niedziela, 2 czerwca 2013

# System ViaTOLL ,czyli jak jeszcze utrudnić Polakom życie.

Każda kara viaTOLL to osobista tragedia kierowcy. Pytanie: co dalej? Od ponad roku staramy się zmienić obecne prawo. Spotkania z Ministerstwem Transportu, GDDKiA oraz GITD nie przynoszą jak na razie żadnych efektów. Kolejne pisma wysyłane do różnych instytucji nie przynoszą żadnego rezultatu.

fot. Analitykfot. Analityk
Nie widząc zła, nie słysząc zła…
Tytuł znanego filmu doskonale oddaję obecną sytuację w kraju. Od czasu wprowadzenia systemu ViaTOLL sypią się gromy na konsorcjum Kapsch od poszkodowanych kierowców. Czy na pewno słusznie? Analizując dogłębnie całą sprawę widać jak na dłoni że „Akcja ViaTOLL” jest drobiazgowo przygotowana. Tylko w naszym kraju implementacja tego systemu przebiega w atmosferze skandalu. Dlaczego? Po pierwsze: system viaTOLL w naszym kraju obejmuje także zespoły pojazdów składające się z samochodu osobowego(!). Bardzo często pojazd osobowy ciągnie przyczepkę, a kierowca jest nieświadomy że masa DMC przekroczyła 3,5 t. Często są to wartości w okolicach 50 kg. Nie ma to jednak żadnego znaczenia na wymiar kary. ITD jest tutaj nieugięte- niczym strażnik Teksasu. Do tego zobowiązują Inspektorat przepisy.
Zbliżają się właśnie wakacje i wielu z Was drodzy czytelnicy ruszy na Mazury czy w góry ciągnąc za swoimi pojazdami przyczepy kampingowe. Uważajcie. Na to właśnie czeka Ministerstwo Transportu. Jeżeli kierujący pojazdem nie zaopatrzy się w urządzenie ViaBox, a dopuszczalna masa całkowita zespołu pojazdów przekroczy 3,5 t (a w większości przypadków tak jest) czeka na kierującego kara w wysokości 3 tysięcy złotych za każdą bramownicę kontrolną, czyli taką która jest wyposażona w kamery.  Ustawa mówi co prawda, że można karać za przejazd DROGĄ KRAJOWĄ, a nie za przejazd pod bramownicą. Wszyscy twierdzą, że jest to nielegalne, ale nie ma to większego znaczenia, gdyż na dzień dzisiejszy kara się kierowców właśnie za przejazd pod bramownicą kontrolną, a nie za odcinek drogi płatnej. Jeśli na danym odcinku mamy sześć bramownic kontrolnych to zapłacimy 18 tysięcy złotych.
System ViaTOLL z założenia miał obejmować samochody powyżej 3,5 t, ale założenia te szybko zmieniono, gdy tylko ktoś zorientował się, że można na tym zarobić. Jak wygląda sytuacja w innych krajach? Czy w Austrii karani są kierowcy poruszający się samochodem osobowym? Wolne żarty. W żadnym z krajów europejskich nikt nie ściga Kowalskiego, który wybiera się z rodziną na wczasy. Kierowcy poruszający się samochodami osobowymi, czy też laweciarze wspaniale zawyżają statystyki absurdu, który jest nieodłącznie związany z ustawodawstwem regulującym karanie za brak opłaty w systemie ViaTOLL.
Wysokość kar i sposób karania
Także tutaj przodujemy. W Polsce kara za brak opłaty to 3000 złotych, a za wniesienie opłaty w niepełnej wysokości- 1500 zł. Przeciętnie przejazd drogą płatną bez Viaboxa będzie nas kosztować od 6 do 9 tysięcy złotych. Kara ta jest nieproporcjonalna do wykroczenia. Przenieśmy tą sytuację do MPK. Do autobusu wsiada kontroler i dokonuje swoich czynności kontrolnych. Podczas nich ujawnia „pasażera na gapę”. Pasażer tłumaczy, że nie miał tego biletu gdzie kupić, kierowca nie sprzedaje biletów, a automatu biletowego w autobusie nie ma. Kontroler jest jednak niewzruszony.  Bilet normalny kosztuje 5 zł, ale za jazdę bez biletu pasażer zostaje ukarany w wysokości 4000 złotych.  Pasażer na gapę w ciężkim szoku odbiera kwitek wraz z blankietem do przelewu. Dwa przystanki dalej do autobusu ponownie wsiadają kontrolerzy i po raz drugi wypisują kwitki opłaty podwyższonej w wysokości 4000 złotych. Do przystanku, na którym ów nieszczęsny pasażer wysiądzie sytuacja powtarza się jeszcze dwa razy. Przejazd kosztował naszego pasażera 16 tysięcy złotych(!). Proszę się teraz nie zastanawiać nad logiką tego zdarzenia, gdyż ten przykład miał tylko zobrazować Wam czytelnikom sytuację jaka istnieje obecnie z nakładaniem kar w systemie ViaTOLL. Jak sami więc widzicie kary te są nieproporcjonalne do wykroczenia. Często za przejazd odcinkiem, za który normalnie opłata wynosi  5,40 PLN zapłacimy 6000 złotych. To jest tysiąc krotność!!!
Jak wyglądają kary w innych państwach? W Austrii maksymalnie 220 euro z tym, że możemy zapłacić opłatę wstecz i wtedy unikniemy kary. W Polsce W OGÓLE nie możemy zapłacić wstecz. Jeśli już raz doprowadzimy do sytuacji, że nasze konto osiągnie debet to nigdy się tego debetu nie pozbędziemy. Bez względu na to ile pieniędzy wpłacimy na swoje konto do systemu ViaTOLL.
Słowacja 120 – 160 euro, Niemcy 75 euro, a w przypadku recydywy 220 euro, Czechy 5000 koron. W żadnym z tych krajów nie karze się kierowców za bramownice kontrolne lecz istnieją  okienka 5 czy 6 godzinne, które polegają na tym, że od ujawnienia pierwszego przejazdu bez uiszczenia opłaty włączamy zegar i przez następne 5 lub 6 godzin właściciel pojazdu (nie kierowca) nie może już zostać ukarany.
Polskie Ministerstwo Transportu zamierza także wprowadzić takie okienka 6 godzinne. Jednak dokładny termin nie jest znany.
Drugą innowacją ma być przeniesienie kary z kierowcy na właściciela pojazdu. Co dziwne wprowadzenie tych zmian trwa dłużej niż budowanie piramid w Egipcie.
Ministerstwo obstaje zresztą na stanowisku że sytuacja nie wymaga większych zmian. Minister Jamruziewicz jasno mówi o tym że wysokość kar pozostanie bez zmian i nie widzi nic nagannego w ich wysokości.
Czy Kapsch jest winien?
Kiedy pracownicy konsorcjum Kapsch usłyszeli w jakiej wysokości będą płacić kary polscy kierowcy to pobledli. Kiedy dotarło do nich, że zaczyna się też polowanie na kierowców samochodów osobowych to już wiedzieli, że coś się dziać będzie. Dane statystyczne osób poruszających się bez Viaboxów zawyżają w sposób znaczny właśnie nieświadomi kierowcy samochodów osobowych. W innych krajach (Kapsch obsługuje i wdrożył systemy elektronicznego poboru opłat w wielu krajach na świecie i większej części Europy) sytuacja, wygląda bardzo podobnie. Naprawdę. Zapoznaliśmy się z danymi statystycznymi Czech, Słowacji, Niemiec i Austrii. Kiedy odrzucimy z naszych, Polskich statystyk incydenty z samochodami osobowymi to okaże się, że dane te są bardzo podobne. Co więc jest złe?
Akcja ViaTOLL jak pisałem wcześniej jest drobiazgowo przemyślana i zaplanowana. Na odstrzał wystawiono z jednej strony Kapscha jako nieudolnego operatora systemu, z drugiej zaś strony ITD, która karze wszystko co się porusza po drogach. Dwa kozły ofiarne. To właśnie na nich jest skierowana cała nienawiść przewoźników i kierowców. ITD poniekąd zasłużyło sobie na tą nienawiść wprowadzając w życie interpretacje prawa, która jest naganna. Mam tu na myśli np. karanie za bramownice kontrolne. Dyrektor Biura prawnego GITD, Pani Renata Strachowska robi teraz co może, aby bronić tych interpretacji oraz odnaleźć się w sytuacji, w której została postawiona. Wszystko to jednak odwraca uwagę od prawdziwych winowajców tej sytuacji GDDKiA oraz Ministerstwa Transportu.
Zmiany proponowane przez GDDKiA oraz Ministerstwo Transportu mają charakter kosmetyczny. Można to porównać do zakażonej gangreną części ciała, którą będziemy pokrywać pudrem i udawać, że wszystko jest w porządku. Niestety nie jest w porządku.
Wystosowaliśmy do Ministerstwa wiele pism. Z dialogu z GDDKiA zrezygnowaliśmy gdyż Pani Jaworska obraziła się na mnie. Obraziła się, gdyż zacząłem stawiać niewygodne pytania. Jaki sens ma rozdawanie swojego numeru telefonu, a potem spławianie osób zainteresowanych sprawą i odsyłanie do rzecznika prasowego? To takie zabiegi Piarowe. Niestety nie podniosły one brandingu GDDKiA.
Ministerstwo przez długi czas odpowiadało nam w taki sam sposób. „Pracujemy nad zmianami, sytuacja nie jest zła, system działa sprawnie” itp. Niczym mantrę powtarzano nam dokładnie to samo. Zdecydowaliśmy się więc na inny krok. Zaproponowaliśmy zmiany w prawie dotyczące elektronicznego systemu poboru opłat. Po pierwsze zmniejszenie kar. Nie 3000 zł, ale 300 złotych. Biorąc pod uwagę praktyki ITD polegające na mnożeniu bramownic ta propozycja wydaje się całkiem sensowna. Kary nałożone na kierowców w tej wysokości byłyby dotkliwe biorąc pod uwagę, że jego zarobki to średnio 3000 złotych. Jednocześnie kary te nie rujnowałyby kierowcom życia, nie doprowadzałyby często do rodzinnych tragedii.  Kara w takiej wysokości ma sens, gdyż nie nosi znamion „skoku na kasę”.
Po drugie w większości państw europejskich oddaje się w ręce kierowców możliwość zapłaty wstecz.  Zaproponowaliśmy taką możliwość w polskim prawie. Jest to jak najbardziej rozsądne rozwiązanie. Niestety rozsądek w przypadku Polski nie idzie w parze z rozwiązaniami prawnymi. Umożliwienie płacenia wstecz ograniczyłoby wpływy z kar nakładanych przez ITD., a to nie jest w interesie państwa.
Po trzecie do momentu poprawienia ustawodawstwa w tej sprawie należy odstąpić od karania. Skoro wiadomo, że praktyki ITD są nielegalne, prawo chore to należy się wstrzymać czasowo, aż do poprawy tego ostatniego z karaniem.  Nie postulujemy za (takie propozycje padły ze strony stowarzyszeń transportowych) wyłączeniem systemu. System działa. Prawo nie. To znaczy działa, ale w bardzo specyficzny sposób.
Ministerstwo tym razem odpowiedziało. Pełną treść tego pisma to 8 stron zachwalania obecnego stanu rzeczy, tu je tylko streścimy.
Ministerstwo nad zmianami pracuje. W listopadzie 2012 roku Minister Jamruziewicz zapewniał, że zmiany w zakresie prawa opracowane zostaną w ciągu dwóch tygodni(!).  Teraz już niczego nie obiecuje. Po prostu prace trwają. Na jakim są etapie, czy są jakieś ślady na piśmie tego nie wiemy i pewnie się jeszcze długo nie dowiemy.
Następnie Ministerstwo oświadcza, że nie zamierza zmieniać wysokości kar gdyż uważa, że te są właściwe i wcale nie są krzywdzące dla kierowców. Nikt chyba nie powiedział Ministrowi Jamruziewiczowi, że ITD mnoży te kary i wielu wypadkach są one astronomiczne. To co dla niego jest statystyką w wielu przypadkach jest wielką tragedią dla ludzi, którzy zarabiają średnio tyle co kara za jedną bramownicę.
Ministerstwo nie bierze także pod uwagę możliwości płacenia wstecz. To byłoby zbyt łatwe. Większość kierowców korzystałaby zapewne z tej możliwości, a to z kolei byłoby sprzeczne z interesem państwa.
Najlepsze zostawiamy jednak na koniec. Na naszą sugestię, aby odstąpić od karania do chwili zmiany prawa ministerstwo głosem Ministra Jamruziewicza stwierdza, że nie ma takiej możliwości. Dlaczego? Założenia są takie że gdyby zdecydowano się na taki krok to „jeżdżenie za darmo stałoby się normą”(!) Z gruntu Ministerstwo zakłada zatem, że każdy z nas jest potencjalnym złodziejem.
Jesteśmy jednym z niewielu cywilizowanych, demokratycznych krajów, w którym obywatel już od początku jest uznawany za winnego i musi udowodnić swoją niewinność.  Idąc tym tropem każdy z nas jest potencjalnym gwałcicielem i mordercą. To jednak bardzo cenna dla Was informacja, gdyż pozwala lepiej zrozumieć kroki podejmowane przez obecny rząd.
Po przeanalizowaniu tych wszystkich faktów można stwierdzić, że Kapsch, konsorcjum o międzynarodowej renomie, stał się w naszym kraju kozłem ofiarnym i zakładnikiem. Zapisy w umowach pomiędzy Kapschem i GDDKiA zamykają usta i wiążą ręce temu pierwszemu. Oficjalnie nie może się wypowiadać na ten temat. Nieoficjalnie jednak Pani Jaworska nie chciałaby usłyszeć tego co się w Kapschu mówi na temat całej sytuacji.
Po półtorej roku jasne stało się, że jest to jeden wielki skok na kasę obywateli. W Ministerstwie nie ma woli do podjęcia dialogu z przedsiębiorcami czy nawet prawnikami mającymi doświadczenie w temacie transportu. Zatrważające jest to że pułapka ViaTOLL-a  może dotyczyć  prawie każdego kierowcy. Prawo tyczące się elektronicznego poboru opłat to Polska afera „Watergate”.
Tom Rollauer - zespół prawny "Transtica" , "Magazyn transportowy"
źródło:  interia360.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz