już trudniej puścić mimo uszu. Chcę się w tym tekście skupić na oczywistych kłamstwach i manipulacjach byłego prezesa Ligi Polskich Rodzin, tłumacząc je i prostując oczywistymi faktami i historią. Szczególnie mam nadzieję, że tekstem tym przyczynię się także do zapoznania się dzisiejszych, młodych narodowców z historią polskiego ruchu narodowego.
Już pierwsze pytanie dziennikarza w wywiadzie, który opublikowała „Gazeta” i odpowiedź pana Giertycha ma pewien cel. Były prezes Ligi Polskich Rodzin zapytany o to, czy weźmie udział w I Kongresie Ruchu Narodowego, który odbył się ósmego czerwca w Warszawie stwierdza, iż nie zamierza w tej chwili dołączać do Ruchu Narodowego. Pytanie to oraz odpowiedź sugerują, że ktoś w ogóle pana Giertycha na tym kongresie i w Ruchu Narodowym oczekiwał. A tak rzecz jasna nie było i nigdy nie będzie. Jedynym środowiskiem, które zapewne chciałoby, aby Roman Giertych w naszym Ruchu uczestniczył jest Prawo i Sprawiedliwość, które szuka ciągle argumentu do ręki, że „Ruch Narodowy jest stworzony w gabinecie Donalda Tuska”, co oczywiście jest zupełnym nonsensem i próbą zmarginalizowania „konkurencji”, co dobitnie ukazuje nieideowe, lecz partyjne podejście do sprawy przez działaczy PiS i środowisk medialnych z nim związanych (jak np. niezależna.pl). Ruch Narodowy od początku był, i mam nadzieję zawsze będzie inicjatywą młodych narodowców, którzy w dużej mierze nie mięli dotychczas kontaktu z działalnością polityczną, a tym bardziej partyjną, do której zresztą bardzo często odczuwali i nadal odczuwają wielki wstręt. Ruch Narodowy jest dziełem i „orężem” ludzi młodych, bardzo często studentów i ludzi już na samym początku dorosłego życia wykluczonych przez system, działaczy Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego i kilku innych stowarzyszeń i środowisk narodowych, głównie regionalnych, których ideą jest myśl narodowa. Celem Ruchu Narodowego jest obalenie tego systemu, a nie znalezienie sobie w nim dobrego miejsca, po jego „prawej” czy „lewej” stronie. Ruch chce być naprzeciw tego systemu. Dlatego właśnie, nie ma w Ruchu tym miejsca dla człowieka, który płaszczy się przed rządzącymi oraz Gazetą Wyborczą, największym wrogiem narodowców. Nie ma miejsca dla tego, który doprowadził do upadku Ligę Polskich Rodzin, który pod wpływem insynuacji brukowców, ze względu na sondaże oraz pijar, pozbył się przed kilku laty „balastu” Młodzieży Wszechpolskiej, której działacze poświęcili wiele lat swojego życia na promowanie LPR-u i osoby pana Giertycha, a obecnie nie chcą uczestniczyć w działalności narodowej, żyjąc w przeświadczeniu wykorzystania ich ideowości i wiary w zmiany w naszym kraju. Ruch Narodowy jako obecnie tworząca się organizacja, czy jako „szeroko rozumiane środowisko” posiadające tradycję sięgającą końca XIX wieku – pana Giertycha nie potrzebuje i nie chce. Kto pragnie mieć w swych szeregach manipulanta, kłamcę i zdrajcę?
W odpowiedzi na kolejne pytania pan Roman Giertych stwierdza, że przedwojenny „ruch narodowy nigdy nie miał nic wspólnego z radykalizmem”. Dla przeciętnego czytelnika „Gazety”, to co w odpowiedziach tych jest zawarte, może jawić się jako prawda. Wszak na temat Romana Dmowskiego i całego obozu narodowego w szkołach poświęca się jedną bądź dwie godziny lekcyjne – ważniejsze w programie nauczania są starożytne wojny Greków z Persami, czy wyjaśnienie różnic pomiędzy kolumnami jońskimi a doryckimi niż historia naszego narodu w XX wieku. Dla człowieka, który kocha i zna historię, w szczególności obozu politycznego, z którym wiąże własne ideały i światopogląd, jest to oczywisty stek bzdur i manipulacji mających oczywiście pewien polityczny cel. System, a dokładniej siedzący w wielu zakamarkach postkomuniści oraz rządzący nami oficjalnie (de facto rządzi nami zwykła mafia, która mało ma wspólnego z jakąkolwiek ideą polityczną – wie to każdy, kto ma choć odrobinę wiedzy o „przemianie ustrojowej”) politycy Platformy Obywatelskiej, z premierem Donaldem Tuskiem na czele, szukają pewnego sposobu, aby „zmarginalizować” odradzający się Ruch Narodowy, który jest dla nich i dla ich interesów oczywistym zagrożeniem. W całym tym ponownym pojawieniu się w polityce osoby Romana Giertycha, chodzi tylko o jedno. Mianowicie o ukazanie społeczeństwu – a dokładniej tej grupie społeczeństwa, które swe życiowe mądrości czerpie z telewizji czy między innymi Gazety Wyborczej, a jest to grupa niestety niemała – że „przecież narodowcy są z nami, idą ramię w ramię z prezydentem Komorowskim, a ci na ulicach Warszawy, ci z Ruchu Narodowego – toż to przecież sami chuligani i faszyści, którzy z tymi dobrymi narodowcami i patriotyzmem nie mają nic wspólnego”. Jeszcze parę lat temu Roman Giertych sam nazywany był w wielu kręgach „faszystą” czy „kato-faszystą”, określany był mianem „jeszcze większego oszołoma od Kaczyńskich”, wyśmiewany przez jego „zacofany” program dla uczniów itd. Dziś jest „nawróconym, dobrym narodowym-demokratą”. Rzecz jasna z podkreśleniem „demokraty”. Nawet Adam Michnik vel Aaron Szechter zaczął pisać o „dobrych endekach”. Jedynie wybitnie ślepy nie dostrzegłby w tym – o co tak naprawdę chodzi. Zapewne niedługo nawet w Platformie Obywatelskiej będziemy mięli „frakcję narodową”. Ale teraz już mniej o osobie Romana Giertycha i obecnej rzeczywistości, czas na szczegółowe wyjaśnienie manipulacji zawartych w jego odpowiedziach.
Według Giertycha „ruch narodowy to Grabski i Witos”. O tym drugim wystarczy wspomnieć, że był on jedynie „koalicjantem” endecji podczas rządów tzw. „Chjeno-Piasta”, czyli koalicji Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”, któremu Witos przewodził, z Chrześcijańskim Związkiem Jedności Narodowej, który jednoczył we wspólnym działaniu nie tylko narodowców, ale też kierowanych przez Wojciecha Korfantego chadeków. I Witos i Korfanty z ruchem narodowym więc współpracowali, ale trudno określić ich mianem narodowców. Zresztą do dziś Witos jest symbolem tzw. ruchu ludowego, a nie narodowego. Trudno więc mianem narodowca określać kogoś, kto politycznie działał w interesie chłopstwa i rolników, a nie całego narodu. Wspomniany z kolei Stanisław Grabski był co prawda działaczem narodowym, aczkolwiek zapisał się on w Ruchu prawie tak samo „złotymi” nićmi, jak Roman Giertych. Grabski, wśród politycznych przeciwników, ale przede wszystkim wśród innych narodowców, był delikatnie pisząc nielubiany i nie cieszył się on popularnością. Do 1926 roku, co prawda zajmował on w organizacjach ruchu narodowego kierownicze i decyzyjne stanowiska, jednak przez czas ten zapracował sobie na opinię manipulanta, mistrza zakulisowych targów międzypartyjnych (także z jawnymi wrogami ideowymi) w kuluarach Sejmu. W pewnym momencie brak ideowości i niehonorowe rozgrywki polityczne zaczęto określać w II RP mianem „grabszyczyzny”, od jego nazwiska właśnie. To jego intrygi i słabość ideowa, była jedną z przyczyn porażek Ruchu i utraty przez niego sporej części poparcia w połowie lat dwudziestych, do tego stopnia, że w czerwcu 1926 roku, Roman Dmowski (o którym Giertych przed paru laty powiedział, że do Ligi Polskich Rodzin by go nie przyjął – był to jednak temat szeroko omawiany i opisywany, więc zajmować się tym teraz nie mam zamiaru) usunął Grabskiego ze stanowisk decyzyjnych. W II Rzeczpospolitej Stanisław Grabski był dla idealistów związanych z obozem narodowym symbolem niepowodzeń, zdrady i marazmu. Dlaczego dziś patrzeć mamy na niego jak na bohatera?
Następnie Giertych stwierdza, że budujący się obecnie Ruch Narodowy nie ma nic wspólnego z endecją, a jest kontynuacją myśli narodowo-radykalnej. „Mój dziadek Jędrzej, który był jednym z przywódców największej partii opozycyjnej przed II wojną światową, czyli Stronnictwa Narodowego, wielokrotnie pisał artykuły przeciwko ruchom narodowo-radykalnym” – owszem, pisał. Temu zaprzeczyć nie można. Lecz na pewno nie była to krytyka z pozycji „centrowych”, a nazywanie Stronnictwa Narodowego jako partii centrowej można jedynie wyśmiać. Tylko, że niestety byłby to śmiech pusty i sztuczny, zaraz bowiem nadeszłaby refleksja mówiąca, że brednie te przecież „łyknęły” tysiące ludzi. Było to stronnictwo pełne, tak jak i rozłamowy Obóz Narodowo-Radykalny, idealistów i ludzi gotowych na walkę z przeciwnikami politycznymi. Stronnictwo Narodowe, największe stronnictwo polityczne II Rzeczpospolitej, jawnie odwoływało się do idei narodowej oraz wartości katolickich. Nie było w niej miejsca dla braku idealizmu. J. Giertych dobrze oceniał postulaty radykałów, będących powodem rozłamu w 1933 i 1934 roku. W jednym z takich artykułów pt. „Krytyka O.N.R” przeczytać możemy chociażby – „W ich akcji na przełomie 1933 i 1934 roku było jądro słuszności – tylko, że oni poszli w tej akcji za daleko. Obóz Narodowy istotnie przeżywał wówczas pewien kryzys, – dążenie do jego zreformowania, do dania w nim większego głosu żywiołom młodszym, do zredukowania w nim roli jednostronnych działaczy parlamentarnych, było dążeniem słusznym (…)”. Nie zapominajmy bowiem, że Jędrzej Giertych sam był działaczem tak zwanej „grupy młodych”. Była to grupa działaczy narodowych wychowana już w niepodległej Polsce, przeciwna systemowi demoliberalnemu i parlamentaryzmowi, który zapewniał uczestnictwo w życiu publicznym także siłom antynarodowym, co sprzeczne było ich z głównym celem i postulatem – budową państwa narodowego, rządzonego przez elitę narodową. Wcześniejsi działacze narodowi, którzy rozpoczynali działalność narodową w czasie zaborów mieli dwa tylko cele – zorganizowanie narodu i odzyskanie niepodległości. Kiedy Polska tą niepodległość już odzyskała – zabrakło im wizji dla odrodzonego państwa, zabrakło im siły i celów, skupili się oni, tak jak wspomniany między innymi Stanisław Grabski na siedzeniu i biadoleniu w parlamencie, to właśnie rozumiejąc jako „politykę narodową”. Młodzi narodowcy chcieli działać – stąd ich niechęć do stronnictw, stąd niechęć do parlamentaryzmu, stąd właśnie rozłam, który nastąpił po nieudanej próbie zreformowania Stronnictwa Narodowego i całego Ruchu, stąd właśnie powstanie Obozu Narodowo-Radykalnego.
Zresztą Jędrzej Giertych w tekście „Krytyka O.N.R” pisze dalej: „(…) Już po rozłamie – gruntowne przekształcenie struktury wewnętrznej Obozu Narodowego w tych właśnie kierunkach istotnie nastąpiło (…)”. J. Giertych w tym miejscu pisał o przejęciu kontroli nad Stronnictwem Narodowym przez młodych, reprezentowanych chociażby właśnie przez Jędrzeja Giertycha, Kazimierza Kowalskiego oraz grupę Tadeusza Bieleckiego w 1935 roku. Jędrzej Giertych oceniał więc pozytywnie powody rozłamu przez młodych – dotychczasowy, parlamentarno-demokratyczny sposób prowadzenia polityki przez działaczy narodowych określanych mianem „starych”, marazm, brak działania dla Narodu Polskiego wśród ludności, a nie tylko wśród murów urzędów i kancelarii itd. – lecz nie popierał samego rozłamu. Uważał, że młodzi, którzy zbudowali O.N.R będący organizacją niezależną od „oficjalnego” Ruchu – poszli za daleko, tworząc własną organizację. Z jednej strony uznaje, że rozbicie się narodowców na dwa ruchy jest błędem, ale z drugiej strony pisze, że odejście ze Stronnictwa Narodowego przywódców Obozu Narodowo-Radykalnego dobrze wyszło dla tego pierwszego środowiska, oceniając działaczy O.N.R-u jako… zbyt umiarkowanych! Czytajmy bowiem dalej: „(…) Jedną z przyczyn rozłamu – i to jedną z głównych przyczyn – było to, że późniejsi twórcy O.N.R. domagali się złagodzenia kursu antyżydowskiego w naszym obozie (…)”. Grupę członków SN, skupioną wokół Jędrzeja Giertycha system często określa mianem „frakcji ekstremistycznej”, w porównaniu do dość „umiarkowanej” frakcji Tadeusza Bieleckiego, która zakładała możliwość współpracy z rządem.
„Przed wojną Stronnictwo Narodowe miało poparcie kilkudziesięciu procent społeczeństwa nie dlatego, że było radykalne, ale dlatego, że było w gruncie rzeczy centrowe” – o bezsensowności określania Stronnictwa Narodowego mianem ugrupowania centrowego pisałem powyżej. Chyba, że w określeniu „centrowe” Roman Giertych zawiera opinię, że Stronnictwo Narodowe nie deklarowało się jako ugrupowanie prawicowe czy lewicowe, nie skupiało się na przerzucaniu hasełkami i „izmami” jak dzisiejsze stronnictwa, a na prawdziwej działalności dla Polaków na każdej płaszczyźnie – ponieważ jest to oczywistą prawdą. Trudno to jednak określać mianem „centrowości” dzisiaj rozumianej. Kilka lat po tym, jak w stronnictwie tym kontrolę zaczęli sprawować „młodzi”, na rok przed drugą wojną światową, Stronnictwo Narodowe miało ponad 200.000 członków, a do tego kilkaset tysięcy zadeklarowanych współpracowników i sympatyków. Posiadało rozbudowaną sieć pomniejszych organizacji, które mieściły się w ruchu narodowym i które były zależne od SN, działających na danych „płaszczyznach” – młodzieżowych (Sekcja Młodych Stronnictwa Narodowego), akademickich (Związek Akademicki Młodzież Wszechpolska, która po 1935 roku działała na uniwersytetach pod szyldem Sekcji Akademickiej Stronnictwa Narodowego), pracowniczych i zawodowych (Zjednoczenie Zawodowe „Praca Polska”, Stowarzyszenie Chrześcijańsko-Narodowe Nauczycielstwa Szkół Powszechnych, grupujące nauczycieli-narodowców itd.), ochronnych (Straż Narodowa), kobiecych (Narodowa Organizacja Kobiet), sportowych (między innymi sławne Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”) i dziesiątkach innych. Podobieństwa do dzisiejszego Ruchu Narodowego narzucają się same – także dzisiejszy Ruch Narodowy działa na różnych płaszczyznach – młodzieżowych, akademickich, kobiecych, ochronnych itd.. Niestety skala tego dziś jest oczywiście sporo mniejsza jeśli chodzi o liczebność czy wpływy, ale i to w ostatnich trzech latach ulega zmianie na lepsze, a na pewno będzie jeszcze lepiej! Swoje poparcie Stronnictwo Narodowe zawdzięczało swoim działaniom na rzecz Polaków i wizji Polski jako państwa narodowego, w którym każdy Polak czułby, że jest we własnym domu. Tam, gdzie nie było państwa byli narodowcy.
„Były organizacje radykalne jak ONR ABC, ONR Falanga, ale pomiędzy SN a tymi organizacjami trwał stan wojny”. To również kłamstwo. Przywódcy Obozu Narodowo-Radykalnego (określanego jako „ONR-ABC”, od nazwy wydawanego pisma) oraz Ruchu Narodowo-Radykalnego (określanego jako „Falanga”, z analogicznych powodów, które często, lecz błędnie określa się mianem „ONR-Falanga”) wiele razy prowadzili rozmowy na temat ponownego zjednoczenia się wszystkich narodowców – tych ze Stronnictwa Narodowego, tych z kręgów „ABC” czy Ruchu Narodowo-Radykalnego. Narodowi radykałowie prowadzili również rozmowy z Sanacją, przez co w dużym stopniu do ponownego zjednoczenia narodowców pod szyldem kierowanej już przez młodych SN, którzy Sanacji wprost nienawidzili – nie doszło. Jednak współpraca pomiędzy narodowcami z SN i radykałami była częsta, na przykład na uczelniach, gdzie Młodzież Wszechpolska często współpracowała ze studentami z Ruchu Narodowo-Radykalnego (tzw. „Falangi”) czy Narodowego Związku Polskiej Młodzieży Radykalnej będącego akademickim i legalnym środowiskiem kontrolowanym przez Obóz Narodowo-Radykalny (tzw. „ONR-ABC”). Współpraca pomiędzy narodowcami ze stronnictwa i radykałami najlepiej obrazuje blokada Uniwersytetu Warszawskiego w 1936 roku, której przewodzili Witold Borowski i Jan Barański, działacze Sekcji Akademickiej Stronnictwa Narodowego wraz z działaczem Ruchu Narodowo-Radykalnego – Zygmuntem Przetakiewiczem. Takich przykładów było wiele, a o konsolidację środowisk narodowych zabiegało wielu narodowców, między innymi Adam Doboszyński (SN) czy Tadeusz Gluziński (ONR). Ostatecznie wszystko pokrzyżował wybuch wojny. Także słynne Narodowe Siły Zbrojne, czyli konspiracyjna formacja wojskowa obozu narodowego powstała na bazie współpracy przeciwnych połączeniu z Armią Krajową członków Narodowej Organizacji Wojskowej (dotychczasowej formacji zależnej od SN) z narodowymi radykałami z tzw. Grupy „Szańca”, czyli wojennej kontynuacji Obozu Narodowo-Radykalnego. Warto w tym momencie również wspomnieć, że do NSZ dołączyła także Narodowo-Ludowa Organizacja Wojskowa, będąca w opozycji do „oficjalnego” Stronnictwa Narodowego na uchodźstwie (z racji współpracy z sanatorami), która tworzona była przez zwolenników Jędrzeja Giertycha właśnie.
O Romanie Dmowskim Giertych powiedział – „To nie była postać, która organizowała radykalne przedsięwzięcia. Raczej robił to, co jest realne, możliwe do osiągnięcia w danej sytuacji. Martwi mnie, że ci, którzy organizują takie przedsięwzięcia jak Marsz Niepodległości wypaczają myślenie narodowe w stronę infantylnych projektów (…)”. Kolejne jawne kłamstwo, bądź też nieznajomość historii obozu politycznego, do którego sam się Roman Giertych poniekąd odwołuje. W to drugie jednak szczerze wątpię. Mamy więc do czynienia z okropną manipulacją. Radykalizm w działaniu nie przeczy realizmowi w podejmowaniu decyzji i myśleniu. Oczywiście, że Roman Dmowski organizował „radykalne” przedsięwzięcia. I to nawet podobne w swym celu i znaczeniu, co dzisiejszy Marsz Niepodległości, organizowany przez środowiska narodowe, które dzisiaj budują Ruch Narodowy. Czyżby pan Giertych nie wiedział, kto w setną rocznicę uchwalenia Konstytucji 3-ciego Maja zorganizował w Warszawie wielotysięczny marsz, który pobudził do działania rzesze mieszkańców stolicy, za co został skazany na więzienie a następnie przymusowe wydalenie z kraju? Tak, to Roman Dmowski. Kto zradykalizował Ligę Polską, przeciwstawiając się jej marazmowi, wprowadzając w jej struktury nowe cele, nowe wizje, nowe zasady, aż ostatecznie przemianował ją na Ligę Narodową i rozpoczął walkę o umysły Polaków – tak jak dziś robi to budujący się Ruch Narodowy? Pan Giertych nie wie? No to śpieszę z odpowiedzią: Roman Dmowski. Kto, już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w czasie kiedy Józef Piłsudski przejął władzę na drodze przewrotu, zorganizował Obóz Wielkiej Polski, który zjednoczył w działaniu setki tysięcy Polaków, w wielkiej mierze młodzież, która to udowodniła swą miłość do Narodu i Państwa Polskiego w kilka lat potem, podczas ofiarnego oddania Ojczyźnie w czasie wojny? Roman Dmowski. Wymieniać można tak długo. Naprawdę długo. Dmowski oczywiście przeciwny był budowie Wielkiej Polski na drodze narodowej rewolucji. W 1926 roku, podczas zamachu majowego musiał utemperować wielu działaczy narodowych, nie dopuszczając prawdopodobnie do wybuchu wojny domowej. Jednak i przecież dzisiejszy Ruch Narodowy nie chce zmieniać Polski rewolucją siłową, z karabinami w rękach. Jesteśmy rewolucjonistami, bo uważamy że konieczna jest rewolucja duchowa, rewolucja w mentalności Polaków, w ponownym nauczeniu Polaków myślenia po polsku i dla Polski, ale doskonale zdajemy sobie sprawę, że na to potrzeba lat pracy u podstaw, rzeczywistego „wyjścia” do ludzi, do narodu. I wychodzimy do niego. Czy jesteśmy radykałami? Jesteśmy, a nasz radykalizm rozumiemy jako nonkonformizm i bezwarunkowe oddanie idei, czego pan Roman Giertych nie potrafi.
Kilka tygodni później, w wywiadzie udzielonym Monice Olejnik w programie „Gość Radia ZET” głosił podobne tezy. Przedstawiał on tam Romana Dmowskiego, prawdziwie i słusznie, jako poważnego polityka, który pełnił poważne polityczne funkcje, między innymi posła Dumy Rosyjskiej (gdzie działał w Kole Polskim, walczącym o autonomię Polski) w czasie zaborów. Określił go też mianem „lidera większościowego obozu politycznego”. To również „najprawdziwsza prawda”. W początkach niepodległej II Rzeczpospolitej obóz narodowy pod szyldem Związku Ludowo-Narodowego był największą i najważniejszą częścią Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej, który wygrywał wybory. W pierwszych wyborach II Rzeczpospolitej tzw. „Chjena” odnosiła zwycięstwa, narodowcy uczestniczyli w rządach, ale mimo największej reprezentacji w Zgromadzeniu Narodowym – nigdy nie rządzili samodzielnie. Dziś obóz narodowy jest cieniem dawnej potęgi. To jasne – każdy zdaje sobie z tego sprawę. Nie jesteśmy większościowym obozem politycznym. Ale Roman Giertych zapomina, że stara endecja także nie była nim zawsze. Narodowcy do swojej potęgi w odrodzonym państwie doszli dzięki wieloletniej pracy u podstaw w czasie zaborów. To właśnie chcemy robić dzisiaj. I od dawna robimy. Lata tajnych spotkań, pracy formacyjnej w organizacjach ideowo-wychowawczych, takich jak Młodzież Wszechpolska, Obóz Narodowo-Radykalny czy Stowarzyszenie Patriae Fidelis poza granicami kraju, lata tworzenia małych kółek w szkołach i na uczelniach, pracy z młodzieżą, samopomocy, publicystyki drugiego czy wręcz „trzeciego” obiegu, struktur tworzonych w praktycznie każdym mieście i miasteczku, dziesiątki marszów i pikiet aż wreszcie organizacja Marszu Niepodległości, który pozwolił na „policzenie się” ludzi, którzy wierzą w Polskę. To wszystko jest powolne, ale jest realnym wchodzeniem z ideą narodową do świadomości Polaków. To wszystko jest tworzeniem z podzielonego i niechętnego do działania i walki społeczeństwa – silnego, zdolnego i zjednoczonego narodu. Już teraz są z nami tysiące ludzi. Roman Giertych wraz ze swoim Instytutem Myśli Państwowej w tym samym czasie jest całkowicie oddzielony od narodu, podobnie jak masa kanapowych partyjek i stronnictw, o których zdecydowana większość Polaków nawet nie słyszała, co nie przeszkadza im w jałowych kłótniach między sobą, i rzecz jasna w krytykowaniu Ruchu Narodowego. „Grupki narodowców studiujące dzieła endeckich klasyków, wydające niszowe pisma w zaciszu kilkunastoosobowych sal (…)” stworzyły tylko wiele skłóconych ze sobą person, wzajemnie oskarżających się o zdradę myśli narodowej. Nie istnieją oni w świadomości i w codziennym życiu Narodu Polskiego, przez co i sama myśl narodowa miała problemy by w tej świadomości i życiu zagościć. Oni wszyscy są od narodu oddzieleni – kilometrem mułu, kłamstw, manipulacji, często agenturalnej przeszłości (i nie tylko przeszłości). My jesteśmy nowym pokoleniem, młodością. My jesteśmy częścią tego narodu.
Co ciekawe w dalszej części wywiadu Roman Giertych poruszył bardzo ważną kwestię – mianowicie „głos nienawiści” Ruchu Narodowego a działalność i hasła Ruchu Palikota. Kiedy Janusz Palikot wraz ze swoją zgrają atakował Kościół katolicki, wierzących, polskie wartości, historię, tradycje i obyczaje, czy jak niedawno nawoływał do „plucia”, „gnębienia w miejscu pracy” czy „wsadzania do więzienia” mitycznych „faszystów” – nikt nie mówił o tym, że pojawia się „mowa nienawiści” – bo tak to trzeba traktować. Kiedy Ruch Narodowy zaczął się odradzać, nagle wszelkie przejawy tzw. „nietolerancji” czy ksenofobii, które nigdy nie były w Polsce rzadsze niż obecnie, jak np. malowanie swastyk na murach, nagle dziwnym trafem zostają dostrzeganie przez wszystkich – służby, media, polityków – oraz przypisywane zwolennikom bądź członkom Ruchu Narodowego, co jest zupełnym nonsensem. Nie dziwi nas to wcale. Nikt z nas nie spodziewał się, że media będą nas traktować sprawiedliwie. Oni się po prostu boją. Jak mądrze mawiał pewien człowiek, który nie jest rzecz jasna idolem narodowców: „Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz”. I wygramy – nie wybory, parę stołków w Sejmie, ale wygramy walkę o rząd dusz w zorganizowanym narodzie. Ta oczywista kwestia nie jest jednak tematem mojego dzisiejszego tekstu. W dalszej części wywiadu mamy do czynienia z dalszymi manipulacjami i kłamstwami Romana Giertycha. Kiedy Monika Olejnik wymienia okropnych „antysemitów”, którzy wspierają narodowców bądź obecni byli na Kongresie Ruchu Narodowego, np. Bohdana Porębę, Roman Giertych podchwytuje temat mówiąc: „Dziwaczna sytuacja, że zaprasza się na Kongres Ruchu Narodowego przedstawiciela, który był w PZPR…”. Podobnych manipulacji dopuściła się Niezależna.pl, która wspomniana była przeze mnie na początku artykułu. Temat jednak był już szeroko omawiany i opisywany, między innymi przez jednego z liderów Ruchu Narodowego i honorowego prezesa Młodzieży Wszechpolskiej – Roberta Winnickiego, którego Roman Giertych nazwał w wywiadzie postacią „marginalną”. Polecam wszystkim zapoznanie się z tekstem pt. „Robert Winnicki do środowisk patriotycznych – niezależna.pl jak Trybuna Ludu”. Następnie Roman Giertych potwierdza, że głosował na Platformę Obywatelską. Czy rozmówca Moniki Olejnik ma jeszcze jakiekolwiek prawo jawić się jako moralizator poczynań dzisiejszych narodowców?
Dzisiaj Roman Giertych zaangażował się między innymi z byłym premierem „za PiSu” – Kazimierzem Marcinkiewiczem, Michałem Kamińskim (niegdyś NOP potem ZChN, PP, PiS, obecnie PJN), i wieloma innymi partyjniakami w tworzenie wspomnianego już kilkakrotnie Instytutu Myśli Państwowej. Pod deklaracją podpisał się również chociażby Stefan „Szczaw” Niesiołowski i inni politycy związani z Platformą Obywatelską. Na tę chwilę Giertych czy Kamiński mówią, że IMP partią polityczną nie będzie. Zobaczymy ile to potrwa. Ci panowie mają dużo większą ambicję, niż tworzenie think-tanku. Wspomniany na początku Stanisław Grabski wraz ze swoją „grabszczyzną”, przemianami, kompromisami i błędami politycznymi nadaje się wybitnie na politycznego idola Romana Giertycha i mentora Instytutu Myśli Państwowej. Z takim wzorem politycznym doskonale wiadomo, dlaczego aż tak bardzo boi się on radykalizmu – czyli nonkonformizmu i idealizmu. Każdy bowiem nie lubi i obawia się tego, czego nie rozumie i nie zna.
Tomasz Dorosz
źródło: narodowcy.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz