Tomasz Adamowicz/FORUM
Doświadczenie
powinno więc uczyć polityków, że rezygnacja z mówienia prawdy dla
osiągnięcia politycznych celów, często przynosi skutek odwrotny od
spodziewanego. Powinno być bezdyskusyjne, że prawda jest najważniejsza,
ale dla polityków, szczególnie tych z formacji rządzącej, wcale nie jest
to oczywiste – mówi w rozmowie z PCh24.pl dr Joanna Wieliczka-Szarkowa.
W ostatnich tygodniach pojawiło się kilka informacji, które nienajlepiej świadczą o traktowaniu polskiej historii przez rządzącą partię. Najświeższa to ta dotycząca uchwały sejmowej o rzezi wołyńskiej. PO przygotowała projekt bardzo ugodowy, brak w nim na przykład słów o ludobójstwie. Wszystko w imię, jak tłumaczyli posłowie tej partii, utrzymania dobrych stosunków z Ukrainą. Czy to ponury żart rządzących?
Platforma Obywatelska od początku swych rządów w 2007 roku prowadzi politykę historyczną, którą najlepiej wyraził już blisko przed ćwierćwieczem obecny premier: „Polskość to nienormalność”. Dowodem tego jest degradacja instytucji kulturalnych, oświatowych, wspieranie inicjatyw uderzających w naszą tożsamość, a niekiedy wręcz fałszujących historię. Nie buduje się narodowej dumy, co wobec intelektualnej miałkości środowisk wspierających władzę przybiera tak karykaturalne kształty jak choćby to, co widzieliśmy 2 maja, czyli marsz z czekoladowym ptakiem pod różowymi barwami.
Trudno zatem spodziewać się, że ta ekipa z należytą powagą podejmie tak bolesne i tragiczne wydarzenia jakim było dokonane przez ukraińskich nacjonalistów ludobójstwo na Polakach. Przypomnę, że projekty uchwał w sprawie uchwalenia dnia pamięci o męczeństwie Polaków na Kresach były proponowane już w zeszłym roku. I od tamtego czasu niewiele się dzieje w tej sprawie.
W tym roku wypada już 70. rocznica straszliwej rzezi na Polakach na Wołyniu. To szansa by uchwalić stosowny projekt uchwały. Tymczasem w propozycji PO nie ma nawet mowy o ludobójstwie. A trudno o inne określenie na to, co wydarzyło się na Wołyniu. Jeżeli PO nie była w stanie przeforsować w Sejmie uchwały w 30 rocznicę zabójstwa Grzegorza Przemyka warszawskiego maturzysty zakatowanego przez milicjantów, to pokazuje jej stosunek do historii. Podobnie jak lekceważące, skandalicznie zachowanie wobec 150 rocznicy Powstania Styczniowego.
Tłumaczenie unikania słowa „ludobójstwo” niechęcią do psucia relacji polsko-ukraińskich brzmi trochę jak deklarowanie strachu przed mówieniem o tym, co jest historyczną prawdą.
Stawianie mało konkretnego porozumienia politycznego ponad prawdą nigdy do niczego dobrego nie doprowadziło. Pokazały to próby szukania konsensusu wokół Akcji „Wisła”. W imię ugody potępił ją polski Senat. Z pozoru korzystna dla naszych relacji z Ukrainą uchwała, została wykorzystana przez ukraińskich nacjonalistów. Starali się oni dowieść, że taka decyzja polskiego Senatu oznacza, że Polacy mordowali Ukraińców i sami się do tego przyznają w swej uchwale.
Doświadczenie powinno więc uczyć polityków, że rezygnacja z mówienia prawdy dla osiągnięcia politycznych celów, często przynosi skutek odwrotny od spodziewanego. Powinno być bezdyskusyjne, że prawda jest najważniejsza, ale dla polityków, szczególnie tych z formacji rządzącej, wcale nie jest to oczywiste.
Ostrołęka – mała grupka radnych PO sprzeciwia się powstaniu muzeum Żołnierzy Wyklętych, tłumacząc, że taka placówka zbyt wiele by kosztowała. Dalej: Płońsk, gdzie radni PO chyba nienajlepiej zareagowali na projekt uchwały, by nadać jednemu z rond imię Żołnierzy Wyklętych. Przedstawili oni bowiem kontrpropozycję by rondo nazwać imieniem Prymasa Wyszyńskiego. Czy PO ma jakiś problem z Żołnierzami Wyklętymi?
PO ma problem z autentycznymi bohaterami, z ludźmi, którzy walczyli o niepodległość. Wynika to między innymi z faktu, iż Platforma to formacja, wywodząca się z głównego nurtu III RP zbudowanej na okrągłym stole. Przecież niektórzy wpływowi przedstawiciele strony „solidarnościowej”, w czasach, gdy Żołnierze Wyklęci byli mordowani i więzieni, aktywnie wspierali komunizm, a system zaczęli kontestować dopiero po wielu latach. PO nie zdobyło się na potępienie komunizmu, nie wspominając już o osądzeniu zbrodniarzy, ale koegzystuje z ludźmi tamtego systemu.
Przykład w Płońsku jest zresztą wymowny. Rondo, które miało zostać nazwane imieniem Żołnierzy Wyklętych wcześniej nie miało żadnej nazwy, nikt się nim nie interesował. Dopiero, gdy ktoś zaangażował się w sprawę, zebrał odpowiednie dokumenty chcąc nadać mu imię właśnie tych, którzy walczyli w powstaniu antykomunistycznym, to wtedy radna z PO przedstawiła od razu gotową kontrpropozycję. I w dodatku kontrpropozycję perfidną, bo Prymas kard. Stefan Wyszyński jest jak najbardziej godnym patronem.
Te wydarzenia, o których Pan powiedział, pokazują jeszcze jedno. Mianowicie od jakiegoś czasu wiele osób zwraca uwagę, by przestać nazywać bohaterów antykomunistycznego podziemia „Żołnierzami Wyklętymi”, bo jest to nazwa odwołująca się do PRL. To wtedy ci ludzie byli wyklęci. Tymczasem okazuje się, że po dziś dzień, niektórzy nadal usiłują wykląć tych żołnierzy z naszej pamięci, czego ostatnim przykładem jest atak na rotmistrza Pileckiego.
Czy dobrze rozumiem, że Pani zdaniem jawnie negatywny stosunek do Żołnierzy Wyklętych niektórych polityków PO, wynika z tego, że dla partii tej niepodległość nie ma wielkiej wartości?
To jest pewien problem tożsamościowy tej partii. W imię fałszywie pojętej „nowoczesności”, „wchodzenia do Europy”, walki z „ciemnogrodem”, „faszyzmem” odcina się od tradycji niepodległościowej, wolnościowej, do której Polska powinna, w sposób oczywisty, odwoływać się po 1989 roku.
PO dwukrotnie wygrała wybory, ma silne poparcie wśród wyborców i w mediach. Ale jest też w Polsce inny nurt. Nazwijmy go nieoficjalnym, nie-mainstreamowym, który sam organizuje liczne obchody upamiętniające ludzi i wydarzenia historyczne, zapomniane lub zakłamane w ostatnich dekadach. Czy jest tak, że w ramach jednego narodu istnieją dwie grupy, które mają zupełnie inny stosunek do polskiej historii i tradycji?
Taka jest rzeczywistość, niestety rządzący polskim państwem „uciekają od Polski”, chociaż ich obowiązkiem powinna być dbałość o narodową pamięć i tożsamość, co jest wyraźnie widoczne w polityce historycznej innych państw np. sąsiednich Niemiec. W Polsce nadzieję budzi postawa młodego pokolenia. Proszę zwrócić uwagę na obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Dzięki oddolnej inicjatywie dzień ten stał się naszym narodowym świętem w sensie rzeczywistym, a nie tylko nominalnym. Olbrzymia w tym zasługa właśnie ludzi młodych.
Młodzież potrzebuje prawdziwych, niezłomnych bohaterów, szuka autorytetów, ludzi, którzy za takie wartości jak wolność, honor, prawda, niepodległość byli gotowi zapłacić cenę najwyższą. A takimi byli Żołnierze Wyklęci.
W przeszłości Polacy wielokrotnie pokazywali, że nie godzą się na zniewolenie. Jedną z dróg ku niemu było zapomnienie, odwrócenie się od własnej przeszłości. Dlatego wszyscy zaborcy, okupanci zaczynali od odebrania nam historii. Ale w Polakach jest coś, co można nazwać genem wolności. Miejmy nadzieję, że nie damy go w sobie zniszczyć.
Rozmawiał: Krzysztof Gędłek
W ostatnich tygodniach pojawiło się kilka informacji, które nienajlepiej świadczą o traktowaniu polskiej historii przez rządzącą partię. Najświeższa to ta dotycząca uchwały sejmowej o rzezi wołyńskiej. PO przygotowała projekt bardzo ugodowy, brak w nim na przykład słów o ludobójstwie. Wszystko w imię, jak tłumaczyli posłowie tej partii, utrzymania dobrych stosunków z Ukrainą. Czy to ponury żart rządzących?
Platforma Obywatelska od początku swych rządów w 2007 roku prowadzi politykę historyczną, którą najlepiej wyraził już blisko przed ćwierćwieczem obecny premier: „Polskość to nienormalność”. Dowodem tego jest degradacja instytucji kulturalnych, oświatowych, wspieranie inicjatyw uderzających w naszą tożsamość, a niekiedy wręcz fałszujących historię. Nie buduje się narodowej dumy, co wobec intelektualnej miałkości środowisk wspierających władzę przybiera tak karykaturalne kształty jak choćby to, co widzieliśmy 2 maja, czyli marsz z czekoladowym ptakiem pod różowymi barwami.
Trudno zatem spodziewać się, że ta ekipa z należytą powagą podejmie tak bolesne i tragiczne wydarzenia jakim było dokonane przez ukraińskich nacjonalistów ludobójstwo na Polakach. Przypomnę, że projekty uchwał w sprawie uchwalenia dnia pamięci o męczeństwie Polaków na Kresach były proponowane już w zeszłym roku. I od tamtego czasu niewiele się dzieje w tej sprawie.
W tym roku wypada już 70. rocznica straszliwej rzezi na Polakach na Wołyniu. To szansa by uchwalić stosowny projekt uchwały. Tymczasem w propozycji PO nie ma nawet mowy o ludobójstwie. A trudno o inne określenie na to, co wydarzyło się na Wołyniu. Jeżeli PO nie była w stanie przeforsować w Sejmie uchwały w 30 rocznicę zabójstwa Grzegorza Przemyka warszawskiego maturzysty zakatowanego przez milicjantów, to pokazuje jej stosunek do historii. Podobnie jak lekceważące, skandalicznie zachowanie wobec 150 rocznicy Powstania Styczniowego.
Tłumaczenie unikania słowa „ludobójstwo” niechęcią do psucia relacji polsko-ukraińskich brzmi trochę jak deklarowanie strachu przed mówieniem o tym, co jest historyczną prawdą.
Stawianie mało konkretnego porozumienia politycznego ponad prawdą nigdy do niczego dobrego nie doprowadziło. Pokazały to próby szukania konsensusu wokół Akcji „Wisła”. W imię ugody potępił ją polski Senat. Z pozoru korzystna dla naszych relacji z Ukrainą uchwała, została wykorzystana przez ukraińskich nacjonalistów. Starali się oni dowieść, że taka decyzja polskiego Senatu oznacza, że Polacy mordowali Ukraińców i sami się do tego przyznają w swej uchwale.
Doświadczenie powinno więc uczyć polityków, że rezygnacja z mówienia prawdy dla osiągnięcia politycznych celów, często przynosi skutek odwrotny od spodziewanego. Powinno być bezdyskusyjne, że prawda jest najważniejsza, ale dla polityków, szczególnie tych z formacji rządzącej, wcale nie jest to oczywiste.
Ostrołęka – mała grupka radnych PO sprzeciwia się powstaniu muzeum Żołnierzy Wyklętych, tłumacząc, że taka placówka zbyt wiele by kosztowała. Dalej: Płońsk, gdzie radni PO chyba nienajlepiej zareagowali na projekt uchwały, by nadać jednemu z rond imię Żołnierzy Wyklętych. Przedstawili oni bowiem kontrpropozycję by rondo nazwać imieniem Prymasa Wyszyńskiego. Czy PO ma jakiś problem z Żołnierzami Wyklętymi?
PO ma problem z autentycznymi bohaterami, z ludźmi, którzy walczyli o niepodległość. Wynika to między innymi z faktu, iż Platforma to formacja, wywodząca się z głównego nurtu III RP zbudowanej na okrągłym stole. Przecież niektórzy wpływowi przedstawiciele strony „solidarnościowej”, w czasach, gdy Żołnierze Wyklęci byli mordowani i więzieni, aktywnie wspierali komunizm, a system zaczęli kontestować dopiero po wielu latach. PO nie zdobyło się na potępienie komunizmu, nie wspominając już o osądzeniu zbrodniarzy, ale koegzystuje z ludźmi tamtego systemu.
Przykład w Płońsku jest zresztą wymowny. Rondo, które miało zostać nazwane imieniem Żołnierzy Wyklętych wcześniej nie miało żadnej nazwy, nikt się nim nie interesował. Dopiero, gdy ktoś zaangażował się w sprawę, zebrał odpowiednie dokumenty chcąc nadać mu imię właśnie tych, którzy walczyli w powstaniu antykomunistycznym, to wtedy radna z PO przedstawiła od razu gotową kontrpropozycję. I w dodatku kontrpropozycję perfidną, bo Prymas kard. Stefan Wyszyński jest jak najbardziej godnym patronem.
Te wydarzenia, o których Pan powiedział, pokazują jeszcze jedno. Mianowicie od jakiegoś czasu wiele osób zwraca uwagę, by przestać nazywać bohaterów antykomunistycznego podziemia „Żołnierzami Wyklętymi”, bo jest to nazwa odwołująca się do PRL. To wtedy ci ludzie byli wyklęci. Tymczasem okazuje się, że po dziś dzień, niektórzy nadal usiłują wykląć tych żołnierzy z naszej pamięci, czego ostatnim przykładem jest atak na rotmistrza Pileckiego.
Czy dobrze rozumiem, że Pani zdaniem jawnie negatywny stosunek do Żołnierzy Wyklętych niektórych polityków PO, wynika z tego, że dla partii tej niepodległość nie ma wielkiej wartości?
To jest pewien problem tożsamościowy tej partii. W imię fałszywie pojętej „nowoczesności”, „wchodzenia do Europy”, walki z „ciemnogrodem”, „faszyzmem” odcina się od tradycji niepodległościowej, wolnościowej, do której Polska powinna, w sposób oczywisty, odwoływać się po 1989 roku.
PO dwukrotnie wygrała wybory, ma silne poparcie wśród wyborców i w mediach. Ale jest też w Polsce inny nurt. Nazwijmy go nieoficjalnym, nie-mainstreamowym, który sam organizuje liczne obchody upamiętniające ludzi i wydarzenia historyczne, zapomniane lub zakłamane w ostatnich dekadach. Czy jest tak, że w ramach jednego narodu istnieją dwie grupy, które mają zupełnie inny stosunek do polskiej historii i tradycji?
Taka jest rzeczywistość, niestety rządzący polskim państwem „uciekają od Polski”, chociaż ich obowiązkiem powinna być dbałość o narodową pamięć i tożsamość, co jest wyraźnie widoczne w polityce historycznej innych państw np. sąsiednich Niemiec. W Polsce nadzieję budzi postawa młodego pokolenia. Proszę zwrócić uwagę na obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Dzięki oddolnej inicjatywie dzień ten stał się naszym narodowym świętem w sensie rzeczywistym, a nie tylko nominalnym. Olbrzymia w tym zasługa właśnie ludzi młodych.
Młodzież potrzebuje prawdziwych, niezłomnych bohaterów, szuka autorytetów, ludzi, którzy za takie wartości jak wolność, honor, prawda, niepodległość byli gotowi zapłacić cenę najwyższą. A takimi byli Żołnierze Wyklęci.
W przeszłości Polacy wielokrotnie pokazywali, że nie godzą się na zniewolenie. Jedną z dróg ku niemu było zapomnienie, odwrócenie się od własnej przeszłości. Dlatego wszyscy zaborcy, okupanci zaczynali od odebrania nam historii. Ale w Polakach jest coś, co można nazwać genem wolności. Miejmy nadzieję, że nie damy go w sobie zniszczyć.
Rozmawiał: Krzysztof Gędłek
źródło: pch24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz